Złodziej...





 

                   Coś mnie obudziło. Nie, nie wiem co. W jednej chwili leżałem, a potem usłyszałem tykanie zegara i otworzyłem oczy. Było szaro. Chociaż nie, nie było. Było coś pomiędzy dniem i nocą. Wstałem i ubrałem spodnie, koszulkę i bluzę. Wciągnąłem kurtkę. Skontrolowałem swój oddech, napiłem się wody, która napełniła mnie odwagą i poszedłem. Dom spał, a ja szedłem jak złodziej tym gorszy, że znam każdą klepkę i każdy smak drewna pod stopą. Wreszcie wyszedłem. Wziąłem głęboki oddech i popatrzyłem w niebo, które z jednej strony różowiało, z drugiej była ciemność. I od razu uśmiechnąłem się, bo było jak kiedyś. A może tak, jak zawsze? Nie wiem. Lubię po prostu ten stan zawieszenia między dniem i nocą. Wszystkie strachy nocy zaczynają się chować w cieniach, a światło jeszcze nie jest jaskrawe. Sączy się powoli łuną, która różowieje za horyzontem. Szedłem cicho, jak złodziej przedzierałem się uliczkami. Wszyscy śpią. Śpią nawet psy. A ja nie śpię, nie mogę, nie chcę. Bo lubię siebie ćwiczyć. W cierpliwości, w spokoju, w słuchaniu. Nikt o tym nie wie. Ja też nie wiedziałem dopóki nie musiałem zjeść cierpkiego owocu cierpliwości. Reszta przyszła sama. A teraz jak złodziej przemykam się od cienia do cienia, by nikt mnie nie zobaczył. Nawet kiedy idę między drzewami garbię się i strzelam oczami. Staję i słucham. Nie, nie. Nie o tej godzinie, zapewniam się w myślach. Teraz mam czas. Tak, teraz go mam dla siebie. Nie muszę dzielić się nim z nikim. Nie wiem, czy to nie nazbyt egoistyczne, ale czasami mam dość, już ci kiedyś mówiłem. Muszę poczuć w rękach czas i jego ulotność rzecznej wody. Siadam więc na kamieniu i czekam na wschód słońca. Księżyc ogromnieje i zaczepia o czubki drzew, a w drzewach budzi się głos ptasi. Jeden, potem nieśmiało odpowiada mu drugi. Potem skądś dobiega trzeci. Są ciche, jakby na próbę. Niepewne, czy to jeszcze płytki ptasi sen, czy już dzień. A potem zza lasu na horyzoncie wyłania się słońce i głosy są głośniejsze, nabierają barwy czerwieni, pomarańczu i złota. Czy głos może mieć kolor? Nie wiem, ale te mają. A gwiazdy bezpowrotnie bledną. Nawet Wenus, ta gwiazda rozpaczy zwana Piołunem, gaśnie. Zostaje tylko błękit i łuna. Wiem, że zaraz wstanę i zacznę robić zdjęcia. Zapomnę o tym, że przemykałem się moimi ulicami jak złodziej. Zapomnę o strachu i zniknie ciężar, który noszę w głowie i pod powiekami. Ale jeszcze nie czas, jeszcze nie. Jeszcze barwa światła nie jest odpowiednia. Jeszcze nie jest leniwa i zabawna. Jeszcze cienie nie dość są rozproszone. Czekam patrząc na suchą trawę i sarny, które niespokojnie strzygą uszami. Patrzą na mnie oczami wyrażającymi strach i ciekawość. Samiec węszy. Ja też węszę, bo jestem samcem. Lubię być samcem, tylko zamiast piżma czuję kwiaty dzikiej śliwy. Zapach, który się zapamiętuje. Który nosi się w sobie. Tyle zapachów nosi się w sobie i ciągle poznaje się nowe. A wśród nich ten właśnie, kiedy księżyc napełnia cienie, a słońce sprawia, że kwiaty zaczynają świecić, jak świece. To tylko chwila, więc muszę wstać, zanurzyć się w zapach, jak we włosy kochanej kobiety kryjąc twarz, by nie widziała wyrazu ulgi na twarzy, że znalazło się wreszcie bezpieczną przystań. Tak, to już teraz. Zaraz zniknę. Zaraz mnie nie będzie. Zaraz świata nie będzie, tylko złoty blask i delikatność. Idę, choć nie czuję bym szedł, a to znaczy, że już mnie nie ma. A kiedy się obudzę, schowam aparat mając jeszcze błędny wzrok. Przedrę się przez chaszcze, by jak zmęczony złodziej w cieniu domów prześlizgnąć się, by nikt nie widział mojego uśmiechu i złota w oczach. By nikt nie widział, że niosę samego siebie…


















Komentarze

  1. Myślę sobie, że wszystko ma jakiś kształt i barwę. Moja ulubiona pora popołudnie jest pomarańczowa. W niej pod kołdrą hałasu znajdziesz, jeśli się dobrze postarasz, ciszę całkiem fioletową. Wieczór też potrafi zauroczyć odcieniami niebieskiego i zielonego. Lepiej słyszę swoje myśli. Rano barwi się na biało. To pora kiedy sny same przychodzą. W snach lepiej widzę wschody i zachody. Więcej w nich kolorów niż w realnym świecie i ostrych i matowych.
    Tyle słów przychodzi mi do głowy, gdy czytam o Twoim świcie. Jednocześnie mam nadzieję, że kiedyś napiszesz o swoim południu, wieczorze, o porach, które, mam wrażenie, omijasz, jeśli tak, dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny komentarz. Bardzo, bardzo mi się spodobał, bo w cudowny sposób oddałaś nastroje tych pór dnia i nocy. Naprawdę zauroczyłaś mnie wizją. Nie piszę...tak, masz rację, nie piszę o południu, bo południe jest zbyt wyraziste. Zbyt mocno światło odbija się od przedmiotów i nieładnie na zdjęciach wychodzi. Cienie są wtedy zbyt płytkie, a barwy prześwietlone. Ale może Cię zaskoczę następnym wpisem, bo będzie właśnie południowy :)) Tak wyszło tym razem i mam nadzieję, że ze zdjęć też coś wyszło. Popołudnia lubię wrześniowe i październikowe, choć i sierpień z jego ospałym i spokojnym popołudniem, kiedy światło jest leniwe potrafią zauroczyć. O wieczorze milczę, bo kiedyś i o nocy i o wieczorze pisałem, więc nie chcę powtarzać. Trudno też zdjęcia zrobić, chyba że te z pomysłem. Chyba dwa lata temu lub trzy sfotografowałem jezioro w porze ciemnej i zimnej. Zdjęcia mi wyszły, choć mnie samemu było daleko do zadowolenia i uśmiechu. Prozaiczną stroną tego, że czegoś nie opisuję jest praca, która potrafi zdominować i świat i życie i dyktować kiedy i jak mogę mieć chwilę dla siebie. A że jestem człowiekiem lubiącym wypełniać swoje zadanie (niektórzy nazywają to pracoholizmem), to i łatwo przewidzieć skutek. Wiem, to wszystko tłumaczenia, choć przekładają się na to co i jak robię. Jak zauważył ktoś z moich znajomych, to "takie trochę podwójne życie". Trochę w tym prawdy jest, choć czasami słowa, jak wiesz, przychodzą człowiekowi do głowy w różnych momentach :)) Serdecznie Cię pozdrawiam życząc dużo dobrych myśli (dokładam się wysyłając swoje) i zdrowia oczywiście :))

      Usuń
  2. Jeszcze miesiąc wcześniej nie mieliśmy pojęcia, że nasza pasja, nasze ukochanie jest niebezpiecznym zajęciem . Po cichu, na paluszkach, by nikt nie widział - tak trzeba teraz. Wszystko się zmieniło, jakby zła wróżka rzuciła czary na świat. Zwykłe rzeczy nabrały znaczenia i tęskno nam do nich. Brak przestrzeni, spacerów i chociaż przyszedł czas brak zakochanych czule trzymających się za dłonie. Pewnie są schowani i w ukryciu wyznają sobie uczucia...Dziwna ta wiosna. Wiem, znam te chwile zatrzymane w sobie i moment, gdy nie ma świata. To ważne, wiesz, to dla mnie jak oddech, jak serca stukanie.
    Spokój melodii, cudowne słowa i zdjęcia z pogranicza jawy i snu...Dziękuję Ci ,Witku za niebanalną całość :))) Pozwól, że wybiorę najbliższy mi obraz – to zdjęcie z numerem dwa. Uwielbiam malutkiego kwiatka innego od wszystkich z małym płatkiem z boku, który zanurza się w słońcu niczym w bursztynie.
    „Zapomnę o strachu i zniknie ciężar, który noszę w głowie i pod powiekami.”Ja też na chwilkę tu , teraz zapomniałam. Dziękuję Witku i życzę wielu takich przebłysków w okropnie szarych, ciężkich dniach i zdrowia, zdrowia przede wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Elu, naprawdę nie myślałem, ze mogę zrobić komuś krzywdę idąc na zdjęcia i to zazwyczaj w takie miejsca, gdzie ludzi nie ma. A jednak mogę, więc "smutna jest moja dusza". Czasami wydaje się, ze ten nasz świat jest taki zwykły i mamy swoje "zwykłe" hobby, zainteresowania itd. A potem okazuje się z dnia na dzień, że są one niezwykłe. A potem jeszcze okazuje się, że tęsknimy do zwykłego spaceru (będziesz się śmiać, ale ja nigdy nie spaceruję, zawsze IDĘ by gdzieś dojść, żeby odszukać kadr, który mi się nawinął albo wymyślił.) i do naciśnięcia migawki, co przecież wielkim wyczynem nie jest. Bardzo się ucieszyłem, jak potwierdziłaś ten stan w czasie robienia zdjęć, bo podświadomie zawsze myślałem, ze to może coś ze mną nie tak, że nie widzę, nie słyszę. Ile razy wleciałem na coś, wpadłem w coś itd. to tylko ja wiem :D Nawet łoś mnie zaczepiał, a ja myślałem, ze to gałęzie mnie po głowie szurają :)))
      Dziwna ta wiosna. Nawet planowałem zrobić błękitne żaby. I co? I nic, nie pójdę. Miejsce odczarowane czeka, a ja nie mogę tam iść. Chyba, że jak złodziej.
      Wiesz, tak sobie też myślałem kiedy pisałem, ze my faktycznie (myślałem o sobie, przyznaję), jesteśmy trochę jak złodzieje światła. Wiecznie i wciąż go szukamy. Złodzieje kolorów, bo zwracamy uwagę na temperaturę barwową i nasycenie i połączenia. Złodzieje obrazów, bo jak w galerii wyszukujemy tego, co warto zabrać ze sobą. Ukryć na karcie, w aparacie. I złodzieje swoich własnych uczuć, których w czasie robienia zdjęć nie jesteśmy w stanie ukryć, bo przecież fotografia, to my sami. Nasze pomysły, nasze umiejętności, nasze marzenia i nasza muzyka, którą czasami mamy na uszach (czasami wkładam słuchawki, by lepiej "czuć" obraz, skupić się na czymś)
      Ale się wypisałem, a nie powiedziałem nic o tych zakochanych. Nie wiem, może tęsknią, bo boją się wzajemnie się zarazić? Wiesz, zawsze się uśmiechnę, jak widzę, ale i czuję ukłucie gdzieś tam w sercu. Widocznie ma boleć. A oni na pewno znajdą jakiś sposób :)) Jeśli mnie się udało iść na zdjęcia, to i oni pewnie gdzieś też mają swoje sposoby. Jest Whatsapp, jest mail, są różne inne platformy, gdzie pewnie się cyfrowo spotykają. Tak, wiem, długo tak nie można. Ale lepsze to, niż nic. Coś o tym wiem. Oj, wiem...i nie powiem.
      Dziękuję Ci z całego serca za Twój komentarz. Ucieszył mnie, bo zawsze mnie cieszy, że jest odzew. Wiem, ze tak napisałem, ze trudno o słowa. Ale Ty jednak skomentowałaś. I zrobiłaś to w taki sposób, ze siedziałem dobrą chwilę i zastanawiałem się co powiedzieć, bo przecież zgadzam się z tym. Bardzo zgadzam. Elu, dużo światła dla Ciebie, wytrwałości i pogody ducha, bo to teraz ważne. I zdrowia jak najwięcej. I jeszcze raz Ci dziękuję.
      PS. Przepraszam za ten słowotok, ale bardzo się ucieszyłem mogąc Ci odpowiedzieć :)))

      Usuń
  3. Wzruszył mnie Twój dzisiejszy wpis, rozryczałam się, to pewnie przez ten czas dziwny. I szłam za Tobą jak za bohaterem "Pachnidła", gdy wychodził po swoją kolejną ofiarę, tylko tam dominowały zapachy, ale kolory przecież też, choć może tylko mi się tak wydaje, bo to już dawno było. Pozdrowienia dla Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj...namieszałem. "Pachnidła" się nie spodziewałem, choć to dobrze napisana książka. Ale wiem, o co Ci chodziło :)) Cieszę się, że się wzruszyłaś, choć serce mi się ściska na myśl o łzach. Ale i w łzach czasem jest ulga, a potem uśmiech. Więc może i tym razem... Ja również Cię pozdrawiam i życzę Ci zdrowia jak najwięcej i wytrwałości w tym dziwnym czasie :))

      Usuń
  4. Wiesz tym tekstem i zdjęciami narobiłeś mi ogromnej ochoty na wschody słońca! Przez to od kilku dni wstaje kiedy jest jeszcze ciemno, budzę mojego psa i ruszamy.
    Lubię zwłaszcza ten moment kiedy zaczynam słyszeć ptaki. Kończy się mrok, martwa cisza i nastaje światłość i radosny gwar. Tak jakby dobro zawsze miało zwyciężyć. Jakby zawsze była jeszcze nadzieja. Strasznie tandetnie i naiwnie to brzmi, ale przysięgam, że tak to czuję.
    Wiesz ma to też drugą stronę. Obserwuję też ostatnio namiętnie nie tylko wschody, ale i zachody. O jezu strasznie to głupie, ale zdarzało mi się i nadal zdarza płakać oglądając te wschody i zachody. Nigdy nie rozumiałam z jakiego też powodu tak sie marzę. Dopiero teraz dotarło do mnie czemu. Wiesz mam wtedy wrażenie, że mogłabym umrzeć. Bo nie zobaczę nic piękniejszego, nic nie da mi większej radości, nic mnie tu więcej nie czeka, więc czuję się gotowa i mogę umierać tu i teraz. Z drugiej zaś strony chcę jeszcze to wiedzieć tyle razy... Dużo sprzeczności jest w moich odczuciach. Parę razy pisałeś, że jesteś uparty bo jesteś koziorożcem to i ja mogę obarczyć winą dwoistość moich uczuć z powodu bycia dwulicowym bliźniakiem;)

    Cieszę się, że mam jeszcze jeden Twój wpis do nadrobienia!! Zostawię sobie te przyjemność na kolejne dni. Wybacz za takie moje opóźnienia, ale mam teraz niełatwy czas (żeby nie powiedzieć że coraz trudniejszy) przez co i czasu mało, a muszę mieć jeszcze chwilę na te wschody i zachody;)
    Ale dziękuję Ci bardzo za te zdjęcia i ten tekst! Nawet nie wiesz jaką mi tym przyjemność sprawiłeś. Dziękuję Ci z całego serca.

    Ah zapomniałam bym mi porankami gra mi to:
    https://m.youtube.com/watch?v=AudfW9TatB4

    Dobrego wieczoru!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz, a mnie się wydawało, że napisałem coś nie tak i stwierdziłaś, że nie będziesz odpowiadać. Tak, wiem, dobrze wiem, że jesteś teraz bardzo obciążona. I szczerze Cię podziwiam. Nie wiem, czy jesteś pielęgniarką, ratowniczką medyczną czy lekarką, czy pracujesz w laboratorium - to obojętne, bo pracujesz z czymś, co jest straszne. I jeszcze świadomość tego, że jesteś na pierwszej linii frontu i potem idziesz (jedziesz) do domu, to musi być bardzo, bardzo obciążające. Nie dziwię Ci się zatem, że w taki sposób reagujesz na wschody czy zachody. Zachody chyba bardziej są płaczogenne, tak mi się wydaje. Nie dość, ze dzień się kończy, to człowiek ma wrażenie, że skończył się jakiś etap - dzień. Co z tego, ze będzie następny i następny, kiedy odczuwa się właśnie ten, a nie inny. Co do wschodów, to ja nie określiłbym tej myśli, jako naiwnej. Nawet nie dziecięcej. Ona jest bardzo pierwotna i cieszę się, ze ją właśnie tak czujesz. Bo przecież wszelkie kulty solarne, a było ich od groma w Europie, właśnie na tym się opierały; na różnicy między dniem - aktywnością i dobrem, oraz nocą- snem, chwilową śmiercią. Wszystko co znane, znane było w świetle dnia, zaś wszystko nienazwane spychano w czerń nocy. Skądinąd z takich chyba pobudek wyszedł niejaki Freud ;), choć kto by mu tam wierzył, kiedy porównywał człowieka do organizmu solarnego. Wracając jednak do rzeczy, wcale a wcale Ci się nie dziwię, ze zwracasz na to wszystko uwagę. Choć przyznam, że zaskoczyłaś mnie ta myślą o śmierci, o tym, że nic się nie stanie . Ależ oczywiście, że to bzdura i sama to dobrze wiesz, choć nie powiem, melancholia jaką wzbudzają wschody i zachody potrafi nastroić człowieka. Nie chcę pisać bzdurek, że jeszcze będzie pięknie, normalnie itd. Bo tak będzie, to jest pewne. Rzecz w tym, by zbierać teraz siły na to, co będzie za jakiś czas. Osobiście się okrutnie denerwuję, jak mi panowie i panie w telewizji mówią patrząc w oczy, ze "jeszcze będzie normalnie". Będzie, bo do cholery, jak ma nie być skoro działamy, żyjemy i myślimy o wielu fajnych rzeczach. Kwestia czasu tylko. Może aż... Też czuję zniecierpliwienie, ale wyboru wielkiego nie mam. I też mam wahania. I co do bloga i co do swojego życia i co do wielu, wielu różnych rzeczy, które się gdzieś przy okazji wyciąga. Piosenka bardzo, bardzo fajna. Wrzuciłem do ulubionych, bo przyznam, ze muszę ją kilka razy przesłuchać i być może nawet przetrenować na wschodzie słońca :)) Bardzo, bardzo Ci dziękuję za tę nutę i dziękuję Ci, że piszesz. bardzo, bardzo Ci dziękuję :))) Zdrowia dla Ciebie i dobrego, spokojnego wieczoru :)))

      Usuń
    2. Poczekaj. To nie tak, że zaczęłam płakać na wschodach i zachodach dopiero w czasach pandemii. To już trwa od lat i od lat towarzyszy mi wtedy myśl o gotowości na śmierć. Choć jest to złudne przyznaję.
      Co zaś do całej reszty to trwa to już na tyle długo, że w zasadzie przywykłam do tej nowej rzeczywistości. Chyba wszyscy zdążyli się już oswoić z tą sytuacją. Najtrudniej jest teraz dostawać wiadomości od bliskich, że są na kwarantannie i oczekują na wynik. No i co mam ci powiedzieć...wielka ulga kiedy jest negatywny i wielki stres kiedy jest pozytywny. Każdy z nas czeka na swoją kolej;)
      Jest taka gra- Frantics. W finałowej rozgrywce jeśli przegrywasz i twoja postać ginie i spada prowadzący grę lis mówi coś w stylu "Cóż...życie się toczy dalej. Przynajmniej dla reszty z nas." ;)
      Dla mnie te słowa, z tej śmiesznej gierki to taka esencja aktualnej sytuacji.
      A co do tego, że będzie normalnie... Życie się zmieni. W drobnostkach, które sam zauważysz np. ludzie przestaną się całować na powitanie. W większych kalibrach życie też się zmieni, wzrośnie liczba rozwodów, przemocy domowej, alkoholizmu (zmniejszy się za to nadużywanie substancji psychoaktywnych, tak na pocieszenie;)) zaburzeń depresyjnych, prób samobójczych i samobójstw, zwiększy się umieralność z powodu chorób przewlekłych i chorób nowotworowych, których wykrywalność się opóźni... Mogłabym tak długo. A jeszcze cała kwestia gospodarcza i ekonomiczna.
      Może i będzie normalnie, ale to będzie nowy standard normalności. Nie oszukujemy się.

      Nie wierzę, że wkradł się tutaj aż Freud!
      Wiem, że jest ci bliski. Zwłaszcza teoria o popędach, bo często te dwa popędy są szeroko tutaj omawiane. Jest to taki temat, że można by się przegadywać bez końca, prawda? Choć osobiście nie jestem wielką fanką i zwolenniczką teorii, że "baba bez bolca dostaje pierdolca" (a to dla mnie trochę taka psychoanaliza w pigułce;)) Wybacz wyrażenie i tak wiem powiesz, ze upraszczam;)

      Spokojnego dnia:)

      Usuń
    3. Silnie odczuwasz, to dobrze. Nie, nie mówię tego z jakiegoś powodu. Lubię mieć do czynienia z osobami, które "czują" i są wrażliwe. Jasne, nie na wszystko i nie zawsze, ale taka wrażliwość pomaga w zrozumieniu się. Choć to ze śmiercią mnie bardzo poruszyło. Może dlatego, że jest to bliskie rozumienia mojego sposobu patrzenia na "tu i teraz"? Nie wiem, muszę się zastanowić. Akurat temat śmierci gdzieś ciągle się u mnie przewijał i nawet ta moja bohaterka z którą rozmawiam od czasu do czasu, to śmierć.
      Gierki nie znam, przyznaję, ale wygooglowałem ją sobie :)) Faktycznie, śmieszna. Aż żałuję, ze nie mam PS4 :)) No ale wszystko poszło w stronę fotografii i jakoś zarzuciłem granie. Ale hasło faktycznie, przednie i odzwierciedlające sytuację.
      Nie wiem, co czeka nas w przyszłości, bo pewnie nikt tego nie wie dokładnie. Na pewno dostrzeżemy różnicę. Zapewne masz rację z tymi uzależnieniami, z rozwodami i tym wszystkim, co nasiliło się w czasie zarazy. Bo nie ukrywam, ze widzę po ludziach, jak skrajnie reagują i jak ja sam reaguję (skrajnie może nie, ale wkurzony jestem :)) ) jak na razie, to zdziwiony jestem śniegiem. Wolałbym deszcz, jeśli już. Wszystko by śmignęło w górę. A tak, to wszystko wokół jakoś tam niemrawo idzie kontrastując z tym, co dzieje się w polityce, gospodarce, w myślach ludzi. Dziwna ta wiosna. Oj, będzie co wspominać. Już to nawet widzę, jak staruszkowie siedzą na ławce w parku i jeden mówi do drugiego. "Wiesz Stefan, to było rok po tej zarazie w 2020. Albo dwa lata po" A Stefan, " Panie mądry, masz pan dziurawą pamięć, to było trzy lata po zarazie. Dobrze pamiętam, bo zgubiłem wtedy ulubioną czapkę. Takich rzeczy się nie zapomina". "Tak, dobrze mówisz Stefan, czapka jest najważniejsza" :)))
      Co do Freuda, to przeczytałem kiedyś książkę " Pasje utajone" Irvinga Stone'a, więc akurat dobrze to zapamiętałem. Jak również jego błądzenie po manowcach różnych teorii. Nie powiem, bym się nie interesował psychologią, choć bardzo nie lubię przykładania teorii do ludzi, a zwłaszcza do mnie. Albo oddziaływaniem celowym. Jestem na to ogromnie wyczulony. Na temat "bolca" nic nie powiem, bo zarykuję się ze śmiechu, zrobiłaś mi dzień :D Ale jest w tym sporo prawdy, choć jak się popatrzy kto odwiedzał Freuda w gabinecie, to i wnioski same się nasuwają. Nazwijmy to błędami pionierów :)))
      Również miłego dla Ciebie i bardzo, bardzo Ci dziękuję, że napisałaś :))
      mam nadzieję, że lubisz magnolie :)) A swoją drogą, chętnie mówiłbym Ci po imieniu, jeśli to nie kłopot dla Ciebie :)) Moje imię już znasz :D

      Usuń
    4. Nie bądź zdziwiony śniegiem, to w końcu kwiecień plecień. Pamiętam kiedyś śnieg padający w maju i było to dziwne, ale w kwietniu... wszystko może się zdarzyć;)
      Masz rację będzie co wspominać! Mnie ta myśl całkiem bawi jak będę zadręczać;) (!) młodych pewnie mocno podkoloryzowanymi wspomnieniami o moich bohaterskich czynach;p z czasów zarazy "i wiecie dzieci wtedy do gabinetu wchodzę ja, cała na biało...". No bajka, nie mogę się doczekać;)

      Wiesz pamiętam co myślisz o psychologii i psychologach;) i....
      mam zupełnie na odwrót. Cieszy mnie, że w pewnych schematach widzę siebie, odnajduję swoje zachowania. Bo to często daje mi też odpowiedz jak to regulować, jak "ulepszyć". Nie jest to oczywiście zero jedynkowe, nie wszystko da się przypasować, nie wszystko idzie ot tak, ale jednak są takie sprawy które psychologia pomogła czy pomaga mi naprostować. A jeśli coś działa to czemu z tego nie korzystać? Mówię tu jedynie o sobie, absolutnie do niczego cię nie namawiam dla jasności.

      Cieszę się, że tak cię ten bolec ubawił;)
      Błędy pionierów. Ładne i słuszne. Tylko wiesz to ma drugą, ciemną stronę. Nawet nie wiesz ilu męskich i o zgrozo żeńskich troglodytów nadal wierzy w jedyną, zbawienną moc bolcoterapii. Naprawdę dziękujemy panie Freud!;)

      Magnolie. Nie uwierzysz. Wczoraj wymyśliłam sobie, że zasadzę je w ogrodzie. Pół dnia przekopywałam internet w poszukiwaniu informacji o sądzeniu, pielęgnacji. Trochę to pohamowało mój zapał, bo to nie takie proste, a ja mam taką rękę do roślin że kaktusy przy mnie zdychają w męczarniach... Ah zobaczymy.
      Tak więc lubię magnolie:)


      Mam na imię Ola.

      Usuń
    5. No to jeszcze trochę i zobaczysz moją. Dobra, nie całą, a fragment. Ona po prostu lubi by ją podlewać i najlepiej od zachodu, by nie miała za dużo cienia. Z tą psychologią...ja wiem. Nie jestem głupim człowiekiem, który robi tak, jak było na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków Amen. (uwielbiam Konopielkę). Też dostrzegam schematy, bo one są, na to nie ma siły. Zwłaszcza w społeczeństwie są one bardzo widoczne i przewidywalne. Wiem jednak, że czasami prostym tłumaczeniem, analogią pewnych rzeczy nie przeskoczę. Musze je sam zmielić. Trwa to dłużej, ale jestem wtedy pewien, że jest to moje, wypracowane :)) Taki dziwny człowiek ze mnie :))) Dziękuję. Bardzo Ci dziękuję - Masz ładne imię.

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty