Inne opowieści...





              Myślisz, że nie lubię miasta? Czasami nie lubię, masz rację. Czasami tęsknię za ludźmi i idę. Tak po prostu, idę. Mógłbym napisać, że zanurzam się w miasto i pewnie miałbym rację. Bo to jest jak zanurzenie. W hałas, w gwar, w każdy z dźwięków, który odwraca uwagę i każdy zapach, który wybucha w głowie skojarzeniami. Ale idę cierpliwie, bo to miasto, które nie zapytało, skąd jestem i dokąd idę. Przyjęło mnie, jak przyjmuje każdego. Dało mi swoje ulice i swoje place. Swoje ciemne zaułki i swój cień w pogodne i jasne dni. Dało mi zapach kamienia, kiedy przychodzi deszcz. Czy to dużo, czy mało? Nie wiem. Ale mnie wystarczyło, by odkrywać je za każdym razem od nowa. Wędruję, a potem czuję się znużony tym wszystkim, co mnie w nim pociągało. Ludźmi, kolorem, zapachem. Zupełnie tak, jakby powoli stawało mi się obojętne, a potem zbyt natrętne, by móc dalej być. W nim. Dlatego uciekam, wiesz? Ale wracam. Trochę to niedojrzałe z mojej strony, nie sądzisz? Jakbym wiecznie nie mógł się zdecydować, czy tu, czy tu. Czy twoje usta lepiej smakowałyby  pośród ruchliwej ulicy, czy pośród lasu, który gnie się od wiatru. Czy szept lepiej zabrzmiałby pod okiem czułych okien jasnych od świateł, kiedy noc nadchodzi, czy pośród łąki, kiedy księżyc wtacza swój okrągły łeb za chmurę, a wszystkie dzienne ptaki milkną. Może nigdy nie będę tego wiedział. Ale to mnie nie martwi, wiesz? Bo każda droga dokądś prowadzi. Czy ta w mieście, czy ta w lesie, czy na łące. A jeśli nie, to trzeba ją wytyczyć na nowo.  Zapytałem o to barmankę, kiedy zmrożona wódka ziębiła mi palce. Popatrzyła na mnie oczami przelękłej łani, która zaraz zerwie się do biegu wierząc tylko w ucieczkę, by ratować swoje życie. A przecież to było tylko jedno pytanie pod jedną skromną wódkę, którą uczciłem pamięć kogoś, kto zniknął z życia. Nie zapytałem o Kanta, ani o Rousseau. Może myślała, że poderwę ją i zawiozę na szklaną górę, a jej własny, prywatny rycerz będzie o nią walczył? Ani na jedno, ani na drugie nie miałem ochoty. Więc widzisz, miasto mnie znużyło, bo wciąż i wciąż opowiada te same baśnie. Dlatego musiałem wejść na szczyt swojej wieży. Tu inaczej wszystko wygląda, a miasto świeci daleką łuną gdzieś na północy. Zatęsknię, ale nie teraz. Teraz chcę odpocząć. A jutro zanurzyć się w zieloność i szukać ścieżki. Obojętnie jakiej. I w jakimkolwiek kierunku…    
















Komentarze

  1. W piątek byłam w Katowicach, a wczoraj w małym, cichym miejscu, drzewa, zieleń, diabeł życzący dobrej nocy i głośny, ptasi hałas. Tak wczoraj właśnie też się zastanawiałam. Gdzie wolę, co wolę. Wierzę, że na co dzień mogłabym żyć w jakiejś chałupie w środku lasu. Fajnie by było. Ładnie, cicho, często nie byłoby prądu, problemy z odśnieżaniem, wszędzie daleko. Myślę, że tak bym chciała i mogła. Z drugiej zaś strony 7 lat życia spędziłam w Łodzi i nigdzie się tak dobrze nie czułam jak tam i w ogóle uważam, że nie ma wspanialszego miasta. Łódź kocham, chętnie tam wracam i miewam takie fantazję, że wracam do Łodzi i żyję tam, znając wszystkie blaski i cienie tego miejsca, ale miewam też fantazję, że kupuję jakąś rozpadająca ruderę w Bieszczadach, wściekam się ogromnie, bo ciągle coś się psuje, po bułki trzeba jechać 30 km w jedną stronę, no ale przynajmniej jest ładnie. I obie wizje mi się podobają, w obu jestem szczęśliwa i zadowolena z dokonanego wyboru. A nijak tego połączyć. No i jak to w końcu jest? Co w końcu wolę? Co tak przyciąga w mieście i co tak kusi w zieleni?
    Ale chyba nic mnie nie wkurza jak ten półśrodek, w którym tkwię teraz. Ani duże miasto, ani zapadła dziura. No najgorzej.

    Co do barmanki to pewnie jej reakcja była sumą jej doświadczeń. Niech Pan pyta następnym razem barmana, jest większa szansa na to że nie będzie miał takich obaw;)

    Całkiem ładne te Katowice widziane pańskim okiem. Dużo lepiej i estetyczniej to wygląda w porównaniu do tego co widziałam w piątek. Chociaż i tak te podbarwione na różowo chmury dużo bardziej do mnie przemawiają. Takie są najpiękniejsze.

    Spokojnej niedzieli:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś mógłby się zaśmiać, że mamy problemy. To nie są problemy, ale pytania o to, co dla człowieka jest ważne. Jednostkowo. Dla mnie w pewnym momencie życia takie były właśnie Katowice, a potem Wrocław. Ale chyba na zawsze zostanę rozdarty między tymi dylematami i będę tak właśnie kursował pomiędzy. ma to swoją dobrą stronę, że człowiek reguluje sobie własne "chciejstwo". Choć jak napisałaś, ze "po bułki 30 km", to uśmiechnąłem się do swoich myśli :))))
      A barmanka śmieszna, bo najpierw sama zagaduje, a potem się płoszy. No dobra, celowo zadałem to pytanie, by zobaczyć, na ile jej zagadywanie jest własną ciekawością, na ile barmańskim obowiązkiem. Okazało się, że ani to, ani to, więc będzie musiała więcej poćwiczyć. Może na kimś mniej skorym do refleksji :))
      Tak, to prawda Marto, że starałem się pokazać to miasto w ładnym świetle. Choć są miejsca w Katowicach, które naprawdę są ładne i przypominają nieco tajemnicze ogrody. Ale nie miałem czasu, by tam iść z aparatem. Może kiedyś.
      I to prawda, że te podświetlone zachodzącym słońcem chmury są jednak najpiękniejsze. Jednak tego mi było trzeba :))
      Dziękuję Ci za komentarz i przepraszam, że dopiero teraz. Zdecydowałem się odespać kilka ostatnich dni i trochę przygotować się na przyszły tydzień, bo matury. Tak naprawdę, to mój ostatni wolny weekend, bo w przyszłym będę sprawdzał owoc myśli maturzystów.
      Wszystkiego dobrego dla Ciebie !! :))

      Usuń
    2. Oczywiście ma Pan rację. Mnóstwo osób powiedziałby, że to rasowe problemy pierwszego świata, Pan zaś dla uspokojenia własnej grzeszności i karności karmionej od zarania dziejów i usprawiedliwienia swoich pragnień powie, że to pytania, dylematy, ale nie problemy. Uważam, że niepotrzebnie.
      Przepraszam, może to jakoś szorstko brzmi, ale nie mam nic złego na myśli. Wierzę po prostu, że żadnych zmartwień, ani problemów ludzkich nie powinno się wartościować, bo tak się po prostu łatwiej żyje. Wszystkim.

      Skoro to nie własna ciekawość, ani zawodowy obowiązek to co?
      Ja to bym chyba mogła książkę napisać o nieporozumieniach wynikających z mojego zagadywania. Czasem to oczywiście tylko obowiązek, ale czasem i ciekawość. W każdym razie teraz staram się uprzedzać ludzi, no a mężczyzn to już zwłaszcza na czym moja zawodowa ciekawość polega, żeby potem nie było dziwnie;)

      Strasznie słabo znam Katowice. Nie, że zupełnie, bo potrafiłam kiedyś nawet z zamkniętymi oczami trafić zewsząd na ten magiczny peron oddalony od dworca;)
      Ale jeśli uważa Pan, że Katowice mają ładne miejsca to znaczy to tylko tyle, że nie zaliczył Pan Łodzi, prawda?
      To jest miasto stworzone do fotografowania. Tak przynajmniej słyszałam;)

      Proszę też nie przepraszać, to absolutnie niepotrzebne. Jezu, przecież Pan tutaj nie pełni żadnych dyżurów i nie ma zakontraktowanych odpowiedzi w ramach czasowych. Naprawdę spokojnie.
      Wiem, że są matury! Pamiętam. Niech mi Pan wierzy sama mam przez nie więcej pracy;)
      Powodzenia w tym najbliższym tygodniu! Mam nadzieję, że nie będzie tak źle, szybko minie i że maturzyści 2020 to złotouści minstrele, więc będzie to sama przyjemność. Tego życzę!

      :)

      Usuń
    3. A nic nie powiem i tyle. A zwłaszcza na temat swojej grzeszności :D Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Ale tylko moja. I na tym zakończmy :)))) Ale masz rację. . A nie podejmuję wątku dalej, bo piszesz słusznie.

      Z barmanką było tak, że prawdopodobnie naczytała się o roli barmana, który powinien milczeć, ale czasami powinien być, jak ksiądz. Może czasami też być filozofem i aniołem stróżem. Może liczyła na opowieść, albo jej się nudziło. Nie wiem. Fajnie, że zagadała. Też często to robię. Czasem jest śmiesznie i niezręcznie. Więc mamy podobne doświadczenia :) A czym się kierowała barmanka? Nie wiem. Ale wyczytałem w jej oczach zaskoczenie i popłoch, że trafił się jej klient, który nie gada ogólnikami, a przywalił pytaniem o drogę w życiu. Cóż, kwestia czasu i wyrobi się w zawodzie. A toast, który wypiłem zimną, białą wódką, był na cześć pamięci po kimś. Celowo podkreślam "białą, czystą, zmrożoną", bo to ważne. I tylko jeden, bo to też ważne :))) Nie pijam alkoholu, ale ten toast po prostu trzeba było spełnić.

      W Łodzi byłem kilka lat temu. Był marzec i pogoda denna. Ale samo miasto mi się podobało. Jeszcze jako smarkacz byłem w Łodzi, która upadała. Zobaczyłem miasto, które z "Ziemią obiecaną" miało wspólną tylko nazwę. Tym razem Łódź spodobała mi się. Szkoda, ze nie fotografowałem wtedy, ba, nawet o tym nie myślałem. Teraz pewnie bym nie mógł się oderwać od aparatu. Wiesz, Ela, która komentuje na blogu na swoich zdjęciach pokazuje Łódź. I powiem Ci, że robi to bardo ładnie. Zachęca :)) Więc wierzę Ci, ze Łódź jest dobrym miastem do obiektywu :))

      Wiesz, założyłem sobie kiedyś, że jeśli zdecyduję się na prowadzenie bloga, to muszę pilnować komentarzy. Takie były założenia. I komentarzy bardzo długo nie było. Blog był młody, zdjęcia mało ciekawe, a treść różna. Z czasem ktoś na bloga trafiał. Więc każdemu z tych, którzy odwiedzali lub odwiedzają, chciałem się odwdzięczyć za słowa, które zostawiają, za swoje myśli. I zrobić to jak najszybciej, bo czasami zostawia się coś, co jest ważne wewnętrznie. Ja bym właśnie liczył na szybką odpowiedź.

      A matura, to trzy tygodnie. Pisemne swoją drogą, ale jestem egzaminatorem, który sprawdza prace (ktoś to musi robić), więc weekendy nie moje :( Ale potem będzie lepiej, więc póki mogłem, to się przynajmniej wyspałem :D
      Dziękuję Ci za życzenia :))))
      Dobrego wieczoru Marto :))

      Usuń
  2. Wszystkie drogi są w nas:))
    I nie, nie jesteś niedojrzały, bo lubisz miasto i nie lubisz miasta. Wędrujesz i szukasz. Tylko ci znajdują, którzy szukają (choćby nie wiem jak biblijnie to brzmiało:)) )
    I tylko ci wędrujący różnymi drogami wiedzą, że każda z dróg inna jest i dokądś prowadzi :) Ty wiesz.

    Samych dobrych dróg Witku, dobrych i pięknych:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiemy się i to mnie bardzo cieszy :)) Z tą niedojrzałością czy dojrzałością jest różnie :)) Mój dziadek mając 96 lat najpierw się śmiał, jak mu życzenia na Dzień Dziecka składałem, ale potem spoważniał i mówi "Wnuk, masz rację, całe życie jesteśmy dziećmi". Zabrzmiało to naprawdę prawie filozoficznie w ustach człowieka, który za kilka tygodni odszedł na Drugą Stronę. Więc tego się trzymam w kwestii dojrzałości :)))
      Dziękuję Ci Aniu za tak ładnie napisany komentarz, który nieodmiennie wywołał we mnie uśmiech, za który bardzo, bardzo dziękuję :)))

      Też życzę Ci dobrych dróg Aniu. Zwłaszcza tych górskich z pięknymi widokami. A ścieżki górskie są najbardziej malownicze i pachną wolnością :))

      Usuń
  3. Zastanawiałam się jak ja to czuję, moje miasto czy choćby pustkowie w Jedliczu i sama do końca nie wiem. Tak naprawdę kocham Łódź i jej różne oblicza, bo przecież to miejsce gdzie się urodziłam i wrosłam w nie już przez tyle lat. Kocham letni gwar ogródków na Piotrkowskiej z setkami kawiarek, klubów i luz jej mieszkańców. Uwielbiam w sobotni wieczór koncerty pod zegarem z całym kołyszącym się tłumem, choć nie lubię tłoku. Te wszystkie zapachy zmieszane ze sobą pizzy, piwa i drogich perfum, grupki młodzieży w kolorowych przebraniach i pijaczków żebrzących na następną kolejkę . Pytanie czy to lato będzie takie samo? Zobaczymy, bo już teraz wiem, że z wielu wydarzeń zrezygnowano w obliczu trwającej pandemii. Łódź co chwila mnie zaskakuje, bo niedawno poznałam miejsca o których wcześniej nie miałam pojęcia. Zupełnie dzikie i jakby czas się tam zatrzymał. Czasem jednak marzy mi się miejsce bez ludzi tylko cisza, przyroda i spokój. Nie wiem jednak czy to byłoby to moje spełnienie, nie wiem. Myślę, że podświadomie każdy tęskni za czymś czego mu brak, a po spelnieniu marzenia bywa różnie. Często okazuje się , że to nie tak miało być i nie sprawia nam już to takiej przyjemności. Nie wiem i chyba się nie dane mi będzie się przekonać.
    Witku Twoje Katowice na zdjęciach zachwycają, choć zastanawia mnie taka pustka, jakby miasto za dnia zostało uśpione. Dziwne wrażenie.
    Za to krajobraz z wieży bardzo mi się podoba, szczególnie przedostatnie zdjęcie z wieczorną łuną i krzyżem wystrzelonym w niebo, bardzo…
    Dziewczynie w barze w sumie się nie dziwię, bo takie pytania przy kieliszku mogą wystraszyć. Pewnie się zastanawiała ile on już wypił, że takie rzeczy plecie...Swoją drogą wódką uczcić pamięć przyjaciela...zastanawiające.
    Dobrze, że po tym wszystkim była droga w zielone i z nadzieją.
    Pozwoliła nabrać sił na zbliżające się nietypowe egzaminy. Witku dużo cierpliwości i wytrwałości w najbliższym czasie i choć niewielkich spojrzeń w siebie i dla siebie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie napisałaś Elu o Łodzi. Byłem tam, chodziłem Piotrkowską wśród tłumu i zapachów. Stałem na koncercie pod zegarem :)) Tak może pisać tylko ten, dla którego miasto, to coś więcej, niż miejsce zamieszkania. Choć są tacy, którzy twierdzą, ze tam dom mój, gdzie ja, to ja w to nie wierzę. W każdym razie nie do końca. każdy z nas, ma swoje miejsca. Ciesze się, ze postarałaś się odpowiedzieć na to pytanie, które sam sobie zadałem.
      Wiesz, nie robiłem zdjęć w śródmieściu. To raczej boczne drogi, choć i plac w centrum też jest. Ale to prawda, ludzi jest zdecydowanie mniej. Może też i sprawa pogody, bo było ładnie i pewnie niektórzy wyjechali. Ale w galeriach sklepy pozamykane na głucho, stary towar, ceny z kosmosu (stary towar, który zyskał nowe ceny, ja nie wiem, ale geniuszem chyba nie trzeba być, by wiedzieć, że nikt tego i tak nie kupi. Głupia koszulka z krótkim rękawem 69 złotych. A koszulkę widziałem już w lutym. Przesada. Ale jak ktoś chce zbankrutować, to proszę)
      Dzisiaj też wszedłem tam, gdzie lubię i mam zdjęcia kroczącej burzy. Ogromnie lubię właśnie takie :))
      Dziwczynie się dziwię. Bo wypić, to wypiłem jedną. JEDNĄ wódkę. I wiedziała o tym. A że chciała być miła i zaczęła głupie pytania zadawać? Cóż, podobno nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Więc i ja zapytałem :)) Dobrze, trochę mojej winy, bo chciałem być sam, nie chciałem rozmowy. To nie stypa po pamięci po przyjacielu. Taka moja mała data, którą święcę pamięć po kimś. W tym roku się przesunęło. Ale to musi być wódka i to musi być w tej jednej knajpce.
      Oczywiście Elu, ze musi być w zielone. Nadzieja też, bo to jest dobra para :))
      Dziękuję i Elu, dobre życzenia, bardzo dobre :))
      Pozostaje tylko wziąć głębszy oddech i po prostu robić swoje przez najbliższe trzy tygodnie. Będzie problem ze zdjęciami, bo jak tu zdjęcia robić, jak się sprawdza prace? jak jechać na wschód słońca, jak terminy trzymają i trzeba wbić się w garnitur?? Ale co tam, to tylko trzy tygodnie i trzy weekendy :))
      Dziękuję Ci bardzo, bardzo i pozdrawiam życząc dobrego czasu dla Ciebie i dużo spokoju i odpoczynku tam, gdzie wiesz :)))

      Usuń
  4. Czy ja już u Ciebie widziałam Katowice, ale od zupełnie innej strony? Tak mi się wydaje, bo pamiętam, że mi się spodobały. Tylko nie mów, że to nie u Ciebie ;) Teraz bardzo rzadko tam bywam, ale kiedyś jeździłam pociągiem do rodziny, która porozrzucana jest po całym Śląsku i trzeba było najpierw pociągiem do Katowic, a potem przesiadać się w odpowiedni autobus. Z tego wszystkiego najbardziej zapamiętałam jazdę pociągiem i dworzec w Katowicach. Ja bardzo lubię zanurzyć się w ten cały gwar i tłum miejski, Śląsk jest bardzo specyficzny, ale polubiłam. Moja babcia po czterdziestce porzuciła męża i wyniosła się właśnie tam, całkiem sama z małymi dziećmi. Teraz niedługo będzie obchodzić dziewięćdziesiątkę i na wieś wraca tylko w celach rekreacyjnych, ale bardzo sobie pilnuje, żeby ten pobyt za bardzo się nie przeciągnął. A drogi rzeczywiście kto to wie, gdzie prowadzą, byle były ciekawe, tego Ci życzę, pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, widziałaś u mnie Katowice :)) Często jestem ponieważ moje miasto, gdzie mieszkam jest niedaleko (jak zresztą wszystkie miasta na Śląsku) To zaledwie piętnaście minut, więc żadna wycieczka :) A jestem częstym gościem, bo robię zakupy i mam wielu znajomych. Z różnych względów praktycznych wygodniej mi po prostu jechać do Katowic.
      To prawda, Śląsk jest bardzo specyficzny. Sam nie jestem Ślązakiem, choć z potrzeby serca starałem się zawsze, by był moją małą ojczyzną, która mnie przygarnęła. Choć to trudna miłość zwłaszcza językowo :)) Ale i z potrzeby języka poznałem gwarę. Dziwne te losy ludzkie, ale kiedy przeczytałem o Twojej babci, to sobie pomyślałem, że odważna i dzielna kobieta z niej musi być. Sama, z dziećmi w środku życia...ogromny skok. Ale jak widać udało się i to bardzo. Dziękuję Ci za tę opowieść :))
      I wiesz, wcale Ci się nie dziwię, że zapamiętałaś tylko dworzec, bo on był tak potwornie brzydki i brudny, że nie sposób tego potworka zapomnieć. Chociaż kiedy WYCZYSZCZONO przejścia podziemne, okazało się, ze na ścianach leży piękny marmur w odcieniach żółtego. Zatem półwieczne niemal zaniedbanie PKP w kwestiach czystości jednak ujrzało światło dzienne. Ale wspomnienie pozostaje. Moje również - tandetne budy, toalety koszmarne i cuchnące przejścia. Do tego atmosfera rozpaczy i beznadziei lat osiemdziesiątych, które rozsiadły się na tym dworcu. Dobrze, ze go rozwalono. A same Katowice są dziwne, bo przeplata się tutaj dziewiętnasty wiek z wiekiem dwudziestym i dwudziestym pierwszym. Bardzo lubię dzielnicę starych willi z ogrodami i starymi drzewami. Ciche uliczki, które są nie jak stąd. Ale Śląsk powoli normalnieje. Kopalń jest mniej (teraz nie pracują). Z tymi drogami i ich ciekawością masz rację. Byle były ciekawe, choć w tak ciekawych czasach żyjemy, że o to nietrudno.
      Bardzo dziękuję Ci za dobry komentarz i również życzę Ci dobrych, jasnych dróg i oczywiście serdecznie i z uśmiechem pozdrawiam :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty