Donikąd...


Tony Anderson - All Is Not Lost. 

           Wiesz, świeczka rzuca takie światło, jak słońce wczoraj. Kiedy przebiło się przez las i mgłę, było przytłumione i zdziwione tym, że ciemność nie chce odejść. Bo cień długo zalegał między trawami, a ja brodziłem w nim szukając okruchów światła. Byłem w mgle, w wielkim kłębie mgły, która szła od jeziora. A potem trawa i ziemia zaczęły parować. Zrobiło się biało i każda ścieżka, którą bym nie wybrał prowadziła donikąd. Stałem więc wśród mokrych traw czekając na najsłabszy powiew wiatru, który nie nadchodził. W takich chwilach myśli bywają właśnie takie, mgielne i dalekie. Takie muszą być, bo lato chyli się ku upadkowi. Widzę to w liściach traw, czuję to w powietrzu. Dobre jest to, co minęło, bo minęło. I dobre jest to, co nadchodzi, bo nadchodzi. A między nimi jest ta chwila, kiedy oddycham i mieni mi się świat kroplami, w których widzę odwrócony obraz.  Niech ktoś popatrzy na mnie, może zobaczy moją odwrotność, to jest słowa jeszcze nienarodzone. Mówisz, że trzeba umieć patrzyć? Trzeba się tego nauczyć na kolanach wstrzymując oddech, aż do uskrzydlenia płuc, które w strachu pierwotnym przypomną o sobie. Trudna to nauka, choć bywają i tacy, którzy awansowali  dostając skrzydła za wierne wstrzymanie oddechu. A czasami za zapomnienie własnego języka. Nigdy za czekanie, co jest sprawą oczywistą. Dziwisz mi się pewnie, że jestem tu w takiej godzinie. Sam tego nie rozumiałem, ale co się ma stać, stać się musi, więc jadę pustymi ulicami, by zanurzyć się w mgłę. Tak zawsze chciałem, wiesz? Wymknąć się poza ludzką ciekawość. I jestem tu, w mgle, która wszystko tłumi. Każdy krok i oddech. Każdą myśl. Choć słyszę żurawie, które krzyczą w swoim języku tęsknoty. Bardzo je lubię za nią i za płochliwość. Milkną na najlżejszy szmer, choć ich klangor jeszcze wibruje we mgle. A potem znów krzyczą pewne, że ich głos podchwycą następne stada. Bo tęsknota jest zaraźliwa, wiesz? Choć czasami zapomina się, do czego się tęskni. Zostaje tylko wołanie gdzieś w środku, ścisk gardła i wzrok wbity w mgłę, która opada. Świat znów rusza i gna aż do upadku dnia. Nie będzie miejsca na to wszystko, co zostało w mgle. Nie będzie. Potem noc i świeczka wydobędą to, co zapomniane na ileś godzin. Cóż chcesz, upadek lata. Nici rozwieszone na trawach i krople chwytające blask po to są, by człowiek spostrzegł, że coś się zmienia. Albo, że trwa.  Wciąż trwa…






















 

 

Komentarze

  1. Wiesz Witku, aby odebrać ten wpis w pełni musi być cisza i spokój niczym nie zmącony. Dopiero wtedy czuć atmosferę tajemniczości , jaką stworzyłeś. Uwielbiam :-) Stąpanie we mgle szczególnie tej porannej jest niezwykłym doznaniem. Nie wiadomo do kryje się za kolejnym obłokiem oparu czy drzewem. Trochę to przypomina nasze życiowe wybory, bo choć człowiek mieni się istotą światłą, na tak wiele nie ma wpływu i nawet najbardziej przemyślany wybór bywa ślepą uliczką.
    „Dobre jest to, co minęło, bo minęło. I dobre jest to, co nadchodzi, bo nadchodzi. A między nimi jest ta chwila, kiedy oddycham i mieni mi się świat kroplami”- Słowa do zapamiętania i przytulenia na zawsze. Tak winniśmy spostrzegać nasz świat i to co w nim, ale jak bardzo to trudne na co dzień. Bardzo trudne.
    Zdjęcia cudowne wszystkie bez wyjątku i doskonale zawieszone miedzy porami roku. Wiesz Witku, że chyba rozpoznaję , które robiłeś tym sławnym, ciężkim obiektywem . Wzór bohenu jest tak charakterystyczny i nie do podrobienia . Olśniewające kropelki tańczą swój poranny taniec w złotych, słonecznych sukniach skrojonych z blasku. Przepiękne!!!
    Dziękuję bardzo i z dzisiejszym wiatrem ślę do Ciebie Witku najserdeczniejsze pozdrowienia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Elu, ze błądzimy we mgle, a nasze życie jest właśnie podobne do błądzenia. Niby jest droga czy ścieżka, ale i jest mgła. Ja dodatkowo mam sentyment do mgły, ale nie chcę o tym pisać, bo to trudny temat. Zastanawiałem się, czy danie muzyki tutaj, do tego wpisu, pomoże, czy zaszkodzi. Ale będę uczciwy, zaniepokoiła mnie, kiedy siedziałem za biurkiem i kiedy oglądałem zdjęcia. Zatem pasuje. Ale to prawda, w mgle było cicho, tylko żurawie krzyczały gdzieś na bagnie. Nawet je widziałem, a i one chyba też wiedziały, że jestem, ale pewne były swojego bezpieczeństwa, więc nie odleciały.
      Ciesze się bardzo, że tak ładnie odebrałaś ten wpis, który ja sam uważam za ważny dla mnie. Ważny, bo mówię w nim o pewnych rozterkach, które pewnie nie mają znaczenia, ale w tej chwili, w mgle, miały i to bardzo.
      A słowa, które cytujesz uderzyły we mnie, kiedy....prałem spodnie nad jeziorem i sam się suszyłem. Taka chwila zawieszenia między tym, co było, a tym, co będzie. Szczerą radość mi sprawiła, bo była jak wyjęta z czasu. Nie musiałem nigdzie biec, szukać, wołać, starać się. Po prostu byłem. I tak, to prawda, to bardzo trudne zadanie, popatrzyć tak na świat. Bez tego, co było, a zwłaszcza, kiedy w gardle rodzi się płacz, a w środku dziwna tęsknota za tym, co było. I strach przed tym, co będzie.
      Ciesze się, że na zdjęcia tak ładnie popatrzyłaś. Bardzo lubię robić właśnie takie, które w sumie cic nie przedstawiają. Może dlatego czuję większą swobodę? Obiektyw nie ten "magiczny". Tamtego użyłem przy "Ziemi". Ten nie sprawdziłby się w makro. Tu trzeba ogromnej precyzji i leżenia na trawie z nieruchomymi rękoma, a każdy milimetr, to zmiana kadru i światła. Koszmar, który ćwiczy dłonie i cierpliwość - jakoś dziwnie to lubię, bo zmusza do pokory wobec detalu i nie wybacza pomyłek. Sama zresztą wiesz, jak to się odbywa :)))
      Wiesz, czytam to, co napisałem. Odnajduję w tym tekście siebie. Czasami wiem, ze pisałem, znam swój styl. Ale w tym tekście, po prostu jestem cały ja. Może dlatego czuję, ze jest dla mnie ważny. Przepraszam, ze tak piszę, ale....to trudny czas dla mnie, a ta chwila na bagnach była czymś tak cennym i tak moim, że cały czas mam ją w głowie mimo tylu dni. Choć właściwie można by się kłócić. Mgła, słońca brak, śmierdzi szlamem i bagnem, nieswoja cisza i mokre spodnie i oblepione błotem buty. Zimno. Nieziemsko. Poza światem. Ciekawe połączenie.
      Dziękuję Ci, ze znalazłaś dla mnie chwilę i dobre słowa. Siedzę teraz i odpisuję i uśmiecham się, choć przerywam, by odnaleźć słowa, którymi mógłbym Ci odpisać, by przekazać tę atmosferę i co mną kierowało.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i macham latarnią poprzez ciemność :)))

      Usuń
  2. Zaskoczyłeś mnie tym obiektywem. Jednak widzę, że moja wiedza fotograficzna jest taka malutka. Cały czas byłam przekonana, że on robi te cudne kółeczka w tle. W takim razie co to Witku? Bo musi być coś specjalnego.
    Tekst wiem , że jest na wskroś Twój, a ten czas we mgle ukrył i obnażył jednocześnie co gdzieś głęboko schowane. Takie chwile się pamięta, zostają...i to dobrze, Witku. Na inny czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten ruski obiektyw, który "wiruje", to Helios. Robi baśniowy bokeh (kółeczka) i jest bardzo wrażliwy na światło. Jego F, czyli światło, to 1,5, czyli stosunkowo jasny. Jest w pełni manualny, więc żeby zrobić porządne zdjęcie, to trzeba się nieźle przyłożyć. Użyłem go do traw, bo trawy wysokie na 1.50m, więc się nadawał. Cudownie tło rozmywa. Jego nazwa, to Helios 40-2. Jego inną formę można spotkać w starych aparatach i jest bardzo popularny, to Helios 44. Niektórzy wyjmują soczewki z niego i obracają, by uzyskać efekt "wirowania", choć mało to spektakularne.
      Natomiast ten, którym robię macro, to Canon 100. Moje ulubione szkło. No, nie tylko, ale nie będę wymieniał całej szklarni. Zaleta jest to, że wiem, jakiego efektu oczekuję i jaki obrazek mogę uzyskać. Wada, to ciężar. Dźwigać to coś na plecach nie jest miłe, choć radość z udanego zdjęcia pozwala zapomnieć o tym :))
      Moim marzeniem jest szkło Trioplan 100. Ale cena odstrasza. Nawet ruszyła produkcja tego stareńkiego szkła. Na ebayu można kupić za 999 euro.
      Kilka razy robiłem podejścia do starej, bo jeszcze z 1958 roku wersji, ale....boję się :))) I nie kosztuje to niestety tanio.

      "a ten czas we mgle ukrył i obnażył jednocześnie co gdzieś głęboko schowane" Tak. Nie napisałbym tego dokładniej.
      Uśmiecham się Elu. Naprawdę uśmiecham :)))

      Usuń
  3. Zdjęcia zjawiskowe, jak zawsze. Roziskrzone i roztańczone.
    Piękna chwila i poetycki jej opis. Bardzo plastycznie oddałeś wszystko, i te trawy, i te ścieżki donikąd i myśli człowieka zatopionego we mgle...Żurawie, pajęczyny i tęsknota.
    We mgle świat spowalnia i myśli też stają się wolniejsze, ale może właśnie bardziej klarowne..?
    Dla mnie mgła jest spokojem i równowagą. Nie boję się, że świat znika, a raczej cieszę się, że mnie otula wielką i miękką kołdrą i już nic złego stać się nie może.
    I nic złego się nie stanie, a my spokojnie możemy oczekiwać dobra, które już jest tuż za progiem.
    Wiem, trochę naiwne to myślenie, ale cóż poradzę, że tego sobie i reszcie świata życzę..?
    Do zobaczenia we mgle Witku, miej dobry dzień :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam Ci się Aniu, ze kiedy wymieniłaś wszystkie elementy świata, które starałem się pokazać, dostrzegłem jego nierealność i cukierkowość. Żurawie, trawy, mgły...można się wściec, prawda? Ale nic nie poradzę na to, że właśnie tak było. Więc i Twoje myślenie o mgle, które uważasz za naiwne, wcale naiwne nie jest. Tak może powiedzieć ktoś, kto nigdy nie był w mgle, a uwielbia tłum, w którym krzyk, gwar i hałas są normą. To nie naiwność, a raczej pozytywne spojrzenie na to, co człowieka spotyka. Bo przecież mgła rozwiewa się i idziemy dalej zazwyczaj w słońcu. A te chwile ciszy opadają głęboko na samo dno nas samych dając uśmiech i uspokojenie. Podoba mi się to, w jaki sposób o tym piszesz. Bardzo podoba :)))
      Nieodmiennie cieszę się, że zwróciłaś uwagę na zdjęcia, bo właśnie takie lubię. Niektórzy narzekają, że znów krople, ze znów macro, ale to tak kompletnie inny świat, że nie mogę przestać mu się przyglądać. Pełen cudowności, splątania, ale i światłości i wdzięku. Mamy prawie jesień. Dziś rano u mnie były trzy stopnie, zatem znak, ze lato odchodzi. Czy można inaczej napisać na koniec lata? Pewnie, zawsze można wpaść do jeziora piorąc spodnie po tym, jak wlazło się w bagno. Ale to nie to samo :))))
      Z całego serca dziękuję Ci za Twoje słowa pełne spokoju i łagodnego uśmiechu kogoś, kto wie. Po prostu wie :)))
      Do zobaczenia Aniu we mgle :)) Również dla Ciebie dobrego, spokojnego i łagodnego dnia :)))

      Usuń
  4. Jakie znów cuda wyczarowałeś, nie wiem, czy to mgły, czy to może części sukienek i jakieś welony tych nieziemskich istot, a na dziewiątym to jakaś polarna roziskrzona lisica na mnie spogląda. Naprawdę, zanurzyłam się jak w prawdziwą mgłę. A ja mgłę bardzo lubię. A kiedy jadę samochodem w taką mgłę, to czasem mam dość i najchętniej zatrzymałabym się i wyszła z samochodu, żeby nią zaczerpnąć powietrza, ale jak tu zatrzymać się i wyjść w takiej mgle, a jeśli ktoś za mną jedzie? Trzeba tylko wciąż do przodu i przeczekać, aż wszystkie bałwany znikną. W końcu przecież czeka cel i mgła też się kończy. Miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stawiam Ci dobre wino za polarną, roziskrzoną lisicę. Pięknie :)))Mgła dla mnie ma tyle znaczeń i tyle różnych konotacji, że wszystko chyba zależy od kontekstu, kiedy ją przywołuję, albo kiedy w niej jestem. I Ty zapewne masz podobnie. Lubię wiosenne mgły, bo są ożywcze. Te letnie są ciekawe. A te jesienne...sama wiesz, jakie są. To prawda, ze w sumie dobrze, ze ten tuman gdzieś się ulatnia, bo ile można stać w mgle? Fakt, czasami dobrze jest przystanąć, odciąć się mimowolnie od świata. Ale cel woła. A skoro woła, to znaczy, ze istnieje :)))
      Bardzo, bardzo dziękuję Ci za Twój komentarz. Odczytałem go również na innym poziomie i stwierdziłem, że masz rację. I dobrze, że masz :))
      Miłego również dla Ciebie i dziękuję Ci raz jeszcze :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty