Rzeki jutra...

                  Nie dotrzesz tam, nie dotrzesz. Prędzej zabłądzisz w meandrach czasu. Na pewno nie odnajdziesz na żadnej mapie tego świata, ani w żadnym przewodniku. Na nic ich gwiazdki, którymi oznaczają miejsca i hotele. Gwiazdy, jeśli już, to nad sobą zobaczysz, kiedy wieczór nadejdzie. Nigdy tego nie mówiłem, ale one są tylko dla tych, którzy umieją oddychać nocą i wypatrują Syriusza i Wenus w swojej wędrówce. A potem można zapatrzyć się we wschód słońca różowy i milczący. Takie są prawa wszystkich światów. Takie są prawa światów w nas. Dlatego ani ty, ani ja nie odnajdziemy swoich światów, których żaden kartograf nie umie oznaczyć na mapie. Chyba, że podasz rękę nad kanionem miasta lub snem. Na razie musimy odpocząć, bo ogarnął nas smutek niepotrzebny. Zanurzeni w Internecie, odurzeni alarmami i obłożeni odpowiedzialnością schylamy głowy. Wirus ciąży i podsuwa słowa zasłyszane w telewizji. A ja przecież jestem tu, a nie między bitami informacji, między jaskrawym światem spolaryzowań. Jestem i oddycham i niosę w sobie ciepło i pierwsze śpiewanie ptasie, kiedy świt nadciąga. Tak trudno o tym mówić teraz, prawda? Teraz się milczy i zapada w sobie szukając odpowiedzi u fałszywych szamanów. A żaden z nich nie dotknie drzewa, by poczuć kruchość jego kory. Żaden z nich nie nazwie go bratem albo kręgosłupem, na którym spoczywa świat. Spójrz, świat żyje i my będziemy, nawet jeśli niesiemy teraz ciężar i zmęczenie. Kto wie, czy akurat ja nie mam prawa o tym wszystkim mówić, kto wie? Też jestem zmęczony i gubię się pośród portali i sprawdzam setki wiadomości. Ale widzę też roztańczony błękit, na który tak czekałem. Widzę drzewo, które po staremu wypuszcza różowe kwiaty. I wiesz, mam odwagę powiedzieć, że mi się podobają. Zwłaszcza przecięcie różowego i niebieskiego. Wobec całego świata ta myśl nie ma znaczenia. A może ma? Może jednak ma… Może jednak ma znaczenie to, czy umiemy oddychać nocą i czy płomień można oswoić. Albo rysować w powietrzu znaki, by przywołać miłość albo szczęście. Bo widzisz, zwyczajność zawsze jest zwyczajna, jeśli ją pomijamy zwracając uwagę na to, co wykrzyczane. A ona jest przecież zupełnie inna, kiedy popatrzymy na dzbanek, na kamień, na gałąź kwitnącą. Wystarczy byle promień światła i stajemy zaskoczeni chwilą i nagłą poezją, której nie rozumiemy. Zaklęciem, które w nas się rodzi. Może nie wiem wszystkiego tego, co ważne. Ale żaden możny tego świata nie wie i żaden szaman nie ogarnia wszystkiego myślą. Dlatego trzeba odpocząć. Trzeba. I popatrzyć na daleki horyzont, za którym rozlane są rzeki jutra szumiące westchnieniem. Nie dotrzesz tam, nie dotrzesz, ale zawsze możesz podać dłoń albo się uśmiechnąć. To też magia. Nawet jeśli jej nie zauważamy  























Komentarze

  1. Bardzo Ci dziękuję za ten tekst.
    Jak zwykle odebrałam go przesadnie osobiście. Jako próbę pocieszenia i właśnie ku pokrzepieniu serc.
    Teraz pewnie pomyślisz, że znowu przyszła ta maruda i coś jej znowu nie pasuje, ale z drugiej strony mam wrażenie że podajesz bardzo prosty sposób na złożony problem. To tak nie działa. No przynajmniej niestety nie w moim przypadku.
    Choć przyznaję że poczułam chwilową ulgę i spokój czytając twoje słowa. Jeszcze raz dziękuję.

    Dzisiaj cały dzień spędziłam na dworze robiąc porządki wokół domu i ogrodzie. Było spokojnie, pusto i cicho. Jakby cały świat opustoszał. Pomimo wszystkiego było pięknie, wszystko się doskonale zgrało. Dzisiejszego dnia nie mogłabym marzyć o piękniejszym niebie. A ostatnie dwie godziny jeździłam autem po okolicy już dla takiego zupełnego chillu. Na koniec dnia jeszcze dostałam twoje słowa i przysięgam jest to jeden z lepszych dni jakie miałam w tym roku;)

    Uwielbiam taki pudrowy róż! To bardzo apetyczny kolor. Najpierw chciałam obejrzeć zdjęcia, właśnie z powodu tego różu. Przewijałam tekst, żeby zjechać na dół i wychwyciłam dwa słowa, mój wzrok je jakoś przypadkowo wyłapał. Wirus ciąży. Boże jedyny. To byłby dopiero horror;)

    Dobrej nocy!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się śmieję z Twojej ostatniej uwagi :))) Udało Ci się :))
      Daj spokój, żadna maruda. Ja wiem, że to ani nie jest proste, ani nie można tak prosto. Ale we mnie samym jest potrzeba uchwycenia tego w karby logiki i zmielenia tego na drobne kawałki. Niestety, mimo że polonista, to jednak i umysł analityczny. Wiem, wiem, że to nie takie proste. Ale nawet jeśli dał Ci ten tekst chwilę relaksu, to już coś :)) Oczywiście skracałem niemożebnie, ale w miarę spójne to moje gadanie dziś. Dla pewności przeczytałem, żeby nie było :))
      Cieszę się, że miałaś taki dzień. Faktycznie, taki dzień, to jak skarb. Pomijam mój udział w tym, bo nie wypada bym o sobie chlapał, ale na pewno zeszło z Ciebie dużo napięcia. To dobry sposób i okazja, żeby coś innego zrobić, wybić się trochę z rutyny. No i pojeździłaś autem!!!
      Przepraszam, cały czas się śmieję z tego wirusa ciąży. Zrobiłaś mi nockę :))) Jeden z lepszych żartów od bardzo dawna :D
      Błękitnych i spokojnych dla Ciebie :)))

      Usuń
    2. Do usług!;)

      Wiesz we mnie też jest taka potrzeba, po prostu dla mnie jest chyba jeszcze za wcześnie żeby się jakoś z tym wszystkim ułożyć. No ale czasu będzie aż nadto, bo jeszcze to trochę potrwa.
      Złości mnie to, że nie cieszę się z nadchodzącej wiosny, nie wykorzystuję tego czasu jakbym chciała. Kwiecień to mój ulubiony miesiąc, mój czas.
      A z drugiej strony złoszczę się, że czasem zapatrzę się w to błękitne niebo, różowy zachód słońca i zaraz myślę po co ci to, jak możesz zwracać uwagę na takie rzeczy gdy dzieje się co się dzieje.
      Dużo złości we mnie.
      Właśnie sobie uświadomiłam, że urządzam tu sobie, u ciebie taką "pseudoautosuperwizję";) wybacz!

      Jazda autem uspokaja. O ile się oczywiście nie stoi w korkach, nigdzie nie spieszy. A teraz, zwłaszcza wieczorami jeździ się naprawdę dobrze. Jest pusto, niespiesznie, spokojnie, jakoś inaczej, niezwykle, sama nie wiem, nie potrafię tego zdefiniować. Mogłabym tak jeździć całą noc.
      W sumie to pojadę teraz, co mi tam:)

      Dobranoc!

      Usuń
    3. Doskonale Cię rozumiem. Zwłaszcza to, że się złościsz. Nie, nie piszę tego dlatego, byś poczuła się lepiej, choć to też byłby argument. Rozumiem Twój stan, bo ja sam i głupieję i złoszczę się bardzo. Zastanawiałem się nawet nad tym wczoraj, skąd złość. Może dlatego, że dni uciekają? A może dlatego, że ludzie czegoś ode mnie oczekują. A ja nie mam pomysłu na to, co dalej i tylko siedzę przed komputerem mieląc lekcje, sprawdzając na ekranie prace, gadając. A kiedy już mogę odejść, to mam tylko jedno w głowie, by się chwilę położyć i żeby mieć spokój. Złości mnie to, że gdzieś tam rosną drzewa, które teraz kwitną, a ja nie mogę iść i pokazać ich urody. Pójść tak po prostu, przed siebie i nie myśleć za wiele o sprawach takich jak praca, polityka czy to, co jest teraz i co się dzieje.
      Nie mam co wybaczać, bo i nic złego nie piszesz. Wiem co to jest superwizja, ale autosuperwizja, to coś nowego :D Żartuję. Po prostu chcesz powiedzieć to, co jest w Tobie. Zupełnie naturalne. A wiesz (bo chyba wiesz), że będę starał się Ciebie zrozumieć i nie zbędę machnięciem ręki, że wszyscy tak mają. Bo każdy inaczej i po swojemu. Znam nawet takich, których to nie rusza, ale to szczególne przypadki. Ale bardzo dobrze to zdefiniowałaś - złość, to jest to. Nie powiem, też to zdefiniowałem, ale ja się często denerwuję, więc myślałem, że to normalne. Nie, to innego rodzaju złość.
      A jeśli chodzi o samochód, to ja wiem dlaczego tak masz. Bo ja mam podobnie. Samochód, to część Ciebie. Twojego świata i Twojego domu i poniekąd Twoja. Można się śmiać, ale kiedy w czasie jazdy coś się dzieje z samochodem (tfu, tfu!!), to ja automatycznie to czuję. Ba, mnie samego boli to, ze coś zachrobocze, albo stuknie. To raz, substytut wyjścia, to jedno. Dwa, można się wyrwać, puścić głośno muzykę i co najważniejsze - KIEROWAĆ! Mieć kontrolę nad tym, gdzie jedziesz i jak jedziesz. Posłusznie spełnia wszystko to, co chcesz. To też znak, że czujesz, że Ty sama czujesz się trochę bezradna w tej sytuacji. Zatem kierowanie, to swego rodzaju przywrócenie świata na właściwe tory, gdzie mamy kontrolę nad tym, co nas otacza i nad decyzjami.
      Może się mylę, kiepski ze mnie interpretator zachowań, nie mam wykształcenia i narzędzi. Ale tak po ludzku, to wydaje się logiczne.
      Kiedyś proponowałem Ci, byś do mnie napisała, propozycja, jeśli masz ochotę, jest aktualna. wnendi11@gmail.com Jeśli oczywiście nie będziesz chciała, to pewnie zrozumiem, bo ja lubię rozumieć :))
      Uważaj na siebie po nocy, nie gazuj za bardzo :))))
      Błękitnych dla Ciebie, dobranoc :))

      Usuń
  2. Dziękuję za chwilę spokoju i nadziei w kolorze różowo niebieskim. Zwróciłeś uwagę na wielką, olbrzymią rolę codzienności i szukania poezji wśród zwykłych zdarzeń i miejsc. Dałeś wiarę, że wszystko jeszcze będzie normalnie, a właściwie, że wszystko jest normalnie, wiosna przyszła i rozkwita, będzie lato i świat idzie swoją drogą.
    Nikt nie wie, co będzie i nie mamy na to wpływu. Jednak wszyscy mamy wpływ na to co jest. Uśmiechajmy się :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Ci Aniu dziękuję, że przeczytałaś i poszłaś tą drogą interpretacyjną. To dużo dla mnie znaczy. Bardzo lubię ten sposób pisania w literaturze, który wydobywa z rzecz zwykłych ich niezwykłość. Realizm magiczny. Cudownie pokazany u Tokarczuk w "Prawieku". Ech, a ja znów o literaturze... Masz rację, że wszyscy mamy wpływ na to, co jest. I tego się trzymajmy :))) I uśmiechajmy oczywiście :)) Zdrowia Aniu i dobrych, codziennych spraw, które trzymają nas za portki przy ziemi :))

      Usuń
  3. Zdjęcia są magiczne. Jakby same bez słów opowiadały historię. Historię kwiatu, rodzącego się z delikatnej mgły. I historię drugiej strony medalu. Kwiatu rodzącego się z chaosu, z burzy. Do życia, do słońca. Piękne aż samemu chciałoby być się takim kwiatem. Tekst wkomponowany w całość prozy pisanej poezją o tu i teraz i z nadzieją na potem. Pozdrawiam ciepło Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie popatrzyłaś na zdjęcia i tekst. A może ten tekst niepotrzebny? Może starczyłoby jedno zdanie, a resztę sam by człowiek sobie dowymyślał. Ech, tak sobie gdybam :))) Pięknie Ci dziękuję, ze znalazłaś chęci i siły na to moje bzdurzenie i cykanie. Dziękuję jak zawsze i przesyłam dobre, ciepłe myśli :)))

      Usuń
  4. Rzeka życia, a my płyniemy raz z nurtem, często wbrew prądom...Są wody czyste, gdzie zobaczysz złotą rybkę czekającą na każde Twe życzenie, nurt szybki, rwący z brakiem czasu na sen, na drugiego człowieka, są zakręty, dna muliste, nieprzyjemne i te z ostrymi kamieniami raniące nogi chcące ledwie oprzeć się o dno. Gdzie teraz jesteśmy...Sama nie wiem jakby rzeka nagle stanęła na chwilę trafiając na dziwną tamę. Trzeba czasu, cierpliwości, zrozumienia. Tak trudno!
    Dobrze jest móc powiedzieć „Widzę drzewo, które po staremu wypuszcza różowe kwiaty. I wiesz, mam odwagę powiedzieć, że mi się podobają. Zwłaszcza przecięcie różowego i niebieskiego” . Przecudne kolory dające nadzieję, że i my kiedyś wrócimy „Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,”, gdzie od wieków nasze miejsce.
    Masz rację Witku z tymi światami, ile nas tyle myśli splątanych, światów pogubionych. Są jednak takie nici pyłem złotym posypane co potrafią złączyć to co wydawałoby się całkiem obcym bytem. To słowa, obrazy , muzyka one mówią dla nas i za nas by niekiedy zostać na zawsze.
    Te zdjęcia z bajki wyczarowane, poezja w zdaniach schowana...
    Zwyczajnie dziękuję Witku za to właśnie i życzę wiary, nadziei, miłości, i jeszcze na dokładkę zdrowia – (nie, nie zapomniałam). Ciepło pozdrawiam choć dziś już słońce właśnie się schowało:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie napisałaś Elu. Pięknie! Nie wiem, czy będę umiał odpowiedzieć. Bo już samo to, że kreujesz pewien obraz i podsuwasz, jest dla mnie znakiem, by nic nie mówić. Wolę, jak pewne obrazy zostają w człowieku po to właśnie, by narodziły się z niego słowa albo po prostu, by się uśmiechnął. No dobra, czasami nie musi się uśmiechać. :)))
      Zawsze kiedy stoję pod drzewem, to mam właśnie skojarzenie rzek, które pną się w górę, do nieba. Jakby odwrotnie od pnia-głównego nurtu. Takie trochę inne widzenie rzeczywistości. Nic nie znaczy, ale lubię właśnie tak myśleć o gałęziach drzewa, jak o ramionach rzeki. Przyrównując ją do ludzkiego życia, co jest absolutnie zgodne z Heraklitem, uzupełniłaś i wypełniłaś obraz, który zaledwie naszkicowałem. Cóż mogę teraz zrobić? Mogę zadać pytanie, czy bliższe jest mi to, co ja sam nagryzmoliłem, czy to, co Ty przywołałaś.
      Tak, masz rację. Człowiek zazwyczaj pokazuje to, co ma w sobie przez muzykę, obraz i słowo. Często rodzi się to w nim i nie wie, jak to ma pokazać. Nazywam to straconą poezją albo niewypowiedzianym światem.
      Bardzo chciałem, by wybrzmiały te słowa o kwiatkach w kolorze różowym. Niemęskie. Ale dla mnie bardzo bliskie, bo bardzo je lubię. Mam skojarzenia z Japonią i z delikatnością gejszy, teatrem cieni i miłości niewypowiedzianej. Stad może wraca ten mój motyw podania dłoni nad miastem lub nad snem. Kto mnie tam wie.
      Dziękuję Ci Elu z całego serca za życzenia, bo są po po prostu czymś, na co nie zasługuję ja, a zwłaszcza moje pisanie. Ale sam życzę Ci zdrowia i dobrego światła. I jeszcze czegoś - tego, byś się nie martwiła. Bo czy to będzie świat stary, czy nowy, to my przecież zawsze będziemy wciąż tymi, którzy siedzą nad brzegiem wody i rzucając kamienie, by zobaczyć koncentryczne okręgi rozchodzące się po powierzchni. I nieodmiennie wiedząc, że nasze życie właśnie jest takie. Elu, zdrowia, światła i dobrych słów :))))
      PS. Jutro o 4.30 rano będzie różowy księżyc. Muszę to zobaczyć!!! A pomysł na zdjęcie z MeWe, o którym wspomniałem zaraz się będzie robiło. Nie odpuszczę :))))

      Usuń
  5. Ja już mówiłam, że zazdroszczę, bo u mnie jeszcze nic nie kwitnie. A nie, przepraszam, zaczyna dopiero nieśmiało forsycja, takie wszystko jeszcze gołe i suche. Natomiast ptaki chcą sobie chyba wypluć płuca, takiego ćwierku i jazgotu jeszcze chyba nie słyszałam. Wyjeżdżając samochodem z garażu, wleciał mi do środka wróbel, próbowałam go wygonić, żeby tam nie uświerknął z głodu i pragnienia, ale taki cwaniak tylko patrzył na mnie z belki i dosłownie śmiał się tym swoim dziobem, zostawiłam więc otwarty i one potem jak wściekłe latały w te i z powrotem. A od pól z rana tylko czuć wilgotny chłód, który pachnie takimi maleńkimi niebieskimi kwiatuszkami. To jest ewidentnie zapach mojego dzieciństwa, więc tkliwie mi się o poranku zrobiło. Już teraz staram się tylko takie rzeczy widzieć i nie czytam wiadomości, bo mi to całą energię życiową zabiera. Dziękuję za te cudowne zdjęcia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku...Nawet nie wiesz, jak mi dobrze jest przeczytać coś, co jest normalne. Wróbel, który wleciał i się z Ciebie lub do Ciebie śmiał. No sama powiedz, czy to nie jest genialne!! I te małe, niebieskie kwiatki, które pachną. A ja przed komputerem i jedyne co mogę poczuć, to zapach rozgrzanych łączy i cyny :P Zmienia się świat na naszych oczach i tak serio, to trochę bezradni jesteśmy wobec tego, co się dzieje. Ja wiem, trzeba zachować fason i wróci wszystko tam, gdzie jego miejsce. Ale tęskni się podświadomie do tych zwykłych, zwyczajnych rzeczy, które tworzą rzeczywistość. Bo ona jest nasza. Własna, stworzona przez nas. To ja Ci dziękuję za tę historię i za ten obraz, który przywołałaś. Fakt, sucho, jak pieprz. Trzy tygodnie nie padało i w sumie się trochę niepokoję, bo wszystko musi ruszyć przecież.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i ciepło :)) I oczywiście zdrowia i jeszcze raz zdrowia dla Ciebie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty