Milcząca strona...



                       Nie powinienem milczeć, ale przytrafia mi się to raz za razem. Nie, nie wiem czemu. Coś jak jednostka chorobowa o nieznanej nazwie godna odkrycia i nazwania. Sklasyfikowania. A może to moja maska, wiesz? Którą wkładam od czasu do czasu. Złościsz się, że nie napełniam świata swoimi słowami. Ale przecież on i tak istnieje. Ale przecież i tak są inni, którzy napełniają go hałasem. Więc po co jeszcze ja? Tak, masz rację, tak lubię to tłumaczyć. I jest w tym prawda. Okruch. Bo milczenie jest mi potrzebne. Kiedy idę drogą, a sen klei mi jeszcze oczy, milczę i oddycham zimnym powietrzem. Wystygłym. Nieogrzanym słońcem. Albo kiedy patrzę na wczesnowiosenny zachód, to muszę milczeć. I wdychać stygnące powietrze, jak zakrzepły zwodniczo czas.  Możesz tego nie zrozumieć, ale to oczywiste, że nie powiem ani słowa. One muszą we mnie rosnąć, zapuszczać korzenie. I nie mogę wtedy mówić. Mogę tylko patrzyć i chłonąć, bo Bóg jeden wie, kiedy następnym razem sięgnę zachodu? Kiedy spotkam wschód? Kiedy usłyszę ptaka, który nie będzie się bał, że się poruszę i ufny w swoje zmysły zaśpiewa na gałęzi? Kiedy poczuję pod palcami korę dębu, brzozy czy lipy? Albo ziemi, trawy czy niebo spadające w oczy? One są zawsze, bo są wieczne. Tak jak światło, które maluje szczyty drzew. A ja mijam, więc czy warto wtedy mówić? A może to któraś z moich masek? Wiesz, taka, którą wkłada się po to, by osłonić wnętrze? Zabronić wejścia tym, którzy daremnie szarpią klamkę? Którzy będą ciekawi, co kryje się za milczeniem, a którzy są rozczarowani tym, że za milczeniem jest milczenie, którego nie da się wypowiedzieć. Albo kiedy kładę Ci dłoń między łopatkami w zagłębieniu kręgosłupa i kiedy dreszcz płynie między skórą i skórą. Czy mam wtedy mówić? Niszczyć tę bańkę przyspieszonych oddechów i ciepła ciał? Spójrz, nawet wtedy zamyka się oczy i jest tylko szept, jakby człowiek uczestniczył w czymś najważniejszym – pogańskim i zakazanym, ale koniecznym. Usta muszą być wolne od słów, kiedy czuje się w dłoniach drugą dłoń i podnosi do swoich warg, by poczuć pot i zapach. Poczuć życie, które płynie i tętni. Albo ulotny zapach perfum, włosów i pożądania, którego nigdy nie można wypowiedzieć ani nazwać. Ono musi się dziać i dlatego potrzebne jest milczenie, by się wszystko stało. Trudne, prawda? Tak samo, jak szukanie głodnymi ustami innych ust. Ale nie po to, by mówić, ale po to, by napełnić je sobą. Tym wszystkim, co nie ma nazwy, a mieszka w środku. Światło, cień, niepokój i radość. Dlatego stoję pod tym niebem w miejscu, które zawsze czeka na moje kroki i na moje milczenie. Słupy wysokiego napięcia psują widok, ale są rękojmią tego, że nikt nie zbuduje sklepu i nie przejdzie tędy droga. Nie napełni tego miejsca hałasem i słowami niepotrzebnymi. Są tylko ptaki, których nie rozumiem, są tylko chmury zawsze dalekie i błękit, który wpada w moje oczy. Jest trawa zmierzwiona, jak sierść psa, który biegał tędy szczęśliwy. I jest wiatr, który szumi w gałęziach drzew. I słowa nie są tu nikomu potrzebne, wiesz?   









Komentarze

  1. Niezwykłe jest to ciche porozumienie kochających ludzi. Wystarczy mały gest, spojrzenie, lekko unoszący się do uśmiechu kącik ust, dotyk dłoni i wszystko wiadomo. Słowa są zbędne.
    Jednak jak takiej bliskości nie ma
    milczenie rani bardziej niż słowa. Im towarzyszą emocje. Za milczeniem jest już tylko pustka. A nic nie rani kochającego serca bardziej niż obojętność. Ale masz rację, trzeba puścić klamkę, odejść.
    Bardzo Ci zazdroszczę Twojego dostrzegania świata. Masz takie wyostrzone zmysły na wszystko to co każdy z nas widzi, ale nie każdy dostrzega. Myślałam nawet o tym wczoraj biegnąc w mroku lasem. Nie potrzebuje światła bo znam tą ścieżkę na pamięć. Wiem, gdzie wystaje korzeń na który muszę uważać i wiem, gdzie będzie kałuża po porannym deszczu. Znam każde drzewo, każde rozdroże. I mijam to z całkowitą obojętnością, bo to jest zawsze, niezmienne. Uwagę przykuł tylko ogromny księżyc, bo był inny, nietypowy. Podobno najwiekszy tego roku. Wydawało się, że jeszcze kilometr, góra dwa i będę mogła go dotknąć:) Chciałabym dostrzegać także to co jest zawsze. Zobaczyć choć na chwilę świat Twoimi oczami. Może jednak ta artystyczna dusza jest potrzebna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)) Masz rację, tak się dzieje miedzy ludźmi, którzy się kochają. Albo którzy chcą sobie to pokazać - niekoniecznie mówić, co jest tym cenniejsze, że bardziej autentyczne, choć nie tak proste, jakby się zdawało. Inna sprawa, że wspominasz o destruktywnej sile, jaką jest milczenie. Tak, zdaję sobie z tego sprawę. I znam ten rodzaj milczenia bardzo dobrze. Niestety/stety. A piszę "stety", bo dobrze jest znać uczucia i sytuacje, by móc je odczytywać, a nie jedynie znać z papierowych bądź filmowych kadrów. Z tą klamką, to trochę inaczej. Wybacz, może źle to napisałem. Bardziej myślałem o obcych, którzy chcą się dostać do mojego wnętrza, by odczytać, co kryje się za moim milczeniem, albo w ogóle - we mnie. Ludzi zawsze ciekawi to, co zakryte. I jest to poniekąd naturalne, choć bywają i tacy, którzy siłą próbują dostać się do środka, bo uważają, ze mają do tego prawo. A jednocześnie sami nie ujawniają swoich wnętrz, myśli, uczuć, albo posługując się kłamstwem.
      Dobrze Cię rozumiem, kiedy piszesz o ścieżce, którą znasz tak dobrze. Wiesz, to taka trochę dziwna sprawa z tym artyzmem, bo nie czuję się absolutnie człowiekiem z artystyczną duszą. Widzę świat tak, jak widzę. Ani nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ani magicznego. Choć chciałbym właśnie tak świat widzieć. Po prostu założyłem plecak, włożyłem stare buty i dziurawe spodnie i poszedłem sobie na spacer, bo słońce wyszło. Nawet zdjęcia, które wystawiłem nie mają tego "czegoś". Są zwyczajne. Może oprócz nieba, które pozwoliło się podziwiać. A może to ja sobie pozwoliłem na to? Może to nie kwestia sposobu patrzenia na świat, a właśnie "pozwolenia sobie", na taki właśnie sposób? w ciszy, w spokoju, z myślami, ktre gdzieś kłębią się i przelewają. Albo w pustce dla samego "pozwolenia sobie". Moim zdaniem bezcenne. Choćby to miało być zwykłe śmietnisko. Artystyczna dusza do tego nie jest potrzebna, wierz mi. Dowód? Proszę, spójrz, jak napisałaś o swoim biegu i księżycu. ::))) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
    2. Nie wiem dlaczego napisałam o tym księżycu. Zachwycił mnie. Iluzja Superksiężyca w podręcznikowym wydaniu. Choć nie interesuje się astrologią to jednak księżyc przypomina mi, że składam się w dużej mierze z wody i tak jak oceanom i morzom każe wyjść na ląd albo się cofnąć, tak mnie zamienia w niemogacego spać wilkołaka. A może to jednak za dużo Tokarczuk:)

      Z klamką zostanę przy swoim. Tak właśnie Cię zrozumiałam, jak piszesz.
      A co do "pozwalania sobie" to jakoś mi nie wychodzi. Mysli wtedy tylko czarne, te najgorsze. I wzrok wlepiony w ziemię.
      Życzę dużo słońca na ten czas zarazy;)) dla mnie on będzie bardzo ciężki . Pozdrawiam Cię 🖤

      Usuń
    3. Księżyc fascynuje od wieków i chyba nic w tym złego, że szukasz analogii, symboliki i powiązań ze sobą. A może to po prostu coś, co wymyka się wszystkim tym, którzy wierzą tylko w naukę - magia księżyca? kto wie, kto wie :))
      Ech, wzdycham. Klamka jest trudnym zagadnieniem zwłaszcza dla mnie. Więc ja wiem, co pisałem. I tłumaczę Ci powody, dla których o tym wspomniałem. Ty jednak masz swoje odczytanie tego tekstu. Zgodne zresztą z tym, jak odbierasz świat. Czy mógłbym chcieć, byś to zmieniła? W życiu!! Skoro Ci odpowiada ten właśnie sposób odczytania, niech więc zostanie :)
      Wiem, znam ten stan, kiedy tylko czarne myśli się kłębią i przelewają. Prościej jest, kiedy będą liście, kwiaty i cały ten świat, który umknął nam na te kilkanaście miesięcy. Lżej na pewno. Czego z całego serca i rozumu Ci życzę jasnego spojrzenia w przyszłość. Myślisz dobrze - czynisz dobrze - czujesz dobrze. Nie pocieszam Cię tanią gadką, bo to nic nie daje, tylko irytuje. Mówię o mechanizmie. Ale to sama niedługo wyczaisz, skoro księżyc tak ładnie swoją magią na Ciebie podziałał :))))

      Usuń
  2. Kolejna ,,perełka’’ literacka – subtelny opis wewnętrznej ciszy.
    Są różne rodzaje milczenia ….,złe milczenie, kiedy wiadomo, że słowa nie mają już mocy sprawczej, niczego nie zmienią, a wszystkie wypowiedziane zostaną w pokrętny sposób obrócone przeciwko Tobie, milczenie z zakłopotania, milczenie z powodu powierzonej tajemnicy, czyli z obowiązku – (dyskrecja).
    I szczerze mówiąc, to żałuję, że opisane stany ciszy i bezgłosu noszą tę samą nazwę co milczenie, będące wyrazem pokory wobec ogromu nienazwanych wzruszeń i emocji,
    Bo to ostatnie, po prostu uwielbiam.
    Można sobie wymilczeć dosłownie wszystko, pozostając w absolutnej harmonii z otaczającą rzeczywistością, bo ono jest przyjazne i ufne … trochę chaotyczne i wybuchowe, ale bardzo, bardzo autentyczne, zawsze bezpieczne, prawdziwe i szczere.
    Słowa potrzebne są do wydobycia, uporządkowania i opisu przeżyć naszego milczenia, więc wszystko poniekąd zależy od tego jak myślisz w swoim milczeniu.
    Natomiast ta wewnętrzna cisza to sztuka skomunikowania się z sobą samym. – tak myślę, ale nie wiem, czy dobrze ; ))
    Z Twoim subtelnym, lirycznym opisem wspaniale harmonizują zdjęcia, jako dowód na spójność piękna, milczenia i przeżywania.
    Pozdrawiam najserdeczniej Witku …. Miłego dnia życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podoba mi się Twoje rozróżnienie wszelkiego rodzaju cisz i milczenia. tak, masz rację, wszystkie określane sa tak samo, a przecież tyle w nich niejednoznaczności, co różnych ładunków emocjonalnych. Może jest to tak samo, jak z Eskimosami, którzy mają nazwy na 16 rodzajów śniegu, a my tylko kilka, bo też i ten nasz świat więcej nie potrzebuje. Może z milczeniem jest tak samo? Nasz świat, to świat słów - inny od tego wewnątrz, milczącego, ale niejednokrotnie barwniejszego, niż ten nazwany i wypowiedziany. I zgadzam się z Tobą Nulo w stu procentach, kiedy piszesz: "cisza to sztuka skomunikowania się z sobą samym". To chyba warunek konieczny i potrzebny, by się i zrozumieć i porozmawiać sam ze sobą. Bo przecież, nie kryjmy, sami ze sobą też rozmawiamy. I to chyba częściej, niż z innymi. Również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę Ci dobrego światła i oczywiście zdrowia (w czasach zarazy) Miłego dnia również dla Ciebie :)))

      Usuń
  3. Przepiękny tekst Witku, taki do smakowania i przyznam szczerze, znalazłam w nim morze smaków. Jest w nim gorycz przemijania nas samych, świata, ludzi, przyjaźni , Kwaśny, mocno słony smak obojętnych nam ludzi, którzy są gdzieś obok, zawsze są i mijają nas jak toksyczne cienie . Jest w końcu najsłodsza, zmysłowa bliskość drugiego człowieka, jego ciała i oddechu, a wszystko przecież bez słów wypowiadanych. Milczenie jest złotem wszyscy znamy to powiedzenie od dawna. W ciszy paradoksalnie usłyszysz więcej dźwięków niż Ci się wydaje, poczujesz to czego na co dzień nie sposób dotknąć, znajdziesz drogi sobie nawet nieznane. Tylko trzeba chcieć zamknąć oczy i poczuć miarowy takt oddechu, bicie serca.
    Bardzo podoba mi się nietypowe, tworzące swoiste promienie, rozłożenie chmur na zdjęciach i wiesz co, te słupy z ptakami i wiszącym niczym korale kablem też mają swój urok, są częścią naszej rzeczywistości. Mimo niewiadomych dni, które nas czekają, życzę Ci Witku wielu, bardzo wielu takich chwil, gdzie słowa są zbędne, bez względu co czy kto będzie powodem Twojego milczącego zachwytu.
    Miłego wieczoru:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ pięknie napisałaś. Naprawdę czytałem i powracałem. Musiał Ci się ten tekst wyjątkowo spodobać, że zareagowałaś takim komentarzem. A ja przyznam się szczerze, ze bałem się tego tekstu. Bałem się, bo wiem, ze na każdy tekst można popatrzyć z różnych perspektyw i milczenie, to może być pułapka, bo przecież milczy się, kiedy nie można powiedzieć prawdy, albo kiedy już brakuje słów. Musiałbym nie lada gigantem być, by w jednym tekście zmieścić to wszystko, więc z reguły opisuję uczucia takie, które mi towarzyszą wędrówce z aparatem. Bo tak jest i prościej i prawdziwie. Dlatego dziękuję Ci z całego serca, że spojrzałaś na ten tekst nie polemicznie, a właśnie tak, jak go przedstawiłem (co nie znaczy, ze boję się polemiki) A zdjęcia... Wiesz, byłem zaskoczony niebem, bo kiedy wyszedłem z domu, to widziałem chmury i liczyłem na jakiś zachód słońca, co o tej porze roku jest dość kapryśne. A okazało się, ze wiatr zrobił mi niespodziankę z chmur, które tak pięknie się ułożyły. A z drutami, to już było bardzo ciekawie, bo zawsze zasłaniają mi widok i nie wiem, jak się do zdjęć ustawić. Tym razem same ptaki mnie sprowokowały, by druty, które przeszkadzają uczynić tematem, ale i refleksją, ze dobrze, że są. Okazało się, ze chronione żaby nie są przeszkodą, by wybudować drogę, chronione rośliny również. Ale właśnie te druty wysokiego napięcia stanowią "techniczny aspekt" zaniechania budowy. Tak między Bogiem i prawdą, każdy zastanawiał się, po cholerę ta droga w tym miejscu. Ale jej nie będzie i wszyscy są szczęśliwi. Ja również, mam miejsce, gdzie mogę pomilczeć :))) Elu, dużo, dużo zdrowia i spokoju!! I jeszcze raz dziękuję Ci za ten śliczny komentarz, naprawdę zrobiłaś mi wielką przyjemność :))

      Usuń
  4. Chciałbym móc tak pięknie milczeć...widzę te sytuacje oczami wyobraźni i niech usta milczą-dusza śpiewa...wspaniała lekkość bytu...zazdroszczę,ale tak po ludzku bez goryczy takiej rozmowy bez słów,gdzie jedno spojrzenie czy gest wystarczy za tysiąc słów...Moje wędrówki są raczej w głąb samego siebie,gdzie sam poznaję gdzie koniec tej wędrówki mej.





    P.S.Masz teraz więcej czasu na pisanie...ech.taki los ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda wędrówka, to również wędrówka w głąb siebie. Człowiek poznaje i drogę i siebie. ma czas, by zadać sobie pytania, których by nie zadał, gdyby coś robił. Ale to też i chyba od człowieka zależy, bo znam takich, którzy unikają wędrówek uważając, ze jest to strata czasu. Ano, co człowiek, to koncepcja trwania i życia :)) Tak, przymusowo mam trochę czasu, choć "działania administracyjne" są w toku. No i oczywiście muszę być do dyspozycji . Więc z pozornego wolnego czasu robi się praca, jak każda, tyle że w domu przed komputerem. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))

      Usuń
  5. Wiesz, masz rację, Witku, że tekst bardzo mi się podoba. Za każdym kolejnym razem odnajduję w nim niespodziewanie inne myśli, a to już czyni tekst naprawdę interesującym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie mój chaos tłumaczysz :D Śmieję się sam z siebie, ale i bardzo mi przyjemnie. Ale oczywiście masz rację, wsadziłem tu sporo, sporo. A jeszcze fotografie drzew gdzieś tam dopełniają się symboliką. Przyznam Ci się, ze kiedy przeczytałem po opublikowaniu, to stwierdziłem, ze muszę raz jeszcze. Nięczesto tak robię, ale to już kolejny tekst, który muszę raz jeszcze przeczytać. Zdecydowanie zbyt wiele chcę, jak na tak niewiele miejsca na blogu. :(

      Usuń
  6. Cisza jest potrzebna. Wydaje się, że cisza występuje tam, gdzie nadmiar emocji. Milczymy, żeby zrobić porządek w swoich myślach zanim je nazwiemy słowami. Milczymy ze strachu, z miłości, czułości. Milczymy też, kiedy jesteśmy zagubieni. I takie zatrzymanie się w ciszy pozwala nam się na nowo poukładać.
    Widzisz, prawie zawsze cudze słowa nazywają lepiej moje myśli, niż ja sama, więc zakończę cytatem.
    "Nic nie mija bez echa, nawet cisza".
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz Aniu, czasami coś czytam i strasznie mnie boli to, że ktoś to pięknie nazwał - cechę, uczucie, zjawisko, a ja nie umiałem tego scalić. Więc znam to uczucie i zmagam się z nim. Choć z drugiej strony, to bałbym, się publicznie formułować myśli, które mogą zacząć żyć swoim życiem. Trochę straszne :)) I wiesz, dochodzi do paradoksu, bo im bardziej tej ciszy pragnę, tego mojego milczenia (a mam okazję ze względu na wirusa), tym więcej się oczekuje ode mnie, że wybrzmię. Jestem w trakcie przygotowywania lekcji on-line. Niby w domowych warunkach, ale po prostu chciałem pomilczeć. Zwłaszcza po dzisiejszym dniu. Pozostaje mi przytaknąć Twoim słowom, bo się z nimi zgadzam. Milczenie jest potrzebne :) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  7. Lubię milczenie, czasami wtedy dzieje się dużo więcej między ludźmi niż podczas rozmowy. Ale lubię też słuchać. Bardzo męczą mnie natomiast takie paplaniny o niczym, choć one też czasem są potrzebne. Co to za ptaki na liniach wysokiego napięcia? Czy to już jaskółki? U mnie zawsze zbierają się tak pod koniec sierpnia i na początku września. Z każdym dniem jest ich coraz więcej. Najpierw 20, potem 40, 50 aż w końcu nawet koło trzystu, o ile się pomieszczą. Aż jednego dnia, gdy znów przychodzę je policzyć, nie ma ani jednej. I muszę znów czekać do kolejnej jesieni :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, zainspirował mnie temat maturalny "Jaką rolę ma milczenie w języku" Maturalny temat, ale tak sobie myślałem, że po swojemu do tego podejdę. Ptaki? Wiesz, wysoko były, ale myślę, że to były kosy. Zebrały się już i pięknie grupami lądowały na trawie, by potem sznureczkiem siadać na drutach. Jakieś romanse, plotki, albo inne, ważne sprawy. A potem nagle odfrunęły. Pewnie szukać jakiegoś drzewa. Jaskółek jeszcze nie widziałem. Chyba za wcześnie. Albo ja nie widzę, zakopany w papierach. A teraz nie wiem sam, czy wyłazić z domu, czy nie? Niby bym się przeszedł, ale wirus, więc trzeba ostrożnie. Może akurat przylecą i jaskółki i inne ptaki? Zdrowia Ci życzę po brzegi i dobrego, ciepłego, wiosennego słońca :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty