Chwila niewyspana ...

             Nie nazwę tej chwili, bo przecież nie muszę. Niech pozostanie bez imienia, bo choć trwa, to przecież mija. Zamykam oczy i widzę czerwone kręgi na wewnętrznej stronie powiek i czekam, aż miną. Powoli przywykam, a oczy przyzwyczajone do bieli kartki, poznaczonej sznurkami pisma uspokajają się. Słyszę swój oddech i dalekie bicie serca. Jestem, żyję. Uśmiecham się, bo lubię tę chwilę, kiedy z jednego świata przeskakuję w inny. A jest mi łatwo, bardzo łatwo. Ile to już godzin bez snu? Nie wiem, nie chcę liczyć, bo boję się tego ludzkiego odliczania ziaren. Tak, masz rację, dzieje się podręcznikowo. Najpierw jest senność i irytacja, potem apatia, a potem otwierają się pola abstrakcji, gdzie świat staje się sennym widziadłem. Płynie przed oczami, faluje łagodnie. I czas faluje i płynie strumieniem. Wiesz, dopiero teraz można go poczuć. Dotknąć. Dziwne, prawda? I myślę sobie, dziś już się położę, dziś już koniec. Ale przecież wiem, że to nie koniec. Że jeszcze zostało kilka prac, że jeszcze dokument jeden, drugi, trzeci. I trzeba odpowiedzieć na mail i trzeba odpowiedzieć na niecierpliwy telefon. I trzeba dać znać, że żyję. Jeszcze żyję. Która to będzie noc? Trzecia, czy czwarta – chwila, mam pięć palców u dłoni, będzie łatwiej. Więc zginam je po kolei licząc chude patyki  nocy, kiedy stos papieru z jednego krańca biurka przenosiłem na drugi kraniec. Taka śmieszna praca, wiesz? Tak, zaczynam czwartą noc ciszą. Wielkie wyciszenie się i tylko słychać szept zegarka i szelest papieru. Mój papierowy świat, gdzie ślizgam się po tysiącach zdań i słów, podróżując przez błędy i potknięcia i czasami trafiając na źródło bijącej metafory. W takiej ciszy można zapomnieć swój głos, więc czasami wzdycham. I czasami zamykam oczy. Jeszcze kilka chwil, jeszcze kilka godzin i wsiądę w pociąg, który zawiezie mnie tam, gdzie rodzi się wiatr i szum. I kiedy odeśpię ostatni mój sen, stanę na plaży patrząc przed siebie. Wiatr rozwichrzy mi włosy i wpadnie pod kurtkę wydymając ją w żagiel, albo w wielkie, czarne skrzydła. Nie, nie będę aniołem. Uśmiechnę się i ruszę w marsz. Niebo, jak to zimą, będzie skołtunione i szare. Ale czy to przeszkadza w prawdziwej miłości? Ale czy to przeszkadza w podróży przez szum? A na razie jeszcze jedna noc papierowa i zamknięte oczy i falujący czas, który marszczy się falą. I na razie świat, który to się zbliża, to oddala i coraz bardziej staje się nierzeczywisty. Tak, przydałaby się dłoń na ramieniu, by poczuć innego człowieka, by stał się kotwicą. Dla mnie...  

Komentarze

  1. Pierwsza myśl: jak bardzo Ci zazdroszczę...następna czy można tak nie spać?
    Za dużo tego wszystkiego na raz i wiesz doskonale, że rozumiem.
    Moja góra papierów póki co ciągle puchnie i rośnie. Ma ambicję stać się K2 czy Mount Everest mojego życia i nie ma najmniejszych zamiarów kiedyś się skończyć.
    Twój nierealny wręcz maraton dobiega do mety, chociaż oczy pieką domagając się przerwy, a myśli coraz trudniej mogą się skupić. Będzie koniec i wiatr we włosach...Ach, uwielbiam pustą plażę i ten szum fal. Można iść godzinami.
    Dobrego odpoczynku Witku i zrób zdjęcia:))
    PS. Słowo bardzo...wzrusza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zazdroszczeniu nic nie powiem, bo w czasie wakacji to ja zazdrościłem wszystkim pięknych wakacji. Bywa w życiu różnie, sama wiesz :)) Generalnie podobno człowiek umiera nie śpiąc tydzień. Nie wiem, nie dotarłem do źródeł na tyle poważnych, by móc wykorzystać. U mnie granicą są cztery dni i właśnie czwarta nocka idzie. Uśmiałem się, że objawem jest paranoja :))) Tak, jak patrzę na stos papierów, to dostaję paranoi, to się zgadza :D
      Ech... Myślałem, ze u Ciebie coś lepiej. Widzę, że ambitne te nasze papiery. Dwa tygodnie ich nie będę widział, ale potem będzie powrót. I nic więcej mówić nie muszę. Możemy sobie podać ręce z naszych szczytów. Albo wysyłać dymne wiadomości, jak to ongiś bywało :)) Masz rację, chciałbym już tam być dla samego tylko bycia. Ten pierwszy podmuch wiatru i spojrzenie na morze jest najlepsze. Żadne inne, tylko to pierwsze. Dziękuję Ci Elu :)) Będę starał się odpocząć, ale skończy się na chodzeniu kilometrami i sprawdzaniu, jak daleki mam zasięg :D W zeszłym roku pękły 22 kilometry w jedną stronę, więc muszę się starać :))) Dziękuję Ci za PS. Najważniejsze zostawiłaś na koniec - więc i ja z serca Ci dziękuję mówiąc to cicho, by nie spłoszyć papierów.

      Usuń
  2. Domyślam się, że musisz tak... Strasznie to smutne co piszesz, i w jaki sposób piszesz.
    Wiem i rozumiem że masz taką pracę, nie jest łatwa ani w dzień i jak widać, noce też zarywasz. Pomyślałam o Twoim zdrowiu... Mam nadzieję, że nie zawsze tak jest, a myśl o nadchodzącym wypoczynku i oddechu napędza do ukończenia obowiązków.
    Wiesz co, zamknij na chwilę choć oczy i odpocznij, tylko na moment.
    A potem, złap we włosy wiatr i oddychaj, słuchając melodii morskiej fali.
    ... Sama bym w samotności posiedziała na wilgotnym piasku, wpatrując się w głębię horyzontu.
    Pozdrawiam Witku, uśmiech posyłam... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem Aniu, czy smutne? Po prostu jestem z tych, którzy się będą czołgać, a zrobią to, co muszą. I co chcą, bom uparta jest bestia okropnie. Nie lubię odpuszczać, a zwłaszcza samemu sobie. Może niesłusznie, ale...Taki jestem i tyle. Fajnie piszesz o siedzeniu na piasku. Wiesz, tam jest inaczej teraz, o tej porze roku. Zupełnie inaczej. Jest bardzo surowo, wietrznie i jak zimą - zimno. Na pewno coś o tym napiszę, bo tam człowiek się otwiera i chłonie. Dziękuję Ci za pozdrowienia i uśmiech :)) Ja również Cię pozdrawiam i macham z daleka :)))

      Usuń
  3. Pięknie i bardzo wyraziście opisałeś ten czas wielkiego zmęczenia, a właściwie przechodzenia ze zmęczenia w nierzeczywistość. Znam ten stan, chociaż udało mi się doprowadzić do niego z mniej ważnej przyczyny. Nie z obowiązku, a z rozrywki:) Po prostu grałam kiedyś w brydża i zdarzały się maratony od piątku do niedzieli. Byłam wtedy dużo młodsza i regenerowałam się szybciej, ale pamiętam to uczucie po kilkudziesięciu godzinach skupienia, że świat jest właściwie gdzieś obok ciebie...Jest wtedy dokładnie tak jak opisałeś:)))
    Nad morzem jest pięknie i myślę, że tam, pod tym "szarym i skołtunionym" niebem, napotkasz znowu kręcące się wokół anioły i znowu otworzysz umysł i znajdziesz najwłaściwsze słowa.
    Życzę ci najpiękniejszych zdjęć, spokoju i wszystkiego czego życzyć można nad morzem. Kotwicy..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz Aniu, cieszę się, że znasz ten stan i go rozumiesz. Co prawda z innych powodów, ale doświadczenie masz :)) Kiedyś wytrzymałem "prawie" pięć dni. Ale to już było ekstremum. I wiesz, ciekawa historia, myślałem, ze padnę na dwanaście godzin, a tu po siedmiu wstałem i czułem tylko niechęć do pracy :D Ale znam takich, którzy wcale nie potrzebują nie spać, by czuć niechęć do roboty, więc chyba ze mną w porządku było :D Ogromnie Ci dziękuję za życzenia. I anioły i otwarty umysł - ech, czego chcieć więcej :)) No i kotwica. W jakimkolwiek sensie, brzmi dobrze :))Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo!!!

      Usuń
  4. Czytałam Twój tekst Witku i wiesz, zazdroszczę Ci tego poetyckiego obrazu, choć nadmiaru roboty już nie. Chociaż ? wiesz, śmieszne. Też Ci tego zazdroszczę. I tego momentu, kiedy wreszcie o przespanej nocy postawisz pierwszy krok na plaży i poczujesz wilgoć i zapach morza. Te mikroskopijne krople deszczu osadzające się na skórze i razem z powietrzem wypełniające płuca, oczyszczające z kurzu, zaduchu zamkniętych pomieszczeń i przestrzeń. Niby zazdroszczę ale z całego serca Ci życzę tych pięknych widoków i oddechu pełną piersią. Należy Ci się podwójnie ten odpoczynek. Kąpiel duszy i ciała. Dobry tekst - słowo piękny chyba za bardzo nie pasuje. Piękne to prędzej kwiatki na łące :) Uściski zostawiam i cudownej przygody życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Grażynko, trzeba się ratować. Nie robię tego dla czczej przyjemności, ale żeby zeszło ze mnie to, co nagromadziło się przez kilkanaście miesięcy. A jest tego sporo. Własne problemy prywatne nakładają się na pracę, a to jeszcze miesza się z problemami uczniów, o których nie mogę napisać, ale które są czasami są bardzo duże. Trzeba pomóc. Ale żeby pomóc, to trzeba samemu mieć pewien margines. I to jest właśnie ten margines, gdzie uciekam. Najprostsze rozwiązania bywają najbardziej eleganckie. Choć słyszysz zapewne, że jako nauczyciel jestem leniem i darmozjadem, który sobie jedzie na urlop nad morze. ZA DARMO. No bo przecież ja mam pieniądze z budżetu, więc z publicznych pieniędzy. Ech, dopóki myślenie o tym zawodzie się nie zmieni, będzie to pokutować takimi właśnie hasłami. Masz rację, pewnie tak się stanie, ze wiatr mnie przewieje i zdmuchnie kurz i wywietrzy płuca, głowę i co tam jeszcze do wywietrzenia :)) Nie zazdrość, proszę, bo robię to, by móc funkcjonować i na coś się przydać tym młodym ludziom. Dziękuję Ci za życzenia. Bardzo, bardzo dziękuję i pozdrawiam nieodmiennie serdecznie i z całego serca :))

      Usuń
  5. Podoba mi się tytuł "Chwila niewyspana", można ją rozumieć całkiem po swojemu, inaczej, kradnę więc tę metaforę ;) Czy to już ferie? Bo u nas właśnie się zaczynają. Gdy byłam mała, lubiłam się bawić w zaciskanie powiek i zawsze wtedy czekałam aż obraz przed oczami zrobi się w kolorze brązowym ze złotym środkiem, tak mi się przypomniało. w Miłego wypoczynku, wiem że nad morzem, więc chętnie zobaczę zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bierz, jeśli Ci się podoba :)) Tak, to już ferie. Wczoraj z hukiem zamknęliśmy klasyfikację, więc od poniedziałku dwa tygodnie urlopu. A morze dlatego, że mniej ludzi, niż w górach. Trzeba odpocząć od ludzkiego krzątania się i głosów. Kiedy byłem mały, mrużyłem oczy, bo wtedy światło rozszczepiało się na rzęsach i widziałem tańczące drobinki. Dzieci mają swoje sposoby na własne widzenie świata :)) Również Cię bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję :)))

      Usuń
  6. Nie napiszę tego ani w tonie wzburzenia ani psychicznego "rozmamłania". Mam w sobie twardość i upór istnienia i miękkość gumy miętowej. Nauczyłem się wypoczywać pracą - bo dla naszego organizmu każda czynność łączne z myśleniem jest PRACĄ. Postanowiłem jeszcze w okresie szkolnym ,że zamienię wypoczynek na pracę a pracę na przyjemność. W ten sposób cały czas pracuje i jednocześnie wypoczywam. To jest jednocześnie proza i poezja trwania. Tak jak tworzenie dla poety i pisanie książek dla pisarza. Obaj nienawidzą tego tak samo często jak pragną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Jacku, pięknie to ująłeś, choć znam to powiedzenie w takiej troszkę innej formie. Pracuj tak, jakbyś się dobrze bawił, to wtedy nie przepracujesz nawet godziny. Znam, lubię i stosuję. Choć wiadomo, że nie zawsze się da.Znasz specyfikę tej pracy, więc wiesz, o czym mówię. Serdecznie dziękuję Ci za wpis i jednocześnie przepraszam, ze odpowiadam teraz dopiero.

      Usuń
  7. Taka deprywacja snu to zdecydowanie nie dla mnie. Po jednej nieprzespanej nocy czuję się jak w sennym koszmarze. Moje funkcje poznawcze spadają do zera. Zazdroszczę, że jesteś po tylu godzinach w stanie nadal pracować wydajnie, bo ja stanowię wtedy jedynie zagrożenie dla zdrowia i życia;)
    Bardzo dobrze opisałeś ten stan, czuję go podobnie, choć nigdy nie byłabym w stanie tak pięknie o nim opowiedzieć.
    A taka dłoń na ramieniu oprócz tego, że może upewnić nas, że wciąż jesteśmy w realnym świecie to w połączeniu z rozsądnym głosem, mówiącym, że już dość, że wystarczy może życie uratować, jeśli tego snu jest tak skrajnie mało;)

    Zazdroszczę Ci morza zimą. Widziałam je tylko raz w życiu, jako dziecko, więc już się chyba nie liczy. Co roku sobie obiecuję, że zobaczę je w późno jesiennej, albo zimowej scenerii, ale nigdy nie dotrzymuję słowa.
    Poczekam na zdjęcia, to chociaż tak się trochę oszukam;)

    Udanego wypoczynku!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i drański blog nie opublikował. OK, raz jeszcze spróbuję. Cieszę się, że nie znalazłaś odstępstw od objawów niewyspania. Co prawda mogą wystąpić różnice osobnicze, jak zawsze, ale pisałem z własnych obserwacji, więc ciesze się że się zgadza :)) Ja sam rozumiem Cię, że tak reagujesz, bo ja reaguję podobnie. Ale skoro wiem, ze jest praca, to to mnie napędza i wiem, że wyśpię się. Szkoda tylko, że to nie jedna noc, a cztery. Ale cóż, życie. I własna głupota. Ale teraz to sobie odbijam, więc mam nadzieję, że krzywdy sobie nijakiej nie zrobiłem. W każdym razie jeszcze nie wyszło :))) Cieszę się bardzo, ze podobało Ci się to, co napisałem. Tak, wiem, brzmi banalnie, ale jednak daje mi radość i chęć do pisania dalej :)
      A morze zimą jest...inne. Pewnie już zdążyłaś przeczytać wpis, albo zdjęcia zobaczyć. Co prawda to nie jest pełnowymiarowa zima, ale woda jest naprawdę zimna. Tak, próbowałem nogę wsadzić ;D Choć tak naprawde nie chodzi o wodę, ale o wędrówkę, o to, by poukładać w sobie wiele spraw i żeby odpocząć. Jest mało ludzi, więc to naprawdę komfort iść plażą i mieć świadomość, że się człowiek nie potknie o dziecko albo o parawan. Słońce co prawda inaczej oświetla, ale skoro są plusy, to muszą być i minusy :)
      Serdecznie Cię pozdrawiam i jeszcze raz Ci dziękuję :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty