Kwiaty wczesnego świata...

- Matko jedyna, Mała, co ty zrobiłaś? Moje pytanie zawisło w powietrzu i brzmiało przez chwilę odbijając się od ścian. Cisza. Ha, ja wiem, ona gdzieś tam musi być. Ale ja ją znajdę i wszystko zaraz wróci tam, skąd się wzięło.
- Mała, nie udawaj, że cię nie ma. Dobrze wiem, że jesteś i słyszysz wszystko, każde moje słowo. Nie podoba mi się to, że nie odpowiada. Nie podoba mi się to, co zrobiła na biurku, podłodze i parapecie. Bardzo mi się nie podoba. Tym bardziej, że to wszystko są moje rzeczy. Ktoś tu intensywnie powyciągał z szuflad moje zakurzone papiery. Moje książki z zakładkami, moje pudełka i notatki, których się nie rusza. Moje zeszyty, w których niecierpliwie pisałem płomienne wiersze do nie wiadomo kogo. A może wiadomo, ale już zapomniałem. A moje pióra? Matko Przenajświętsza… Zabiję, przetrzepię tyłek tak, że kurz poleci i pióra. I nie będę się przejmował nietykalnością. Ale spokojnie, spokojnie. Wyczuje i jej nie znajdę. Będzie się tak ukrywała kilka dni, a kiedy będę w pracy wylezie i będzie dalej robić bajzel. Twoje niedoczekanie latająca pokrako. Jest jeden sposób, który działa.
- Kto nie skacze, ten ma śmierdzący siarką zadek i ogon oparszywiały! Słowa brzmią głucho, ale zaczynam sam skakać patrząc na biurko, bo tam musi siedzieć. Cisza. Dobra, idę, i specjalnie głośno stawiam kroki, by usłyszała, że wychodzę. Staję jednak w drzwiach, nabieram powietrza i czekam. Cisza. Wielka cisza. Zamykam oczy i wtedy słyszę delikatny daleki oddech i pociąganie nosem. Tak, ma katar. Ciekawe gdzie znów złapała. Ale nic to. Trzeba szkodnika zlokalizować. Powoli, bardzo powoli podchodzę do biurka. Wolno wypuszczam powietrze z bolących płuc, które rwą się wołając o tlen i cicho nabieram w swoje żagle powietrza. Powoli, powoli, jeszcze wolniej. Dość. Znów zamykam oczy. Acha, lewa strona biurka. Otwieram oczy i widzę książki odłożone w charakterystyczny wigwam. Tam musi siedzieć. W Indian się bawi, już ja się jej pobawię. Kucam więc, powoli. Nachylam się nad taflą biurka i zaglądam pod okładki. Tu nic, tu nic…jest!!
- Mała, co ty tu robisz? Mała odwraca głowę w przeciwną stronę i nie widzę jej twarzy. Widzę koc, który tu przywlokła. Matko kochana, koc…
- Mała, proszę cię, wyjdź stamtąd.
- Nie wyjdę! Głos rozlega się, jakby ktoś mówił w głębi rury. A zakatarzony i zachrypnięty, że szkoda gadać nawet.
- Mała, wyłaź, bo cię wyciągnę i dopiero będzie niefajnie. Nic, cisza. Wstaję więc i sięgam po książkę. No tak, „Okruchy weselnego tortu”, mogłem się spodziewać. Siedzi na stosie papierów i nie patrzy w moją stronę, zakrywa głowę kocem – o, to coś nowego. Biorę ją w dłoń i przysuwam do oczu. Usmarkana, wymięta i zapuchnięta od płaczu. Co znów, jeszcze mi tego trzeba.
- Mała, co się stało?
- Nic!
- Mała, ja cię proszę, rozmawiaj ze mną normalnie. Co się stało?
- Nic! Mówię przecież!
- Mała, to czemu płaczesz i się mazgaisz, jak ostatnia baba?
- Bo jestem!
- No wiem, że jesteś. Siedzisz na papierach, burdel w pokoju robisz, co masz mi do powiedzenia?
- Jestem babą!!!
- Tak?
- Tak! Kobietą jestem! A ty nic nie rozumiesz, ty osiole ty!! Ślepy osiole!
- A niby co mam zobaczyć Mała, co? Widzisz, ślepcowi czasami trzeba pomóc, podać rękę, przeprowadzić przez ulicę, albo z nim porozmawiać. Można pozwolić, by naszej twarzy dotknął, nauczył swój dotyk naszej skóry i naszych rysów. No to teraz wytrzyj nos, weź głęboki oddech i spokojnie powiedz, co się stało. Czemu jestem osłem?
- Kiedy się wstydzę…
- No to się nie wstydź, a jak człowiek powiedz. Zobacz, siadam na kanapie i spokojnie siedzę. Nawet się uśmiecham. Widzisz?
- Widzę.
- No to już, jedziemy. Dawaj Mała. Ktoś, kto potrafi taki burdel zrobić na biurku i pod nim, nie powinien się bać.
- Bo ja chcę kwiatkaaa….. Tu mała wybucha płaczem znów chowa wykrzywioną buzię w chusteczkę.
- Mała, ale po co ci kwiatek?
- Bo jest ósmy marca osiole jeden!
- Aaa… ósmy mara mówisz, tak. Faktycznie. I mówisz, że należy ci się przydziałowy kwiatek?
- Tak!
- Chodź no tu, obracam ją palcem do siebie. Biorę róg chusteczki i wycieram nowe łzy. Oj Mała, Mała. A po co ci ten przydziałowy kwiatek, co? Postawimy w wazonie, a on i tak za chwilę zwiędnie.
- Ale byłby! Ja baba jestem, ja chcę kwiatka! Ty mnie w ogóle nie rozumiesz, wiesz?
- Tak, wiem Mała, nie rozumiem. Czasami mężczyźnie trudno zrozumieć, bo to jak inny świat. Niby ten sam, a inny. Niby zrozumiały, a niezrozumiały. Jak skarpetka, którą ktoś wywrócił na lewą stronę. Niby to dalej skarpetka, ale…
- Ja chcę kwiatka, nie skarpetki! I nie mów o innych światach, a powiedz, że zapomniałeś!
- Widzisz Mała, są tacy, co muszą dawać kwiatki. Bo kwiatek często powie to, czego oni sami nie potrafią powiedzieć. I kobiety to rozumieją. Wiedzą, ze facet, to facet. Prosta w konstrukcji maszyna do działania. Naciśniesz i działa. Nie naciśniesz, nie działa. Sama z siebie się nie włączy i jest z nią spokój. A jak nie działa, to trzeba walnąć pięścią i zadziała. Więc kwiatek, to dla niektórych znak, że tak trzeba. I zwalnia z wszystkiego.
- To masz tego kwiatka, czy nie?
- Mam, pewnie, że mam. I flakonik prawdziwych perfum. Bo przecież jesteś prawdziwą kobietą, tak?
- No…
- No to teraz, jak już wszystko wiesz, posprzątaj. Nie będę ci przeszkadzał. I bądź uprzejma „Okruchy zostawić na biurku. Szukałem tej książki.
- A jaki to kwiatek?
- Zobaczysz Mała, zobaczysz…
Zamknąłem za sobą drzwi. Po chwili usłyszałem ciche nucenie i szelest papierów. Diabli nadali, trzeba jechać po tego kwiatka, cholera by to wzięła…. 













Komentarze

  1. Piękny tekst dla wspaniałych pań.Dołączam się Witku,jeśli mogę ;-) Wszystkiego najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że możesz :)) A poza tym raźniej :)))

      Usuń
  2. Halo, czy przydziałowy kwiatek to nie tulipany, a goździk?
    Do pełni szczęścia brakowałoby jeszcze wtedy tylko pary rajstop, prawda? ;)
    “Czasami mężczyźnie trudno zrozumieć, bo to jak inny świat. Niby ten sam, a inny. Niby zrozumiały, a niezrozumiały.”
    Bardzo mi się podoba jak o tym piszesz! Nasze mózgi się różnią. Anatomicznie, biochemicznie… różnic jest więcej niż większości się wydaje, stąd taki podział światów. Myślę, że ta skarpetka to idealne porównanie! Bardzo mi się spodobało:)

    “Bo kwiatek często powie to, czego oni sami nie potrafią powiedzieć. I kobiety to rozumieją.”
    To też jest cudowne. Prawdziwe. Prawdę mówiąc myślę jednak, że nie chodzi o to, że nie potrafią, tylko po prostu funkcjonują inaczej (te “różne” mózgi;)) i nie jest to kwestia umiejętności. Byłam kiedyś świadkiem rozmowy. Ona zapytała go czemu nie mówi jej, że ją kocha. Z całą powagą powiedział coś w stylu, że już kiedyś jej to przecież powiedział, więc dopóki nie zmieni zdania to nie rozumie po co ma to powtarzać. Ale kwiaty i inne drobiazgi dawał jej często. My po prostu lubimy gadać, rozkładać wszystko na czynniki pierwsze, do samych kwantów, a faceci wolą po cichu, w sobie.

    “Wiedzą, ze facet, to facet. Prosta w konstrukcji maszyna do działania.”
    Tak. W zasadzie obsługa faceta to nic trudnego. Często mam wrażenie, że nawet samych mężczyzn zaskakuje ich prostota;)

    “Więc kwiatek, to dla niektórych znak, że tak trzeba. I zwalnia z wszystkiego.”
    A to zaś jest smutne, wiem że niektórzy tak sądzą, choć zawsze mnie to zaskakuje. Kwiatek nie zwalnia z niczego. To miły dodatek, a nie naprawiacz błędów i wymazywacz krzywd. To taki gorzki element twoim tekście, ale jednak kolejna prawda.

    Mam dzisiaj ten swój wymarzony wolny dzień. W związku z tym, że wypadło na dzień kobiet wymyśliłam sobie, że przeczytam “Przemilczane”, że jestem dłużna to tym kobietom. Tak więc robię swoje cały dzień z małymi przerwami. Straszna lektura, ale lepsza niż wszystkie kwiaty tego świata.

    Bardzo Ci jednak dziękuję, bo dobrze się było odebrać choć na chwilę na coś przyjemnie dobrego i słodkiego!

    Miłego wieczoru!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Powinien być goździk, który przeżywa chyba swój renesans. Słusznie zresztą. Para rajstop czy pończoch, uśmiałem się, ale masz rację. Tak podobno było. Nie jestem taki stary, więc nie wiem, nie pamiętam :))) Ale coś takiego krążyło i to nawet nie anegdotycznie. Ciesze się ogromnie, że trochę Cię oderwałem od poważnej lektury i rozbawiłem :)) Tak jakoś chciałem się dziś uśmiechnąć na przekór pogodzie, która nie rozpieszcza. Podobno jutro słońce. Jutro?? A po cholerę mi jutro, jak o 15.30 kończę. Draństwo, jednym słowem.
      A nasze mózgi faktycznie różnią się na wielu poziomach i to prawda, co piszesz o sposobie myślenia, rozbierania na czynniki pierwsze itd. Czasami wiele z tego powodu i kłopotów i nieporozumień. Ale i zdrowego śmiechu :)))
      Ja też coś takiego słyszałem i pomyślałem sobie - "Chłopie, nie wiesz, co robisz..., włazisz na pole pełne min :D. Takie rzeczy się mówi. Kropka!". Znów się śmieję, bo wychodzi na to, że jestem nieodrodną częścią męskiej populacji, tyle, że wyuczoną :D Dobra, koniec żartów :)) A że gorzko? Wiem, gorzko zabrzmiało, ale chciałem, by tekst był prawdziwy. Tak często się dzieje. A że kupowałem kwiaty razem z innymi mężczyznami, to i widziałem z jaką chęcią i minami niektórzy to robili. I jak do tego często się podchodzi, jakby kwiatek miał coś załatwić raz na zawsze. A czasami ten kwiatek, to jakby komuś na grób splunąć. Ale zostawmy to. Wiemy, o co chodzi.
      Książki nie czytałem. Przyznaję. Skoro polecasz, to i ja przeczytam :)) A co, niech będę uświadomiony :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i życzę dobrego, ciepłego i spokojnego wieczoru :)))) No i wszystkiego najzieleńszego na ósmego marca :)))

      Usuń
    2. Z tymi goździkami i rajstopami to dowiedziałam się w sumie w zeszłym roku. Byłam u cioci na imieninach;) przyszłam z prezentem i bukietem. Nawet nie wiedziałam, że to goździki, po prostu spodobały mi się w kwiaciarni i poprosiłam o bukiet z “tych kwiatów”. Ciocia jak mnie zobaczyła zaczęła się śmiać, zapytała czy mam też dla niej parę rajstop. Zupełnie nie wiedziałam o co chodzi;)

      Ja zaś jestem nieodrodną częścią kobiecej populacji, także wyuczoną, więc i męskie milczenie nie drażni już tak bardzo;)

      Myślę, że jest wiele innych książek, przyjemniejszych, łatwiejszych w odbiorze które nawet ja mogłabym polecić z okazji dnia kobiet, niż takie dotykające przemocy seksualnej, chociaż z drugiej strony, jak nie teraz to kiedy… więc czytaj, czytaj, bądź świadomy. Przepraszam za ten ciężki temat przy takim lekkim, podnoszącym tekście, jednak cały dzień w nim tkwię i ciężko się wygrzebać...

      “No i wszystkiego najzieleńszego na ósmego marca”
      Bardzo Ci dziękuję!

      Usuń
    3. Nie lubię łatwych tematów i łatwych książek. Przeczytam - owszem. Ale to nie jest to. Więc dziękuję, ze podsunęłaś. na pewno przeczytam, z tym nie ma problemu. Jestem świadomy, choć przyznam, że unikam tego rodzaju tematów. Może dlatego, że obca mi jest przemoc seksualna. Zresztą sam seks traktuję bardzo jak tabu i swego rodzaju sacrum, gdzie dochodzi do wielu ciekawych rzeczy. Ale temat nie zniknie, kiedy o nim nie przeczytam, niech więc będzie na liście tego, co muszę w najbliższym razie wziąć do ręki :))

      Usuń
  3. Jakie piękne tulipany! Doświadczyłam dzisiaj tylko żółtych i pomarańczowych a tu są czerwone - najlepsze :) Ale jak Mała musiałam się sama o nie prosić :D tyle że nie płakałam. Kobiety to mają przekichane, same muszą się prosić o kwiatka, zawsze lepiej poprosić i dostać niż nie poprosić i nie dostać :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja dostałem na Gwiazdkę? Zestaw do golenia!! Sam sobie wybrałem zresztą :D A myślałby ktoś, że "dorosłe prezenty" człowiek dostanie :) Czyli wniosek jeden - kwiaty zawsze dawać i najlepiej czerwone :)) Mam nadzieję, ze się uśmiechnęłaś czytając. Dziękuję Ci pięknie na komentarz i pozdrawiam bardzo serdecznie :))
      PS. Żółte, ładne przecież. A pomarańczowe, to takie niespotykane - oryginalne. Nie kręć nosem, dostałaś fajne kwiaty :))
      Ciekawe, co ja dostanę na dzień faceta (Tak, jest podobno). Pewnie sam sobie coś kupię. Może płyn do spryskiwaczy, albo coś do czytania...hmm....

      Usuń
  4. Przesympatyczny tekst o nas i o Was Chłopaki ; ))), świetnie się czyta - z uśmiechniętą buźką.
    Ja podobnie jak Mała z każdego kwiatka się cieszę, z przydziałowego też :)))
    Kocham tulipany, goździki, maki, konwalie, róże ….. no dobra, te wszystkie, których nazwy się w atlasie kwiatów, te których tam nie ma i wszystkie polne,
    Aha…. i całe szczęście, że się różnimy …. bo jesteście fantastyczni w tej swojej odmienności ….
    Ślicznie dziękuję za zabawny wpis i cudne zdjęcia tulipanów,
    Serdeczności i pozdróweczka dla Ciebie Witku, Dobrej nocy – kolorowych snów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się ogromnie Nulo, ze Ci się spodobało i się uśmiechasz. To taki na zakończenie weekendu i na początek nowego tygodnia :)) I to wszystko prawda, co piszesz. Ja niestety, kwiatów nie dostaję, bo wiadomo - facetowi dawać kwiaty, to trochę ryzykowne :D Ale kwiaty bardzo, bardzo lubię. Więc wszystko jest, jak ma być :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i ciepło, bo wiosna idzie wielkimi krokami :))))

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło, że Mała dostała jednak kwiatki, ale jeszcze milej, że myślisz o niej i chyba ją lubisz, pomimo jej (i Twojego) marudzenia :))
    Rzeczywiście, facet to prosta w obsłudze konstrukcja. Można takim manipulować, tylko po co..??
    Najważniejsze w związkach jest zrozumienie tej naszej "inności" i branie jej pod uwagę w naszych relacjach. Mądre kobiety wiedzą, że jak facet zapomni o kwiatku, rocznicy, o tym gdzie była pierwsza randka, czy co miał kupić po drodze do domu (niepotrzebne skreślić), to wcale nie znaczy, że przestał ją kochać, tylko że zapomniał :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Aniu, wiadomo, ze marudy muszą być ze sobą, bo komu będą piękniej marudzić, niż innej marudzie? Kto lepiej zrozumie marudzenie niż ten, kto marudzi? No więc lubię ją i ona mnie też. Co nie przeszkadza jej zrobić totalnego bałaganu na biurku pod byle pretekstem.
      Kiwam głową, bo jestem właśnie takim facetem, który pamięta byle bzdurę powiedzianą w przelocie 15 lat temu, a zapominam o datach. Kiedyś nawet zostałem oskarżony o skrajny egoizm, ze nie pamiętam. I to odium dat ciąży nade mną. Po prostu nie pamiętam. Ale czymś się musimy różnić, do cholery, i to różnić pięknie. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i z serca dziękuję :)))

      Usuń
  7. Fantastyczny tekst Witku. Jak ja uwielbiam Małą i te Wasze dialogi. Naprawdę!! Uśmiałam się bardzo wyobrażając sobie Ciebie skaczącego, śpiewającego i nasłuchującego jej oddechu. Scena godna mistrza! Biedactwo tylko chciała kwiatka, a może to pretekst abyś ją zauważył. Obok wzruszającego szlochu kochanej duszyczki sprytnie przemyciłeś kontrasty obu płci. Chyba nie znam kobiety, która nie lubi dostawać kwiatów i czyż nie tylko o kwiatka nie raz strzelamy „focha”- jak Mała. Skarpetki ha, ha...osobny „boski” temat.
      „facet, to facet. Prosta w konstrukcji maszyna do działania. Naciśniesz i działa. Nie naciśniesz, nie działa.”- to jest gotowa definicja obsługi mężczyzny w wielkim skrócie. Tak jest w istocie, facet musi mieć dokładnie powiedziane, jak i co ma zrobić, co kupić itd. Sam z siebie...to takie trudne :)). I na koniec Witku zostawiłeś samą bidulkę, niech sprząta...to też takie do bólu męskie. Wszystko razem plus przepiękne zdjęcia czerwonych tulipanów dało nietuzinkową satyrę z nas samych. Pochłonęłam jednym tchem...Dziękuję Witku i przede wszystkim zdrowia na najbliższe dni, bo Korona krąży wśród nas coraz bliżej. Dobrego tygodnia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz Elu, tym tekstem sam się z siebie trochę śmieję. Bo to prawda o mechanizmie podobnym do cepa, który ma działać i tyle. Koordynaty powinna kobieta skrupulatnie wprowadzić i niech nikt nikomu nie przeszkadza :))) Kiedyś, mojej świętej pamięci bliska osoba poleciła mi zrobić zakupy. Zrobiłem zapamiętawszy z dokładnością komputera wszystko to, co mam kupić. Kiedy przyjechałem z siatami zaczęło się wyładowywanie. "To jest, to jest, to jest..."i foch. Foch?? Skąd foch? Dlaczego? Bo nie kupiłem nic fajnego :))) A czy miałem kupić coś fajnego? - NIE! No więc nie kupiłem. Kiedyś usłyszałem taką interpretację, że facet, jest jak melodia grana na fujarce. Piękna, tęskna i prosta. Kobieta jest symfonią. I to chyba prawda.
      A co do Małej, zrobiła bajzel, niech sprząta. I żadne tam uprzedmiotowienie kobiety, że do ścierki, czy do sprzątania. Prosta rzecz, Mała, to okropna bałaganiara, tak jak i ja. Ma to po mnie, w końcu to moja dusza. Tyle, że ja się staram stwarzać pozory, ona nie :))) Oszaleć od tego można, ale cieszę się, ze się pośmiałaś trochę, bo i mnie było lekko pisać i samemu się uśmiechać :))) Bardzo Ci dziękuję, ze tak ładnie określiłaś gatunek tego, co przedstawiłem. Tak, to satyra. Satyra na nas. Bo przecież wszyscy mamy swoje wady, ale to nie powód, by robić tragedię, a żeby się pośmiać, bo to dobrze robi :)) I dla Ciebie zdrowia dużo Elu, bo atakują nas wirusami, grypami i Bóg wie czym jeszcze. Ale my się nie damy, tylko idziemy żwawym krokiem w kierunku wiosny! Koło ruszyło, a my razem z nim :)) Dziękuję Ci ogromnie - przeczytałem i buzia mi się śmieje. I za ten uśmiech również Ci dziękuję :)) I oczywiście pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty