Rdza II...



- Pamiętasz tamte łódki, które kołysały się na jeziorze?
- Nie, nie pamiętam.
- No wiesz, wtedy, kiedy…
- Nie pamiętam.
- Tak ładnie odbijały się na powierzchni wody, a w dali były góry. Byłem wtedy rozgoryczony, bo czułem, że życie przeskakuje na inny tor i nie byłem pewny, czy nie jest on ślepy.
- I co, był?
- Tak do końca nie wiem, bo życie znów przeskoczyło. Wiesz, z dnia na dzień. Wstałem rano i wiedziałem, że od teraz wszystko inaczej się potoczy.
- Mam ci gratulować, czy żałować?
- Jak chcesz. Mówię ci tylko, jak było. Rozmawialiśmy wtedy o ludziach w życiu. O tym, że każdy ma swoją drogę, o tym, że niektórzy nie powinni w nim być. Gorzka rozmowa. Był koniec sezonu, a ja potrzebowałem świeżego powietrza. Potrzebowałem dystansu.
- I co, znalazłeś?
- Nie, nie znalazłem. Zawisło wtedy pytanie, na które nigdy nie otrzymałem odpowiedzi, choć czekałem trzy lata. Ale przekonałem się, że nie musiałem jej dostać. Milczenie też jest odpowiedzią i to bardziej znaczącą, niż sznur liter w telefonie.
- Napełniała cię złość.
- Nie, to nie była złość. Czułem się przyparty do ściany. Czułem, że wszystko to, w co wierzyłem wali się. Chciałem to ocalić. A wyszło na to, że pomogłem zniszczyć. Aż obudziłem się któregoś dnia pośród zgliszczy. Wiesz, to dziwne, bo one były tam cały czas, a ja uparcie wierzyłem, że uda się poskładać z tego wszystkiego coś na nowo. Coś, jak z klocków.
- Tak bywa. Czasem trzeba coś zburzyć, by coś zbudować.
- Myślisz? Ja wiem, ty chcesz tylko mojej krwi. Sycisz się zniszczeniem, bo taka jest twoja natura.
- Głupstwa mówisz.
- Może, może masz rację. Ale wiesz, dziś do domu przyniosłem liście. Szedłem drogą i zbierałem te, które przyciągnęły mój wzrok. Nie dało zrobić się zdjęć. Wiało. Wiało tak, że liście zwijały się i opadały. Więc zbierałem te opadłe, by w domu zrobić im fotografię.
- Fotografię pośmiertną.
- No i widzisz, tu się różnimy. Żadna tam fotografia pośmiertna, a zwykła fotografia. Może zagra symbol, może wymyślę coś. Włączyłem lampę, zapaliłem świeczkę i wiesz co? Zobaczyłem coś, co mnie uderzyło. Zobaczyłem mapę.
- Mapę.
- No, mapę, mówię przecież. Taką, wiesz, w szkolnym atlasie. Góry na pomarańczowo i brązowo, doliny na zielono. Zawsze lubiłem mapy i nazwy, które wywoływały skojarzenia. A czasami obrazy. Więc zobaczyłem dolinę rzeki, dajmy na to Amazonki z jej dopływami. A potem zobaczyłem szczyty górskie. A potem słoneczne plaże, gdzie morze jest błękitne, a trawy kołyszą się na wietrze. A przecież to były liście tylko.
- I co zrobiłeś?
- Nic, uśmiechnąłem się i robiłem zdjęcia.
- A tamto?
Tamto? Tamto wydało mi się czymś dalekim. Czymś, co było potrzebne do tego, bym zobaczył podszewkę rzeczywistości. Bym poczuł to wszystko, czego zazwyczaj się unika. By opadło ze mnie wiele rzeczy i obrazów. By opadli ze mnie ludzie.
- Jak rdza.
Może? Nie wiem. Teraz już nie wiem. Ale wtedy wiedziałem. I może kiedy stanę w cieniu, albo zamknę oczy, to znów będę wiedział. A może nazwę to zupełnie innym imieniem. Bo przecież noszę to wszystko w sobie. Jak pamięć o tych łódkach. Pamiętasz? Był koniec sezonu i baśnie się skończyły. Wiele rzeczy się skończyło, a ja pojechałem tam, gdzie chciałem odetchnąć.
- Nie, nie pamiętam. Nie pamiętam…
- Tak, to było dawno, w innym życiu, w innym świecie, ale ciągle we mnie. Ciągle i znów we mnie…

















Komentarze

  1. Hmmm....
    Przemyślane tu wszystko , precyzyjnie dobrane w słowie i obrazie .
    Bolesław Leśmian ,,pachnie" teraz piękną kompozycją z liści.
    Czasem czytając Ciebie , odnoszę wrażenie że zaglądam w głąb twych myśli czy tego co przeżyłeś . I wiesz co , trochę dziwnie się z tym czuję.
    Inaczej jest kiedy czytam wiersze pisarzy których już nie ma .
    Ciebie w pewnym stopniu znam , choć to nie jest realna znajomość.
    Zawsze kiedy oglądam zdjęcia z duszą ... czyli artystyczne , doszukuję się myśli autora . Tego jaki jest w środku . Łatwiej jest kiedy zdjęcia są oprawione słowami.
    Złapałam się sama na tym że czasem nie mogę się powstrzymać , by nie wyrazić choć jednym moim słowem zachwytu jaki mam .
    Tak jest i z Twoimi fotografiami i opisami .
    Jest bardzo późno a ja zawsze się tu zatrzymuję ...
    Dziękuję Witku i przepraszam za bałagan moich myśli. Jak to ja , zmęczona i prawie na oczy nie widzę.
    Pozdrawiam życząc pogodności na weekend.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Aniu, to wyobraźnia. To wszystko jej wina. Piszesz, że wszystko precyzyjne - na tyle, na ile potrafię. Ale robię to właśnie po to, by "zagrała" wyobraźnia. By włączyła się ta plastyka i czasami dźwięk. Byśmy mogli utożsamić (?!) się z bohaterami, albo z miejscem. Czasami przyłożyć taki twór do siebie mówiąc - mam tak samo, albo troszkę popolemizować, bo wydaje nam się, że to "po naszemu", a nie tak, jak mówi tekst. A to, że dziwnie się czujesz, gdy pokazuję coś wewnętrznego? Chwilka...to nie całkiem tak. Spójrz na pierwsze SWOJE zdanie i będziesz wiedziała wszystko - chcę powiedzieć tyle, ile chcę. Czasami tyle, ile mogę. Wszystko w rękach i wyobraźni czytającego. Ja daję mu narzędzia, to ON dokonuje reszty. Co zresztą wydaje mi się uczciwe, bo ani nic nie narzucam, ani nie zmuszam do niczego. A to, że rozmawiam ze Śmiercią, to właśnie po to, by zagrała wyobraźnia. Zresztą za podobny tekst dawno temu dostałem nieźle po uszach, bo ktoś go zbyt dosłownie odebrał. A właściwie "wsobnie". A ja się cieszę, bo uaktywniłem to, co w nas najcenniejszego - nasze wyobrażenia. Bo przecież niszczymy je telewizją, telefonem itd. Dostajemy gotową i pachnącą papkę, a wyobraźnia leży odłogiem i tyje :P Śmieję się teraz sam do siebie, bo jednym z zakazanych poleceń w szkole jest słynne: "O czym myślał, jak pisał" - to już jego rzecz. My możemy spróbować odtworzyć kierując się biografią, innymi wierszami i tym, co robił. A jak to bywa w rzeczywistości, to sama wiesz - pisarz, to też człowiek. Zwykły i najnormalniejszy na świecie. Uciesze Cię tuwimowską anegdotą. Otóż Tuwim miał swego czasu nieprzejednanego krytyka. Cokolwiek Tuwim napisał, ten chwytał za pióro i smarował krytykę. I Tuwim w jego stylu kiedyś wysłał list do redakcji o takiej treści: " Drogi Panie, siedzę właśnie w wychodku i mam przed sobą Pana tekst. Za chwilę będę go miał za sobą" Ot i cała prawda o wielkim pisarzu :))) Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci dobrego światła i niech gra wyobraźnia :))

      Usuń
  2. Po tytule i po treści skojarzyło mi się z “Rdzą” Jakuba Małeckiego;)

    “Aż obudziłem się któregoś dnia pośród zgliszczy. Wiesz, to dziwne, bo one były tam cały czas, a ja uparcie wierzyłem, że uda się poskładać z tego wszystkiego na nowo.”
    Taka wiara jest bardzo wygodna, niby mamy świadomość że coś się skończyło, ale przecież staramy się, próbujemy być lepsi, więc bezpiecznie możemy nadal tkwić w relacji, której już dawno nie ma. To bardzo ludzkie i naturalne, ale trzeba sporo odwagi i wglądu by w końcu zobaczyć, że reanimujemy trupa.

    Strasznie jakoś smutno mi wyszło, a zdjęcia takie kolorowe i żywe, aż chyba nie pasują tu moje słowa;)

    Udanego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudowna powieść Małeckiego! A jakże, pochłonąłem :)) I kiedyś na pewno do niej wrócę.
      Wiesz, mam ochotę dopowiedzieć do Twojego komentarza jedną rzecz: wiara jest, bo bez wiary w cokolwiek, stajemy się puści. Poniekąd patrzysz z perspektywy bocznej i wtedy łatwo mówi się, że taka wiara jest łatwa, prosta, wygodna. Ale nie, nie jest. Bo człowiek zasypia i w śnie ratuje to wszystko, w co wierzył. Wstaje i pierwszą myślą jest to, by wymyślić, jak odbudować. Tak, wiem, jesteśmy różni w tym względzie. I chyba nie jest to kwestia "bycia lepszym". Może raczej próbą ratowania tego, co się zbudowało, albo ocalenia tego, co było cenne. I to jest naturalne u człowieka. Ale i przyznaję, patrząc czyimś okiem na podobne zachowanie można powiedzieć - Hy, głupi, zostaw to w cholerę, niech się wali. Tego już dawno nie ma. I nie powiem, bym czasami sam tak nie mówił do moich znajomych. Dopiero konfrontacja z czymś, co jest naszym udziałem mocno zmienia podejście. Czy smutno wyszło? Wyszło "wewnętrznie", czyli głęboko analitycznie. Nie, nie smutno. Popatrzyłaś na tekst i odniosłaś się do niego, za co jestem Ci wdzięczny. Powiedziałaś też ważne słowa: " To bardzo ludzkie i naturalne, ale trzeba sporo odwagi i wglądu by w końcu zobaczyć, że reanimujemy trupa.". Bo i taka prawda wcześniej czy później dociera do ludzi. Czy z siłą kafara, czy łagodnie, to już sprawa okoliczności i przekonań. Zdjęcia były kolorowe, bo i takie miałem na podorędziu i takie mi pasowały do tekstu. A spieszyłem się, bo miałem w głowie jedno zdanie, które krążyło we mnie od rana. Więc i musiało wybrzmieć :))
      bardzo, bardzo dziękuję Ci za Twoją perspektywę i Twój komentarz :) Naprawdę cenny! A jako, że mamy sobotę i ma być pięknie, więc życzę Ci pięknego dnia i reszty weekendu z uśmiechem i słońcem :))

      Usuń
    2. Małecki to moje odkrycie sprzed jakiś 2 lat. “Rdzę” i “Dygot” czytałam równocześnie i u mnie zdecydowanie wyżej stoi “Dygot”. A w domu mam specjalną półkę na Małeckiego, gdzie brakuje mi chyba tylko “Horyzontu”;)

      Nie do końca patrzę z boku, bo jednak been there, done that. Prawdą jest jednak to o czym Pan pisze, że osobisty problem jest zawsze bardziej “mojszy” i większy niż czyjś. Łatwiej doradzić komuś, bo możemy się wtedy odpowiednio zdystansować, a jak to zrobić kiedy sami tkwimy w środku bagna? To naprawdę bardzo trudne. Często wręcz niemożliwe. I wtedy łatwiej jest dla nas utrzymać nawet taką konfliktową, zdechłą relację, niż ją zerwać zupełnie. To naprawdę wymaga olbrzymiej dojrzałości.

      Ale by było nudno w życiu, gdyby nie te nasze codzienne, małe- wielkie dramaciki. Stabilnie, ale nudno;)

      Usuń
    3. Chodzi mi po głowie odpowiedź i wybacz, że napisze takim językiem, ale nie mogę się powstrzymać :))
      Prawdę rzeczesz Waćpanna szczerą. Samą prawdę i jako to słoneczko na niebie jasną :)) Czy możemy już wejść w konwencję Ty? Przyznam, że męczy mnie to "Pan". Ja wiem, skrócenie dystansu, ale językowo sprawniej i w kontaktach milej :)) Wyjątkowo złamię protokół dobrego wychowania, ale męczy mnie to i przywołuję konwencję pracy.
      PS. Uwielbiam nudę :)))) I nie pamiętam kiedy ostatni raz pławiłem się w nudzie. Straszne!

      Usuń
    4. Skoro tak wyjątkowo, jednogłośnie zgadzamy się tym razem to także myślę, że to dobry moment na przejście na Ty;)

      Zaś co do Leśmiana (bo jakoś mi umknął wcześniej) to przyznam, że nie kojarzę jego twórczości z czasów szkolnych, no zupełnie nic. Nie sięgałam też po niego dobrowolnie;) Ale kilka lat temu byłam na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Artystycznej i jedna z uczestniczek konkursu śpiewała właśnie jego wiersz. Oczywiście nie pamiętam który. Była moją faworytką, słowa, muzyka, głos, cały występ bardzo mnie zachwyciły:)
      Dziewczyna nie wygrała, ale z całego wieczoru pamiętam tylko jej wykonanie, wszystko tam się idealnie zgrało.
      Więc jeśli poezja śpiewana to tylko Leśmiana! ;)

      Dobranoc:)

      Usuń
    5. Wybacz proszę, za nierychliwą odpowiedź, ale przy takiej pogodzie nie mogłem. Liczy się tylko światło i nic więcej :)) Oczywiście przesadzam, ale wymyśliłem sobie, ze pojadę wcześnie na zdjęcia i odrobinę zaspałem. Więc jeszcze raz przepraszam :( Ciesze się z naszej zgodności tym razem ;) Na pewno będzie mniej lawirowania składnią :)) A ja i też nie taki stary, więc ujdzie :P
      Co do Leśmiana, to zaraziła mnie nim moja Pani Profesor na studiach, a uczyła poetyki i wersyfikacji. Przyniosła na zajęcia "Pana Błyszczyńskiego" i mimo kłopotów z tym tekstem, po prostu do mnie przemówił. A po kilku latach stał się "mój".Leśmian nie należy do najłatwiejszych w wykonaniu muzycznym, więc moja czapka z głowy dla tego wykonania. Obojętnie czego. Bo i popularnością te teksty nie grzeszą i są mało czytelne dziś. A i chyba za życia Leśmiana również. W szkole robiło się dawniej w gimnazjum "W malinowym chruśniaku", ale ze szkodą dla poezji. W liceum też jest kilka wierszy, ale jak znam życie, to pokazuje się Leśmiana, jako zjawisko poetyckie kierowane manierą i byt osobny. Podkreśla się Skamandrytów raczej, bo i fajnie można odczytać nastroje epoki. Kiedyś zachęcałem do poczytania, ale teraz wstrzymuję konie, bo zmuszać kogoś, to robić krzywdę poezji i czytającemu. To musi samo przyjść, o ile przyjdzie :))
      Miłego i słonecznego popołudnia Ci życzę :)))

      Usuń
  3. Ależ się Leśmianowi zdarzyło, jako model popracować :) I ten nieszczęsny albo szczęsny Leśmian, nic na to nie poradzę, ale kojarzy mi się tylko z erotykami, bo co jak co, ale nie znalazłam drugiego, który byłby równie w tym biegły, ale może nie jestem aż tak obczytana. I ten cwaniak sprowadził mnie kiedyś nimi na manowce, więc teraz bywam ostrożna, gdy go widzę lub słyszę.
    To prawda, że milczenie znacznie więcej mówi, niż słowa. Czasem po prostu pewnych rzeczy lepiej nie wypowiedzieć, a nic tak nie leczy rany jak czas. Gdy spojrzymy wstecz, zawsze kiedyś wielki problem, wydaje nam się zdecydowanie mniejszy po kilku latach, ale on tam gdzieś w środku jest i tylko my wiemy, ile ona nas tak naprawdę kosztował. Pozdrawiam i równie dużo słońca, co u mnie dzisiaj o poranku, życzę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz, a miałem odwrócić książkę, by nie było widać nazwiska :P Mnie Leśmian kojarzy się przede wszystkim z witalizmem i niepowstrzymaną siłą przyrody, do której i my się zaliczamy. Bardzo ładnie też pisze o granicy między życiem i śmiercią, której jego bohaterowie nie widzą. Ale to już takie moje wewnętrzne, chcenie Leśmiana, a wcale się nie dziwię temu, ze Leśmian jest kojarzony z erotykami, bo przecież w szkole dalej funkcjonuje "W malinowym chruśniaku". I tłumacz tu młodemu człowiekowi, ze to erotyk. Śmiech na sali :)) Leśmian dla mnie to "Pan Błyszczyński", którego wielbię. Ale rozpisałem się o duchach, a Ty przecież nie o tym :)) Tak, milczenie odpowiada tym, czym umie najlepiej - wieloznacznością. Dopiero czas dopowiada, czym ta wieloznaczność naprawdę była. I to zostaje, ale może dobrze, bo przecież w jakimś stopniu bylibyśmy ubożsi o to, co nami przez pewien czas rządziło i kierowało. Bardzo, bardzo Ci dziękuję, ze odniosłaś się do tego tekstu i życzę Ci, by słońce grzało okrutnie (o ile może mieć siłę jeszcze okrutnie grzać), a świat był taki, jaki właśnie chcesz. Przyda się, zawsze się przydaje :)) Pozdrawiam Cię i jestem zachwycony rękawiczką i bluzeczką z koronką. GENIALNE. Ale nic na szybko, przeczytam jeszcze ze dwa razy :))

      Usuń
  4. Bardzo podoba mi się skojarzenie kolorów jesieni z mapą. Rzeczywiście to te same odcienie- genialne. Widzę w tym nie tylko barwy i odcienie. To też niezwykły symbol. Mapa życia, mapa jako drogowskaz itp...
    To wszystko "Było potrzebne do ... By opadło ze mnie wiele rzeczy i obrazów. By opadli ze mnie ludzie.
    - Jak rdza."
    - Może jak liście...tak mi się skojarzyło jesiennie. By odpłynęło, zniknęło we mgle i by szron zimna rozkruszył do końca.
    Na razie cieszmy się tą najpiękniejszą chwilą jesieni, bo nie będzie zbyt długa.
    Zdjęcia, jak pisałam cudowne, kolorowe cieszą bardzo, a że był wiatr, to możemy inaczej zobaczyć liście w ich innych, nietypowych portretach.
    Dużo słońca i mało wiatru, Witku, chociaż ten ponoć potrzebny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę Elu, że zauważyłaś tę pewną właściwość liści. ja wiem, na zdjęciach być może tego nie widać, ale ja dopatrzyłem się mapy i nawet myślenie miałem podobne, w podobną stronę. Choć czasami z mapami bywa tak, że ma się je przy sobie, ale wybiera ścieżki, których nie uświadczysz na żadnej z map - swoją własną. Ale może kiedyś o tym jeszcze się zrobi wpis :)) Na razie faktycznie, trzeba cieszyć się kolorami i jesienią, która karmi nas ciepłem i złotem. Bezcenna pogoda! Więc dziękuję Ci z całego serca i życzę dobrego światła i czasu, by to wszystko ogarnąć :)) A wiatr pewnie przyjdzie. Ale nie teraz, nie teraz (zaklinam go troszkę) :))

      Usuń
    2. Wiesz tak zupełnie dosłownie przypomniało mi się grzybobranie sprzed lat na wycieczce z pracy. Chociaż chodziłam z kompasem na szyji cała nasza trójka zgubiła drogę. Powód był prozaiczny...Przy wejściu do lasu nie zrobiłam pomiarów.
      Czasem właśnie mały drobiazg bywa najważniejszy.
      Dobranoc Witku:)))

      Usuń
    3. Uśmiechnąłem się :))) A teraz przyłóżmy Twoją opowieść do słowa "życie". Dopiero wyjdą nam cudactwa. Aż chyba spakuję dodatkową wodę, jakbym jutro gdzieś wlazł, gdzie nie muszę :))) I wiesz co? Chyba dla samej przekory to zrobię, a co mi tam :D Dobranoc Elu i bardzo, bardzo pięknie Ci dziękuję!!! Błękitnych :))

      Usuń
  5. Wiesz, miałam napisać inny komentarz. Wczoraj późno w nocy przeczytałam Twój wpis i już mi brakło sił na te kilka słów zachwytu nad składnym dialogiem ze swoim Ja z drugą stroną medalu, z drugą stroną życia. Panie - przeczytałam wasze komentarze też. Piękne, mądre. Trochę pozazdrościłam wiedzy, znajomości literatury :(..pięknie piszecie. Gdy człowiek czegoś nie ma, nie posiada, to zazdrości zazwyczaj tego innym. Paskudna cecha u człowieka. Trochę Wam zazdroszczę tej umiejętności i wiedzy. Odpuszczam pozowania na kogoś kim nie jestem. Nie jestem w stanie napisać pięknego komentarza Witku. Nie widzę tu Leśmiana, nie widzę i innego z wielkich tego świata. Widzę słowa, dialog o życiu z dwoma stronami awersu. Przeczytalam opowieść o poszukiwaniu, o wyrywaniu się z własnej matni umysłu. Opowieść choć wyjątkowo krótka, bo raptem kilka zdań jednak w przekazie rewidująca i czytelnika wnętrze, jego własne gruzy, ruiny. W sumie my ludzie jesteśmy wszyscy do siebie podobni. Nie wymyślimy nowych uczuć - choć nowe nazwy na nie tak. I parodia, bo nowe słowa do starych jak świat uczuć, myśli - też będą znane. Mamy ograniczenia od wieków - nasz umysł znający tylko nasz świat. Matryca ta sama u nas wszystkich. Wiesz Witku, dzisiaj Twoje święto. Dzień nauczyciela. Twoje teksty jedno ewidentnie robią. Uczą. Uczą poznawać i nazywać własne JA. Uczą szczerego spojrzenia na własne uczucia. Bez względu na to jakie są. Jesteś w jakimś sensie lustrem w którym się przyglądamy. Jesteś dobrym nauczycielem. Czy dobrym pisarzem ? - tego nie wiem. Nie mnie nawet oceniać ten Twój wpis, choć mnie ciary po plecach przeszły, gdy zajrzałam w głąb własnych ruin, czytając opowieść o Twoich ruinach, mimo iż w tekście nie nazwane z imienia. Zdjęcia dla mnie super. Tak nawiasem to przez zdjęcia jakie udostępniałeś na G+ zaczęłam czytać Twoje teksty. Może kiedyś i doczekam się książki od Ciebie. Może się odważysz taką napisać. Cudownego dnia Witku. I uczniów, którzy nie boją się zadawać pytań z ignorancją do wiedzy świata już zapisanej. Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, od razu napiszę jak jest - nie zazdrość. A wiesz czemu? Bo to nie kwestia tego, ze potrafi ktoś, nie potrafi. Po prostu chce. Więc pisze. I Ty też piszesz. Więc nie ma czego zazdrościć. Wiedza nie jest przywilejem nielicznych, a należy do wielu. I Ty w swojej mądrości dysponujesz czymś, czego nie mają inni. I niech nie martwi Cię to, że nie zobaczyłaś Leśmiana w tekście. On jest na zdjęciach. Książka, która posłużyła mi, jako element wystroju, kompozycji, to właśnie Leśmian. Wziąłem to, co miałem pod ręką. A że był to Leśmian, to i ładnie wyszło. A że jest on szczególny, bo bardzo blisko temu, jak chciałbym ja sam widzieć wiele spraw, to już zupełnie inna rzecz. Po prostu zagrało, co jest raczej przypadkiem, ale miłym :) Tu zgadzam się z Tobą, bo tekst trudny dla mnie i pewnie dla wielu ludzi, którzy zmagali się, bądź zmagają z takim lub innym krajobrazem w sobie, w swoim życiu. Czy są to ruiny, pustynia, czy cokolwiek innego, po prostu zwizualizowałem to na tyle, by być czytelnym. I pokazać, że tryby życia ciągle działają i nawet, jeśli wydaje się komuś, ze został wyrzucony na brzeg życia, to nie do końca jest to prawda. Ono ciągle trwa i ciągle jest. Czasami tego czasu potrzeba więcej, czasami mniej. U mnie dużo, ale jestem dużym chłopcem (188 cm), więc proporcjonalnie do wzrostu :))) Troszkę się śmieję, ale nie po to, by błaznować, a po to, by trochę przykryć czapką to, co napisałaś. Bo brzmi to poważnie. A ja przez rozmowę z Sama Wiesz Kim, staram się nieco uciec od patosu i Wielkich Słów, jak pisał A A Milne w Kubusiu Puchatku. Tak, dzisiaj moje święto, choć w pracy byłem. Zrobiłem pożyteczną rzecz, by poczuć się potrzebnym i pojechałem do lasu na zdjęcia. Pojechałem daleko, by poczuć pot, zmęczenie i nasycenie się tym wszystkim, co trzeba. I wiem, ze jutro mi tego będzie brakować. Ale cóż, takie jest życie, więc jeśli można, to trzeba korzystać z tych chwil, które są nieczęste. Dziękuję, ze tak odbierasz moje teksty, bo to, przyznam Ci się, niezwykłe. Nigdy nie miałem ambicji uczyć kogoś wewnętrznego JA. Po przecież sam poznaję siebie na każdym kroku. Więc póki mam pomysły i chce mi się robić to, co robię, póty blog będzie się kręcił. Uczył? Nie, nie lubię tego słowa. Zadawał pytania. A jeśli jedno z pytań spowoduje głębsza refleksję, chwilkę zastanowienia się między jednym łykiem kawy czy herbaty, to już będę szczęśliwy. Bo przecież każdy z nas jest zdolny do refleksji i każdy z nas jest mądry. Nie wszyscy jednak chcą dopuścić do siebie tę myśl. Wolą iść na łatwiznę. Ale cóż, bywa.. Tak, znamy się z G+ i zostało. Ty, Mr Gorzka, Ela i kilkoro jeszcze, to stara, dawna ekipa z G+. I jak to bywa w życiu, serwis przestał istnieć, ale ludzie zostali. Czyli wniosek jest jeden - ludzie, to coś więcej niż serwis, który pokazuje zdjęcia i inne śmieszne i straszne rzeczy. Rzecz w tym, że nie byle jacy ludzie :))) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i trzymam kciuki ze zdrowiem i z dobrym humorem :)) I dziękuję z całego mojego małego i głupiego serca!!!

      Usuń
  6. Bardzo dobrze piszesz i forografujesz. Szacunek. Bardzo ciekawy dialog.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty