Ułomność...

            Nie zostanę wynagrodzony splendorem czerwonego dywanu, ani też blaskiem zimnych ekranów. Nie zaszeleści też żadna książka stronami czytanymi z wypiekiem na twarzy, ani nie będzie łapać kurzu przy łóżku w nadziei czekając na dłoń pragnącą czytać. Nie zostanę też ulubieńcem damy dwory, starej rajfurki w sukniach dymiących falbanami i twarzą obsypaną szczodrze pudrem, która mrugnie do mnie z uśmiechem, gdy znikać będę w białej kawalkadzie pokojów trzymając pod rękę jej ostatnią dziewczynę o piękności ulanego szkła i smaku wanilii. Nie zjem też czekolady mlecznej i długich frytek posypanych szczodrze solą, ani też nie napiję się słodkiego wina, kiedy wieczór nadciągnie, a latarnie zapalą swój pomarańcz. Żałuję. Ale żałuję nie bardzo, jakbym przeczuwał, że pić będę wodę, która napełni mnie zimnym drżeniem i chłodnymi myślami. Choć nie, wiesz, żałuję kilku rozmów w życiu, które skończyły się nijako; ani przecinkiem, ani kropką – wieloznacznie, czyli tajemniczo. Jakbym zostawić chciał drzwi otwarte, przez które będzie można wślizgnąć się, jak kot. Niech i tak będzie, bo z rozmów dokończonych zostaje mi rozmowa z fryzjerką o sprawach ostatecznych, jakby bawiła się w kata moich włosów i wprowadzała się w odpowiedni nastrój. Ale wierzę jej, wierzę. Bo cięcie bywa monotonne, a mężczyźni bywają konkretni, zwłaszcza w ostateczności. Więc mówisz „przestań gonić własny ogon”. Rozumiem, ale to przecież zabawne spojrzeć wstecz i zobaczyć siebie i uśmiechnąć się z pobłażaniem, jakby się widziało dzieci w piaskownicy. Nieprawdaż? Prawdaż? A młodzież znudziła opowieść o Hiobie i nawet nie zainteresował zakład Boga z szatanem. Tak, życie ich jeszcze nie wygładziło i nie przeczuwają, że będzie w nich rzeźbić twardym dłutem tęsknoty, cierpienia i niezrozumienia. Choroby, która jest próbą. Wszystko jest próbą, każdy krok. Ale mają czas, mniej lub więcej. Na razie siedzą w ławkach i ziewają słodką ignorancją. Dobra taka ignorancja. Prawie jak prysznic po spacerze, kiedy żyją w oczach obrazy i światło złamane cieniem. Trudno tak, wiesz? Trudno. Żyć w światach, które się na siebie nakładają i przenikają – stać na polu patrząc na białe kwiaty i myśleć o słońcu, które zostało wyłuskane zza horyzontu i nagle być w sali pełnej szeptów i głosów odbijających się od ścian. Mówić, zadawać pytania, uśmiechać się i słuchać, a jednocześnie mieć to wszystko w krwioobiegu, jakby nie przestało się być pod tym niebem i w tym zapachu ziemi. A Hiob przeklina noc, kiedy się urodził i rozmawia z głosem Boga, który wychynął na chwilę z wiatru, by dać znów szczęście, ale i opisać świat, który stworzył mocą kreatora. Białe kwiaty z kroplami wyciągają szyje ku słońcu i rozwierają pyszczki w zdziwieniu nad pięknem błękitu. Hiob ma znów swoje stada. Dzwonek i szum pakowanych rzeczy. A ja siedzę uśmiechając się nad złożonością świata i swoją ułomnością….       

















Komentarze

  1. A gdyby tak spojrzeć z innej strony? Ułomność stałaby się siłą. Uśmiechnąłbyś się do niej i już niczego
    nie oczekiwał. Co Ty na to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żadnym wypadku :)) Cieszę się, że jestem ułomny, bo tak ma być. Mój uśmiech jest uśmiechem kogoś, kto potrafi się do siebie uśmiechnąć. Natomiast co do oczekiwań, to jasne, że oczekuję. Przede wszystkim od siebie samego. Co do innych bywa różnie i chyba nie muszę od innych czegokolwiek oczekiwać. Ale od siebie zawsze :)) Przecież przestałbym istnieć. Masz ciekawe spojrzenie na rzeczywistość i dziękuję Ci za ten komentarz. Co prawda tego nie widać, ale uśmiecham się do Ciebie :)) Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń
  2. Witku w tak krótkim tekście chyba podsumowałeś całe nasze życie. Beztroską młodość, deszcz, słońce i mijane lata jako bagaż doświadczeń i naszą ułomność. Z perspektywy czasu nie bardzo chciałabym wrócić w lata młodości. Nie szczególnie mi się tamten okres podobał. Pełen wzlotów i bolesnych upadków, szalejących hormonów. Choć słońce ostrzej świeciło a smaki były bardziej wyraziste to cena była zbyt wysoka za te uroki życia. Dokończone i niedokończone ? Czas tu bezwzględny. Co minęło nie powróci, nawet jak wróci już nie będzie nigdy tym samym. Trochę mnie zaszokowałeś mówiąc o ułomności. Pojmowanie ułomności to rzecz względna. Tu chyba jak z Bogiem, każdy ma inną definicję ułomności i każdy ją inaczej postrzega. Wzruszający mocny tekst. Tak nawiasem - po kiego diabła Ci potrzebny "szklany ekran" zimny, szklany - martwy. Lepiej trzymaj się żywego teatru :) Cudowne zdjęcia. Patrz ile piękna potrafi być w tym co małe. A czy będą szeleścić czytane przewracane stronice - zapomniałeś. One już szeleszczą choć nie papierem a szumem wiatraka i mruczeniem procesora :) Cudownego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aale mi posłodziłaś!! A przecież słodkiego unikam :D Ale do rzeczy. Skonfrontowałem z sobą dwa światy, by pokazać, ze żyjemy rozdwojeni, czasami i roztrojeni z tym, co kochamy i z tym, co nam drogie. Pokazałem też paradoks opowieści o Hiobie, której nie za bardzo chce się słuchać. Czemu? Chyba przez brak doświadczenia. Do niektórych tekstów trzeba dorosnąć, mieć inną perspektywę. Ciesze się, że tekst uważasz za mocny, bo... bo brakowało mi trochę tego siebie, który patrzy na siebie i świat krytycznie. Bo to jest krytyka - żeby nie była, siebie. Ale taka jest prawda, pewnych rzeczy nie osiągnę. Nie dlatego, ze bym nie chciał, tylko dlatego, że tak właśnie sądzę. A że publikuję na blogu? Takie to i moje publikowanie, że może komuś pomoże zadać pytania, albo powie: "Ej, zadaję tak samo pytania, nie jestem sam". To już będzie sukces :)) Wiem Grażynko, że jest wiele piękna w tym, co małe - dlatego zdjęcia takie, a nie inne. Dziękuję Ci za Twoją refleksję i dobry, bardzo dobry komentarz! Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo i zupełnie inaczej, niż na zewnątrz - ciepło i serdecznie :)))

      Usuń
  3. Piękna opowieść o "światach, które się na siebie nakładają i przenikają".
    Gdybym była uczennicą, pewnie też znudziłaby mnie opowieść o Hiobie. A może nie..?
    Sprawiłeś, że zastanowiłam się nad tym.
    A ułomności są częścią każdego (każdego!) z nas. Jeśli umiemy się uśmiechać - nie szkodzą.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Aniu. Najgorsze wiesz co jest? Uświadomienie sobie, że ma się ułomności i pogodzenie się z nimi. Potem już można z nich żartować :)) A co do Hioba, myślę, ze brakuje tu punktu odniesienia, bo przecież to tekst dla ludzi doświadczonych i ludzi po doświadczeniach. Który umie przemówić bardzo wprost. Przeto i nie dziwię się szlachetnej młodzi, że nudzili się umiarkowanie dając do zrozumienia tylko, że słuchają z uprzejmości. i chwała im za to :)) Jak to mówią - ziarno zostało zasiane, może kiedyś wrócą do tego tekstu w innych okolicznościach, bo i można ten tekst odczytać bez religijnej otoczki. Sprawiłaś mi niebagatelną radość stwierdzeniem, ze jest to piękna opowieść o światach. Tak, tak chciałem napisać i udało się :)) Dziękuję!! I oczywiście pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))))

      Usuń
  4. Tyle wątków w tym przecież nie tak długim tekście zawarłeś, Witku, że aż zastanawiam się, który poruszyć, tak aby mój komentarz nie okazał się dłuższy od tekstu. Żartuję:) Ułomność, niedoskonałość przecież każdy je ma. Może nie są sprawiedliwie podzielone, ale też zmieniają się, rosną, maleją razem z nami, są zawsze i w każdym wieku, bo czyż nowonarodzone dziecko nie jest ułomne. "pić będę wodę, która napełni mnie zimnym drżeniem i chłodnymi myślami"- piękne zdanie, a woda z pewnością cenniejsza niż biała czekolada...bo bez nie ma życia.
    Żal jest w nas zawsze - słów które wypowiedzieliśmy, ale też tych które pozostały niewypowiedziane z różnych powodów. Nigdy jednak nie dowiemy się czy wykrzyczenie lub ciche wyszeptanie ich zmieniłoby coś w życiu. Bardzo podoba mi się opis Twoich przenikających światów i doskonale rozumiem jak to jest. Gramy przecież w życiu różne role i często z zupełnie innej, skrajnej sceny. Bywa trudno, a czasem ich za dużo na jednego aktora. Są w nas światy, które po prostu tylko są, inne zaś krążą jak krwioobieg, bo płyną właśnie z naszego serca...
    Zdjęcia cudne, białe kwiatki z kropelkami rosy uśmiechają się na nich tak pięknie.
    Dużo słońca i ciepła nie tylko w pogodzie, Witku:))
    Ja czekam jeszcze na słoneczne dni, może nadejdą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ładnie mi napisałaś. I żeby nie było, że się z Tobą nie zgadzam, bo zgadzam. I to nie dlatego ładnie, że się zgadzam, ale spróbowałaś połączyć ze sobą wątki, które "wyszły" ze mnie. Fakt, trochę ich jest, ale skoro taki dziwny początek napisałem, to i reszta musiała być taka, a nie inna - trochę krytyczna, trochę autoprześmiewcza, a trochę refleksyjna. Zresztą, co to za dziwny żal, który żalem nie jest, a tylko świadomością, że mogło się, gdyby się chciało powiedzieć coś? Ileż to razy czegoś nie kończymy, bo być może wróci do nas kołem, jak bumerang. Czasem może nawet czekamy. Jak w życiu. Też i do nikogo pretensji nie mam, a nawet spoglądam na siebie z perspektywy kilku lat i myślę: Wito, zrobiłeś to tak, jak mogłeś". Czyli można się uśmiechnąć. Uśmiechnąłem się przy białej czekoladzie, bo wielbiłem ją. Zwłaszcza tę holenderską z migdałami. I zapomniałem dopisać chipsów, które nieodmiennie wprowadzały mnie w nastrój waleczny :D Cóż, jest woda, jest dobrze, a świadomość bulgotliwego "ja" w sobie dodaje energii tak samo, choć wskazane jest, by toaleta znajdowała się blisko :D Żartuję troszkę, ale czy nie stać mnie na żart z samego siebie? Jak mówi klasyk: " Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie" - więc i ja to robię. Słońce będzie. I ja to wiem, bo inaczej jak można będzie uczcić jesień i to piękne umieranie, które nieodmiennie wprowadzi nas w nastrój melancholii i delikatnego odrealnienia? Słońce być musi i tyle :))) Dlatego życzę Ci dobrego światła, ciepłego promienia i kadrów, które Cię zachwycą! I zdrowia, bo wiadomo, że teraz się kicha. Czasami na wszystko :D Pozdrawiam Cię Elu i dziękuję raz jeszcze :))

      Usuń
  5. No to jeszcze mój komentarz ;P Jaki tu u Ciebie dzisiaj tłok :) Nie martw się, mnie też nikt nie rozwinie czerwonego dywanu, a o szeleście stron i wypiekach nawet nie wspomnę... i cała reszta też jest świetna, ale co tam "nie żałuję bardzo" ... no ja też nie... Nawet nie wiesz, jak bardzo boję się takich rozmów, które zostawiają otwarte drzwi, takie niby "tajemnicze" do bani całkowicie, to coś okropnego. A fryzjerem to już mnie całkowicie ująłeś, bo uważam, że fryzjerom powinna zostać poświęcona jakaś książka, która nie będzie traktować tylko o ich fachu... To są szczwane bestie. A konkretne to są, ale kobiety. Opowieść o Hiobie może w odróżnieniu od innych lubiłam zawsze, sama nie wiem dlaczego. A ta ułomność, no też ją widzę u siebie, pewnie gdybym jej nie widziała, to byłoby mi łatwiej. Tyle z moich roztrzepanych myśli. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Festiwal mam i nikomu nie oddam :P Rymuję też na zawołanie. Ale czasami i rymowanie przystoi, nawet poecie bez dywanu :) Żartuję oczywiście, ale w każdym żarcie jest ziarenko. Cieszę się, wiesz? Cieszę się, że spodobało Ci się to, co przeczytałaś i w jakiś sposób przykładasz do siebie. Bo jest to w jakiś sposób bliskie, staje się bliskie. Jak ta fryzjerka, która knuła. Ja dam sobie głowę (uciąć), że ona knuła. I śmiała się z moich żartów, co już uważam zupełnie za podejrzane. A okulary jej rzucały całkiem tajemnicze błyski. Nie poszedłbym drugi raz, ale cóż, obydwoje wiemy, że jestem na nią skazany :P A tak już zupełnie serio-serio, to bardzo się cieszę, że weszłaś i skomentowałaś. Wiesz,tłok bywa zwodniczy, a ja zaciskałem kciuki, by jednak ludzie zostawili swoje refleksje i swoje myśli. Dlaczego? Bo wydaje mi się, że to nie Twoje myśli roztrzepane są, a mój wpis. I bałem się/boję o reakcję, o to, że zestawiłem ze sobą te dwa nieprzylegające światy. A może właściwie trzy, bo ranne zdjęcia (!!!), klasę i Hioba, a wszystko to ze sobą połączyłem wstępem. Może faktycznie miło byłoby tę układankę poukładać. Ale czy zawsze my to musimy robić ufając sobie? Przecież czytelnik nie jest w ciemię bity i tak jak przy "Grze w klasy" odnajdzie sens opowieści. I przeczyta ją tak, jak mu w duszy gra. Też teraz patrzę, a tu tyle napisałem. Straszne! Ale wiesz co? Warto odpowiadać komuś, kto poświęca czas na czytanie i swój komentarz. Dziękuję Ci raz jeszcze i bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :))

      Usuń
  6. Ile wątków! Spokojnie na kilka długich wpisów;)
    Także nie zostanę wynagrodzona, pewnymi rzeczami, którymi teoretycznie mogłabym.Miałam jednak to szczęście, że była to tylko i wyłącznie moja decyzja, wiedziałam co robię. Coś kosztem czegoś. Straciłam szansę na coś, ale zyskałam co innego.
    W zwyczaju mam też raczej nie żałować. Nie układam w głowie alternatywnych scenariuszy, nie zadręczam się. Zakładam, że słowa które powiedziałam i czyny, które podjęłam były najlepszymi jakie w danej chwili mogłam rzec i zrobić. Z perspektywy czasu wiem, że pewne rzeczy można było inaczej, lepiej, ale nadal nie żałuję, bo wiem że następnym razem zrobię właśnie lepiej. Sama ze sobą żyję w przyjaznej równowadze;)

    No i ten nieszczęsny Hiob na koniec. Nigdy nie rozumiałam tej historii. Wręcz mnie brzydziła. Może nigdy jej nie zrozumiem...może to właśnie moja osobista ułomność. Warto znać swoje własne ograniczenia, ale jednak skupiać się na mocnych stronach, prawda?

    Mieszkam koło liceum i uwielbiam patrzeć na te dorosłe dzieciaki! Lubię kiedy mnie mijają wielką gromadą, kiedy się śmieją, palą papierosy, rozmawiają. Ta ignorancja, słodka niewiedza i młodość ich tak pięknie zdobi:)
    Trochę im zazdroszczę!
    Trudno mi uwierzyć, że kilkanaście lat temu też taka byłam (byłam? nie byłam? trudno już stwierdzić, nie pamiętam..)

    Ah i bardzo proszę o jakieś jesienne zdjęcia! Jest już październik, a zdjęcia tak wiosenne ostatnio! Ja już jestem w przytulonym, jesiennym nastroju i odczuwam pewien dysonans;)
    Czekam bardzo by zobaczyć żółte i czerwone liście, kolorowe korony drzew Pana oczami, w pańskim obiektywie:)

    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, teraz to moja kolej odnieść się do tego, co napisałaś. Ach, ale czy zdołam? Czy muszę? Nie muszę, ale chcę :)) Więc jedziemy! Zacznę od Hioba, bo jest fajny. A co w nim fajnego? Zakład z Bogiem. Bóg zakłada się z szatanem o Hioba. I słuchacz (przypuszczam, że taka była pierwotna funkcja Starego Testamentu) łyka to bez zmrużenia okiem. A potem jest coraz gorzej, bo Hiob cierpi i to bardzo. A Bóg wyrzuca mu w trochę ironiczny sposób "Czy ty człowieku umiesz powstrzymać morze? A może umiesz wyznaczyć porę jutrzenki? - cytat niedokładny. Happy end i fanfary. I wszystko byłoby w tej historii w porządku gdyby nie to, że Hiob rozumie dlaczego cierpi, bo cierpi z powodu jednej zależności. "Dobro otrzymaliśmy z rąk Boga, dlaczego zła przyjąć nie możemy?" Tak, jakby to było naturalne. I w pewnym sensie jest. Przyjmuje się i porażki i zwycięstwa, które fetuje się szampanem, czy co tam kto lubi. Może faktycznie brak czasami perspektywy do tego, by zrozumieć tę postać. Albo swoich doświadczeń.
      Jesteś szczęściarą, że umiesz nie żałować. Choć ja właściwie też przestałem. Ale swoje musiałem odżałować. To takie dziwne trochę, ale czas lubi robić swoje. I chyba zrobił w moim przypadku. A Ty nie musisz mieć tej zakładki, tego marginesu. Ułatwia to życie, nie powiem. Może i nie staje się przez to prostsze, ale przynajmniej nie ma się dylematów, które drążą, jak złe strużki podziemnych rzek.
      A młodzież? Nie wiem, czy zazdroszczę, bo mam to codziennie w klasach. Może na początku trochę zazdrościłem swobody i luzu. Swoistej atmosfery. Ale potem przyszły inne rzeczy, które mnie "porwały" i chyba zapomniałem o tym, co było w czasach licealnych. Perspektywa zmienia się z punktem widzenia i jest w tym sporo prawdy :)))

      Zdjęcia z pozoru wiosenne, są robione na świeżo. Jeśli można uznać trzy-cztery dni za świeżość. Śmieję się teraz sam do siebie, bo faktycznie, powinienem pogrążyć się w złotych liściach i patrzyć na czerwień łyskającą z zieleni. I nawet miałem plan zrobienia tego, ale pogoda udaremnia skutecznie chodzenie z aparatem. Ale coś będzie, na mur-beton. A właściwie na liść złoty :)) Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję Ci, że odniosłaś się do wpisu bardzo ładnie polemizując z moją perspektywą. Cenne bardzo :) Dobranoc :))

      Usuń
  7. Hiob jako gorliwie wierzący pachoł absolutnie mi nie przeszkadza. Akceptuję jego wiarę i oddanie. Nic mi do tego. To właśnie ten narcystyczny, psychopatyczny, starotestamentowy Bóg mi tu wadzi. Nie jestem w stanie łyknąć takiej wizji Boga. Nie pasuje mi coś w związku z tym w całej tej przypowieści i dlatego też, chyba nie jestem w stanie jej zrozumieć i wynieść czegoś wartościowego. Mam wrażenie, że w tej historii są błędne założenia, więc i ostateczne wnioski są nieprawidłowe.

    Co do tego żałowania to ponownie miałam masę szczęścia, bo od dziecka byłam wychowywana w nurcie tej filozofii “nie żałuj, bo i po co”, więc mam to mocno wbite do głowy i innego życia nie znam. Przyznaję, że tak jest chyba łatwiej żyć, zwłaszcza jak widzę o jakie drobnostki ludzie potrafią się zadręczać.

    Zaś dzieciakom zazdroszczę, ale tak z bezpiecznej odległości! Już bym się nie chciała cofnąć do tych czasów, było fajnie, ale nie dzięki, a zresztą teraz jest jeszcze fajniej;;)

    Czekam na zdjęcia jesieni, bardzo. Trzymam kciuki za zacną pogodę, żeby się udały.

    Fajnego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, co piszesz, ale rozumiem Cię, bo postać Boga bardzo mocno ewoluuje. Zresztą jest mało spójna, ale skoro przyjmiemy, że Biblia ma wielu autorów, to i tajemnica się wyjaśnia. Czy jest zła w założeniach? Myślę, ze nie, bo ma tłumaczyć to, dlaczego człowiek cierpi i traktować własne potknięcia i cierpienia, jako czas próby. Spoistości, wiary, własnej osobowości itd. Ale Co komu w duszy gra. Skoro nie przemawia, to nie będziemy bili piany i pisali w zeszycie "Słowacki wielkim poetą był" :)))
      Tak, drobnostki rządzą światem i nami samymi. Poniekąd sami je tworzymy stawiając pytania. Przyznam, ze taka filozofia jest wygodna i skuteczna. Niestety nie maiłem tego szczęścia i nie umiem sobie powiedzieć "to nie mój problem" Ale też i czynnik czasu tu pomaga. trwa to znacznie, znacznie dłużej, ale tez i mam poczucie, że "przemieliłem" to w sobie i mogą mi nagwizdać :D
      Skoro jest tak dobrze, to fantastycznie - znaczy znalazłaś swoją ścieżkę :)
      Poczekamy, zobaczymy, jak to będzie ze zdjęciami. Jeszcze do tego trzeba tekst napisać, a byle czego nie puszczę :))
      Dzięki za życzenia :)) Dobrego i wesołego weekendu również dla Ciebie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty