Pić blask...

 

Tsode - Sunday Sun feat. David Clavijo

           Powinienem był paść na kolana w swojej dumie, a potem schylić głowę w milczeniu, by z niechętnej pamięci odgrzebać modlitwę klepaną od dziecka. Ale nie potrafię. Znów nie potrafię. Patrzę tylko na drzewo tak samo, jak robiłem to rok, dwa, pięć i ileś lat temu. Urosło, a ja się zestarzałem. Może nie zostanę zbawiony przez to, że nie nawijam różańców na dłoń, ani też nie kaleczę kolan w pośpiechu. Uczony w teologii pogroziłby mi strasząc szpilką i legionem demonów, które zjedzą moją duszę. Idę za to przed siebie, bo uroda Ziemi stała się moją modlitwą, a zapach jej inny od perfum i sztucznych światów. A przecież jest brzydko. Brzydka okolica i krajobraz nieciekawy, a ja ciągnę za sobą tren opadłej rosy, jak żal za tym wszystkim, co stać się mogło i żyło w wyobraźni. Nie rozumiesz mnie, trudno. Wiem to od dawna, ale tego nie mówię głośno, bo czymże jestem, by napominać lub tłumaczyć? Kim jestem, by pragnąć zrozumienia? Mówisz więc, że prostota jest darem wypowiedzi? Zgoda, niech będzie prosto: jest brzydko i idę przed siebie zostawiając wydeptany ślad na mokrej trawie. Czekam, bo przecież po to się urodziłem, jak miliony innych. Wiem, że za lasem wstało słońce, bo widzę jego promień, który wędruje po niebie, a szczyty drzew ożywają barwą i głosami ptaków. Niecierpliwię się? Tak, niecierpliwię, ale odwracam głowę na zachód, by patrzeć, jak drzewa nabierają blasku i cień błękitem rozwiewa się w zwykłe nic. I wtedy chlusta światło w oczy, wylewa się blask. Nie można tego porównać z zapaleniem lampy, ani z niczym innym choćby żyło się dwa lub więcej razy. Napełnia się powietrze złotem, a mgła kłębi się i drży. Spójrz, tam miejsce, gdzie słońce pada zaczyna się świat, a dalej ciemność, która nie chce ustąpić. Zanurzam się w świetle, przecież wiesz o tym, że po to przyszedłem, by pić blask zamiast kawy w modnej knajpie na rogu, gdzie podają przypalone tosty z miną ostatniego cudu świata. Otwieram oczy i nie ma mnie, jest tylko złoto i biel i krople rosy. Jest ziemia oddychająca po nocy i jest błękit złamanego lata, które słabnie coraz bardziej. Jest mokro i czuję, jak wędruje wilgoć po materiale spodni, kiedy cierpliwie klęczę nad kroplą. Schylam się w pokorze, gnę kręgosłup, który pęka, ale przecież nic nie czuję, bo mnie tu nie ma. Ja nic nie znaczę, ja niczego nie pragnę tylko światła, które uderza w oczy bryzgami. A w końcu wstaję i przecieram oczy niepewny, czy świat jeszcze istnieje. Słabo mi, więc siadam i zamykam oczy czekając, aż minie słabość. Świat wraca na miejsce. Znów rodzą się we mnie myśli i pączkują przeczucia. Znów piszą się we mnie słowa i stawiam pytania, na które nigdy nie odpowiem. Nie muszę i nie chcę twoich odpowiedzi. Niech jest właśnie tak. Właśnie tak. Milczę...
























Komentarze

  1. Wyobrażam sobie jak wstajesz wcześnie rano i gnasz na łowy z aparatem, a każde zdjęcie rodzi w Tobie
    słowo i tych słów coraz więcej się gromadzi. Drzewo patrzy i nie rozumie, po co tu przybiegłeś o tej porze. Dlaczego nie śpisz, tylko czuwasz i czekasz na pierwsze promienie słońca. Ja też nie rozumiem, bo ja jestem człowiekiem środka i nocy. Wtedy czuję się najlepiej, a wcześnie rano sny łapię. Ale widać tak musi być. Ty musisz latać rano z aparatem, ja spać, a potem oglądać to, co złowiłeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, to trochę z tym wstawaniem dziwnie. Kiedy wiem, że pójdę na zdjęcia śpię jak zając pod miedzą i bezustannie się budzę sprawdzając zegarek czy już, czy jeszcze.
      Faktycznie, napełniam się wtedy słowami, ale nie tylko. Czasami nie mam zdjęć, a tekst dopiero się "zbiera", albo przeciwnie, są zdjęcia, a tekst powstaje dopiero wtedy, kiedy siadam przy biurku i zaczynam pisać. Najczęściej w czasie pracy na zdjęciach. Ale coś w tym jest, o czym piszesz. Tam właśnie jest ten pierwszy impuls rodzący słowa.
      Za to ja Cię rozumiem, bo jeszcze w erze sprzed fotografii (mojej), byłem bardzo typową sową, która ceniła sobie siedzenie w nocy i czuła się z tym świetnie. Dopiero praca ze zdjęciami wymusiła na mnie (w bólach) inny tryb życia. I wiesz, nawet polubiłem to ranne wstawanie i te chwile później, kiedy odpoczywam od nadmiaru kadrów, kolorów, myśli. Choć tak jak dawniej, już nie piszę o 2, 3 czy 4 w nocy. Życie zweryfikowało moje "chciejstwo". Czy tak musi być? Śmieję się, bo nie musi :)) Po prostu chcemy, by tak było. Ja chcę robić zdjęcia, coraz lepsze, technicznie i tematycznie, również chcę pisać, bo to zwyczajnie lubię uważając, ze mam coś do powiedzenia, a w każdym razie podzielenia się z kimś. A Ty chcesz oglądać, bo nie są to złe fotografie, najogólniej mówiąc. Nie są najlepsze, ale nie od razu Rzym zbudowano. Może dostrzeżesz progres? Kto wie. I to jest dobre :)) A dla Ciebie jest dobry środek i noc. I dobrze, bo ostatni Twój tekst jest cudownie czysty. Klarowny.
      Pozdrawiam Cię Aniu bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
    2. Ten mus równa się chcę. Muszę, bo chcę. Ty chciałeś tak, ja inaczej.
      Ważne, że oboje idziemy za swoimi pasjami, swoimi słowami. Nieważna pora dnia.
      Cieszy mnie to, co napisałeś o moim tekście - dziękuję.
      A zdjęcia wszystkie zachwycające :)

      Usuń
  2. Zastanawiałam się czy o tym napisać, ale poruszyłeś Witku wspomnienia o mojej mamie, która zawsze mi mówiła, że Bóg jest wszędzie i we wszystkim dookoła. Jeśli istnieje, a wierzę, że tak pomimo, że nie odwiedzam wysokich i zimnych katedr, myślę, że właśnie największym dowodem na istnienie świętości jest właśnie wschód słońca , który codziennie budzi życie od nowa. Dla nas, dla każdego oddechu najdrobniejszego stworzenia i każdej kropli rosy, którą chłonie świat.
    „ Zanurzam się w świetle, przecież wiesz o tym, że po to przyszedłem, by pić blask zamiast kawy w modnej knajpie na rogu, gdzie podają przypalone tosty z miną ostatniego cudu świata”- zabieram z uśmiechem to trafne porównanie.
    Cieszę się, że znalazłeś tę chwilę promykami malowaną, że mogłeś, że byłeś. Dziękuję Ci za to, że mogłam zobaczyć i poczuć tą mglistą, złotą atmosferę bez zamykania oczu.
    Przecudne zdjęcia (moje ulubione z numerem siedem), blask rosy, kropelki nutek w muzyce i słowa utkane pokorą w zachwycie.
    Dziękuję Witku i ślę ciepło z daleka :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja mama miała rację. Pierwsze kościoły były na otwartym powietrzu, często w gajach, zatokach i w miejscach dziwnej urody. Potem dopiero wymyślono budowle, które są, jakie są. Osobiście nie cierpię nowoczesnych kościołów, które są (to moje zdanie) niczym nieuzasadniony przerost betonu nad ideą. A katedra, ech... Wiesz, że budowano stare katedry według klucza symbolicznego? A drzwi świątyni umieszczano na wschodzie, jako symbol jasności boskiej i powstania nowego dnia. Przemijania czasu nocy, która od zawsze oznaczała strach i niewiedzę. Ale to prawda, że takie pojmowanie Boga jest mi najbliższe i doskonale wiem, o czym mówisz :)))
      A wiesz, bywają wiosną piękne chwile. Ale to właśnie te, późnoletnie, albo wczesnojesienne są najpiękniejsze dla mnie. Nie mogłem oprzeć się temu porównaniu. Podobno wpis jakiś taki dziwny, więc ciesze się Elu ogromnie, że odnalazłaś w nim coś dla siebie. Mogę tylko powiedzieć, ze to był dziwny czas na zdjęciach i przy pisaniu. Ale tak wyszło, więc i tak wstawiłem :)))
      Dla mnie ostatnie zdjęcie z kolumnami światła. Ale... niech każdy wybierze, na co ma ochotę.
      Swoją drogą, Ty mi dziękujesz, a ja dziękuję Tobie, ze przeczytałaś z troską ten tekst i zobaczyłaś zdjęcia. Z troską, to znaczy z chęcią zrozumienia mnie i tego, co chcę powiedzieć. Również między wierszami.
      Dziękuję!!!
      I pozdrawiam Cię złotem i blaskiem, bo jak inaczej?? :)))

      Usuń
    2. Przyjrzałam się temu ostatniemu zdjęciu. Faktycznie jest niesamowite. Rozłożenie strumieni światła to jedno, świetny bohen też, ale najbardziej ujmują mnie w nim te maleńkie kropelki skrzące się na trawie. Zupełnie jak świetliki ( tylko raz miałam okazję widzieć, kiedyś w czerwcowy wieczór w górach). Piękne !!!

      Usuń
    3. Aż się uśmiechnąłem :))) A wiesz, od razu a propos świetlików przypomniało mi się Twoje zdjęcie z kropelkami. Też miałem wrażenie świetlików :))) Ja kilka razy w zyciu widziałem i nawet trzymałem w reku :))
      A zdjęcie robione na pełnym manualu obiektywu. Bydlę jedno, waży kilogram i targaj to taki szmat drogi. I jeszcze w większości nie trafia w to, w co chcę. Ale jak już trafi.., to efekt jest taki właśnie. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! :))))

      Usuń
    4. PS. Też wpadłem do wody i to dwa razy, bo raz w bagno, drugi w jezioro. Ale to nie na blogu, bo ludzie umrą ze śmiechu :D

      Usuń
  3. Trochę buntu i trochę zachwytu. Każdemu po trochu. Nie musisz się martwić i niecierpliwić. Zrozumienie przyjdzie lub nie, zupełnie niezależnie od naszej woli.
    Pięknie opisałeś ten stan „poza światem”, kiedy nie liczy się nic zupełnie, oprócz obrazów, które się rodzą w Twojej głowie. Efekty podziwiamy wszyscy, ale dla Ciebie równie ważny jest reset, który następuje zawsze w takich chwilach. I dla takich chwil warto żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu. To ten paradoks, który kiedyś zrozumiałem, że prędzej czy później i tak pewna wiedza lub jej przeczucie do mnie przyjdzie. Szkoda że nie wtedy, kiedy zadaję pytania. Oczywiście, reset jest potrzebny każdemu. Jedni idą na spacer, drudzy wypijają setkę wódki, inni oglądają tv, albo skaczą na bandżi. Ważny jest efekt, który zadziała i pozwoli na wyrównanie poziomów. Ostatnio tak sobie myślałem, ze jesteśmy jak system naczyń połączonych. Kiedy do systemu dolać roztworu, to wyrówna się po czasie we wszystkich naczyniach. A kiedy ulać, zrobi to samo. Tylko ten czas, ten czas...
      Cieszę się, że efekty właśnie takie :)) Zawsze lepiej jest wiedzieć, ze jednak coś "wychodzi". :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i macham z daleka uśmiechając się :)))

      Usuń
  4. Piękne wyczarowałeś światło i właściwe miliony światełek, a największe to na górze, nad drzewami, które tak kładzie się na te mokre trawy, wyczarowując z nich niesamowite klejnoty. Jeden naszyjnik jest nawet różowy jak z różowymi kryształkami Swarovskiego. I pomyśleć, że to wszystko pod nogami naszymi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja to nazywam magią. Bo nie jest to zasługa photoshopa, którego nie używam, jeśli nie muszę. Magią chwili. Bo za godzinę rosa opadnie albo wyparuje i nic nie zostanie z tego blasku. Chciałoby się powiedzieć, jak Faust "Chwilo trwaj, jesteś piękna". I czasami tak mówię, zwłaszcza, jak się spieszę, by zrobić zdjęcia takie, jakie chcę.
      Jesteś bacznym obserwatorem :))) Zresztą nie spodziewałem się niczego innego, bo sama fotografujesz :)
      Twoje ostatnie zdanie trochę smutno zabrzmiało. I ja mam właśnie takie myśli, kiedy idę przez łąkę, a buty "piją" rosę.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i macham ze swoich bagien wprost na Twoje :)))

      Usuń
  5. Drzewo na głównym zdjęciu wydaje się być ogromne. Nie wiem czy to kwestia ujęcia czy odległości od innych drzew, czy obu, czy Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze, ale pomyślałam, że jest tak wielkie, że wygląda jak sam Yggdrasil;) (czy to chociaż jesion?). Sama jestem na takim etapie w życiu, że zamiast mi coś dodawać wolałabym, żeby mi nie odejmowano, więc nie dałabym się na nim powiesić za żadne najcudniejsze skille i dary, ale intuicja mi mówi, że gdyby drzewo z pańskich zdjęć miałoby taką moc, to Pan by się pewnie skusił;)

    Parę razy napisał Pan w tekście, że okolica brzydka. Nie wierzę Panu. Bo niby gdzie? Patrzę i nie widzę. A takie widoki dają spokój na caly dzień, prawda? Nic potem człowieka nie ruszy, jak się nasyci takim pięknym, świetlistym spokojem poranka.

    Najbardziej podoba mi się zdjecie nr 5. Mrok zwyciężony przez światło. Wygląda jakby obiecywało "wszystko będzie dobrze" i ja wierzę w tę obietnicę.

    Dobrego wieczoru

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W swojej pysze i samozapatrzeniu nie zwróciłem nigdy uwagi, co to za drzewo. Muszę to naprawić, bo już kilka razy zwracałem uwagę, że nie wiem, co to jest. Ale jakoś nigdy nie pokusiłem się o zabrania lista do porównania. Obawiam się, ze jesion to to nie jest, ale...nie wiem na sto procent. Drzewo nie jest wielkie. To znaczy jest, w stosunku do człowieka, ale jak na drzewo, to chyba jeszcze młodzik. Rośnie bardzo dziwnie, bo w rowie melioracyjnym oddzielając granicę pól. To sprawia, ze chętnie siadam pod nim i fotografuję, bo nie dość, ze znamy się kupę lat (tak, wiem, nieładne określenie), to jeszcze fotograficznie jest tym, czego oczekuję. Bardzo zresztą lubię samotne, stare drzewa, które rosną w polu. Niewiele takich. Bodaj najciekawsze rosną pod Krakowem. Na Kopcu Kościuszki i pod jedną z krakowskich wsi. Nawet chciałem jechać i spróbować je zdjąć, ale zawsze coś wypada. Ale często jadąc pociągiem w stronę północy widzę właśnie takie krajobrazy z samotnym drzewem i zawsze mam ochotę wskoczyć na minutkę, by je uwiecznić. Mało ważna pora roku - drzewo, to drzewo, a zimą też pięknie wygląda z ramionami otwartymi w szare niebo. Ale masz rację, chciałbym właśnie takiego Yggdrasila sfotografować. Może kiedyś mi się uda znaleźć odpowiedni kadr. Siedząc na tyłku ani zdjęć, ani pomysłów nie będzie. Czy dałbym się powiesić? Nie wiem. Nie wiem, czy metaforyczna chociażby śmierć jest warta darów. Nie zastanawiałem się nad tym. Choć jak to bywa w mitach, wszystko należy traktować jako alegorię, symbol, przypowieść (parabolę). Wiesz, mam wrażenie, ze napisałaś ogromnie ważne zdanie. Skoro czujesz komplementarność, to faktycznie, trzeba jej bronić przed odejmowaniem i dodawaniem. Choć sama zapewne czujesz, ze nie jesteś tworem skończonym wewnętrznie, to poczucie pełni i wypełnienia daje siłę. I to jest dobre, jakby napisał biblista :))
      Okolica nie jest piękna, kiedy idzie się szarym świtem. Naprawdę jest nieciekawie. Jeszcze mniej ciekawie jest, kiedy jest ciemno. Dopiero słońce powoli odczarowuje na chwilę tę brzydotę, by osiągnąć normalność. I ja właśnie gonię za tym jednym momentem, kiedy pozorna brzydota znika i robi się pięknie. Może pisze też tak, że znam to miejsce dobrze, choć dawniej w życiu bym się nie zapuścił w te rejony, bo wydawały się niebezpieczne. Trudno mnie posądzić o strachliwość, ale patrząc obiektywnie, można się poczuć nieswojo. Dopiero ten blask, o którym piszesz, oswaja te rejony i stają się piękne. Być może tylko sobie dorabiam historię i tłumaczę po swojemu. W każdym razie mój obiektyw lubi tam właśnie być o tej porze, kiedy słońce wschodzi i mam okazję sfotografować wysokie trawy (chyba pod ochroną, bo wszędobylski rolnik nie śmie wjeżdżać tutaj ciągnikiem) z kroplami i wysokie kolumny światła. Rozgadałem się, przepraszam.
      Ja też wierze w tę obietnicę, bo choć wchodzimy w znaki jesienne i będzie coraz biedniej i ciemniej, to jednak światło zawsze będzie dawało nadzieję, a przecież o to chodzi :))
      Bardzo, bardzo Ci dziękuję za komentarz i za spostrzeżenia "od serca". Czwartek, to nie jest mój dzień w pracy, więc czytając Ciebie (dziwnie brzmi, prawa?) uśmiechnąłem się. A dziś, to bardzo, bardzo dużo dla mnie znaczy. Generalnie jest ciężko i trudno. Nie chcę wylewać żali i pisać tutaj, ale to już nie wynika z problemów z zaadoptowaniem się do roku szkolnego. Po prostu jest trudno i niemiło. I w czasie weekendu ma padać, więc do cholery nie zrobię zdjęć. Psiajucha!, jak mawia mój kolega :))) Ale zabezpieczyłem się w poniedziałek zdjęciami, więc jutro wpis zrobię :)))

      Marto, obojętnie jak jest, nasze słabości stają się nasza siłą, a nasza siła staje się nasza tarczą. Piszę to, bo instynkt podpowiada mi, że dobrze, bym to napisał.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i macham do Ciebie niezależnie, w której stronie świata jesteś :)))

      Usuń
    2. Nigdy o tym nie myślałam, ale rzeczywiście samotne drzewa w polu to rzadki widok. Jak bylam dzieckiem myślałam, że to drzewo rosnące na polu na wsi u dziadków, w oddaleniu od lini lasu było niegrzeczne i inne drzewa go wygoniły kawałek od siebie za karę;)

      Oczywiście, że nie uważam się za twór skończony wewnętrznie. Po prostu teraz wiem gdzie jeszcze trzeba popracować, co można, a co trzeba ulepszyć i jak to robić.

      Aż mam ochotę poprosić, żeby następnym razem pokazał Pan brzydotę tego miejsca. No jak nie zobaczę, to nie uwierzę;)

      Jeśli jest ciężko i trudno to służę pomocą;)

      Co do ostatnich panskich słów, nie wiem czemu intuicja tak Panu podpowiedziała, ale trochę mnie te słowa zaniepokoiły jednak;) zupełnie jakby wiedział Pan o czymś, o czym ja jeszcze nie wiem. Liczyłam na to, że zaczęło się wszystko prostować, ale może niesłusznie?

      A w stronie swiata jestem swojej standardowej, choć przyznaję, że ostatnu tydzień byłam nad morzem (udało się w końcu:))!

      Usuń
    3. Piękna opowieść o drzewach :)))) Naprawdę ujęłaś mnie tym skojarzeniem. Cudo!!!

      I takie podejście jest super :))) Nigdy nasze ulepszenie nie jest w pełni skończone. Ale sama świadomość tego przydaje się bardzo.

      Och, naprawdę mam sporo zdjęć nieudanych, które są strzałami "na sucho", by rozruszać palce. jak słońca nie ma, to naprawdę tam się robi nieswojo. A to już krok w stronę horroru i klauna spod łóżka :D

      Dziękuję Ci. Bardzo cenię sobie Twoją pomoc. Bo sama rozmowa z Tobą, chociażby w komentarzach, to swego rodzaju pomoc. Inny punkt widzenia, nowe, nieodkryte skojarzenia i inna perspektywa. To już samo w sobie stanowi jaśniejszy punkt dnia. A same problemy w pracy wynikają ze standaryzacji, która nijak ma się do edukacji. Co z tego, ze pogania się mnie, jak niewolnika. Niewolnik zawsze będzie niewolnikiem czując bat na plecach. Jakoś nikt nie wpadł jeszcze na pomysł marchewki. Zacofana ta edukacja. Ale patrząc na ministra, można się tego spodziewać :P

      Moja intuicja jest intuicją typowo męską, więc diablo omylną. Po prostu tak sobie pomyślałem patrząc na Twój komentarz, na pojedyncze słowa. Tak, wiem, nie powinno się tak na wypowiedź patrzyć. A jednak czasem tak robię, kiedy coś mnie zaniepokoi. Skoro jednak mówisz o morzu i o tym, ze byłaś, to ufff..., kamień z serca i uśmiecham się, ze się udało i się prostuje. To najważniejsze :)))
      PS, nie ruszałem kart. Nawet dla siebie. A w sumie Mabon był niedawno, więc może powinienem chociaż się powkurzać na karty, że nie chcą pokazać tego, co chcę :))))))
      Żartuję oczywiście. A skoro jesteś w swoich stronach, to i obracam się w Twoją stronę i macham przesyłając dobre, jasne i ciepłe myśli :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty