Zwykły świat...

 
              Nie wytrzymałem, wiesz? Po prostu nie wytrzymałem i poszedłem. Wołał do mnie zapach z łąk. Wabił. Zostawiłem wiec wszystko tak, żeby nikt nie poznał, że byłem; bałagan na biurku, założone ołówkiem książki, papiery na podłodze, rozgrzebane życie. Zamknąłem cicho drzwi i furtkę. Nie powinno się trzaskać. Nawet na pożegnanie. Klamka była zimna, kiedy dłonią powstrzymałem zamek, by nie strzelił mechanizmem. A potem poszedłem za zapachem. Poszedłem w zapach i we wszystkie te drogi, które czekają cierpliwie na moje kroki. Ale ty nie wiesz, jak to jest, że idzie się i nie idzie. Stoi i nie stoi, leży i nie leży. Po prostu się jest. Tu i teraz. I tu i teraz się widzi świat. Zwykły świat z jerzykiem i księżycem. Ze słońcem, które prześwietla zieleń. Z makiem przydrożnym i srebrną trawą. Ze łzą, którą się zostawia nad zwykłością. Z zachwytem, który przychodzi powoli, aż napełnia skurczem w gardle. Z niezwykłością, która przyjdzie potem, w snach. Jak mam Ci opowiedzieć ten świat? Jakimi słowami? Jakim szeptem i jakim milczeniem? Nie wiem. I jest jeszcze zapach, który bije z ziemi. Z kwiatów, z trawy, z ziół i drzew. Który czuje się w ustach i na języku. Który czuję na dłoniach. Czujesz? Światło też ma swój zapach, kiedy liże trawę, by stała się srebrna. Choć srebrem nie pachnie, tylko wiatrem. I cień ma swój zapach. Mroczny i pełen wilgoci, którą nasiąkał w nocy. Nie można dostrzec wszystkiego, wiesz? Widzi się świat po kawałku. A potem dopiero składamy to w sobie. Powoli, powoli. Zwykły świat z klocków, które są zachwytem. Które są przerażeniem, że nie ogarniemy tego wszystkiego. Że nie starczy nam życia, by ułożyć.  A gdzie reszta? Gdzie radość, gdzie miłość, gdzie pożądanie? Gdzie tęsknota, gdzie frasunek i spełnienie? Wszystko w nas, prawda? Warstwa na warstwie, piętra strachu i zachwytu. Głębiny odruchów i uczuć. Żaden to pieprzony schemat, bo każdy po swojemu układa swoje warstwy. Swoje sny. Swoje drogi i swoje marzenia. Zwykły świat. Po prostu zwykły…    












  
 

Komentarze

  1. I ta droga donikąd, a może dokądś, a zresztą nieważne, byle iść!❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację :)) Byle iść !
      PS. A droga jest jedną z moich ulubionych. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))))

      Usuń
  2. "Zostawiłem więc wszystko tak, żeby nikt nie poznał „- trochę jak wagary :) Nie dziwię się Witku Tobie wcale naprawdę ani trochę, że kusi, nęci, wabi. Coś jest magnetycznego w tych świetlistych łąkach, zielonej trawie co ma różne kształty, tykających świerszczach i ptasich lotach wysokich. Trzeba tylko zakosztować tych rozmaitych smaków : słodkiej koniczyny, świeżej rosy, poczuć zapach z tych lekkich jak dmuchawiec czy mających gorycz piołunu. Potem będziesz chłonąć i patrzeć, by starczyło na dłużej do następnego zatęsknienia. Myślę Witku, że nawet tym papierom na biurku dobrze zrobiła przerwa na oddech. Wyraźniej i łatwiej można znaleźć w nich ład , a pogmatwane reguły stają się dziwnie zrozumiałe. I choć piszesz zwykły świat czyż nie największe piękno tkwi właśnie w rzeczach najprostszych, najbliższych...i ich bezmiar zachwyca i go ciągle mało, mało. Masz rację Witku, że jest też żal , mnie jest zawsze żal.
    Zdjęcia tak cudne, bo z zachwytu i chwil szczęścia urosły, a słowa ...zwyczajnie bardzo mi bliskie.
    Wielu takich minut, może nawet godzin będących pauzą i napędem na wszystko „co trzeba” uśmiechu i słońca na najbliższe dni. Pozdrowienia Witku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, bardzo, bardzo Ci dziękuję. A dziękuję Ci szczególnie, bo to trudny wpis. Trudny dla mnie. Nie chcę pisać czemu, bo to nie ma przełożenia na słowa, ale chcąc nie chcąc przeniosłem trochę tego w tekst. Sam sobie trochę przeczę tym wpisem, bo piszę o zwyczajnym świecie. Tak, on jest zwyczajny. Zwłaszcza ten przy biurku. A ten, gdzie trawa srebrna, kołujący jerzyk itd? Też zwyczajny, tylko inaczej. Więc może niezwyczajny? A ten świat, albo światy w człowieku, w ludziach? We mnie, w Tobie i w wielu innych? Jak o nich mówić, czy one zwyczajne, czy może jednak nie? Trochę przyzwyczailiśmy się do cudów, które nas mają zachwycić, a przecież tyle ich dookoła. Skrzą się i mienią. Tylko trzeba je zauważyć. Chcieć zauważyć. I potem móc o tym opowiedzieć, jeśli się potrafi. A tu z reguły brak słów. A kwintesencję tego ujęłaś bardzo pięknie: " I choć piszesz zwykły świat czyż nie największe piękno tkwi właśnie w rzeczach najprostszych, najbliższych...i ich bezmiar zachwyca i go ciągle mało, mało."
      Bardzo Ci Elu dziękuję i życzę Ci dobrego światła i pięknych kadrów. Bardzo, bardzo Cię pozdrawiam :)))

      Usuń
  3. Mam takie luźne skojarzenie z jerzykami, zawsze kiedy je widzę, ale i teraz w związku z tym, że je Pan wywołał też się pojawiło.
    Moja przyjaciółka jest weterynarzem. Kiedyś facet przyniósł do lecznicy jerzyka, którego znalazł, ale nie pamiętam z jakiego powodu. Oglądały go we trzy i rozmawiały między sobą, coś w stylu
    -To chyba jerzyk.
    -Też tak myślę.
    -To na pewno jerzyk.
    Facet tego słuchał i w którymś momencie nie wytrzymał i w końcu powiedział, co miał do powiedzenia:
    -Przecież to nie jest żadnej jeżyk! To ptaszek!!!
    No banda idiotek;)

    Nie wiem czy to zwykły świat. Może to my już przywykliśmy. I dobrze i źle. Dobrze, bo nie można żyć długo w takim napięciu i pod wpływem silnych emocji, a źle bo ciężko docenić.

    A łąka super, marzy mi się taka, bo właśnie w poniedziałek odkryłam, że jest coś takiego jak łąki kwietne;) (lepiej późno, niż wcale!) i że można to popełnić koło domu. Wizje są optymistyczne bo ponoć niespecjalnie trzeba podlewać, kosić tym bardziej, więc to chyba opcja dla mnie.

    Cieszę się że pisze Pan o zapachach. Szkoda, że tak trudno się o nich mówi. Cudowna byłaby taka opowieść pisana zapachem.

    "Które są przerażeniem, że nie ogarniemy tego wszystkiego."

    To zdanie jest mi szczególnie bardzo bliskie, bo też jest we mnie taki rodzaj lęku i przerażenia. Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś popełniłem wiersz, który bardzo, bardzo lubię. Pamiętam, że jedna z osób komentujących zwróciła mi uwagę, ze na zdjęciach, to nie są jaskółki, tylko jerzyki. Więc teraz się pilnuję. Poleciałem do głównego ornitologa szkoły, pana O, który mi wyjaśnił różnicę i poopowiadał cuda na ich temat :)) A anegdota kapitalna :))) Uśmiałem się, bo językowo fajna :)
      Tak, są łąki kwietne i wysiewa się je przy domu. Tylko pamiętaj, ze do łąk kwietnych ciągną pszczoły i inne owady. Więc coś za coś. W Katowicach jest kilka miejsc, gdzie są posadzone właśnie takie łąki, jako eksperyment. I ze względu na oczyszczanie powietrza i ze względu na pszczoły miejskie, bo nie wiem czy wiesz, ale na dachu Uniwersytetu Śląskiego (jeden z wydziałów) stoją ule i bada się zanieczyszczenia miodu i populację pszczół. Ja wiem, może mało interesujące, ale gdzieś wygrzebałem tę informację i okazało się, ze pszczoły w mieście są bardziej robotne od tych na terenach niezabudowanych. A miód nie zawiera zanieczyszczeń. Taka ciekawostka.
      A z zapachami trudno. Trudno je opisać, trudno je zaklasyfikować, bo przecież przenikają się, a i nasz nos jest narzędziem raczej ułomnym. Ciekawe zresztą, ze o kolorach można długo i namiętnie, a o zapachach konkretnie. Swego czasu urzekł mnie Sapkowski "zapachem bzu i agrestu". Może nie samym zapachem, a połączeniem, które wydawało się co najmniej zaskakujące :)) Powieść pisana zapachem...trudne. Ale nie niemożliwe :)))
      To ja Ci Marto dziękuję za to, ze skomentowałaś i podzieliłaś się opowieścią o jerzyku i o łące kwietnej :)) No i swoim zdanie, bo bardzo je cenię. Miłego wieczoru dla Ciebie :)))

      Usuń
    2. ..który słuchasz krzyku jaskółek..?;)
      Rozczulił mnie Pan wspomnienien o głównym ornitologu szkoły! To był zdecydowanie mój ulubiony człowiek- nauczyciel. Nigdy nie zwracał się do nas imionami, zamiast tego mówił "pani w czarnym swetrze", robił mnóstwo niezapomnianych kartkówek, często nas pytał i nigdy nic o sobie nie mówił. No Mistrz Świata i okolicy;) Przepraszam za tę wstawkę! Tak mi przypomniało po pańskich słowach.

      Tu gdzie mieszkam też jest teraz boom na takie łąki, jak się okazało gdy zaczęłam szukać jakichś informacji. Wiem o nich od sąsiadów, którzy właśnie takie cudo posiali. Pamiętam, że przyciąga pszczoły, pewnie nawet osy i szerszenie i inne owady, ale przecież w zwykłej trawie przeróżne robale też siedzą. Moim sąsiadom było przykro, bo od innych sąsiadów usłyszeli, że na co to komu potrzebne? Przecież tu są dzieci! I te pszczoły zjedzą przecież te dzieci!
      Dramat.

      Nie wiedziałem o tych ulach. Prawdę mówiąc to nawet nie wiem, gdzie w Katowicach jest Uniwersytet;)
      A z tymi pszczołami to naprawdę ciekawie. Zwłaszcza z tymi zanieczyszczeniami, a w zasadzie ich brakiem. Spodziewala bym się czegoś zupełnie odwrotnego.

      Co do zapachów, to ja naprawdę wącham wszystko jak leci, ale trudno o tym opisowo opowiedzieć. Jak czytałam ten tekst to czułam wszystkie te zapachy, o których Pan pisał, ale sama potrafię mówić o nich tylko w kategoriach podoba mi się, albo nie podoba mi się.
      Bez i agrest. No tak, jakoś mnie to nie dziwi. Łatwo potrafię wyobrazić sobie ten zapach. Jego połączenie. Choć tak szczerze to, gdy po raz pierwszy o nim przeczytałam byłam chyba rozczarowana. Bez? Naprawdę Andrzeju? No ale co kto lubi;)

      Dobrego wieczoru!
      :)



      Usuń
    3. Wiedziałem, ze do bzu nawiążesz :)))) Tak, też o tym pomyślałem, ale zestawienie jest interesujące, bo nieczęsto takie zapachowe ślady gdzieś można w tekstach odszukać. Ja wiem, to się pisze na gorąco i często przed komputerem. Jednak jeśli ktoś pisze całym sobą, to widzi dziurę w papierze czy monitorze i przelewa to na papier. Wtedy to jest dobra robota.
      Uśmiałem się z tego zjedzenia przez pszczołę :D To prawda. U mnie w domu też był taki projekt, ale widzę, ze coś pełza i nie może się wyklarować. A szkoda. Musze mu chyba pomóc. Ale delikatnie, by nie spłoszyć cienia szansy :D
      Pan O jest dalej taki sam :)) Nic się nie zmienił.
      Tak, to ten wiersz. Z niezrozumiałych dla mnie powodów bardzo go lubię. Może akurat wtedy był mi bardzo taki tekst potrzebny? Nie wiem.
      Dobrej nocy dla Ciebie i dziękuję Ci raz jeszcze :)))

      Usuń
  4. Ale wyczarowałeś piękne maki. Przypomniałam sobie swoje zeszłoroczne i przy okazji uczucia, które mi wtedy towarzyszyły. Twoje są naprawdę czerwone, takie jakie powinny być. To bardzo delikatny kwiat, więc zawsze się cieszę, gdy je spotykam. Gdy przypadkiem zakwitną mi na podwórku, zabraniam komukolwiek wyrywać, choć to przecież chwasty, to cieszą moje oczy. Nawet ten zeszłoroczny uschnięty krwawnik wygląda u Ciebie wyjątkowo. Lubię zapach tego ziela, choć jest raczej mało kwiatowy. One zwykle są białe, ale czasem na polach można spotkać takie w odcieniu różu lub błękitu. Ta polna droga jak dla mnie najpiękniejsza. Samotny ptak i oczywiście Pan Wszędobylski, który wszystkiego pilnuje. Tak, ten świat widzi się w takich kawałkach i najbardziej przeraża mnie myśl, że braknie czasu na tę piękną układankę. Wszystkiego dobrego dla Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję!! A wiesz, że z makami miałem istną gehennę. Nie wychodziła czerwień. Albo się robiło mydełkowo-pomarańczowo, albo się odbijał jakiś dziwny kolor, albo w końcu się prześwietlało. Robiłem kilka podejść do maków i nic. Dopiero tym razem zatrybiło mi w głowie, jak mam podejść do nich. Krwawnik, tak. Bardzo lubię jego zapach. Jest łagodny, intensywny i lekko gorzki. I to prawda z tym kolorem kwiatów. Zafrapowało mnie, że tyle jeszcze zeszłorocznych badyli stoi. Pewnie przez brak śniegu, po prostu się nie połamały. Ale za to teraz ciekawie z pajęczynami wyglądają. Wszystko to zwykłe, a jednak niezwykłe. I już sam nie wiem, czy to od człowieka zależy, jak o czymś mówi czy pokazuje, czy w istocie takie jest. I chyba nigdy się nie dowiem. Cieszę się, że zdjęcia, które tak ładnie opisałaś podobają Ci się. Bardzo, bardzo mi przyjemnie :)) Dobrych dni dla Ciebie i uśmiechu :)))

      Usuń
  5. Pięknie opisujesz swój świat. Zawsze mam wrażenie, że widzę to miejsce o którym piszesz. Nie, nie widzę, ale tam jestem. A na zdjęciach nawet zwyczajność jest niezwykła.
    Z tym widzeniem świata po kawałku to masz dużo racji. Takie odnoszę ostatnio wrażenie, że u mnie te kawałki do siebie nie pasują. Może muszę mieć więcej elementów? Nie wiem. Narazie staram się nie pogubić tego co juz mam, bo nigdy niczego nie złożę. Pozdrawiam Cię serdecznie:)) Ola
    PS. Zgadnij co widzę na tytułowym zdjeciu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, po prostu jesteś wrażliwa na słowa. Mógłbym pisać do upojenia, ale gdyby nie chęć i wyobraźnia tego, kto czyta, nic by z tego nie wyszło. Więc tak naprawdę, to nie moja zasługa :))
      Gdybym napisał "każdy w pewien sposób przypomina dziecko, które siedzi na podłodze usiłując dopasować elementy układanki do siebie", to bym nie skłamał. Ale ja wiem, co oznacza słowo "każdy" - to idealny i sformatowany "nikt", prawda? Więc odpowiem inaczej. Kiedyś zobaczyłaś wzór układanki i teraz starasz się go odtworzyć. Ale układanka jest skomplikowana, więc trzeba zamknąć oczy, uśmiechnąć się do swoich myśli po to, by ją wywołać z niepamięci. A potem spróbować raz jeszcze. Zobaczysz, zacznie pasować. Nie wszystko od razu. Ale kto powiedział, ze musi być już?
      Olu, bardzo, bardzo Ci dziękuję za to, co napisałaś. Bardzo :)) Również Cię pozdrawiam serdecznie :)))
      PS. Nie mam pojęcia :P

      Usuń
  6. Zwykły, niezwykły świat…
    Składany z kawałków zachwytu, zbierany przez całe życie. Już mnie nie przeraża, że nie ogarnę wszystkiego, ale rozumiem to uczucie. Teraz już wiem i godzę się z tym, że układamy sobie swoje warstwy na swoją miarę i ważne jest tylko, żeby zebrać i zapamiętać najlepsze co nam się trafia i nic nie przeoczyć, a nie żeby to było wszystko :))
    Teraz chcę więcej i więcej tego wszystkiego, co mogę sobie dać, ale nie pragnę tego czego dostać nie mogę. Najważniejsze, to odróżnić to od siebie :))
    I wbrew pozorom nie jest to rezygnacja, tylko uspokojenie, relaks, wyciszenie i spokój ducha.
    Pozdrawiam z mojego świata, który całkiem fajny jest (a najfajniejsze w nim jest to, że jest) :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Aniu, kiedy przeczytałem Twój komentarz po raz pierwszy, to się uśmiechnąłem. Kiedy przeczytałem drugi, to też się uśmiechałem. Ale kiedy trzeci raz przeczytałem, to stwierdziłem, ze chyba głupi zwyczajnie jestem, bo ileż można śmiać się do literek? Otóż można :)) I ja to robię. Bo nie dość, ze potwierdzasz to, o czym myślę, to jeszcze tak ładnie mnie pozdrawiasz ze swojego świata, który jest, bo jest i to jego zaleta. Tak, to jego największą zaletą jest to, ze jest i jest Twój :)) I niech nikt nie śmie mówić o pochwale egoizmu, bo to nie o egoizm chodzi, a o własne "ja". Często wyszydzane i pogardzane. Bardzo, bardzo Ci dziękuję Aniu, ze zdecydowałaś się na komentarz i zrobiłaś to w tak piękny i radosny sposób. Ba, w sposób energetyczny. A to już bardzo, bardzo wiele dla mnie :)))
      Dziękuję Ci i również macham ze swojej wieży gdziekolwiek ona jest :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty