Świetliści...

                Powiem ci prawdę, bo przecież nic już nie zostało oprócz tego. Ona zawsze na końcu zostaje, jak fusy w kawie zbyt szybko zrobionej. Przychodzę tu dla ciebie, żeby powiedzieć kilka słów o tym, co czuję, a ziemia odpływa w ciszy. Powrócę, bo zawsze się wraca, a buty będą chlupotać wodą i zostawiać plamy znacząc przez chwilę ślad mojej wędrówki. Ale na razie jest księżyc, który wzbił się na niebo i ptak, który leci ze wschodu na zachód ścigając noc. A słońce wstaje czyniąc cienie błękitne. Wszystko świeci. Nie, nie kłóć się ze mną, bo przecież siedzę na kupce gruzu i patrzę na trawy, które płoną. Patrzę na kwiaty wyrosłe, kiedy nie patrzyłem i one świecą w cieniu. Trudno zrobić zdjęcia. Trudno. Ale teraz właśnie ogarnia mnie tkliwość, kiedy widzę liść obrysowany światłem i małe włoski nastroszone blaskiem. Bo czymże jest fotografia, jak nie szukaniem światła, mieszaniem kolorów, wydobyciem z chaosu ładu, który przez chwilę pokazany nam zostaje, by uciec? Czymże jest fotografia, jak nie odkrywaniem świata w jasności i cieniu zmuszając do myśli o sobie. Krok w przód i czujesz słońce na twarzy, krok w tył i zanurzasz się w cieniu. Patrzę na świat leżąc na trawie i widzę ślimaka pochłaniającego swoją drogę w cień, gdzie wilgoć i mrówkę, której to obojętne, bo zbiorowy rozum poskąpił jej woli. Widzę kamienie, które oddychają tak, bym nie spostrzegł intymności i przypadkowości świata. Minuty płyną, falami szumiąc. Nie wiem, czy jest szósta, czy siódma, czy może dopiero piąta. To nie ma znaczenia. Jest tylko światło i cień głęboki, którego królestwo kurczy się ciągle i jest rosa, która kapie ciszą, a nad polami wstają obłoki.  A ja pokazuję ci świat w przemianie. A ja pokazuję ci świat w zatrzymaniu. Nic nie będzie za chwilę takie samo, bo wszystko jest nietrwałe. A teraz, póki czas, można poczuć światło, które ma wagę. Ciężkie jest od powietrza, które pamięta noc. Przyspiesza powoli, bo musi narysować każdą trawę i każdy kwiat i kamień. Już za chwilę pójdę w kierunku domu niosąc pod powiekami światło, które się zawieruszyło. Będę pamiętał o zapachu błękitnego cienia. Zamknę to wszystko w sobie. A kiedy świat dojrzeje, a światło będzie aż zwyczajne, wyjdzie Laura na ulicę, by zrobić w pośpiechu paznokcie, a Filon z sześciopakiem i miną zwycięzcy siądzie na ławce. Jaworu nie będzie, ani koszyka malin. Wołać będzie dzieci na obiad czule myśląc o papierosie. On zaśnie przed telewizorem. Nie połączą ich słowa, ani imiona, ani literatura. Szczęśliwi… 




















 

Komentarze

  1. Jak zwykle Witku musiałam ponosić w sobie Twoje słowa i pomyśleć. Tym razem nie jestem pewna, czy odczytałam je zgodnie z Twoimi intencjami, czy wręcz przeciwnie. Ale wiem, że nie będziesz niezadowolony, jeśli moje skojarzenia nie są zgodne z Twoimi. Ważne, że tekst poruszył coś we mnie.
    Pokazałeś pięknie i poetycko chwilę każdemu z nas znaną. Zatrzymać światło, zatrzymać obrazy przez nie namalowane i zakląć w fotografii, która już w momencie wykonania staje się wspomnieniem chwili. To jest doskonałe, niezwykłe i dobre. Niewątpliwie.
    Ale kiedy światło staje się zwyczajne wychodzą na świat zwyczajne Laury i Filony, z pokolenia 500+, ze swoim zwykłym, jednostajnym życiem. To gorsze i niepiękne? Absolutnie nie. To inne.
    Napisałeś szczęśliwi…
    Bo szczęście powinno być szyte na miarę. Bo to, co jednemu przynosi szczęście, drugiemu przysporzyłoby zmartwienia. Banały, no nie..?
    Ale szalenie trudną rzeczą jest znaleźć dla siebie równowagę między rodzajami szczęść. A jeśli się uda, zyskujemy spokój, pogodę ducha i zadowolenie.
    Życzę Ci szczęścia skrojonego na Twoją miarę Witku:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Aniu, dobrze, ze dodałaś słowo "inne". Bo też kierowałem się w tekście słowem "inni", a nie "gorsi". Są spece, którzy potrafią świetnie podzielić ludzi na tych lepszych i gorszych kierując się tylko własnymi standardami, których wolałbym nie poznawać. Dlatego nie chcę dzielić, a mówić właśnie o czymś "innym" - i za to Ci już teraz bardzo dziękuję :)))
      Wiesz, bardzo starałem się, by ten wątek Laur i Filonów był pokazany lakonicznie. Bez ocen i wartościowania. I coś, co zauważyłaś, a co wyczytałem między wierszami, że każdy ma swoje szczęście - ja z aparatem o 4.30 rano, kiedy każdy przyzwoity pies chowa się głębiej w swoją poduszkę czy budę i ci, o których pisałem. Zetknąłem ze sobą światy pokazując, ze i to i to jest szczęściem - właśnie jak zauważyłaś - szytym na miarę.
      Oczywiście tekst polemiczny, który narodził się z innego, który skasowałem po zastanowieniu się. Dlaczego? Bo był o czymś innym, o kwiatach, które bardzo lubię, choć to zwykłe chwasty. Ale przypominają mi dobre chwile i trampki, które jeszcze bardziej lubię :))
      A banały mają to do siebie, że są prawdą, w którą nikt nie chce wierzyć, póki się nie spełni. Wtedy stają się życiową mądrością ważną dla tego, kto ich doświadczył. Nie lekceważę ich, mimo że brzmią prosto.
      Tak, to prawda, by znaleźć równowagę pomiędzy różnymi rodzajami szczęścia. Bardzo ważne, co napisałaś.
      Dziękuję Ci za tak ładną interpretację i nawet, jeśli byśmy się różnili w ocenie i w spojrzeniu na ten tekst, to nic by się nie stało. Ale ciesze się, ze myślimy podobnie :))
      Aniu, słońca, światła i spokoju dla Ciebie. I pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie machając z daleka :)))

      Usuń
  2. Dziś jest trochę lepiej, a myśli nieco oswojone jak kudłata kula wyrwana ze snu ciemnego. Niesamowite jest to Witku jak bardzo potrafisz sprawić, że jestem tam na łące. Twoje słowa prowadzą jak za rękę, a ja widzę dokładnie tę magiczną, złotą chwilę, jej blask i wszystkie kontury roślinek kapiących rosą. „Ale teraz właśnie ogarnia mnie tkliwość, kiedy widzę liść obrysowany światłem i małe włoski nastroszone blaskiem. Bo czymże jest fotografia, jak nie szukaniem światła, mieszaniem kolorów, wydobyciem z chaosu ładu, który przez chwilę pokazany nam zostaje, by uciec? „ Piękne bardzo. To odzwierciedlenie i kwintesencja tego czym jest fotografia, czym są tylko chwile a tak cenne przecież. Wszystko to zachwyca w słowach i obrazach światłem malowanych. Nutka też z tych miłe płynących. Pozostaje zadać pytanie: kim są Świetliści?. Czy bliscy Tobie obrazem zakręceni czy ci zwyczajni niezwyczajni Laura i Filon, w świetle poranka zajęci codziennymi sprawami. Nie mnie oceniać, ważne by każdy umiał znaleźć i sycić swoje światło po drodze nie tłumiąc innych lśnień.
    Twojego światła Witku, tak na co dzień, tego z zachwytu chwilą i najprostszym gestem, a to zwylke jest dużo trudniejsze, wiesz przecież:))
    Jeszcze muszę dopisać tak na marginesie, że oprócz znanej z literatury pary , ja mam swoją wyniosłą Laurę i swojego dumnego Filona. Dałam im te imiona, bo choć znam ich twarze niemal ćwierć wieku i widuję codziennie, gdy jestem w moim lesie, prawdziwych imion nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze trzeba odczekać. Uspokoić oddech. Czasem nawet uśmiechnąć się. Choć to czasem trudne. Wiem po sobie. Tak ładnie piszesz o tym moim widzeniu świata i "prowadzeniu za rękę". Bardzo mi się to podoba, choć kiedy opowiadam, nie mam takiego wrażenia. Po prostu pisze o tym, co widziałem, albo czasami o tym, co widzę (smartfon się przydaje i funkcja dyktafonu) Wiesz, nie śmiej się z tego, co teraz powiem, ale sam chciałbym się zabrać na taką wycieczkę albo spacer. Sam sobie chciałbym to wszystko pokazać. Albo, by ktoś to zrobił. Czasem się udaje przy dobrej książce. Więc uśmiecham się, kiedy piszesz o tym.
      Wiesz Elu, nie odpowiem Ci, kim są Świetliści dokładnie. Bo oni nie mają imion, albo mają imiona wszystkich tych, którzy skłonni są chwilkę zatrzymać się i zobaczyć, jak światło rysuje liść, albo źdźbło, albo innego człowieka. Kiedyś, kilka lat temu o tym pisałem i zwrócono mi uwagę, ze potępiam tych, którzy nie dostrzegają tego. Nie, nie potępiam. Po prostu wiem, ze są tacy. I nawet przypuszczam, jakie myśli mają w głowie wtedy. Na pewno są szczęśliwi. Bo jesteś szczęśliwa, kiedy podnosisz aparat do oczu, prawda? Więc jakby trochę z innej beczki - Laura i Filon są szczęśliwi na swój sposób. I Świetlistym mało trzeba do uśmiechu i im. Tylko w różnych kategoriach.
      Wiesz, tę Laurę i Filona dałem z czystej przekory, ale chyba się przyjęło :))) O wiele lepiej brzmi, niż Dżesika i Brajanek. Każdy takich zna, bo i żyjemy w swoistym kotle kulturowym i nastrojowym. Czasem to dobrze, czasem źle, jak w życiu. Elu, bardzo, bardzo Ci dziękuję, że tak ładnie napisałaś. Naprawdę widze, ze głęboko weszłaś w sam tekst i w powody, dla których go napisałem. I bardzo, bardzo Ci za to dziękuję :))) I oczywiście macham do Ciebie wieczorem, więc światełkiem z daleka :)))

      Usuń
    2. Zdziwiłam się trochę, ale się nie śmieję. Witku, ja bardzo bym chciała opisać , co widzę, co czuję, ale zwyczajnie nie potrafię ubrać myśli w odpowiednie słowa. Nawet gdy dziś zrobiłam sobie złoty dzień nie umiem...Gdy zamknę oczy wracają złote łąki , pola, migoczące w świetle kwiatki. Jest mój zachwyt chwilą, zatrzymanie świata i później zdjęcia, z których nie zawsze jestem do końca zadowolona, bo nawet te obrazkowe wycinki nie są tym, co mi dane widzieć. Dlatego wracam tak często w to miejsce i z przyjemnością czytam Twoje słowa. Cóż pozostaje mistrzom oddać pokłony i zagłębić się w szeleszczące kartki lub na ekranie śledzić e-booki.
      O Świetlistych z rozmysłem tak napisałam. Wiem dokładnie co miałeś na myśli jednak staram się , chcę zrozumieć też tych rzeczonych Laurę i Filona, choć nie do końca wiem, czy oni rozumieją mnie...
      Dziś będąc w sklepie ( jeszcze z trawą w butach) skutecznie zostałam sprowadzona do pionu po awanturze o pierszeństwo w pokrojeniu chleba przez pana ze zgrzewką płynu pod pachą. Widać bardzo był od rana spragniony.
      Miłego dnia Witku i najlepsze pozdrowienia ze słonecznej dziś Łodzi :)))

      Usuń
    3. Tak, masz rację. Czasami żałuję każdej chwili, w której nie mogę czytać, a jednocześnie wiem, ze świat woła. I to taki świat, który słów nie wymaga.
      Uśmiecham się o tych Świetlistych :)) Wiesz co? Zapewne, jakby zrobić kawę, postawić coś dobrego na stół, to da się wzbudzić wyobraźnię. Bo każdego się da w ten, czy inny sposób magicznie przenieść w inne miejsce, czasem w inny świat. Albo opowiedzieć na spokojnie czemu te zdjęcia, czemu to, czemu akurat tak. Mówię o jednostce. Tylko jednostce. Z kilkoma osobami zapewne byłoby gorzej. Wiesz, zapamiętałem takie zdanie, które kiedyś, ktoś bardzo mądry do mnie powiedział. Tłum kieruje się tym, co łatwe. Tym, co proste. A wnętrze człowieka ani takie, ani takie nie jest. A zwłaszcza nie powinni robić tego politycy, którzy nie mają prawa do tego, by osądzać i szufladkować. Ale to prawda, w pierwszym odruchu nie rozumieją. Nie chcą zrozumieć. 99% mojej rodziny ma w nosie, ze piszę, czy że robię zdjęcia. Ale wiesz, wdzięczny im jestem za to, ze nic nie mówią. Mam spokój :D
      Moja mojość jest najmojsza, tak? Niech mądrość ustąpi głupocie. W ostatecznym rachunku lepiej mieć satysfakcję z bycia porządnym, niż cwaniakiem ze zgrzewką piwa. Choć to boli.
      Również Cię Elu pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za dopowiedzenie tym razem. U mnie dziś też słońce, ale pół dnia spędziłem na przeglądzie samochodu. Tyle, ze kawy i wody nie zabrakło. I długopis dostałem :D Znaczy się, mogę pożeglować na północ :)))
      Macham wieczorem do Ciebie :)))

      Usuń
    4. Dobrej podróży i odpoczynku, takiego jak lubisz :)

      Usuń
    5. Dziękuję Ci z całego serca!! Jeszcze tydzień, wszystko dopinam, żeby nie było, jakby coś... Przesądny jestem, więc trzeba :)))

      Usuń
  3. Trochę się przyczepię - dlaczego podtytuł po angielsku? To z jakieś angielskiej piosenki, czy tak, żeby było ładniej? Przecież polski też ładny i kto jak kto, ale Ty na pewno to wiesz. Dlaczego się czepiam? Bo zauważam tendencję do zastępowania polskich słów angielskimi. Dla mnie przykre to bardzo, że nie szanujemy własnego języka, ze tak chętnie idziemy za pozorami piękna. W każdym razie wybacz, że na początku takie moje słowa i może głupie strofowanie. Nie wiem przecież o co Ci chodziło, gdy pisałeś podtytuł.
    Widzę jak chodzisz pełen światła zebranego po drodze. Kwitną Ci w głowie pomysły. Jak zwykle pięknie o tym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie podtytuł, a link do piosenki na You Tube. Ale dobrze, wytłumaczę, jak to u mnie wygląda. Jestem stworzeniem, które dobrze słyszy słowa. Zastanawia mnie ich brzmienie, faktura, barwa itd. Ta wrażliwość na odcienie słów czasem jednak przeszkadza. Zwłaszcza, jeśli mam coś sam napisać. Dlatego unikam polskich piosenek, które mogą, choć nie muszą, stanowić przeszkodę dla tego, co chcę napisać. I tylko tym się kieruję. Nie łączę tego z patriotyzmem Ustawą o Języku itd. Po prostu poddaję nastroje. Dla mnie, to pewna całość, którą oddaję w ręce czytelnika. Jeśli nie chce czytać, bo mu się nie chce, niech posłucha, niech zobaczy zdjęcia. Albo niech zamknie. To już jego wybór. Sama zresztą wiesz, jak to jest, bo prowadzisz blog. Jeśli coś jest wymuszone, to nie jest to prawdziwe. A ja sobie wstawiam taką muzykę kierując się nastrojem. Czy polska piosenka by przeszkadzała? Mogę mówić tylko za siebie, więc i za siebie powiem, że mnie przeszkadza. Powstaje wtórny rezonans, nie mogę się skupić. Piosenka śpiewana po polsku nie jest dla mnie inspiracją, a przeszkodą. Wiem, wiele osób może to zdziwić.
      Swoją drogą, zastanawiałem się ostatnio nad słowem cień, źródłosłowem i konotacją historyczną. Piękne słowo, ale i bardzo lubię słowo w angielskim - shadow. Znaczenie znam, ale melodia tego słowa jest inna, groźniejsza, a także nabiera prędkości. Słowa, słowa, słowa, jak mawiał pewinen angielski poeta i dramaturg :))))
      Ciesze się, ze podoba Ci się to, co napisałem. Opadło ze mnie zmęczenie, a właściwie jego pierwsza, najgorsza fala, teraz zaczynam patrzyć na świat trochę inaczej.
      Absolutnie nie uraziłaś mnie. Rozumiem Twoje pytanie, ale i też troskę o język. Nic w tym złego, ze mówisz, co Ci się podoba, a co nie. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
    2. No, widzisz, nie zrozumiałam, więc dobrze, że mi wyjaśniłeś. Przeciwko angielskim piosenkom nie jestem i nie byłam. Ja też je lubię i wcale nie muszę rozumieć treść. Melodia i wyobraźnia są ważniejsze. Po prostu patrząc na te słowa, pomyślałam, co znowu zamiast polskich, angielskie. Pomyślałam tak dlatego, bo często się spotykam z takim właśnie mówieniem angielsko-polskim i wcale mi się to nie podoba. Jakby korpomowa wchodziła do zwykłego języka. Jest więc tutor zamiast nauczyciela, wall zamiast ściana itp. Rozumiesz? Bardzo mnie takie słówka drażnią i stąd moja dziwna reakcja, ale jak wyjaśniłeś, to już wszystko w porządku - dziękuję :)

      Usuń
    3. Tak, to prawda. Czasami wstawiam angielski tytuł, ale tylko dlatego, że podoba mi się słowo, które w jakiś sposób nastrojowo pasuje mi do tekstu. Choć miedzy Bogiem, a prawdą, to tylko kilka tytułów. A z piosenkami, masz rację, tekst przestaje się liczyć w angielskim śpiewaniu, zostaje muzyka i nastroje. Czasami walczę z angilcyzmami, ale to trudne. Nie jestem oczywiście purystą, ale korpomowę odrzucam i chętnie poprawiam "młodego, gniewnego lwa" ciesząc się z jego zdenerwowania i szukania synonimu, bo i wraz z korpomową wychodzi ubogi zasób słownictwa. Tak się zresztą maskuje braki. Pozdrawiam Cię raz jeszcze i cieszę się, że się zgadzamy :))

      Usuń
  4. Pięknie i poetycko pokazujesz swój świat. Zupełnie mi obcy, niezrozumiały i może dlatego tak bardzo zachwycający. Dziękuję Ci za to.🤍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu, pokazuję to, co widzę. Coś, co uważam za cud, bo cudem jest. Tylko trzeba się schylić i popatrzyć. Dziękuję Ci serdecznie :)))

      Usuń
  5. Pięknie napisałeś o tej fotografii. Swój pierwszy aparat zażyczyłam sobie, jak skończyłam podstawówkę i dostałam się do liceum. Normalnie raczej nie życzyłam sobie za dużo, ale to właśnie chciałam mieć, no i rodzice mi kupili. I ten Kodak służył mi bardzo długo, właściwie mam go do tej pory, ale nie używam. A jak byłam jeszcze mniejsza, to bawiłam się aparatem chyba Zenitem, który należał do mojego taty, ale nie robił zdjęć, ale tak lubiłam go trzymać i tak bardzo chciałam nim robić zdjęcia, a tu się nie dało :( i to właśnie przyczyniło się do tego, że w końcu sobie zażyczyłam. Jak ja ich uwielbiałam za to, że mi go kupili, to chyba jedyna taka rzecz, bo wiedziałam na pewno, że tego chcę ;D A potem bardzo dużo czasu minęło, nim kupiłam własny. O świetle nie będę się rozpisywać, bo i tak już za dużo napisałam, ale to jest coś wyjątkowego dla mnie. Zdjęcia oczywiście piękne, dobrze, że zawsze tu mogę wejść i obejrzeć :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja opowieść, to nic, bo Twoja cenniejsza. A cenniejsza, bo nie opowiadana jako refleksja nad światem, a coś, co jest Twoim udziałem. Podoba mi się Twoja opowieśc o przygodzie z fotografią :)) Wiedziałem po zdjęciach, ze musiałaś wcześniej robić, nie ma siły :)) Ja swój pierwszy aparat kupiłem za uzbierane pieniądze, ojciec mi dołożył za dobre świadectwo. Aparat zepsułem, ale jeszcze długo sobie leżał i był niemym wyrzutem sumienia. Aparat prościuteńki, bo chyba Smiena. Później, daleko później zaraziłem się fotografią od kolegi i kupiłem najpierw zwykłą cyfrówkę, a potem już lustrzankę. Za swoje, ciężko zarobione, okupione krwią, potem i łzami pieniądze. Teraz aparaty są wbudowane w smartfony i prześcigają się na jakość. Nie cenię ich jednak. Brak im duszy i miłości człowieka, który trzyma, zastanawia się nad kadrem, czeka. Masz rację, że światło i sama fotografia, to coś zupełnie nadzwyczajnego i wyjątkowego! Dziękuję Ci za dobrą historię i za to, że tak ładnie napisałaś o moich fotkach :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty