Napełnienie...

                Słyszę głosy, ale to nie te. Nie te, na które czekam i które pamiętam. Miasto otuliło mnie swoimi dźwiękami i szedłem w nich i w słońcu wczesnego popołudnia. Noga za nogą, zawsze przed siebie. Ale więcej było mojego wspominania, niż stawianych kroków. Przekleństwem staje się pamięć, jeśli jest. Jeśli nie znika. Moja nie znika. Ciągle sobie żyje we mnie i ciągle rośnie. Daty, liczby, twarze, spotkania i głosy. To wszystko gdzieś jest. I miejsca. Stoję na chodniku i patrzę na Rynek. Rynek miasta mojego dzieciństwa. Nie, nie ten najważniejszy, ale ważny. Bo tu moje kroki były krokami dziecka. Drobne, powolne, jakby uczące się świata i ludzi. Jakby szukające swojej drogi. Teraz, kiedy ludzie zamknęli się w domach, widać, jaki ten świat był mały. Kościół, kamienice wokół placyku, gdzie kiedyś podobno był staw. Teatr w dalekiej perspektywie. Lubiłem zawsze ten Rynek. Wydawał się tak bliski i bezpieczny. Kiedy kolejny raz przeprowadziłem się, to przygarnął mnie i moje dziecięce troski. Tu wędrowałem do szkoły i tu toczyło się moje życie zanim przeprowadziłem się na przedmieścia. A ja zamiast prosto do domu, to szedłem starą trasą odwiedzając te wszystkie miejsca, by było jak kiedyś. Jak kiedyś. Ładnie to brzmi. Instynktownie człowiek dąży do tego, by było, jak dawniej. Nie akceptuje tego, co jest. A potem powoli przywyka. Ale gdzieś w tyle głowy zostają te sytuacje, ludzie, twarze i głosy. I miejsca, które się mijało. Pewnie tego nie rozumiesz, ale to nic, to nic. Może kiedyś będziesz dążyć do tego, co było, by choć wróciło na chwilę, wtedy zobaczysz, jakie to trudne. Tutaj szedłem ze swoją pierwszą dziewczyną trzymając ją za rękę i szepcząc, że ją kocham. Mówiłem jej to co chwilę, bo sam nie mogłem uwierzyć w to, co się stało – szedłem z ładną dziewczyną i ona wierzyła w to, co mówię. Ufała i ja ufałem, a świat pełny był światła i tego, co było między nami. Lubiliśmy tu chodzić, bo lubiliśmy trzymać się za ręce. A ja lubiłem na nią patrzyć. Na tę pierwszą, która zauważyła we mnie mężczyznę. Rozpoznała te pierwsze oznaki czegoś, co później nadeszło. Może dlatego teraz nasłuchuję pilnie. Nie, nie słyszę. Nie słyszę ich, tych spod trzepaka i spod starej wierzby. Nie słyszę tej pierwszej, która miała orzechowe oczy i długie włosy w kolorze starego złota. Jest sobotnie wczesne popołudnie i są krokusy rozrzucone po łące. I słońce, które napełnia spokojem. Tak, masz rację, chciałbym siąść na ławce, ale nie mogę. Nie mogę patrzyć na świat, który mija. Chcę w nim być. Jak zawsze. Zabiorę cię, chcesz? Będzie pachnieć ziemia, trawa i chodniki. Będzie wiatr, deszcz i upał. Będzie milczenie i będą słowa. Jak w życiu, wiesz? Jak w zwyczajnym życiu…






















Komentarze

  1. Zaparło mi dech. Piękne i spacer po przeszłości i nadzieja na przyszłość i piękno wiosny zaklęte na fotografii. Piękne. Pozdrowienia serdeczne zostawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo Ci dziękuję :)) Uśmiechnąłem się - dobrze!

      Usuń
  2. Cześć Witek.
    Dziś ja pierwszy ;-) Widzę tą Twoją wędrówkę po miejscach ukochanych bo sam dość często odbywam swoją.Piękne te szczegóły,o których wspominasz - też mam swoje.Nasza natura,już taka jest,że zawsze ciągnie nas do sprawdzonego w życiu do tego czegoś co kojarzy się miło co powoduje nasz uśmiech czy łezkę nostalgii do czasów minionych.Ja jestem z tych,którzy bardzo sobie cenią swoją wolność czy przywiązanie do przeszłości i dziś niezależnie od okoliczności kontynuuję raz,dawno obraną ścieżkę życia bo to właśnie podtrzymuje we mnie ducha tamtych dni,które kocham najbardziej... Myślę,że rozumiem Cię bardziej,niż myślisz ;-)
    Miłego wieczoru - pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, co człowiek, to pewne skojarzenia i pewne miejsca i zdarzenia, które chciałby zapamiętać. Mnie uderzyło to, ze zobaczyłem to miejsce bez ludzi i sprowokowało do tego, by sobie powspominać to, co było ładne. Jakoś to połączyłem w sobie - wiosnę, napełnienie światłem, dawne dni i to, ze mogę z czystym sumieniem spojrzeć na te dni i powiedzieć - jak ładnie wtedy wierzyłem, jak ładnie wtedy kochałem, jaki piękny był wtedy świat. A to daje nadzieję na przyszłość, bo skoro kiedyś umiałem, to i teraz też umiem. I może dlatego te zdjęcia wiosenne, które na kolanach robiłem :)) Pozdrawiam Cię serdecznie :))
      PS. Ależ oczywiście, że wierzę w to, że mnie rozumiesz. Jesteś facetem, więc wszystko jasne :))

      Usuń
  3. Kilka dobrych chwil obracałam telefon w dłoniach, żeby ogarnąć co jest na tytułowym zdjęciu. Myślałam, że tło to jakiś atłas, a centrum to jakiś rozdmuchany barwnik uchwycony w ruchu, za chwilę pomyślałam że może to szalka petriego z podłożem agarowym z hodowlą bakterii… ale to jeszcze bardziej bez sensu niż atłas i barwnik, więc co to jest? I tak obracam, powiększam, pomniejszam i zaskoczyło w końcu;)

    Nie mam takiego sentymentu jak ty do miasta, z którego pochodzę. W zasadzie od kiedy się wyprowadziłam i wracałam to czułam się obco. Do tej pory się tak tam czuję. Niby znam te ulice, ale nie czuję się jak u siebie, nie czuję się komfortowo i to chyba przyćmiewa jakiekolwiek inne uczucia czy wspomnienia. Żadna krzywda mi się tam nie działa. Mimo tego kiedy idę ulicą, którą po raz pierwszy szłam z chłopakiem za rękę, albo mijam to miejsce w parku, w którym pierwszy raz mi powiedział, że mnie kocha to czuję się obco i nie na miejscu. Tak jakby miasto mi mówiło, że nigdy tu nie pasowałam i nie jest to miejsce dla mnie i nigdy nie było. Zresztą zupełnie mi to nie przeszkadza.

    “Instynktownie człowiek dąży do tego, by było, jak dawniej.”
    Powielamy wyuczone schematy. Trudno jest to przerwać i spróbować inaczej, nawet jeśli zdajemy sobie sprawę że źle robimy i po raz kolejny zrobimy sobie tylko krzywdę.

    Strasznie jestem rozkojarzona. I zmęczona. Sam widzisz jak mnie zdjęcie krokusa pokonało. Mamwrażenie, że dużo ominęłam w twoim tekście, że coś mi umknęło, ale ciężko mi się skupić, dużo za dużo mam na głowie. Ciężko też u mnie z czasem, więc czytam szybko i nie mogę się nawet dłużej zastanowić…
    Czy w tym przypadku lepiej czytać po łebkach, bez zastanowienia i pisać głupoty czy milczeć, hmm? Dostosuję się;)

    Spokojnego wieczoru!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz spokojnie czytać po łebkach :)) Takie tam moje wewnętrzne stopienie się z przeszłością, bo zobaczyłem zupełnie pustem miasto. No, nie całe. Moje miasto jest zdecentralizowane i ta część, tzw. Stare Tychy, nie jest jakoś specjalnie ludne. Ale zawsze jest tu gwar i są ludzie. Stopiło sie to w moim postrzeganiu z wiosną, z napełnieniem się światłem. A że sobie wspominam? Czasami się wspomina fajne miejsca i ludzi. I to, że było dobrze. Zauważ, nie wspominam wszystkiego, czyli tego, co było później. Może dlatego, ze ten miły epizod został przerwany i to w tak idiotyczny sposób, ze śmiech pusty może się wyrwać. Ale pasowało mi to do wiosny, do kolorów, do słońca. Tak z nadzieją i z uśmiechem. Rozumiem Cię, bo sam kilkukrotnie się przeprowadzałem i wiem, jak to jest iść ulicami, które niewiele znaczą, mimo tego, że znam je doskonale. Schemat? Tak, masz rację. To schemat. Mam tego świadomość. Ale nie chciałem tak na to patrzyć. Po prostu chciałem, by było miło i spokojnie. I wiosennie. Nie chciałem zaglądać pod powierzchnię, gdzie czai się zbyt wiele. Wszystkim potrzebna jest wiosna i kolory. I odpoczynek - zwłaszcza Tobie. Więc bez obciążeń chciałem tym razem i bez dywagacji wielkich.
      Również dla Ciebie spokojnego. Uważaj na siebie :*

      Usuń
    2. “Ale pasowało mi to do wiosny, do kolorów, do słońca. Tak z nadzieją i z uśmiechem.”
      Dla mnie zawsze to przesilenie było delikatnie mówiąc kłopotliwe. Marzec to nigdy nie był mój czas.
      Aktualnie jestem tak przytłoczona i zawalona wszystkim wokół, że nawet jak pokazałeś mi palcem gdzie, jak i o co chodzi to i tak mam tak ociężały umysł, że nie ogarniam. Naprawdę przykro mi.
      Co gorsza wszyscy wokół mnie też tak funkcjonują.
      Cieszę się jednak czytając i wiedząc, że na świecie są ludzie których po prostu cieszy nadejście wiosny. To miłe i kojące.

      Chciałeś, żeby było miło, spokojnie i wiosennie, a ja wyskoczyłam z tym schematem… wybacz;)

      Odpoczynek…:D
      Nie sądzę. A wręcz odwrotnie, czeka mnie teraz prawdziwa orka na ugorze. Realnie mam nadzieję, że może w przyszłe wakacje uda mi się odetchnąć. Tobie życzę tego zdecydowanie dużo, dużo wcześniej;)

      Usuń
    3. Dla mnie też marzec zawsze wiąże się z kłopotami i małymi nieprzyjemnościami. Nie jest to regułą, ale w zeszłym roku szpital, a w tym, sama wiesz. Siedzę właśnie i nagrywam lekcje online dla uczniów, więc nie nudzę się i wolałbym naprawdę stać przed ludźmi i wykładać. No ale cóż, czas mamy, jaki mamy. Nie miej jakichkolwiek wyrzutów sumienia, po prostu napisałaś zajęta innymi sprawami, niekoniecznie moim bzdurzeniem :)) Fakt, chciałem ludziom dać trochę uśmiechu i wiary, ale na to jest zawsze i wszędzie czas :)) Domyślam się, że padasz i jest mi z tego powodu głupio, bo sam czuję się niewykorzystany (tak, tak po prostu mam) Trzymam za Ciebie kciuki i wysyłam same dobre, ciepłe i spokojne myśli.
      PS. Odpoczniesz i to w czasie tych wakacji. Zobaczysz. Skąd wiem? Karty powiedziały :))))

      Usuń
    4. Wybacz te opóźnienia, ale ciężko mi się jakoś sensownie zorganizować.
      Jeśli akurat nie jestem w pracy, to z tych wszystkich napięć muszę coś robić, więc od kilku dni w wolnych chwilach sprzątam ogród, albo łażę po pobliskim lesie i zbieram śmieci pozostawione przez jakichś idiotów. W nocy się budzę, więc żeby bezczynnie nie leżeć czytam albo próbuję się uczyć. A zmęczona jestem coraz bardziej i coraz więcej niepokoju we mnie, błędne koło.

      Wiesz zaintrygowałeś mnie tymi kartami! I to bardzo! Co to znaczy, że powiedziały, jak to działa? Coś możesz mi jeszcze zdradzić? Rozsadza mnie z ciekawości!;)

      Nie czytałam jeszcze nowego wpisu, widziałam tylko zdjęcie. Dobrze widzieć w końcu nasycone zielone. Nareszcie! Cieszę się że to już, choć u mnie jeszcze nic, a nic.

      Usuń
    5. Karty "mówią", kiedy zada się im odpowiednie pytanie. Można wróżyć z klasycznych, ale ja nie umiem. Można z Tarota, ale ja swojego spaliłem, bo musiałem/chciałem. Wybacz, nie mogę tak otwarcie o tym. Mam karty cygańskie, które dostałem. Czy wierzyć? Są mało precyzyjne. Postawiłem sobie wróżbę, ale że miałem kilka pytań, musiałem je rozgrzać i że byłem po lekturze Twojego komentarza, to zapytałem o Twoje wakacje. Odpowiedziały, ze czeka Cię podróż i dobry czas (dwa tygodnie), a zatem wakacje :)) Tylko o to zapytałem, bo obowiązuje etyka. Czasami zwraca się ktoś znajomy z prośbą o postawienie kart. Jak to działa? I prosto i skomplikowanie. Karty (niby) pokazują przyszłość w jakimś zakresie, ale tylko jedną ścieżkę. Niekoniecznie musi się spełnić. Do dokładnej wróżby jest potrzebny Tarot. Tu można tylko w przybliżeniu coś powiedzieć. Tyle i aż tyle czasami wystarczy :)) Jeśli ktoś oczywiście wierzy. Jeśli chcesz, to nie ma sprawy, mogę postawić karty z pytaniem. Ale to nie na publicznym. Tylko priv. Wysyłam zdjęcie i omawiam interpretację. Podkreślam, ZAWSZE stawiam TYLKO dla znajomych. Ale że znamy się jakiś czas, to i mogę Ci postawić jeśli chcesz :))
      Doskonale Cię rozumiem z tym niepokojem. też mam kłopoty ze snem, ale to brak wyjścia i ciągła obawa o...wszystko chyba. Minie, jak zawsze. Tylko trzeba czekać, czego nie lubię. Chyba nikt nie lubi. Szczęśliwa jesteś, bo sobie trochę chodzisz. Ja nie za bardzo się ruszam. Tylko ogród i tyle :(

      Usuń
    6. Bardzo Ci dziękuję za propozycję!
      Choć przyznam szczerze, że chyba nie mam odwagi. Rozumiem, że zadaje się konkretne pytanie, ale mam duże obawy, że ukaże się tylko kiła i mogiła, więc już wolę chyba żyć w nieświadomości (jak w tych horrorach co wróżka zawija karty i mówi, że lepiej żebyś już poszła;))
      Przeraziło mnie też, że to karty cygańskie. Zupełnie się na tym nie znam, nawet nie wiedziałam że takie są;) ale miałam kiedyś taką przygodę z Cyganką- zapytała mnie o drogę. Długo tłumaczyłam, bo to kawał drogi. W ramach podziękowania chciała mi powróżyć, ja nie chciałam ale złapała mnie już za dłoń, więc już się nie chciałam z nią szarpać. To było lata temu, więc niewiele pamiętam z treści poza tym, że wiedziała że pokłóciłam się z czarnowłosym chłopakiem;) i to nie byłoby takie złe, a nawet ciekawe doświadczenie, ale na koniec kazała mi włożyć pieniądze do rękawiczki i zanieść je do kościoła. Jeśli bym tego nie zrobiła to coś miałoby mi się stać, a jej nienarodzone dziecko (bo była w zaawansowanej ciąży) miałoby urodzić się chore. Jezu. Być może olałabym sprawę, ale każdemu komu opowiedziałam co mi się przytrafiło z zupełną powagą mi radził “wiesz może lepiej zanieś te pieniądze” i raczył opowieścią o jakiejś zasłyszanej cygańskiej klątwie rzuconej na babkę matki sąsiadki brata stryjecznego ze strony wujka Heńka czy kogoś tam.
      A jakiś czas później obejrzałam “Drag me to hell” i to mnie też utwierdziło w moim przerażeniu do cygańskich czarów;)

      No to wyjdź poza ogród. Masz te sobie tylko znane odludzia, zapomniane przez Boga i innych ludzi, więc tam będziesz bezpieczny i nie będziesz potencjalnym zagrożeniem dla innych. No chyba że masz objawy infekcji, albo masz nałożoną kwarantannę to wtedy rzeczywiście siedź w domu.

      Usuń
    7. Jak chcesz, nie narzucam Ci :) Cygańskie karty są po prostu taką lekką odmianą tarota. Ludową, rzekłbym. Różnią się dość, ale są czytelne. Historia z cyganką świetna, choć rozumiem, że się wystraszyłaś. Faktycznie, zabrzmiało groźnie. Ale pewnie i miało tak wyglądać, bo wróżki, to przede wszystkim dobre psycholożki, które umieją obserwować i łączyć fakty. Na pocieszenie powiem, że wychodzą wróżby tym, którzy się o nie zwracają do mnie. Mnie samemu różnie. Kapryśnie. Więc i wróżę nieczęsto, jak sobie przypomnę, albo chcę podjąć jakąś mało istotną decyzję, ale jednak decyzję. Przepraszam Cię, bo zabrzmiało to tak, jakbym Cię namawiał do kontaktu na priv, ale wierzę w kontakty międzyludzkie i nie odważyłbym się pisać tutaj.
      Nie, nie jestem chory, ani nie jestem w kwarantannie. Po prostu chcę siebie ochronić. Może coś w tym jest, by te swoje puste miejsca odwiedzić. Co prawda byłem dzisiaj przy lesie i widziałem młotków, którzy zaczęli grill robić, ale sobie poszedłem w swoją stronę zniesmaczony. Idiotów nigdzie nie brakuje. Widzisz, kilka spraw się złożyło na to, ze dziś nie jest mój dzień. Marudzę i nie mam dobrego humoru. Więc wszystko mi źle :)) Przejdzie, jak zawsze :P

      Usuń
  4. Krokusy zawsze są piękne, zapowiadają ciepło, słońce i kolorową radość. I spokój. To co teraz zostało wielu z nas odebrane i czego najbardziej potrzebujemy.
    Twój spacer i dobre wspomnienia właśnie to mi darowały. Chwilę spokoju i wiary, że będzie normalnie. Jak w zwyczajnym życiu. Tego było mi potrzeba po moim wczorajszym nerwowym i niespokojnym dniu. Wiem, że starasz się dawać ludziom to, czego potrzebują. Znowu Ci się udało. Uśmiecham się. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Aniu, zawsze zastanawia mnie to, w jaki sposób można dać ludziom uśmiech, wiarę, spokój. Słowem, gestem, również uśmiechem? A może czasem milczeniem? Tyle jest sposobów i ja ciągle nie wiem, który jest dobry. Wiem, ze opowieści muszą być proste, by nie nużyć. Ale nie mogą być prostackie, by nie odstręczyć. Więc tym razem opowiedziałem taką właśnie historię. Ani z wielkim podwójnym czy potrójnym dnem, ani zbyt prostacką, by można było się na nią obrazić lub parsknąć śmiechem. To wbrew pozorom trudne do opowiedzenia, bo w życiu trudno jest o proste historie, które nie łączą się z tym, co zakotwiczone głęboko w nas. Tak, jak i ta historia opowiedziana prosto, po to, by się tylko uśmiechnąć. Choć ma i epilog, którego nie napisałem tym razem. Niepotrzebny mi się wydawał - i słusznie. Potrzeba światła i kolorów, potrzeba wiatru, powietrza i dobrych myśli. A czas zarazy nie powinien być czasem umartwiania, a czasem nadziei i DOBRYCH przemyśleń.
      Dziękuję Ci za takie właśnie odczytanie, nie łzawo-sentymentalne, a właśnie pogodne i kolorowe. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie, wiosennie i życzę Tobie i Wam wszystkim zdrowia :))))

      Usuń
  5. Dziwnie tak iść znanymi ulicami, które dziś są takie inne. Mocniej widać całą ich brzydotę i całą urodę. Nie zagłusza krzyk dzieci, śmiechy nastolatków , odgłosy muzyki ze słuchawek jadących na wrotkach, hulajnodze czy czymś jeszcze bardziej dziwnym. Ktoś idzie, od ścian odbija się echo kroków. Niezwykły to czas, skłania do refleksji, zastanowienia. Tylko przyroda dalej toczy swoje plany, nie zważając na ludzkie kłopoty. Z każdym dniem jest bardziej zielono, kolorowo. To dobrze, Witku, bo miło spojrzeć na kolory, one zawsze dają nadzieję. W swoim życiu przeprowadzałam się dwa razy, ale miałam to szczęście, że nie były to miejsca odległe od siebie. Widzę na co dzień kiedyś mój dom rodzinny i już dawno przywykłam, że inne dzieci biegają po podwórku i nie ma już trzepaka (kto dziś trzepie dywany) ani kotów chodzących po płocie. Na miejscu ogrodu wyrósł dawno temu niewielki pawilon handlowy i tylko szkoła została ta sama, dziś równie cicha jak ulice obok.
    Witku dziękuję bardzo za wspomnienia, za niezwykłą podróż w czasie, ale też za barwne, pełne wiosny niezwykłe fotografie. Życzę dużo słońca, światła i spokoju, przyda się pewnie też dawka cierpliwości, której przyznaję mnie zaczyna brakować. Wszystkiego dobrego :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, miasto jest jak wymarłe. Miałem nawet zdjęcia, ale nie chciałem psuć tego wpisu pewnym kontrastem. Chciałem, by ktoś, kto to czyta uśmiechnął się i skonstatował, ze przeszłość jest w nas, ale i zalążek przyszłych, dobrych dni.
      Piszesz o przeprowadzkach, ja ich w życiu przeżyłem sześć. Nie wiedziałem długo, gdzie tak naprawdę są moje korzenie. A kiedy w zeszłym roku pojechałem tam, gdzie było miejsce mojego dzieciństwa, okazało się, ze to wszystko jest nie tak i wszystko to, nie powinno tak wyglądać. Uciekłem stamtąd i nigdy tam nie pojadę. Na szczęście, to było jedno tylko z tych miejsc, które były dla mnie ważne. Te inne są i choć uległy zmianie, to wciąż są mi znajome. Już nie tak, już nie mam do nich sentymentu, ale lubię tamtędy chodzić. Chyba jest prawdą stwierdzenie, ze dom mamy zawsze w sobie i sami ten dom tworzymy.
      Ale uśmiechnęłaś się do kolorów i o to mi właśnie chodziło :)) O uśmiech, bo przecież podobnie jak miłość, on jest najważniejszy :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i życzę Ci ciepła i dobrego światła Elu. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za Twoją opowieść :)))

      Usuń
  6. Zobaczyłam zdjęcia i pomyślałam sobie, że Dolina Chochołowska. Ciężko teraz z takimi zdjęciami, bo mnie zawsze strasznie szarpią i wołają: "chodź" , a tu wszyscy każą w domu siedzieć. Ile ja usiedzę na tej d..., to Bóg raczy wiedzieć, pewnie nie za długo. Wczoraj musiałam wyjechać do miasta, a tam puste ulice. A puste ulice to i wspomnienia mnie naszły trochę podobne, tym bardziej, że wiosna wybuchnie chyba silniej i szybciej od koronawirusa i pogrzebie go mam nadzieję skutecznie. Oby tak się stało. Dużo zdrowia i dobrego samopoczucia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety...Nie Chochołowska. A tak by było genialnie...Albo Rusinowa Polana - bajka!!! Ale co się ma, to się ma. Dziwny to czas, przyznam się szczerze. Niby siedzę w domu, ale mnie nosi i latam to w górę, to w dół po schodach, bo jednak potrzebuję ruchu. Wczoraj byłem w aptece i tyle mojego łażenia. W aptece pustki, czekają na dostawę. Pomyślałem sobie o dziadostwie i moich przedmieściach, ale co mam zrobić... nagrywam lekcje dla maturzystów i na razie mnie to bawi, choć nie wiem, czy ich również :D Pewnie nie, ale na razie nikt nie protestuje. Aż się boję, kiedy zakwitną drzewa (a tylko czekać), bo żadna siła mnie w domu nie utrzyma. Masz rację - oby ciepło i wiosna wypaliło tego złośliwca i byśmy mogli bez obawy puścić się w zieloność. Czy gdziekolwiek :)))) Dużo zdrowia, słońca i uśmiechu dla Ciebie :)) Aaa, i dużo dobrej muzyki :))

      Usuń
  7. To będzie smutny komentarz, i niewłaściwy, i nie na temat, bo wiem, ze niezgodny z zamierzonym przekazem i taki ….do kosza - i zrób to Witku zaraz po przeczytaniu, bez zgody na publikację, wyrzuć proszę ten tekst.
    Nie pisałam wcześniej, nie odzywałam się, bo początkowo wydawało mi się, że żyję w jakimś totalnym matriksie, że to fake news. Nie chciałam po raz kolejny przewartościowywać wszystkiego, bo poprzednie powody takich przewartościowań były tragiczne. Wierzyłam, ze to minie, szybko minie i wrócimy do świata jaki pamiętam z dzieciństwa, z młodości, z wczoraj.
    Patrzę na kwiaty, na cudne kwiaty, moje ukochane krokusy, zwiastujące najpiękniejszy pod słońcem czas …. Czas wiosny, czas nadziei …. ale te kwiaty mimo, że cieszą oczy kolorami - nie pachną, Pomyślałam wtedy – to tylko e-kwiaty, podobnie jak wyludnione e-miasto, w którym e-ludzie schowani w swoich domach patrzą na zniekształcony przez szyby okien e-świat.
    Mówiłeś Witku, że człowiek jest sam, i musi się z tą samotnością mierzyć codziennie, bo codziennie podejmuje samotnie decyzje, i to prawda, ale kiedyś samotność była piętnem, stygmatem wyróżniającym człowieka od jego społecznej natury. Dziś jest zalecaną w słusznej intencji normą. Wiem, wiem, to nie ta sama forma samotności, ale przyznasz, że to co dzieje się to jakiś smutny paradoks, cholerna pułapka wymuszonej samotności, w której się znaleźliśmy.
    Nie chcę bawić się w filozofa, nie chcę wróżyć ze szklanej kuli …. Chce mi się płakać i wyć jak zwierzę, które stoi u wodopoju, bez możliwości nasycenia pragnienia, wedle pierwotnych instynktów … z niepokoju, z bezsilności, z pretensji do zjawisk których nie mogę zmienić,
    A kiedy przeczytałam słowa Twojego tekstu i poczułam, coś co jest kwintesencją naszego ludzkiego tu bytowania, gdy mówiłeś o spacerze z dziewczyną, usłyszałam ,,słowa klucz’’ …
    ,,trzymając ją za rękę i szepcząc’’, ,,kocham’’, ,,uwierzyć’’, ,,zaufać’’
    ,,Będzie pachnieć ziemia, trawa i chodniki. Będzie wiatr, deszcz i upał. Będzie milczenie i będą słowa. Jak w życiu, wiesz? Jak w zwyczajnym życiu…

    Przepraszam, za te moje bazgroły, nie powinnam pisać nie tylko ,,początkowo’’ ale w ogóle, bo zdjęcia, które pokazałeś są cudowne, światło które oświetla kwiaty niesie ciepło i wiosenną nadzieję, a słowa pełne subtelności mówią o tych człowieczych odruchach, które nas ludzi określają.
    A ja życzę Ci Witku, żebyś poczuł zapach wiosny i jej dotyk, wszystkiego dobrego życzę i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak uważam Nulo, że Twój wpis jest potrzebny. Nie, nie dlatego, by tworzyć kontrast, by kompozycja była niewymuszenie naturalna, by zachowana była harmonia. Myślę, ze wyrażasz swoje i nie tylko swoje obawy. To trudny czas, kiedy przychodzi zmierzyć się nam nie tylko z nakazami, ale i z własnym poczuciem wolności. To bardzo trudne. Wiem po sobie, jak reaguję na zamknięcie. Czuję się jak wilk w klatce. Dawno się tak nie czułem. Ale wiem, że muszę, że muszę zadbać o zdrowie bliskich mi osób. Więc też mam poczucie zamknięcia. Dlatego zresztą te krokusy i taka opowieść, by dać i sobie i innym nadzieję na normalność. Bo przecież będzie normalnie. Poczekamy. Świat się nie kończy, a słońce dalej będzie świeciło i dalej będziemy się śmiać i marudzić, kiedy przyjdzie pora. Ja wczoraj miałem bardzo zły dzień, ale przeszło. Budują nas uczucia, nastroje i nasze własne humory, więc trudno, by wszyscy i zawsze tryskali energią i dobrym słowem. A jednak kiedy przeczytałem Twój wpis, to zobaczyłem w nim to, że czujemy podobnie. Dlatego opublikowałem i dlatego uśmiecham się, kiedy czytam. Nie, broń Boże z uśmiechem pobłażania, a wręcz przeciwnie - z uśmiechem zrozumienia i solidarności.
      A to, ze chciałem dać ludziom kolory i odrobinę uśmiechu ze swojej strony? Tak trzeba. I chyba nie mógłbym w pierwszym dniu "uwięzienia" nic innego napisać, niż słowa, które będą jasne i ciepłe. Pomyśl sobie, ze w każdym z nas jest taki wilk, który nie cierpi zamknięcia. Który przywyknie do krat, ale przy okazji ucieknie i będzie szczęśliwy, kiedy poczuje pod łapami nie beton, a ziemię. My również to poczujemy, tylko musimy poczekać. Jak zawsze i na wszystko w życiu :)) Pozdrawiam Cię ciepło i przesyłam dobre myśli :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty