Bez dźwięku...

            Wietrznie i deszczowo. Lubię tak, bez żadnego powodu. Dawniej wydawało mi się, że robię na złość tym, którzy tylko słońce i gorąco. Najgoręcej. A ja na przekór. Ale sam przed sobą muszę przyznać, że zwyczajnie lubię deszcz o szyby i wiatr. Rozgrzeszam się wtedy ze swoich zamyśleń, wiesz? Patrzę w zadeszczone szyby i w każdej kropli widzę świat wnętrza pokoju. Biurko, świeczkę i krąg światła ją otaczający. Mogę zobaczyć nawet siebie. Obrazy przenikają się. Ten na szybie z kroplami i z tym, co na zewnątrz. Potrójna rzeczywistość. Niejednoznaczność. I do tego zamyślenia są potrzebne. Bo zawsze są potrzebne w takiej godzinie. Kto tego nie wie, uboższy jest o światy wymyślone. O setki żyć, które mogłyby żyć w jego myślach. Zamieszkać w sobie. A potem może opowiedzieć. Może, bo czasem lepsze jest milczenie. A czasami najlepszy jest szept. Mówisz, że bzdurzę? Może. Tak sobie szeptam, kiedy za oknem wiatr i deszcz. Tak sobie szeptam, kiedy świeczka. Ale spójrz, mam skrzypce. Opowiem Ci o nich, bo nie znasz tej historii. Każda opowieść zaczyna się od słów „kiedyś”. I ta, tak się zacznie. Kiedyś było spotkanie. Ludzie siedzieli przy stole i rozmawiali. Poważne rozmowy i dym papierosowy przenikały się i gryzły. Nie, nie nikt się nie kłócił. Nad trumną nie powinno się kłócić, bo jeszcze nie ściągnięto prześcieradeł z luster. Nie wytarto jeszcze łez i nie wypito ostatniego toastu za tego, który odszedł. Wyciągnięto rzeczy. Leżały na stole tak bliskie, a takie już obce. Leżały też skrzypce obok starych fajek i ułamanego scyzoryka. Nikt nie chciał tych rzeczy. Trzeba wyrzucić, padły mądre słowa. A może spalić? Po co komu skrzypce, które są zepsute. Stare toto, tanie, nie nada się do czegokolwiek. A ja położyłem palce na skrzypcach i wydawało mi się, że są ciepłe. Pewnie nie były, ale za oknem wiał wiatr i padał deszcz. Kto wie, co może się stać? Więc dostałem skrzypce. Zepsute, stare, nieme. Mają piękną barwę w świetle świecy. Mają piękny kształt, po którym lubię przeciągnąć palcem. Lubię je, bo i one mnie lubią. Nie wymagamy od siebie wiele. Trochę zainteresowania i czułości. Trochę droczenia się i trochę podziwiania. One nie mówią i ja milczę dotykając ich. A skrzypce nawet nieme i zepsute trzeba dotykać czule. Bo przecież mieszka w nich dotyk tego, który umiał wydobyć z nich kiedyś głos. Drewno pamięta dotyk spoconej dłoni. Drewno pamięta. Niech więc i mnie zapamięta. Niech żyje okruch mnie w słojach drzewa zamienionego w skrzypce. Co z tego, że nigdy nie przemówi. Klamka też nie przemówi, a przecież spotykają się na niej nasze dotknięcia. Nasza niecierpliwość, nasz bieg do innych spraw. Zostawiamy cząstkę siebie w naszych rzeczach tak beztrosko, jakby były martwe. Nic nie znaczące. A przecież kochaliśmy, płakaliśmy, złościliśmy się i śmialiśmy przy nich, na nich, w nich. Obdarzaliśmy dotykiem i słowem. Nasączaliśmy zapachem i sobą. Życie zaklęte w przedmiotach, które nic nie powiedzą. Ładne, prawda? I prawdziwe tą prawdą, której nie chce się słuchać. Nie, nie umiem grać na skrzypcach, jeśli pytasz. Wystarczy mi sam dotyk i jeden ze światów na szybie uprzejmie ciepły w moim zapatrzeniu. Mógłbym powiedzieć, że jestem trochę, jak te stare skrzypce. Ale po co, przecież wiesz. Chyba wiesz…









