Przepływanie...
Dawno
tu nie byłem. Bo czasami nie ma się ochoty iść w pewne miejsca, które wydają
się niepotrzebne. Które wycina się z mapy życia. Po co? Nie wiem, ale tak się
robi, by można było oddychać. By można było żyć. Czy to ważne? Nie wiem, mówię to tak, jakbym
mówił samemu sobie tłumacząc się z dawnej aberracji. Ale widać tak trzeba było.
Więc wróciłem tu po trzech latach znów w zapachu liści i w słońcu
październikowym. Ale już nie z niepokojem, nie ze słowami prędkimi i
gwałtownymi, a z milczeniem. Bo przyszedłem pomilczeć. Bo lubię milczeć.
Siedzieć sobie i patrzyć na świat z perspektywy starego parku, który napełnia się
szelestem liści i promieniami słońca. A może przyszedłem powiedzieć starym
drzewom „już dobrze”? Wiele rzeczy chciałem, ale przyjechałem tu, by ukradziony
sobie samemu czas dać w prezencie. Siąść i poczuć jesień i leniwe światło. Poczuć
przepływanie. Bo nigdzie się nie spieszyłem. Nie musiałem zerkać na telefon,
nie musiałem sprawdzać godziny. Byłem tylko ja i stary park z ławkami, na
których chciałem zawsze usiąść z dziewczyną, która mi się podoba. Czemu akurat
tu? Nie wiem, ale tak sobie wymyśliłem, że zabrałbym ją właśnie w to miejsce,
które jest blisko arterii miasta, a jednocześnie oddala się od niego i jego
hałasu. Dobre miejsce, zapomniane z wyboru. Ale teraz tu jestem. Widzę w
powietrzu wirujące liście, które niecierpliwe klony zrzucają. I znów mam
wrażenie, że patrzę na egzotyczne ryby, które mienią się zielenią, żółcią i
czerwienią. Które chciałoby się dotknąć, choć one są wysoko, wysoko w górze,
jakby chciały wyskoczyć do słońca. Tu na dole jest półmrok. Witrażowe światło
tworzy smugi i cienie, a ryby to ciemnieją, to jaśnieją. Światło i mrok
przeplatają się, jak w życiu. Wszystko tętni kolorami i nie chce mi się stąd
ruszać. Dobrze mi na tej parkowej ławce. I wiesz, dziwna rzecz, ludzie
wchodzący do parku żwawym krokiem zwalniają. A może mnie się wydaje, że ich
krok staje się miękki i płynniejszy? Wietrzą w powietrzu jesień i płyną przez
ten park cieniem alei w swoim kierunku. Tylko staruszkowie na ławce nie chcą
milczeć. Dobrze wytresowani w rodzinnym milczeniu pantoflarza dyskutują o
polityce, co i tak przecież nie ma znaczenia. Ale czują się spełnieni
zachowując giętkość myśli i siłę argumentów. Jest jeszcze pańcia z dzieckiem w
wózku, która przepływa obok jak meduza sprawdzając, czy podziwiam jej dzieło.
Nie, nie podziwiam, choć jest uparta i przepływa raz za razem mówiąc coś w
niedorzecznym dziecinnym języku. Ale w końcu nie napotykając mojego wzroku
odpływa gniewnie falując i znów jestem sam pośród cieni i plam słonecznych. I myślę
sobie, że nawet siadłem tak, by zrobić miejsce dla tej, która przyjdzie i
usiądzie obok. Będzie szła z daleka, a poły jej płaszcza będą rozwiewały się,
jak skrzydła. Będzie coraz bliżej i bliżej i zamglona sylwetka będzie się robiła
wyraźna, coraz wyraźniejsza. Nie, nie siądzie obok, ale siądzie tak, by kątem
oka zerkać na ruch z mojej strony. Wyciągnie książkę zamiast telefonu i od
czasu do czasu będzie podnosić głowę. Czasem też niesforny kosmyk włosów będzie
jej opadał, a ona z niecierpliwością i gracją odrzuci go gestem, który będzie
wart zapamiętania lub chociażby wiersza. Będę patrzył na jej profil, na jej
usta, na rzęsy i powiem sobie, że tak wygląda piękno. A liście będą opadać i
szumieć. I będzie się uśmiechać niby do tego, co czyta, ale ja będę wiedział,
że do mnie. Może nawet przyśni mi się ten uśmiech którejś nocy. Co będzie
dalej? Nie wiem. Nikt nie może wiedzieć. A może wcale tak nie będzie, a może
wcale tak się nie stanie. Może inaczej. Kto wie? Nikt nie wie. Wstaję i czuję,
że mój ukradziony czas mija. Trzeba iść do swoich spraw. A park będzie czekał
na jakieś „kiedyś”…
Zdjęcia magiczne. Złapałeś w obiektyw to co najpiękniejsze w jesieni. Spokój, ciszę i słońce prześwitujące przez liście w kolorze złota, zieleni na tle błękitnego nieba. I przemijanie. Tą samotną ławką z zapisaną historią i tajemnicą przyszłości. Tekst porywa, przenosi w świat realu i czuje się spokój, spojrzenie wstecz. I pogodzenie. Sugestywną scenę - marzenie, świat dwojga zamkniętych we własnej przestrzeni odmalowałeś. Czytając zobaczyłam samotnego mężczyznę na ławce zapatrzonego w dal,
OdpowiedzUsuńa obok kobietę zaczytaną w książce. Z uśmiechem od czasu do czasu podnoszącą głowę znad kartek lektury. Piękny obraz wkomponowany w słoneczny spokojny jesienny dzień. Gdzie wszystko zastygło w czasie. Leniwe, bez pospiechu. Zakląłeś niczym czarodziej chwilę - marzenie. To pierwsze zauroczenie, gdzie los jeszcze nie odcisnął swojego piętna. Konfrontacja z rzeczywistością i otoczeniem jeszcze bardziej ukazuje magię tej chwili.
Czekam na książkę i serdecznie pozdrawiam:)
Ojoj, do książki Grażynko, to mi daleko. Choć chciałbym. Ale jak się znam, to będzie mi brakowało cierpliwości. Ale wiesz, opisałaś tę jesień tak, że aż musiałem drugi raz przeczytać swój tekst. Bardzo ładnie spojrzałaś moimi oczami na ten obraz i aż mnie samemu się spodobał. Za co Ci bardzo, bardzo dziękuję. I od razu pozdrawiam Cię bardzo serdecznie życząc zdrowia i ciepła, dużo ciepła na te nadchodzące dni. Mamy wszak jesień :)))
UsuńOd razu przypomina mi się jeden z łódzkich parków, dość daleki od miejsca, w którym mieszkam.
OdpowiedzUsuńTrzeba długo, długo jechać tramwajem, żeby usiąść na jednej ławce, a ławka może być mokra i zimna, bo wczoraj padało. Dziś na razie świeci słońce i jest ciepło. Czy chciałabym tam pojechać? I tak i nie.
Przecież wszystkie krajobrazy mam w sobie. Wystarczy zamknąć oczy. Podobnie jest z idealnymi, pięknymi ludźmi. Wszystkich znajdę pod powiekami.
Coś w tym jest, o czym piszesz i doskonale Cię rozumiem. Tyle tylko, że...potrzeba nam wzorca. I to wzorca, który się zmienia. I będzie na tyle nieidalny, by można było łyknąć go bez problemu. Zatem dobrze, że mamy przestrzeń wewnętrzną i swój wewnętrzny świat. Tyle tylko, ze on tez musi żyć i musi ewoluować razem z nami. A żeby to się dziać mogło, to musi być interakcja z "zewnątrz". Przynajmniej tak mi się wydaje. Oczywiście to co napiszę, może być herezją, aleod razu miałem takie skojarzenie. Otóż najpierw Stanisław Lem, a potem bracia Wachowscy w "Matrixie" (dzisiaj kobiety) pokazali scenę, kiedy przedstawiana jest historia Macierzy. Zacytuję niedokładnie: "Kiedy iluzja była zbyt piękna, traciliśmy całe zbiory, dopiero po wprowadzeniu symulacji życia z jego bólem, cierpieniem i głodem, Macierz ruszyła". Może się mylę, ale spójrz na mój wpis - jest prawdopodobny, bo zawiera elementy nieprzystające do pełnej i ładnej iluzji. mam dziadków, ale mam i jeszcze kobietę z wózkiem. Jak uważasz? Powinniśmy karmić się przestrzenią wewnętrzną, która jest idealna, czy raczej próbować podpatrywać życie? Pytam na serio i na poważnie.
UsuńNo cóż najbardziej spodobały mi się ławki i właśnie nabrałam niezwykłej ochoty przysiąść na takowej, szczególnie ta z czerwonym liściem mi wpadła w oko. Chyba muszę wsiąść w samochód i wybrać się do parku miejskiego, ładne słoneczne dni mają podobno nadejść. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńCzyli zrobiłem dobry uczynek, bo odpoczniesz :)) I dobrze, niech się dzieje słońce :) Również Cię pozdrawiam i dziękuję serdecznie :))
UsuńMimo tej zieleni wokoło Ty ją znalazłeś tak piękną jaka być powinna, cała w żółciach, złotach i czerwieniach, idealna. Błogi spokój i cisza dominuje w nastroju chwili- chyba pogodzenia z tym co było, minęło. Czytając niemal byłam w tym parku widziałam debatujących staruszków ( taki mamy czas), tą dziewczynę z wózkiem z obrażoną miną i tych dwoje z marzenia lekko zmieszanych poznaniem...
OdpowiedzUsuńŚwiat realny i bajka mieszają się cudnie, zupełnie jak w życiu.
Jest jakaś magia w starych parkach, to prawda. Wchodząc w alejki zostawiamy z tyłu odgłosy ulicy, która jest tak blisko, tu panuje cisza...Dlatego zamiast wsiąść na najbliższym przystanku niemal codziennie wracam po pracy przez park właśnie. Nie mam czasu , by usiąść na ławeczce, ale te 10-15 minut bywa bezcenne.
Dziękuję Witku za cudowną jesień i za piękne słowa.
Dużo słońca i jeszcze więcej kolorów na najbliższe dni:)))
Bardzo dziwny jest ten park Elu. Dziwny, bo ciągnie się wąską odnogą przez dwa osiedla. Ale tam gdzie się rozwija jest ładnie. Znam te tereny i czasami tam bywałem. Potem z wyboru przestałem. Więc dziwne spojrzenie na to co było, z tym, co jest. A że baśniowo trochę? Życie samo w sobie takie nie jest, więc czemu czasami nie zrobić sobie prezentu? Czemu nie uśiąść na sekundę (no dobra, na dwie minuty) i nie pomyśleć o czymś, co mogłoby być? Niektórzy mówią, ze to zamawianie przyszłości. Inni śmieją się w kułak, że to ułuda i nieprawda. A jeszcze innym jest to potrzebne do życia. I ja chciałem właśnie tak. Po trochu wszystkiego. Jest i pańcia z wózkiem obrażona, sa staruszkowie, są i magiczne drzewa, które przypominają koralowce. Jest i spokój choć na tę chwilę. Sam jestem zaskoczony tym, ze stać mnie było na to, by wejść tu znów. Ale skoro wyżebrałem tę chwilę u nieznanych bogów, to błędem byłoby z tego nie skorzystać :)) Pozdrawiam Cię równie ciepło i życzę (!!!) Ci dobrego światła i chwili dla siebie :)) I to ja Ci dziękuję za Twój czas i Twoje myśli pozostawione tutaj :))
UsuńZe starym parkiem w którym najczęściej bywam mam nieco inaczej.
OdpowiedzUsuńMogę nieco obalić teorię o zwalnianiu kroku w parku;)
Miejsce mojej pracy znajduje się właśnie na terenie starego parku, więc rano kiedy najczęściej jestem spóźniona (albo mam nadzieję się nie spóźnić jakoś spektakularnie) maszeruję możliwie szybko, zdarzało się też biec;) A wychodząc z pracy.. to już zależy, jeśli się przez cały dzień waliło i jedyne nad czym się zastanawiałam to co ja tu robię i za jakie grzechy, i za takie pieniądze to uciekam, żeby mnie już nic przypadkiem złego nie dopadło. Natomiast czasem lubię też wyjść bez pośpiechu, spokojnie się przejść, zachwycić i stwierdzić, że to naprawdę ładne miejsce i fajnie pracować w takim otoczeniu:)
Parki to są takie właśnie generatory dobrych wspomnień i marzeń. Każdy ma chyba taki sentymentalny park. Albo nawet kilka.
Jutro o jakiś zahaczę na spokojnie i z podziwem dla jesieni:)
Udanego wieczoru!
Ależ żadna tam teoria, po prostu siadłem sobie na ławce i obserwowałem. A może raczej patrzyłem wierząc, że to dobre miejsce. I faktycznie, takie było. Ale nie było takie zawsze. Jak to różnie bywa w życiu. I jak tu wierzyć naukowemu podejściu do człowieka, które każdego z nas widzi schematycznie? A przecież tacy nie jesteśmy. Ja szukałem swojej drogi, Ty śpieszysz do pracy i uciekasz :)) Tak, wiem, mam czasami podobnie. A potem biorę prysznic, by zmyć z siebie to wszystko, co się wydarzyło (stary, magiczny sposób). Chciałbym, by parki były takimi generatorami. Ale nie zawsze, nie zawsze. Czasem nawet zbyt sprzyjają różnym myślom, które nie powinny zagnieździć się w człowieku. A już jesienią, to pewne. Więc może ten wpis, który miał odczarować COŚ? A może to coś odczarowało się samo? W każdym razie przyjmuję życzenia miłego wieczoru i sam zostawiam uśmiech i dobre myśli :))
UsuńTeż mam takie miejsca w które nie chce wracać. Na mapie mojego życia są oznaczone za pomoca czerwonych kropek.
OdpowiedzUsuń