Przeskok...
Dziwię
się, wiesz? Po prostu się dziwię. I moje zdziwienie jest tym, co mnie ocala
przed samym sobą. Przed dumą i uniesieniem, przed protezami skrzydeł i lotem w
dół, we własną śmieszność. Dziwię się obudzony w nocy przez własne sny i leżąc
myślę, że przecież nie bez powodu nie śpię. Wkładam dłoń w sen, wyciągam
symbole, szukam alegorii, łączę je z tym, co działo się teraz i dawniej. Buduję
miasta domysłów i metropolie urojeń. A potem wstaję i idę w blask, który się rodzi.
Lepsze to, niż udawać, że sen syci i daje odpocząć. Lepsze to, niż myśleć nad
słowami innych, których nie rozumiem. Bo nie rozumiem. Kiwam głową ruchem
marionetki i myślę sobie, że jestem głupcem, bo nie rozumiem. Więc idę przed
siebie tam, gdzie świat staje się zrozumiały. Gdzie trawa i niebo. Gdzie wiatr
i rosa i promień. I gdzie moje własne myśli, których nie muszę wypowiadać. One
są, bo są. Tu wiem, że miłość oznacza miłość, a kropla wody na źdźble jest
tylko kroplą wody na łodydze. I wiem, jak się uśmiechnąć i wiem, jak tęsknić i
jak skrzywić się z bólu, kiedy noga trafi na kamień. A potem wracam i słońce
już jest wysoko, a ptaki nie dziwią się samochodom. Mijam domy, gdzie ludzie
jedzą śniadanie i piją kawę odganiając sprzed oczu ćmę snu i wygodnego łóżka.
Obejmują się na powitanie mówiąc sobie „hej”, albo „dzień dobry”. Albo mruczą
coś do siebie, bo ranki bywają podstępne. Odsuwają firankę widząc błękit i bez
rozkwitły w nocy. Uśmiechają się. A ja idę szybko, jak najszybciej chcąc ocalić
dla siebie tę ciszę i swoje zrozumienie świata. I dziwię się, jak mogę
przeskakiwać ze świata, w świat. Z prostych prawd, które uderzają we mnie, w
coś, czego nie rozumiem. Może na tym polega życie, by nie rozumieć i by ciągle
biec za prawdą, którą się znów i na nowo odkrywa? By biec za miłością? Dziwię
się. Więc spoglądam na chmury, które płyną przez ocean. I ja płynę razem z nimi.
Przez chwilę, bo potem ściąga mnie widok miasta, albo niezdarny lot gołębia. Czasem
ludzie na rowerach zanurzeni w swój śmiech i swoje sprawy. To dobrze, że mają
swój świat i swoje sprawy. Tak powinno być, prawda? A może znów czegoś nie
rozumiem? Ja przecież też mam swój świat, swoje sprawy i swoje dziwactwa. Więc
dlaczego nie zostawią go takim, jaki jest? Dziwię się. I to mnie ocala przed
samym sobą. Choć czasem mam ochotę
poczuć twoją dłoń w mojej. Obcy krwioobieg i ciepło. Obcy świat, którego pragnę
i któremu pozwalam otwierać furtkę do ogrodu. Furtka jest stara i ma skrzypiące
zawiasy, a drzewo wypaczyło się od deszczu i słońca. Ale dobrze broni wejścia.
Przez dziurę po sęku widać zieloność i skrawki błękitu. Dziwię się, nie dziwię?
Jak myślisz…?
Nie dziw się. Pięknie opisałeś swój świat. Wszyscy mamy swoje własne zrozumiałe i przyjazne światy, i wszyscy wiemy, że te światy się przenikają i że tak ma być. Tak musi być, żeby mieć szansę odnaleźć cudzy świat podobny do naszego…
OdpowiedzUsuńNie dziw się. Wszyscy próbujemy zrozumieć cudze światy, bo tak trzeba, bo wyrastają na naszej drodze jak „niezdarny lot gołębia”. Jednak jeśli nie rozumiemy, to nie dlatego, że jesteśmy głupcami, tylko dlatego, że nie rozumiemy. I tyle. Nie musimy, bo nie jesteśmy bogami.
Twój świat jest taki jak Twoje fotografie – czarodziejski. I życzę Ci otwartej furtki do ogrodu :))
Urzekła mnie Twoja logiczna odpowiedź. Kiedy czytałem, wyobraziłem sobie sznurek, który prowadzi do celu. Naprawdę, konstrukcyjnie genialne!!
UsuńWiesz Aniu, chciałbym mieć Twoją pewność. A czuję się jak ślepiec i głupiec, który nauczony wypadkami ostrożnie maca drogę przed sobą nie wiedząc, że przepaść jest o krok. Mówię o wrażeniu i niepewności. I chciałbym z ręką na sercu powiedzieć - masz rację. Pewnie masz, ale ja muszę uwierzyć. A to niełatwe.
Bardzo, bardzo się cieszę z tego, jak ładnie mówisz o moim świecie i o fotografiach, bo przecież i "w Tobie słowo się rodzi" i fotografujesz. Nie mogłem liczyć na piękniejsze słowa :)))
Furtka jest zawsze zamknięta. Ale Ci, którzy wiedzą, chcą i umieją - dotkną i wchodzą. Przywita ich skrzypienie starych zawiasów i ścieżka. Gdzieś tam... :))
Naprawdę, bardzo, bardzo Ci dziękuję, a mówię to wzdychając z wewnętrzną ulgą.
Czytałam już wczoraj Twoje słowa. Opisałeś spacer do zrozumienia i pięknym obrazem tego świata się podzieliłeś z nami. Nie wymyślę nic bardziej trafnego od tego co napisała Ania. Ja ciągle i na nowo odkrywam, że trzeba słuchać. Czasami jednak jest trudno usłyszeć. Pekinie malujesz ten świat światłem Witku. Dobrego spokojnego wieczoru. Odpoczynku :)
OdpowiedzUsuńTAk, to trudna sztuka słuchać, a jeszcze trudniejsza usłyszeć. Zwłaszcza nie to, co chcemy, a to, co jest. Zgadzam się z Tobą. Dziękuję Ci serdecznie i również dla Ciebie miłego wieczoru :)))
UsuńOj teraz dopiero zobaczyłam jak piękny jest biały bez. Mam taki, ale że go mam, to trochę mi spowszedniał, ale i tak go bardzo lubię. Mój jest dubeltowy i został ostatnio nieco podcięty, bo się trochę za wysokie drzewo z niego zrobiło, a ja jednak wolę, gdy jest krzewem. I ten Twój przypomina mi chmury, takie jak z okna samolotu się widzi, i naprawdę poczułam, jakbym właśnie leciała nad chmurami. Tak właśnie podróż samolotem mi się zamarzyła, a potem to niebieskie niebo i nad wszystkim księżyc przyglądający się z jakąś taką zadziwioną miną, jakby sobie właśnie pomyślał, co ci ludzie tam wyprawiają :))
OdpowiedzUsuńAleż ładnie to wszystko połączyłaś :))) I księżyc zauważyłaś. Ujęłaś mnie tym. Takie jedno, jedyne zdjęcie tego śmiesznego satelity, który spogląda na nas, a ani rusz bez niego. Pamiętam, w zeszłym roku mówiłaś o dubeltowym bzie i nawet szukałem, bo ignorant ze mnie okrutny i nie wiedziałem, jak dubeltowy bez może wyglądać. Okazało się, ze wiem i się śmiałem ze swojej ignorancji :)) Bardzo miło mi się zrobiło po tym, co napisałaś. Dziękuję Ci :)))
UsuńJaki jest nasz świat wiemy tylko tak naprawdę my ...Gdzieś wewnątrz bardzo głęboko wędruje miliony myśli i biegną tysiącami dróg. Ja wierzę ,nie inaczej, chcę wierzyć, że niejedna z tych ścieżek czy maleńkich dróżek jest w stanie spotkać drogi – myśli innych. Tak powstają zwyczajne ludzkie relacje na różnych poziomach naszego życia. Dziwny jest ten świat – przyszła mi do głowy piosenka , a właściwie hymn Czesława Niemena i chyba powtórzę za nim, że dopóki jest wola w łączeniu ścieżek i są ludzie dobrej woli jest nadzieja, że ten świat nie zginie dzięki nim...
OdpowiedzUsuńWitku Twój kawałek świata, który możemy poznać dzięki słowom i najpiękniejszym obrazom jest tak zwyczajnie po prostu magiczny. Zawsze z wielką przyjemnością zaglądam i zagłębiam się w tej cudownej bajce.
Dziękuję bardzo, bardzo, życzę Witku spokoju i słonecznych dni z uśmiechem:)))
Wiesz Elu... ja zwyczajnie chyba przestałem w to wierzyć. Albo nie chciałem o tym wiedzieć. Nie wiem już sam. Może przemawia przeze mnie gorycz kilku dni, czy tygodni, ale tyle osób w to wierzy i o tym piszą, a ja kręcę głową w zaprzeczeniu. Może zwyczajnie musi minąć trochę czasu. A może zwyczajnie muszę znów uwierzyć w to, w co kiedyś i zawsze?
UsuńJest mi bardzo, bardzo...szukam słowa, ale nie umiem. Magiczny, to tak cudowne słowo, ze naprawdę przymykam oczy jak kot. To coś, co jest i tego nie ma. Jest wiedzą, miłością, pragnieniem i zmianą. A mój świat? Jest zwykły. Choć chciałbym, by był magiczny. I dawał radość tym, którzy umieją wejść do środka :)))
Elu, cudownych kadrów i spokoju. Dużo, dużo spokoju.
PS. Bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję. Nawet nie wiesz, jaki dobry uczynek zrobiłaś :))))