Komentarze

  1. Lubię swoje zamyślenia. Zwłaszcza te, które przychodzą nocą. Są w nich słowa, których nie wypowiem i gesty
    których nie wykonam. Świat jest w nich inny i ja jestem inna. Czasem zastanawiam się, kiedy jestem bardziej prawdziwa. Lubię te swoje zamyślenia i ten metafizyczny świat. I nie widzę powodu żeby się z tego rozgrzaszać. Choć pewnie gdybym porozmawiała o tym z psychiatrą, miałby inne zdanie :) Więc masz rację. Najlepsze jest milczenie.
    Piękne jest to Twoje zamiłowanie do przedmiotów. Jesteś strasznie sentymentalny :) Ale to dobrze. Brakuje tego w dzisiejszym świecie.
    Tak się zastanawiam co my zostawimy po sobie. Czy choć jedna rzecz którą posiadamy, będzie miała dla kogoś wartość? Czy coś ma dla mnie wartość? Tak, jest jedna rzecz. Nie pozwalam nawet jej dotykać. Jest tylko moja. Stara admira. Prezent na 10 urodziny. Nosi w sobie balast emocji moich młodzieńczych lat. Wszystkie radości, łzy, zakochania. Wszystko to, co nie zostało powiedziane, ale wybrzmiało. Może w instrumentach jest jakaś dusza, że ludzie się do nich przywiązują? Nie wiem.
    Chciałam napisać o maszynie, ale chyba zaczynam juz bredzić. Może kiedyś Ci opowiem.
    ...a obiecałam sobie, że nie będę nic pisać...❤ dobrej nocy i pięknych snów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszemy o wyobraźni, która cechuje ludzi zdolnych do abstrakcji wyższego rzędu. To już nie łączenie kwadratów i kółek w testach, a pełnoprawne formułowanie praw i zdarzeń, które mogą, lub mogłyby być. Inna, mniej publiczna forma pisarstwa i bodaj nam najbliższa. A że ja się z niej rozgrzeszam, to już sprawa czysto techniczna. Każdy przecież po swojemu zamyśla się nad światem czy światami. Masz rację, jestem sentymentalny. Nie brzmi to dobrze, ale też i nie czynię sobie wyrzutów sumienia, że tak jest. Sentymentalizm w pewnym sensie pozwala ocalić to, co dobre, bo odwołuje się do pamięci. Piękna opowieść o gitarze. Każdy z nas, ma taki przedmiot. Dla mnie jest to mój aparat, którego nie pozwalam dotknąć. Jest tylko mój, bo właśnie tak, jak piszesz, nosi w sobie pewien balast emocji. I niech tak pozostanie. Ułożenie się ze światem w ten sposób, to dobra rzecz. Tak, pora kiedy pisałaś tekst pewnie była późna, więc liczę na opowieść o maszynie :)) Ech, z tym obiecaniem, że się nie będzie pisać. Po to się czyta, by można było coś dopisać. Swoją historię, swój punkt widzenia, swoje skojarzenie. To naturalne podzielić się tym, co się myśli. Dobrego, spokojnego dnia i uśmiechu :)))

      Usuń
    2. Ja moje zamyślenia traktuję trochę jak dziwactwa. Nie mówię o nich. Ale abstrakcja wyższego rzędu brzmi zdecydowanie lepiej :)
      Dlaczego piszesz, że sentymentalizm nie brzmi dobrze? Ludzie sentymentalni są czuli, lubią przyrodę, są kochający i skłonni do rozpamiętywania. Nie wiem czy Ty taki jesteś, ale to piękne cechy.
      I nie jest dla mnie naturalne podzielić się tym co się myśli. Gdybym pisała zawsze to co myślę, to z pewnością musiałabym się rozgrzeszać;)
      I gdzie ja potem schowam oczy? 💙

      Usuń
    3. W każdym razie lepiej mieć zamyślenia, niż nie mieć ich wcale :))
      Z tym sentymentalizmem to jest tak, z nie ułatwia życia, a często utrudnia. To raz. Dwa, to ktoś dla mnie ważny kiedyś powiedział, ze jestem sentymentalny i było w tym tyle pogardy i lekceważenia, że musiałem zweryfikować swoje patrzenie na świat. Z marnym skutkiem, ale jednak podjąłem ten trud dla tej osoby :)
      Z ostatniego fragmentu zrobiłaś majstersztyk. OK, przyjmuję i uśmiecham się :))
      Miłego popołudnia :)))

      Usuń
  2. Że też nie jestem w stanie "wydukać" nic innego poza zachwytem... Piekny tekst! Klimatyczny, pełen melancholii i wrażliwości. Przekonuje mnie każde słowo. Pozdrawiam, Pola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polu, dziękuję Ci za to, że odwiedzasz i czytasz. I za to, że komentujesz. To dla mnie najwyższa nagroda, że ktoś się uśmiechnie lub zamyśli. Nie trzeba piętrowych wyjaśnień i nie trzeba tłumaczeń. Kiedy będzie potrzeba, to same się wyleją słowa z człowieka. A ja z chęcią odpowiem. Miłej niedzieli :))

      Usuń

  3. Witku doskonale rozumiem Twój sentymentalizm, bo prawie identyczne zdarzenie było moim udziałem. Nie był to dzień pogrzebu a nieco później, gdy już świat na nowo układany po stracie najbliższej osoby – mamy. Trzeba „Coś” zrobić z tymi rzeczami, przedmiotami- słyszałam. Strasznie bolesny, smutny to obowiązek. Na stole stały porcelanowe figurki: dzieci, zwierzęta, koszyczki kwiatów i para kolorowych, szklanych łabędzi. Nie mogłam ich po prostu wyrzucić do śmieci...zabrałam. Są schowane, bo nie mam miejsca, może nie pasują, ale wiem, że są i zawsze gdy otworzę pudełko widzę półkę, gdzie stały za szklaną szybą i... mam wrażenie czułego spojrzenia. Miałam nawet pokazać niektóre z tych figurek w naszym wydarzeniu, ale ani czas, ani siła mi nie pozwoliły.
    „ Życie zaklęte w przedmiotach, które nic nie powiedzą. Ładne, prawda? I prawdziwe tą prawdą, której nie chce się słuchać” Potwierdzam – ładne nawet bardzo , ale aby to życie mogło istnieć musi być jeszcze myśl, opowieść w nas, bo bez tych wspomnień popsute skrzypce czy figurki z porcelany to są tylko zbędne, nikomu niepotrzebne rupiecie.
    Dziękuję Witku, za tą niezwykłą podróż sentymentalną, która teraz przed Świętami nabiera szczególnego znaczenia, bo właśnie w Wigilię najmocniej odczuwamy, jak bardzo nam brak każdej osoby, która razem z nami zasiadała przy świątecznym stole.
    Na zdjęcia patrzę z podziwem, tak pięknie z czułością pokazałeś obłe i miękkie kształty instrumentu.
    Ja Witku nie lubię takiej pogody, ale to może sprawa złego samopoczucia w wietrzne dni. Przyznaję jednak, że dom jest wówczas miłym azylem.
    Ślę ciepłe pozdrowienia i życzenia nieco spokoju w ten zwariowany przedświąteczny czas:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, kiedy czytałem Twój komentarz, chciałem dopisać - tak, masz rację. Przedmioty są martwe bez naszych opowieści o nich. Od tego my jesteśmy, ludzie, by nadać opowieściom kształt, wagę i znaczenie. Kolejny raz mnie zadziwia to, że każdy z nas ma swoje doświadczenia, a jednocześnie czujemy podobnie i podobnie działamy. Można powiedzieć - tak, wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy tak samo. Ale to nie do końca prawda. jedni chcą słuchać opowieści, inni nie chcą. Dla jednych przedmioty żyją, dla innych są martwe. Dla innych jeszcze stanowią tło naszego życia bez znaczenia dla całości. Tak, tego już nie dopisałem i śmieję się z siebie, że bardzo lubię taka pogodę w domu. Nieprzypadkowo zresztą te zdjęcia przedmiotów - kulek, maszyny do pisania, skrzypiec. Tak, za nimi czai się zawsze jakaś historia, jakieś wspomnienie. A proza życia jest też inna - nie mam czasu na to, by wybrać się na zdjęcia. Może po Nowym Roku uda mi się uciec na kilka dni. Ano, zobaczymy co nam zycie pokaże. Czy będzie to gest otwartych ramion, czy figi z makiem. Również bardzo, bardzo Cię pozdrawiam i życzę ciepła i dobrego światła i jeszcze raz dziękuję Ci za komentarz. Bardzo, bardzo cenny (kiedyś zapytano mnie, co cennego może być w mojej opowieści? Odpowiedziałem - opowieści nie mierzy się jej wartością, a tym, że się ją opowiedziało. Powierzyło) Uśmiech wysyłam, za chwilę powinien dotrzeć :)))

      Usuń
  4. Dziś nie będę podgryzać...Teks,słowa,trafione w punkt.Nie ma się czego przyczepić ! Twój stan umysłu w trakcie pisania owego tekstu,współgrająca zeń pogoda i ducha i ta z oknem czy w końcu to co najważniejsze - uczucia - odczucia,Twój sentymentalizm,wrażliwość to wszystko dziś genialnie do mnie przemawia! Może przez to,że tak bardzo wczuwam się w autora? Może dlatego,że czuję się jak te skrzypce? Nie wiem.Wiem na pewno,że wspaniale oddałeś klimat i sens tego czym jesteśmy albo powinniśmy być.Dziś dziękuję Ci,że dotarłeś swoimi słowami do sedna do istoty jakby nie było życia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obrażam się o podgryzanie, bo przecież każdy ma prawo do swoich sądów i niezgodę na taki, a nie inny obraz, który tworzę. Wiesz, nie wchodzisz na ziemię zakazaną, czyli prywatnie mi nie ubliżasz (a tak, zdarza się), więc zawsze się porozumiemy w taki, czy inny sposób :)) A że napisałem tekst, który do Ciebie przemówił, to akurat bardzo, bardzo dobra wiadomość, bo lubię te skrzypce i sam tekst też polubiłem. Cieszę się, że tak ładnie o nim napisałeś. Co prawda bezpośrednio muzyki nie ma, i jakoś "bez dźwięku", ale to tylko przynosi Ci chwałę, że wczułeś się i przeczytałeś. Dziękuję Ci za czas i za komentarz. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  5. :-) Miałem po części powiedzieć to samo co Ela,ale nie chciałem powtarzać.Nie mniej to jedno zdanie jest jakże kluczowe.Może o najważniejsze: Życie zaklęte w przedmiotach,które nic nie powiedzą...ale zawsze przemawiają do Nas swoja obecnoscią.To ta cząstka tego do czego tęsknimy...Dobrze,że napisałeś ten piękny tekst.Dzięki i miłego,nowego tygodnia.Do następnego.Hej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się to ładnie w literaturze nazywa - realizm magiczny. Coś, co jest zwykłe, ale patrzymy na to i okazuje się, że zwykłość opada i znajdujemy świat zupełnie inny. Dziecko trochę podobnie świat widzi, ale związane jest to z jego rozwijającą się wyobraźnią. Bardzo, bardzo się cieszę, ze dostrzegłeś w tym tekście to, co ważne. I że podoba Ci się to, co napisałem. Przemówiła opowieść, to najważniejsze. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i do następnego :))

      Usuń
  6. Skrzypce to cudowny instrument, bardzo lubię ich muzykę, lubię patrzeć na ludzi, którzy na nich grają. Podobno mój pradziadek grał na skrzypcach. Dla mnie to magiczny instrument i to chyba pierwszy i ostatni raz, gdy posłużę się tym słowem, bo słowo "magiczny" jakoś mi do nich pasuje, choć zupełnie nie pojmuję tego słowa. Ja myślę, że każde skrzypce mają duszę :))) Zdjęcia piękne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to wielka sztuka grać na skrzypcach. Nie rzępolić, a grać. ja niestety nie umiem. Nie umiem grać na żadnym instrumencie, choć paradoksalnie śni mi się często, że gram na fortepianie czy na gitarze. Ale chyba brak mi tego zmysłu, talentu, czy nazwać to jakkolwiek. A to prawda, ze skrzypce mają cudowny kształt. Łagodne linie i załamania. Choć współczesne skrzypce trochę dziwnie wyglądają bez pudła rezonansowego. Takie trochę bezosobowe. Właśnie, brakuje w nich magii. Ciesze się, ze zdjęcia przypadły Ci do gustu - uśmiecham się :)) I pozdrawiam Cię oczywiście bardzo, bardzo serdecznie :)) Ach! Zapomniałbym, Twojego cudownego kota w zlewozmywaku też. Nie mogę się napatrzeć :)))

      Usuń
  7. Piękny tekst. Uśmiecham się i zamyślam, i o to chodziło, prawda..? Wszystko ważne już zostało powiedziane w poprzednich komentarzach i myślę tak samo, więc nie będę się powtarzać...
    Mam też takie przedmioty, wazoniki, figurki, piękny stoliczek mojej babci, który stał u niej koło pieca i na którym ona kładła pogrzebacz, moją gipsowo-złotą, jarmarcznej urody Wenus z Milo, o której niedawno pisałam...
    I wędruję sobie przez życie z przedmiotami, które pamiętają ludzi, których już nie ma, i którzy przez naszą pamięć zawsze będą...
    Dziękuję Witku i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, o to chodziło :)) Zawsze o to chodzi. Pięknie napisałaś i to jest chyba esencja tego, co chciałem napisać - "I wędruję sobie przez życie z przedmiotami, które pamiętają ludzi, których już nie ma, i którzy przez naszą pamięć zawsze będą..." Wiesz, kiedy pokazałaś Wenus, przypomniał mi się wiersz Tuwima "Venus". A figurkę pokazałaś tak, że chyba nie było osoby, która by się nie zatrzymała. Więc myślę, że ten świat zwyczajny, a czasami i trochę tandetny, jeśli pokazać w odpowiednim świetle, albo szepnąć jego historię, nabierze blasku i nowego znaczenia. Bo przecież go ma, tylko głęboko ukryte. Cała sztuka, to je wydobyć powolutku i delikatnie :))) Ja również dziękuję Ci Aniu bardzo, bardzo i macham do Ciebie :)))

      Usuń
  8. Wietrznie i deszczowo.
    Też bardzo lubię. Deszcz zawsze cudownie brzmi, jest coś uspokajającego w tym szumie. A wiatr nawet jak huczy przeraźliwie to brzmi jak zapowiedź zmian, ale raczej takich dobrych zmian. Tak przynajmniej lubię myśleć. No i lubię ten duet oczywiście jeśli nie jestem w tym czasie na zewnątrz;)
    Fantastyczna historia o tym jak skrzypce trafiły do Ciebie! W mojej wyobraźni ta scena jak czarno-biała, dym papierosów dość gęsty, atmosfera i lekka i ciężka jednocześnie. Widziałeś “Kawę i papierosy”? Tak tą scenę w swojej głowie trochę widzę, choć bardziej jakby ją Kusturica wyreżyserował. Strasznie mnie dziś fantazja poniosła;)

    Ja jestem pod względem takich przedmiotów strasznie roztrzepana. Zgubiłam mnóstwo rzeczy o wartości sentymentalnej dla mnie. Aż mi się źle robi jak sobie o tym przypominam. Więc żeby tak się już nie wkurzać sama na siebie i się nie dołować to powiem tylko, że strasznie byłam związana ze swoim pierwszym samochodem. Dostałam tego grata, akurat w takim czasie w którym moje życie zaliczało najcięższą i najtrudniejszą zmianę do tej pory, więc stało się one też takim trochę dziwacznym symbolem i pamiątka dla mnie pomiędzy tym co było, a tym co zostało. Psuł się okrutnie, trzeba go było odpalać na pych i otwierały mu się prawe tylne drzwi na zakrętach;) ale kiedy go oddawałam płakałam jak dziecko. Naprawdę kochałam to auto i oddając je najbardziej bałam się, że w jakiś sposób zapomnę o tym co było wcześniej, bo w końcu oddawałam ostatni pomost pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Żałuję, że nie wzięłam chociaż jakiegoś zagłówka czy lusterka. Czegokolwiek… choć jest duża szansa, że bym to zgubiła;)

    A zdjęcia bardzo ciepłe i takie przytulne. Idealne na wiatr i deszcz:)

    Miłego wieczoru!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, z tym deszczem i wiatrem, to w sumie tak, ze lubię zaszyć się w taką pogodę gdzieś u siebie, zrobić herbatę i sobie być. Sennie, spokojnie. Można ogarnąć wszystko to, co gdzieś umyka w czasie normalnego dnia. A wiatr tak ładnie gwiżdże, że człowiek myśli sobie - Ja to mam szczęście, siedzę w domu i niech mi ktoś powie, ze nie jest mi dobrze :))

      Doskonale Cię rozumiem, bo gdyby nie to, że mam jedno miejsce na wszystkie moje "skarby", to pewnie by przepadły. A jak widzisz to cecha wszystkich ludzi, by przechować, schować, ocalić. I dobrze, niech sobie są :)) A już samochód, to zupełnie odrębna historia. Kiedy miesiąc temu sprzedawałem swój, to byłem bardzo, bardzo smutny. Co prawda trafił do fajnych ludzi, którzy się nim zaopiekują, ale to był taki szczególny samochód, w którym sporo się działo emocjonalnie. Jednej z szyb nie czyściłem od wewnątrz, bo ktoś, na kim mi zależało narysował na zaparowanej szybie serduszko. Miłe, kochane, bolące. No więc jak sprzedać coś, co dla człowieka jest tak emocjonalnie ważne? A jednak sprzedałem żegnając się ze wspomnieniami i rozpoczynając nowe. Coś się kończy, coś się zaczyna, jak mawia klasyk. Zresztą zauważyłem, ze zawsze zmieniam samochód wtedy, kiedy następuje jakiś przełom w moim życiu. Zatem niech się dokona. Ale wiem, wiem o czym piszesz. I o tych drzwiach, też rozumiem, bo miałem Malucha, który był trochę młodszy, niż ja wtedy. I na przykład koło potrafiło się odkręcić w czasie jazdy i widziałem je tylko we wstecznym lusterku, jak toczy się po dwupasmówce. Albo potrafił wyłączyć się w Katowicach na rondzie, na przejeździe tramwajowym. Czemu nie! Niech wiem, co to jazda ekstremalna :D Mam nadzieję, ze dokonałaś już wyboru i śmigasz nowym samochodem? Wspominałaś o tym, więc ciekawym ogromnie, czy wozisz się już, czy zastanawiasz co wybrać.
      Fajnie, ze o tym wspomniałaś, bo uruchomiłaś moje fajne wspomnienia i przy okazji potwierdziłaś to, o czym myślałem pisząc tekst. A sama scena rozmowy...Tak, filmowo może wygląda, ale taka nie była. Smutna raczej i nieprzyjemna.
      A że zdjęcia Ci się podobają, to dobrze, bo niedługo mi gratów nie starczy w domu, by je fotografować, więc muszę ostrożniej i wstrzemięźliwiej dobierać obiekty :D Ale to też fajna szkoła światła, którym można sterować, które można zmieniać. ma to swój urok, choć jest pracochłonne. Również dla Ciebie miłego wieczoru i dużo, dużo ciepła :)))

      Usuń
    2. “Ja to mam szczęście, siedzę w domu i niech mi ktoś powie, ze nie jest mi dobrze”
      Mam dokładnie takie samo zdanie w tym temacie i identycznie to czuję. Miałam kiedyś nieprzyjemność czekać na tramwaj w zacinającym, ostrym śniegu i wiatrem, który jeszcze dodatkowo rozpędzał ten raniący śnieg, a żeby jeszcze tego było mało to miałam 40 stopni gorączki;) od tego wydarzenia bardzo lubię to, że mogę taką pogodę obserwować z domu, zza szyby.

      Serce na wewnętrznej stronie szyby, bardzo miła historia, choć z dość nieszczęśliwym zakończeniem. Nie dziwię się, że było Ci się ciężko rozstać z tym autem.
      Co do nowego samochodu to wybór dokonał się nieco poza mną. Może i dobrze, bo oprócz kwestii wizualnej i estetycznej na samochodach się nie znam;)
      Stare auto na szczęście zostaje w rodzinie, więc będziemy się często widywać i aż tak bardzo tego rozstania w związku z tym nie przeżywam.

      “niedługo mi gratów nie starczy w domu, by je fotografować, więc muszę ostrożniej i wstrzemięźliwiej dobierać obiekty”
      Nie przesadzaj, za tydzień święta więc i świeczek, stroików, lampek, bibelotów i przeróżnych świątecznych artefaktów będzie pod dostatkiem, na pewno coś wykombinujesz i znajdziesz! :)

      Usuń
    3. Ano, coś się znajdzie. A potem uciekam w wielki szum i wtedy dopiero będą zdjęcia. Ale to dopiero po 12 stycznia. Jeszcze trochę czasu jest :))) Przepraszam, ze wczoraj nie odpowiedziałem, ale koniec semestru daje popalić.

      Usuń
  9. Dałeś nowe życie starym zapomnianym skrzypcom. Masz rację dotyk potrafi czynić cuda. Czy to myślą pełną miłości, Czy fizyczną pamięcią.
    Dobranoc :)
    https://youtu.be/GKkeDqJBlK8

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Grażynko :)) Ładnie to zabrzmiało - uśmiecham się :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty