Uwierz...

            Nikt nie kocha nicości. Tak sobie wymyśliłem, bo popatrz, żyje się tyle, a tyle lat. Widzi się codziennie bruk, chodnik i drzewo. Widzi się niebo i ptaki przelatujące i samochody skądś, dokądś. Nasyca się człowiek, napełnia. Zbiera te skrawki, te kawałki, by starczyły mu na wieczność. Będzie je wyciągał z kieszeni i z głowy, oglądał, wąchał i śmiał się, albo płakał. Może zamyśli się nad urządzeniem świata, albo nad jego bezsensem, co samo w sobie będzie miało sens, bo będzie zabawne. I czas przestanie ważyć, choć będzie, bo dzień i noc były na początku teraz i zawsze i na wieki wieków. A inne rzeczy? Tak, pewnie też będą. A jeśli nie, to pieprzyć to, widocznie nie są potrzebne. Chociaż zapach mógłby pozostać, kiedy ciasto staje na stole i jabłko w sadzie, kiedy słońce zachodzi. Albo zapach trawy, kiedy rosa ranem błyszczy gwiazdą. Wiesz, że inaczej pachnie w nocy niż rano? To pewnie nasz strach każe nam silniej czuć. A miłość pożądać i dlatego wierzę, że ocaleje zapach skóry, którą się kocha i wszystkie te miejsca, których ręka poszukuje w instynkcie przetrwania i ciekawości. One będą w naszej pamięci, by raz po raz śniły się w przypomnieniu, że jednak to jest piękne, co było. Ci, którzy znają nicość mówią, że to skazanie na wieczną mękę i wykazują, że lepiej się rozpuścić w czerni, niż pamiętać. Jednym gładkim cięciem przeciąć to, co gromadziło się z minuty na minutę. Wszystkie te twarze i wszystkie zasłyszane słowa. I wszystkie myśli i śpiew ptaka i konika polnego i wszystkie piosenki, które wrył w nas czas. Nie, nie, nikt nie kocha nicości, jak ona siebie samą. Tak tylko mówię, żeby mówić, chyba nie masz mi tego za złe, co? Czasem trzeba powiedzieć coś, co osiadło na dnie pyłem. Dmuchnąć porządnie. Jest przecież okazja, prawda. Ja wiem, jestem ofiarą wiecznego rozdwojenia, które czuje podwójnie: śmierć i miłość. Ale czy czego innego się spodziewasz? Popatrz, nawet drzewo zakwitło. Bieli się dziki chwast, który wyciąga ramiona do słońca posłuszny odwiecznemu rozkazowi, który niósł w swojej małej pestce. A gdzie jest moja pestka? Co w niej zostało zapisane? Jakie prawdy, jakie rozkazy, jaka pamięć genetyczna? Brzydko tu, nicościowo. Ale nie chcę zwracać na to uwagi, bo przecież liczy się drzewo. Jego białe kwiaty, na które czekałem i czekałem. Popatrz, wyciągają pręciki w stronę słońca czekając na wiatr albo na owady, które je zapylą. Nawet gwałtowny trzepot ptaka wzbije w górę żółty pyłek i narodzi się pestka. Fizjologia przetrwania. Magia łupiny, która się narodzi i otoczy pancerzem kruche jądro pamięci. A potem pęknie, by wydać kolejne drzewo, które wiosną przyjdę oglądać dziwiąc się, że na śmietnisku. Dziwiąc się, że piękne. Dziwiąc się potem, że płatki wirują mi w oczach. Dziwiąc się snom, że takie. Wierzysz mi? Proszę, uwierz. Choć na chwilę…    















Komentarze

  1. Hmmm przeczytałam i skąd ja to znam? A już wiem, tak zakochany mężczyzna mówi do swojej kobiety w takich różnych intymnych sytuacjach, gdy są tylko we dwoje, gdy go weźmie na wynurzenia, co prawdziwemu mężczyźnie zdarza się rzadko (na szczęście). Są to niezwykłe chwile, które pamięta się bardzo długo i które pozostają w pamięci na zawsze, o ile to oczywiście miłość. Wplotłeś w to i przyrodę i ważne różne egzystencjalne przemyślenia, ale przecież tak to właśnie wygląda: gdy para zakochanych ze sobą rozmawia, wydaje im się, że rozmawiają o sprawach niezwykle ostatecznych, te chwile są nie do powtórzenia, czy mogą się zdarzyć dwie takie same?- nie sądzę. Bardzo fajnie pobawiłeś się tym tekstem a zdjęcia - naprawdę już kwitną i Ciebie? Wszystko mi mówi, że w tych czasach zarazy miłość będzie kwitła, oby. Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, pobawiłem się trochę tekstem wplatając w niego to, co wydawało mi się ważne. Ważne teraz i ogólne, ważne dla mnie. I przyznam się, że strasznie długo go pisałem. Albo mam sieczkę w głowie od Internetu i lekcji online, albo to wszystko zadziałało. Izolacja, polityka, wirus i humory :P Szczerze mówiąc, dobrze że mówisz, że to takiego rodzaju tekst, bom nieświadomie potraktował go, jako opowiedzenie o tym, co dla mnie ważne. Hmm..Ale mam prawo nie wiedzieć, wszak ja jestem tą "drugą stroną" mniej ładną, mniej delikatną i mniej spostrzegawczą. Wiem co mówię, bo na tyle się znam. Czasami podstawić facetowi pod nos, to mało - wiem, sam tak reaguję :D
      Tak, u mnie już pierwsza mirabelka zakwitła. W drodze następne. Kilka dni ze słońcem i będzie pięknie :)) Co prawda męczę się w masce, ale zdjęcia być muszą! Bardzo chciałbym zrobić różowe drzewo, ale niestety, nie da rady teraz. Trudno, przegapię w tym roku. Wierze Twoim przeczuciom, bo skoro sny masz prorocze, to i w tym się nie będziesz mylić :)) Ja się na pewno nie załapię. Ale wiosna kroczy i to jest dobre! I tego się trzymajmy :)) Dużo zdrowia dla Ciebie i ciepła, dużo ciepła wiosennego :))

      Usuń
    2. Ale wtedy zawsze mówi się o ważnych sprawach i pamięta się to bardzo długo. Ja to oczywiście widzę w tekście, nie chciałabym wyjść na taką, co tylko jedno jej w głowie, ale tak po wiośnianemu mnie zaskoczyłeś (u mnie jeszcze nie kwitną drzewa), że tak odebrałam w danej chwili tekst i niech tak zostanie, najwidoczniej tego było mi trzeba ;)

      Usuń
    3. A i mnie chyba bardzo się podoba właśnie taka interpretacja. Naprawdę dobra! U mnie przedmieścia, to trochę szybciej z tymi drzewami idzie. Ale jedno jest pewne, wiosna lezie. Na mój gust zbyt powoli, ale skoro ma być porządnie, to i niech sobie powoli idzie :))

      Usuń
  2. Piękny tekst. Tekst jak i te piękne kwiaty zwiastujące wiosnę. Zwiastujące nowe, mimo iż stare jest w nas. Ono w nas pewnie zawsze będzie choć nowe je gdzieś tam odłoży do szuflady przeżyć, doświadczeń, czy lekcji, którą trzeba było odrobić, by można było iść do nowego, do nowej wiosny. Dobrze opisałeś to na rozstaju, gdzie jeszcze jedna noga w przeszłości a druga zawieszona nad przyszłością mimo iż tam wisi cięgle gdzieś nad nami strach. Świetny tekst i zdjęcia w tym błękicie. Pozdrawiam ciepło i aby do wiosny już tej pięknej gorącej, zielonej skąpanej w słońcu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to chyba wygląda Grażynko, że to co w nas, to ciągle jest. To nie znika. Ale też i jakaś nasza część się odradza. Uśmiejesz się, ale kiedyś dorwałem poradnik z serii "Jak zbawić świat i znaleźć miłość wszechżycia" (wymyślony tytuł)i w stylu lat dwudziestych napisano: Jeno głupcy sądzą, że mężczyzna się zmienia. On w swej woli nie dąży do zmiany, jedynie pozornie udaje, że takowa się stała" Myślę, ze to nie tylko mężczyzna. Po prostu, tacy jesteśmy. Coś się zmienia, ale ten zasadniczy człon pozostaje bez zmian. Pozdrawiam Cię bardzo bardzo serdecznie i dziękuję Ci za dobre, ciepłe słowo :))

      Usuń
  3. Masz rację Witku najgorsza jest nicość i tak, tak bardzo wierzę, a może po prostu chcę wierzyć, że to co najbliższe nam, najpiękniejsze ocaleje. Póki tchu nam nie braknie będzie woń kwiatów, szumiąca zieleń lasu czy trawy po deszczu, wszystkie oczy kochane, ludzie sercu bliscy i śpiew ptaka na gałęzi, zapach kawy czy sernika z czekoladą na wierzchu...Tak będzie.
    Pestka wiem, rozumiem, czasem są różne przemyślenia, co po nas by nie było nicości...by świat wiedział. Najprościej przenieść, przekazać innym pokoleniom można siebie, uczucia i słowa. Wydają się tak ulotne, krążące w myślach, ale jak dużo z tych zapisanych przed wieloma laty w białych księgach czytamy my - "dalekopotomni" pełni zachwytu...
    Nie chcę pisać o losie, przeznaczeniu, bo to tak bardzo wytarte, ale chyba coś w tym jest, bo nie o wszystkim w życiu, choć inaczej nam się wydaje, decydujemy sami. Czasem nasze plany długo obmyślane w jednej chwili stają się zamkami z piasku, które byle mocniejszy podmuch wiatru wywraca do góry nogami.
    Cudowny tekst, zdjęcia takie do zapatrzenia, z tęsknotą, z marzeniem...dają wiarę, że świat jest nadal piękny, że czeka tak jak my czekamy. Dziękuję Witku!!!
    Dużo zdrowia ma dziś najwyższą cenę, spokoju i trochę radości, uśmiechu:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedzę sobie, świeczkę zapaliłem, Mała sobie skacze po smartfonie, chyba w coś gra, a w głośnikach leci mi Katie Melua. Jest dobrze. I wiesz, w takiej chwili przeczytać, że mam rację, to jak wygrać w totka. Albo i więcej. Trochę żartuję, bo i temat trudny sobie wziąłem. Zresztą, kiedy czytam swoje słowa, wydają mi się bardzo prędkie, bardzo pomieszane. Znów zbyt wiele chciałem umieścić we wpisie. Zupełnie jakbym nie pamiętał, ze umiar oznacza ład. Ale cóż, tak wyszło i niech tak zostanie :)) Mnie bardzo cieszy to, ze się zgadzasz, bo to znaczy, ze nie tylko ja tak czuję, nie tylko ja takie myśli gdzieś przepuszczam przez siebie. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za to, że tak ładnie napisałaś o tym wpisie. I że tekst i że zdjęcia... To bardzo, bardzo miłe, a tego często brakuje. Sama wiesz, ze nie brakuje osób, które czekają, by coś "było nie tak" ciesząc się. Cóż, taka ich natura i taka toksyczna otoczka :)) A panna N niech nas w nos pocałuje, my się jej nie damy. Nicość nie jest dla nas, bo potrafimy dostrzegać i cieszyć się z tego. Cóż, to chyba cecha, którą się nabywa, ze umie docenić to, co wokół. Choć w czasach zarazy czasem trudno. Ale się rozgadałem... Straszne! Pozdrawiam Cię Elu życząc zdrowia i jeszcze raz bardzo, bardzo Ci dziękuję, bo uśmiecham się klepiąc te słowa. A Mała już zerka na mnie i piszczy, co fajnego. Nie ma, nie powiem!!

      Usuń
  4. Nie, teraz to będę ja piszczeć jak nie dowiem się co Mała piszczy... Przytul ją mocno ode mnie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ona może piszczeć? Siedzi mi na ramieniu i mówi "Ja malusia jestem i biedusia, prosze, proszę, prosze...Powiedz, czemu się uśmiechałeś, no prosze, co fajnego było? Ja taka sama, samiuteńka jestem, powiedz troszkę, ociupinkę, okruszek..." I to cały czas tak...

      Usuń
  5. Nicości nikt nie kocha, ale cierpienia też niespecjalnie. Chyba każdy w życiu zalicza takie zdarzenie, że już wolałby nicość niż wciskające się w każdy fragment ciała i umysłu cierpienie.
    Taka pierwsza myśl przyszła mi do głowy jak zaczęłam czytać twój tekst. A za chwilę trafiłam na ten fragment “Ci, którzy znają nicość mówią, że to skazanie na wieczną mękę i wykazują, że lepiej się rozpuścić w czerni, niż pamiętać.” i wszystko mi się już w pomieszało. Usprawiedliwiam się skrajnym zmęczeniem. Ostatnio bywam tak zmęczona, że myślę że zaraz umrę. Przy umieraniu problem z odczytaniem tekstu jest jednak bardziej błahy, co w jakiś sposób daje mi pocieszenie;)

    Wiesz mam tak, że znam zapach każdej bliskiej mi osoby. Kiedy o kimś myślę to pierwsze co to wspominam właśnie zapach. To chyba niezawodny dowód, że zapach ocaleje i pozostanie.

    Myślisz że śmierć i miłość to przeciwieństwa? Dwa skrajne bieguny?

    Nie wiem gdzie mieszkasz, ale trochę to niesprawiedliwe, że u Ciebie kwiaty, wiosna, wszystko kwitnie na potęgę, a w moim ogrodzie gołe drzewa, suche badyle, trawy nawet nie ma, bo jeszcze nie posadzona;)
    Podziel się tym trochę.

    Wybacz ten chaos w moim myśleniu i słowach.

    Spokojnego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, staję z przyłbicą :))))
      Otóż podstawą tego tekstu była opozycja do nicości. Nie chcę się rozpuścić w nicości, bo straciłbym pamięć tego, co jest piękne. I nawet wieczna męka pamięci, o której mówią zwolennicy nicości mnie nie przekonuje. A dzieje się tak, bo uważam, ze tyle rzeczy wspaniałych widzimy w trakcie swojego życia, tyle rzeczy pamiętamy, ze głowa mała. Może to i moja wina, ze trochę emocjonalnie podszedłem do tego tekstu zbyt szybko chcąc napisać to, co mi się umyślało. I nie przeczę, ze są w tym tekście moje obawy i moje zachciewajki i moje wewnętrzne pragnienia. Nie tylko dotyczące zapamiętania tego, co się widzi, ale i dotyku, zapachu itd.
      Tak, każdy człowiek ma swój zapach. i domy mają swój zapach. Kiedy czasami jadę do domu dziadków, którzy już nie żyją, to jeszcze wchodząc przez sień czuję ten zapach, który nieomylnie kojarzy mi się z babcią i dziadkiem, z surową prababką i z dobrymi chwilami.
      Miłość i śmierć, to dwie siły, które się uzupełniają. Bo z jednej strony dążymy do śmierci, bo przecież było nie było, zbliża się do nas. A z drugiej, jest też ten prąd życia, miłość, który nas porywa i który w pewien sposób ocala, bo są dzieci, wnuki itd.
      Kiedyś rozżalony kolega po dawce płynu znieczulająco-rozweselającego Państwowych Zakładów Monopolowych zadał mi pytanie: "Wiciu, co według ciebie jest najważniejsze w życiu?" Bez wahania odpowiedziałem, że miłość, oczywiście. I wiesz, nie było to znów tak dawno temu. Musiałbym się nad tym zastanowić, choć już teraz wiem, ze nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Ale po takiej dawce płynów odpowiedź jednowyrazowa zdaje się jedyna,, jaką mogłem udzielić :)))) (uśmiechnij się!!)
      Mieszkam w dzielnicy Tychów - Czułów. Powiedzmy, ze sa to przedmieścia. Może dlatego wcześniej trochę te drzewa zaczynają kwitnąć. Choć kiedy idę przez pola albo przez las, to jeszcze trochę brakuje. To drzewo jest wyjątkowe, zawsze pierwsze kwitnie. Więc nim trochę się nie trzeba sugerować. Ale jest czytelny znak, ze wiosna idzie, człapie. Niedługo zrobi się cieplej (za trzy dni), więc wszystko buchnie. Oby tylko deszcz spadł.
      Chcesz, to bierz. Dzielę się chętnie :))) U mnie drzewa też jeszcze uśpione. Ale sama wiesz, że jak ktoś chce, to znajdzie, więc ja bardzo, bardzo chcę. Chcę ludziom dać trochę uśmiechu czy to fotografią, czy zielenią na niej. Z tekstem bywa różnie, ale... Nie zawsze wychodzi tak, jakbyśmy chcieli. Dobra, jakbym ja sam chciał.

      Trzymaj się i dużo, dużo sił i zdrowia dla Ciebie!!
      Miłego i spokojnego :)))

      Usuń
    2. Dziękuję. Choć przyznaję, że głupio mi że trzeba mnie było tak za rękę po tekście oprowadzić.
      Mam tyle myśli teraz w głowie odnośnie tej nicości, ale tak nieskładne i sprzeczne, ciężko to ułożyć w słowa…

      Zapachy domów są cudowne. Lubię to uczucie kiedy wchodzę do kogoś po raz pierwszy i poznaję zapach. Zaś co do ludzi jeszcze to sama mam taki nawyk, że bliskich ludzi wącham. Staram się niezbyt jawnie, bo to dość dziwne, nawet jak na najbliższych. Raz jednak zostałam na tym przyłapana i ktoś z zamarciem i przerażeniem mnie spytał “czy ty mnie właśnie wąchasz?!”;)

      Zgadzam się z tobą, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie twojego rozżalonego kolegi. Choć jeśli ja miałabym wskazać to bezpieczne wybrałabym opcję, że w życiu najważniejsza jest satysfakcja z niego. Bo to taki wór bez dna i wszystko można tam wsadzić, a nie ograniczać się jedynie do miłości.
      Ale rozumiem twoją odpowiedź i uśmiecham się! Ubawiła mnie zwłaszcza wskazówka w nawiasie, żeby to zrobić, urocze;)

      Trzymam kciuki za pomysły na zdjęcia, bo zakaz wchodzenia do lasu pewnie wielu z nas nieprzyjemnie dojedzie.

      Usuń
    3. Ech, nie przesadzaj :)) Po prostu jesteś zmęczona, jesteś w stresie i spoczywa na Tobie nielicha odpowiedzialność (tak, pamiętam, absolutnie nie służba). Mam też świadomość, że czytając ten tekst po prostu masz co innego przed oczami, a znaczenie tego, co się w nim dzieje niekoniecznie pokrywa się z rzeczywistością. I tak dla Ciebie wielki, wielki ukłon za to, ze znalazłaś siłę i chęci, by napisać komentarz. A że jest trochę zamieszania w tym tekście, to wiem :)) Jestem specjalistą od komplikowania :D
      Mam wrażenie, ze na kumplu to wrażenia i tak nie zrobiło. Jakbym powiedział "dupa" i uzasadnił, to może. A tak użyłem abstraktu, więc niczego :D
      Uśmiałem się z tego: “czy ty mnie właśnie wąchasz?!” Naprawdę, genialna scena :))) Ale rozumiem Cię i rozumiem sytuację. Sam na to zwracam uwagę, choć raczej w życiu prywatnym. Bo w pracy, wiadomo - umiem powiedzieć, ze ktoś ma kota w domu, psa, albo klasa jest po lekcji wf-u :P Albo czy ktoś przed polskim przesadził z perfumami o zapachu słodkiego kokosa (nie przyznaję się do tego, ale potem bardzo dokładnie wietrzę salę)Świat zapachów jest ulotny i szybko nasz węch się przyzwyczaja, zobojętnia, ale to pierwsze wrażenie jest ciekawe :))
      Przepraszam, że tak bezceremonialnie wwaliłem do nawiasu, że można się śmiać, ale czasem wolę uprzedzić, że to żart był, bo bywało, że przychodziło mi się tłumaczyć z moich głupot.
      Kiedy przeczytałem o lesie, to najpierw myślałem, ze fejk. Potem dotarło do mnie, że faktycznie. Co prawda rozumiem, bo ludzie sobie zrobili z lasu miejsca spotkań. Ale ja swój las znam i tam gdzie robię zdjęcia, jest tak pusto, że bez obaw mogę się wymknąć. Jutro rano chciałbym iść na zdjęcia, ale nie wiem, czy już wyjdą, czy nie. To znaczy nie wiem, czy warto pchać się tam, gdzie chcę iść. Ano, na miejscu się przekonam, najwyżej będę improwizował. Byle słońce było, resztę się ogarnie. Spacer będzie, co mnie cieszy, bo brakuje mi bardzo.
      Ale to prawda, ze nieprzyjemnie mi się zrobiło, ze moją ostatnią przystan ktoś chce zamknąć. Ja, to pół biedy. Ale Ty, kiedy chcesz, by z Ciebie opadło to, co w pracy? Straszne.
      Ale nie kończmy minorowo - słońce będzie, ciepło też, a weekend zapukał do drzwi (mam nadzieję, że masz)
      Miłego i spokojnego wieczoru :)))

      Usuń
  6. To na pewno dlatego, że nie mam wystarczającej wyobraźni, ale zastanawiam się czy aby nicość nie jest pojęciem abstrakcyjnym, tyleż przerażającym co trudnym do zrozumienia dla zwykłego zjadacza chleba jak czarna dziura, która pochłania energię, której nic nie może opuścić, którą otacza horyzont zdarzeń, która wyznacza granice bez powrotu.
    I czy my samym swym istnieniem nie przeczymy nicości ? od początku świata, każda istota, każde źdźbło co z ziemi wyłazi dokłada swą cząstkę antynicości. Jest jakiś głęboki sens w każdym przejawie życia, w cyklu, który wiosna rozpoczyna kwitnieniem, lato kontynuuje zawiązkami owoców, a jesień zabezpieczając ziarna osłania je i zamyka w pestki …. żeby przetrwało. Więc skoro natura tak skrzętnie pilnuje przetrwania to i nasze istnienia w jakimś odwiecznym zapisie przetrwają wraz z odrębnością każdego z nas. Tak pięknie napisałeś Witku o doświadczeniach człowieka który ,, Zbiera te skrawki, te kawałki, by starczyły mu na wieczność. Będzie je wyciągał z kieszeni i z głowy, oglądał, wąchał i śmiał się, albo płakał.’’
    Więc korzystając ze zmysłów podziwiajmy, zapamiętujmy wrażenia z przeszłości i bądźmy głodni tego co nowe, zbierajmy skrawki i strzępy rzeczywistości tworząc własne zdziwienia, zapatrzenia i marzenia, a póki co cieszmy się wiosną, bo na czarne dziury mamy jeszcze czas …. Teraz jest czas na radość, życie i miłość.
    Cudnie skomponowana opowieść Witku …. prześliczna wiosna na zdjęciach …. tak na nie czekałam, właśnie na te białoróżowo kwitnące drzewa i krzewy : )) serdecznie dziękuję za słowa, obrazy i przekaz.
    Pozdrawiam ciepło, wiosennie …. życzę pogodnych myśli, widoku kwiatów, uśmiechu.
    Wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nula :) niesamowity komentarz napisałaś do Witaka tekstu. Chylę głowę w ukłonie. Pozdrawiam cieplutko :) musiałam to napisać.

      Usuń
    2. Na pewno nicość Nulo jest takim pojęciem. Ja bardziej poszedłem nie w kierunku fizyczności i abstrakcji, a raczej zagrałem kartą religii. Oczywiście, że nie chcę polemizować z przekonaniami, bo mówię tylko za siebie, ale nieobce mi są dysputy religijne na styku agnostycyzmu, mistycyzmu i ateizmu. Ciekawi mnie również to, w jaki sposób różne religie postrzegają nie śmierć, choć tu bywa zaskakująco różnie, a życie "po drugiej stronie". Bo chyba każda religia oferuje coś swoim wyznawcom. Czy to balowanie z dziewicami, czy upojne łąki raju, czy w końcu wyspy szczęśliwe, czy inne Utopie. Przeciwwagą i to racjonalną zdaje się być nicość, jako pojęcie skrajne, odbicie rzeczywistości ze znakiem ujemnym. Po śmierci rozpada się nasz system nerwowy i przestajemy istnieć. Czyli byt określa świadomość.
      Tak, to prawda, ze nasze istnienie przeczy nicości. Działa wbrew, ale i dąży do samounicestwienia, by znów odrodzić się. To ów cykl, który wspominasz, a który bodaj jest moim ulubionym elementem sposobu patrzenia na świat. W tym kontekście zadaję pytania o własną "pestkę". Bo przecież oprócz tego cyklu w naturze dzieje się jeszcze też większy, w nas. Niektórzy mówią, ze co siedem lat, niektórzy dają mu tylko trzy, a jeszcze inni mówią o dwunastu latach. Dawniej wiązano to z wątrobą, że się odradza itd. Nie wiem, muszę poczytać mądre książki, albo zapytać kogoś, kto się na anatomii wątroby zna :)) Myślę, ze to znów, jak zawsze wchodzi w paradę pomieszanie liczb symbolicznych i pragnienia człowieka, który widzi w sobie istotę idealną, która zdolna jest do samoodnowy, samonaprawy itd.
      Trochę odbiegłem od głównego nurtu zdarzeń, ale tak się często dzieje, jak ktoś zarzuci haczyk, a Ty właśnie taki haczyk zarzuciłaś celnymi spostrzeżeniami. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz. Bardzo mnie ucieszył, bo poruszył coś, o czym myślałem jakiś czas temu. I cieszy mnie ogromnie, ze znalazłaś wartość w tym, co napisałem. Będę szczery, kiedy szedłem na zdjęcia i stanąłem przed tym kulawym drzewkiem, a na horyzoncie czerniła się chmura ze śniegiem, pomyślałem, że nie pochłonie nas taka ciemność i nie połknie nas nicość, bo przecież po jakiego grzyba zbieralibyśmy te wszystkie piękne rzeczy, odkładali w nasze zwoje i szufladki? Pytanie retoryczne :)) Jeszcze raz, dziękuję Ci Nulo z całego serca i życzę Ci zdrowia i jeszcze raz zdrowia :)))) No i dobrego światła!!

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty