Zszywanie...





                  Woda z konewki leje się strumykami rozpryskując o liście. Spływa na ziemię i szybko wsiąka. Ziemia pije. Ktoś mógłby powiedzieć – dawca życia. Pieprzony dawca życia. Nie jestem boskim ogrodnikiem i dzisiaj ci o nim nie powiem. To opowieść na inny czas, jeśli czas jest jeszcze w tej konewce, którą przechylam. To nie jest czas, by opowiadać o boskim ładzie i dobroci i miłosierdziu. Bo zmęczyłem się dobrocią, zmęczyłem się uśmiechem, wiesz? Choć może to i nie jest dobry czas na rozmowę. Nie, nie jestem zły. Może trochę na siebie, bo pozwoliłem. Nie, nie pytaj jak dziecko, przecież wiesz. Pozwoliłem. Sobie i innym. A przecież czasem muszę wyjść ze swojej wieży. Nie można cały czas mieszkać w błękicie i chmurach. A kwiaty też muszą pić, jeśli nie starcza deszczu. Jeśli nie starcza cierpliwości i siły innych rąk. Ale widzisz sama, kwiaty podlane, więc mogę wrócić, tam, gdzie moje miejsce pomiędzy. Tak, wiem – nieokreślone. Ani to niebo, ani to ziemia. Ale tak właśnie lubię. Zapalę jeszcze papierosa. Masz rację, rzuciłem. Ale w biurku trzymam paczkę od wszelkiego złego. Na czarną godzinę. Bywa tak, że każda jest czarna. Więc myślę, że jak zapalę, to ten pomarańczowy węgielek na końcu, jak oko demona, trochę rozświetli ten czas. Co mówisz? Wiesz przecież, że nie posłucham, jestem dużym chłopcem i zrobię tak, jak chcę. A chcę. To nie jest kwestia słów, ani gestów. One nic nie znaczą. Teraz nie znaczą. Bo może nadejdzie czas, że zaczną. Z nimi tak właśnie jest. Spójrz, stąd gdzie siedzę te niezapominajki wyglądają tak, jakby ktoś kawałek nieba wyciął scyzorykiem i rzucił w trawę. Trzeba będzie ponaciągać niebo, zszyć. Widzisz? Jestem tam niezbędny. Gwiazdy będą spadały na ziemię, będą sypać się jak próchno ze starego drzewa. Muszę iść. Ludzie nie powinni znajdować gwiazd, bo i tak nie wiedzą, co z nimi robić. Gwiazdy są po to, by do nich tęsknić, albo z nich wróżyć. Albo szukać drogi, jeśli ktoś musi. Zasiedziałem się i nagadałem. Pewnie zmęczyłaś się tym. Już widzę, jak wchodzę po krętych schodach na górę, zapalam latarnię i jestem u siebie. I mogą sobie pukać, dzwonić i walić w drzwi. Będę udawał, że mnie nie ma. Bo czy tak naprawdę będę? Sama wiesz, że między byciem a niebyciem, nie ma wielkiej różnicy. Staruszek Kant byłby dumny z tej myśli. Albo dostałby zawału, obojętne. A tak naprawdę potrzeba mi milczenia. Mojego milczenia. Potrzeba mi szeptu, wiesz? A wszyscy w kółko „będzie dobrze”, „będzie dobrze”, jak mantrę, albo jak żałobne młynki na wietrze. Pieprzyć to zresztą. Idziesz, czy zostajesz? Ja muszę odpocząć, a ty rób jak chcesz. Rób, jak chcesz…


            Kochani, następny wpis miałby być za trzy dni. Miałby, ale nie będzie go. Z różnych względów muszę tym razem przesunąć pisanie na blogu na czas przyszły niewiadomy. Dziękuję Wam za to, ze jesteście, że wchodzicie, czytacie i komentujecie. Nic się nie zmienia, a tych kilka dni jest mi potrzebnych, bo byłem nieroztropny lub nieostrożny. Jak w życiu... Do zobaczenia :) 




















Komentarze

  1. Wiesz... słowo "konewka" jest tak zabawne, że mam wrażenie że nie można go poważnie traktować. To słowo to taki wytrych do bardzo ubogiej intelektualnie szufladki w moim umyśle, z której jak już tam wejdę ciężko się wydostać, a gdzie znajduje się wyłącznie to:
    https://m.youtube.com/watch?v=f-yIrkFkTaA&feature=youtu.be

    Mam nadzieję, że się nie pogniewasz na mnie za to. Wiem, że tekst poważny i widać, że coś cię męczy, a ja się konewki czepiłam, ale ona na mnie naprawdę tak odmóżdżająco działa. Wybacz.

    Odpoczywaj, relaksuj się, mam nadzieję że ten najbliższy czas będzie dla ciebie bardziej pozytywny:)

    Dobrych dni!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, mogłem faktycznie, napisać po śląsku, albo zwyczajowo - polewaczka, ale wolałem (jak zawsze) formę bardziej starą, etymologicznie uzasadnioną w języku.
      Nie, nie gniewam się, bo skojarzenia, to rzecz święta i każdy ma swoje. I bardzo dobrze.
      Niestety, nie znam "Łony", ale jedyne co mi przychodzi do głowy, to powiązanie z tym:
      https://www.youtube.com/watch?v=8N_tupPBtWQ
      Ale dziękuję, że się podzieliłaś.
      I dla Ciebie dobrych, powodzenia!

      Usuń
  2. Cóż mogę Ci napisać w odpowiedzi na te piękne krople na błękicie, w których można zobaczyć, co niewidzialne i schowane głęboko. Patrzę na nie i myślę, że tak bardzo są potrzebne, by błękit był błękitem, a zieleń jak zawsze wybuchła na wiosnę. Deszcz był bardzo potrzebny i dziś przyszedł. Wiesz zazwyczaj nie lubię deszczowych dni, ale dziś było inaczej. Cieszyłam się z tej kapiącej z nieba wody...bo to jest życie. Życie i oczyszczenie z kurzu i trosk codziennych. Myślę, że dobrze tak czasem , trzeba Witku dać pójść tej chwili i zapatrzeć się w te kapiące krople, by potem znów promienie zaczęły błyszczeć na niebie. Potem czasem pojawia się tęcza a ja mówię wtedy, że na szczęście.
    Wiem sama jak to dużo pracy: pomysł, zdjęcia, jak sam nazywasz wygładzanie, a słowa też ważą w minutach, godzinach, później odpowiedzi tak różne na blogu. Wiem i rozumiem jest życie i wszystko wokoło. Trzeba odpocząć...
     „Gwiazdy są po to, by do nich tęsknić, albo z nich wróżyć. Albo szukać drogi, jeśli ktoś musi.”
    Ja będę tęsknić...
    Dobrego czasu dla tylko dla Ciebie :))) Tylko jasnych myśli na najbliższe dni.
    Pozdrawiam serdecznie z daleka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Elu. Znam tę zależność, bo przecież życie nie jest linią prostą, a sinusoidą. Mam po prostu dziwne poczucie, że coś się stało, czego dokładnie nie rozumiem. Ktoś zabawił się moim kosztem, choć chciałbym wierzyć, że to tylko moje poczucie. Mało ważne. Od tego są wszystkie wieże tego świata i trzaśnięcie drzwiami :)) Musze przemyśleć kilka rzeczy, a blog nie jest od tego. Do demonów intelektu nie należę, więc lepiej przerobić to gdzieś w ciszy. Jak na razie odsypiam i dobrze mi z tym :))
      Również Cię pozdrawiam Elu, macham z daleka :)) Dobrych kadrów i myśli :))

      Usuń
  3. Milion myśli po tym Twoim wpisie, ale chyba czas zamilknąć. Odpoczywaj❤. Ja już tęsknię:) Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Olu :) Wyobraźnia ma to do siebie, że czasem musi się ją czymś nakarmić i dać chwilkę odpocząć. Jak dobry i wierny pies :) A że milion myśli, to dobrze, nie będzie nudno. Pozdrawiam Cię :)

      Usuń
  4. Czasem w niebie robią się dziury, a gwiazdy „sypią się jak próchno ze starego drzewa”. Trzeba wtedy umieć zakląć i trzasnąć drzwiami. Umiesz.
    Mało tego, umiesz tak to opisać, że aż poczułam Twoje zniecierpliwienie i bunt. A to umiejętność jest nie do przecenienia.
    Na fotografiach kontrastowo, cudowny i porywający błękit, przypomina o szczęśliwym kraju błękitnych ludzi :)) Przepraszam za mantrę, ale wiesz, że musiałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, na ogół jestem bardzo cierpliwy i spokojny. Ale tym razem pozwoliłem sobie na zniecierpliwienie, bo jak ktoś robi dziurę w niebie, to trzeba załatać, nie ma wyjścia. Co sobie przy tym pomyślałem, to moje, ale łacinę podwórkową odkurzyłem tak, że lśni.
      Dobrze, że wspomniałaś o błękitnych ludziach. Uśmiechnąłem się wewnątrz, a to mój najszczerszy wyraz uznania. Dziękuję Aniu. Bardzo, bardzo Ci dziękuję! Tak, wiem, że musiałaś :)))

      Usuń
  5. Cóż za przypadek z tymi papierosami. Właśnie wygrzebałam taką paczkę i puściłam z dymem całą, tak mnie wyprowadzili z równowagi, a dawno mi się to nie zdarzyło. Trudno, mam nadzieję, że na tej jednej się skończy. U nam konewka z nieba nareszcie porządna, aż wszystko zaczęło pachnieć, a niezapominajki kradnę i chyba powieszę sobie na ścianie, jeszcze takich ładnych nie widziałam. Do zobaczenia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio paliłem w zeszłym roku. Zostałem wyprowadzony z równowagi i to mocno. A to teraz, to z żalu :)) Zostały jeszcze cztery. Nie, żebym los prowokował :P U mnie też polało trochę i wczoraj i dziś. Wreszcie. A jeśli chcesz zdjęcia tak na serio, w duużym rozmiarze, to śmiało pisz. Z małych nic nie wyjdzie, od razu mówię, bo zmniejszyłem maksymalnie rozdzielczość, żeby strona dawała radę. Do zobaczenia :)))

      Usuń

  6. Mocny, głęboki, gorzki przekaz - całkowicie się z nim identyfikuję, czuję podobnie i tylko z jednym się nie zgadzam, teraz właśnie potrzebne są słowa, jak chyba nigdy dotąd, takie jak Twoje: mądre i szczere - podobno od słowa wszystko się zaczęło …. i niech tak zostanie .
    Ten tekst to krzyk, sprzeciw, bunt – i w kontraście – niezapominajki, ten ,,kawałek nieba który ktoś wyciął scyzorykiem i rzucił w trawę’’ - symbol tego co nieprzemijające, wieczne, ponadczasowe.
    Niezręcznie czuję się komentując Twoje Witku teksty, cóż mogę powiedzieć? Cokolwiek by to było, zabrzmi płytko, banalnie i nijako ….. pomilczę wiec,
    u nas znów świeci słońce, a zamaskowane życie wraca do pseudo normalności. Ostatniego papierosa na czarną godzinę wypaliłam tydzień temu ….
    Dużo dobrych myśli Witku, pomyślności, siły do zwalczania przeciwności, zdrowia, uśmiechu i akceptacji tej wyjątkowej, innej niż wszystkie do tej pory – wiosny.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Nulo, kłopot z tymi tekstami moimi polega na tym, że można je interpretować w różny sposób. - albo osobiście, albo jako kontrę do rzeczywistości. To rodzi różne sposoby patrzenia na wiele spraw. To siła tego tekstu, ale też jego ogromna słabość. Nie dziwię się zatem, że nie chcesz mówić. I głowę dam, że nie dlatego, że płytko, banalnie, ale z wewnętrznej cenzury, że może to jednak "nie tak?" Bez obawy Nulo, tąpnięcie, które odczułem to sprawa tak wieloaspektowa i nakładające się na siebie kręgi życia, a także niepokoje, że Twoje zdanie będzie tym cenniejsze, bo może pokaże jeszcze coś, co pominąłem w moim obrazie świata i decyzji, by na chwilę dać sobie spokój.
      To o tyle konieczne, że mój głos byłby skargą, a ja skarżyć się nie chcę, bo każdy dźwiga garb swojego losu przez ścieżkę czasu. I ani go zrzucić, ani pokochać. Ale można czasem położyć się na poboczu i odpocząć. Więc i ja właśnie tak robię. Odpoczywam.
      Papierosy są, na razie ich nie ruszam, ten jeden wystarczył. Dla mnie to znak, że muszę wzorem Eli wziąć oddech i powiedzieć "ZEN", czyli na kilka dni trzasnąć drzwiami wieży. I tak jestem szczęśliwy, że ją mam. A na słowa przyjdzie czas, kiedy znów zaczną ważyć.
      Nulo, dość się nagadałem - zdrowia dla Ciebie i tego, co uważasz za szczęście. Tyle starczy na początek :)))

      Usuń
  7. Nie zdążyłam wcześniej - wróciłam do tego postu. Niezapominajki na Twoich zdjęciach jak piękne turkusowe klejnoty w srebrze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty