Winne, bezwinne...

 

            Tak trzeba, wiesz? Tak trzeba. Bo kiedy droga wzywa, nie wolno zatrzymywać się w jednym miejscu, tylko iść przed siebie nawet, jeśli nogi bolą. Jakby się chciało uciec, zmieniając imię i nazwisko i linie papilarne, by zacząć wszystko od nowa. Ale nowe nigdy nie będzie, bo żaden wiatr nie wywieje, ani też deszcz nie zmyje popiołu, w jasnym kręgu ciała. Więc przywyknąć trzeba, wiesz? Przywyknąć. Bo nawet takie dni są potrzebne, kiedy każde drgnienie powiek i pamięci zwodnej wydaje się błędem. Może na tym to polega, by wkładać sobie od czasu do czasu koronę z cierni, a kiedy nasyci się krwią chować ją do szafy i uciekać przed nią wzrokiem, kiedy sięgnie się głębiej po płaszcz albo parasol? Zgoda marudzę, ale każdy ma swoje piekła, które stają się niebami i nieba, które stają się piekłami. Więc czemu nie ja, na tej drodze wybrukowanej niestarannie w opadłe liście? Brakuje tylko witryn, które z nieubłaganą pewnością odbiją moją twarz wykrzywiając ją w załomach źle odlanego szkła. Za długo to już trwa, wiesz? Za długo. Ale może na tym właśnie polega pokuta, która człowiek sobie nakłada. Bez formułek i bicia się w piersi, paciorków nawijanych na dłoń i wyrzutów, że wcale się nie żałuje, choć powinno. Takie dni, wiesz? Takie dni. Winne, bezwinne, bezimienne już...













 

Komentarze

  1. "Jakby się chciało uciec, zmieniając imię i nazwisko i linie papilarne, by zacząć wszystko od nowa."
    Wiem, że mówi Pan o czymś innym, ale bardzo mi się to zdanie podoba. Bardzo. A to dlatego, że czasem gdy jestem już naprawdę zmęczona wszystkim i wszystkimi, to mam ochotę uciec, choć na chwilę, ale jednak odrobinę podobnie jak w pańskich słowach. W mojej fantazji wygląda to tak: mówię, że idę po bułki i wychodzę. Przez jakiś czas mieszkam w jakiejś totalnej dziczy, być może gdzieś w Bieszczadach między wilkami i niedźwiedziami. Zbieram moc na resztę życia, bo wiem że to jednorazowa wyprawa. I wracam za jakieś 5-6 lat, jak gdyby nigdy nic, oczywiście z tymi bułkami- "hej kochani, wróciłam, mam bułki, jeszcze ciepłe";)
    Prawdę mówiąc sama projekcja tej ucieczki jest kojąca, na tyle że nie trzeba tego niezbyt mądrego pomysłu realizować w rzeczywistości;)

    Co do samego tekstu...wiem, że to daty, duże rany, spore straty, ale po prostu uważam, że nie tedy droga. Pan się wciąż pławi;)
    Ale jako jedynie artystyczny wyraz przeszłości jest dobrze:)

    Więc głowa do góry! Mamy piątek, rząd ma nas w opiece, wszystko hula jak trzeba, Stanisław Kareczewski odkrył ogolno i łatwo dostępny lek na covid19, także jesteśmy uratowani. Nie ma się czym martwić!

    ;)

    Mimo wszystko- spokojnego wieczoru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholernie. Nie, inaczej - CHOLERNIE się cieszę (choć to zdanie z błędem), że Ci się podoba :))) Kiedy czytałem o tej ucieczce w Bieszczady, to się dziko uśmiechałem, bo sam uciekłem i faktycznie, zebrałem siły na jedyną słuszną rzecz. Ale o tym cii :)) W każdym razie wizja bułek po 5 czy 6 latach jest na tyle uwodząca, że kupiłem ją bez mrugnięcia okiem. Ale czasami sam wyobrażam sobie morski brzeg - stoję na klifie, sosny ruszają się na wietrze, a ja patrzę w dół na wodę, pustą plażę. Pachnie solą, wilgocią, wiatrem i sosnowym lasem. Jest spokój. I ten obraz mnie uspokaja. Co ciekawe, nie działa w środku dnia, tylko zazwyczaj wieczorem. Człowiek, to dziwne stworzenie :)))

      A wiesz, tu Cię zaskoczę (mam nadzieję) - daty w tym roku przeszły jakoś lekko. Tak, jak powinny od początku. Nie chcę się w ten tekst wgłębiać, ale napisałem go, jako summa pewnych doświadczeń i tego, co wokół. Sama wiesz, jak to jest - człowiek zbiera po ludziach pewne myśli, sprawy, związki. Człowiek nie jest workiem bez dna. Miesza się to w nas w przedziwny sposób, aż budzimy się rano i wszystko jest nie tak, wszystko jest na "nie" i generalnie czepiamy się wszystkiego. A zwłaszcza siebie (w każdym razie ja tak mam). I nawet jeśli stwierdzę, ze zachowuję się czepialsko i złośliwie, to zamiast odpuścić, to brnę w to robiąc sobie na złość. Po prostu, są takie dni. Nieczęsto, ale są. Piszę o tym wspominając o koronie z cierni i o pokucie. Zatem źle nie jest i żadnego pławienia, a zwłaszcza balonów :))))

      Oczywiście, ze głowa do góry! Zjadłem fajny obiad, po czym zmokłem na spacerze i od razu wróciły kolory i doceniam znów kaloryfery i prysznic :)))
      Tak, żyjemy w kraju ogólnej szczęśliwości i powinniśmy ustawić tabliczki przy wjazdach do Polki "Kraina hapinesu", jakby ktoś miał wątpliwości. Też słuchałem uważnie (jak dobry obywatel) wynurzeń Pana Karczewskiego, tudzież innych z jakiegoś Rządowego Centrum Prognozowania (nie wiem, czy mają kulę, czy karty, zastanawiam się). Błogo mi się zrobiło od szczęścia i nadmiaru wiadomości. A poza tym, uczę częściowo hybrydowo, więc czuję się uratowany :))))
      Dziękuję Ci bardzo, bardzo i wysyłam uśmiech, ciepłe myśli i dobre obrazy. Miłego dla Ciebie :)))

      Usuń
    2. To także miła wizja, na tyle że w sumie też mogłabym tak chcieć, ale bez całej tej otoczki ucieczki. U mnie zaś działa o poranku, bo są one wybitnie nerwowe i prowokujące do ekstremalnych rozwiązań. Każdemu według potrzeb jak widać:)

      A żeby Pan wiedział, że mnie Pan zaskoczył. Odczułam całość bardzo gorzko, a tu proszę! Tym lepiej dla Pana, że przeszło lekko w tym roku (pisząc to zdanie w mojej głowie kończyło się ono nie słowami "w tym roku", a "latoś";) nie wiem czemu akurat teraz mi wpadło, moja babcia go używa od zawsze, ale ja dosyć długo nie wiedziałam co znaczy- proszę mi wybaczyć ten wtręt:))

      A jak jeszcze maszt z flagą i jakaś odpicowaną Maryjką koło szkół postawią to będzie Pan nie tylko uratowany, ale i zbawiony. Amen!

      ;)

      Usuń
    3. Ucieczka musi być. U mnie zawsze :D Zamknąć cicho drzwi i po angielsku stracić się tak, żeby nikt nie wiedział, nie słyszał i nie widział. Coś jak Twoje bułki. Ale rozumiem, kwestia osobnicza i domowa, że rano. Dlatego nauczyłem się wstawać godzinę wcześniej. Mam wtedy czas na spokojne i dokładne przeklinanie, narzekanie i kawę. Właśnie w tej kolejności :))

      Tekst sam w sobie jest gorzki, przyznaję, ale jestem z Tobą szczery i nie wydziwiam w stronę tragikomizmu (jak za bardzo się naciśnie na guzik tragedii, to staje się to śmieszne). Zatem niech będzie tak, jak się Tobie pomyślało - "Latoś przeszło ulgowo" Też mi się podoba i dawno tego nie słyszałem. A lubię, oj, lubię takie powiedzonka :))))

      A wiesz co? Zawsze wydawało mi się, że zbawiony, to ja na pewno nie będę. Kurde, może jednak się załapię? Tak hurtowo się przemknę...
      Śmieję się jak głupi!! Niech Ci za to Bozia da siły i dobre zdrowie :)))
      Miłego!! :)))

      Usuń
    4. Czyli pański sposób jest bardziej okrutny. Ja przynajmniej mówię gdzie wychodzę i po co, a Pan po prostu znika;)

      Wstaję wcześniej wiosną i latem, wtedy rzeczywiście jest lepiej i dla mnie i otoczenia. Ale nie ma szans, żebym wstała o 5, jak nie muszę, jesienią, albo zimą, jak jest ciemno i jeszcze przez dłuższy czas będzie. A w życiu. Wtedy to mam ochotę tylko płakać;)

      Raz, jeden jedyny raz byłam się w stanie z Panem zgodzić, ot tak, bez dyskusji. A Pan na to "niech będzie tak, jak się Tobie pomyślało";)

      Wie Pan co, my się śmiejemy, bo w sumie co zostało, ale tak na dobrą sprawę to nawet mnie to nie bawi, już tylko czuję się zrezygnowana jak nigdy w życiu...cóż...pewnie brak mi zaangażowania;)

      Dobrej niedzieli! :)

      Usuń
    5. Ojoj, wcale nie okrutny, bo nikogo nie budzę, nie stoję nad nim i nie potrząsam za ramię. Cichutko wstaję i pod nosem sobie klnę. Nic nie słychać :)))

      Tak, zgadzam się z Tobą, a propos wstawania. Oczywiście wynika to z naszej potrzeby światła. A zimą, to już jest tragedia. Swoją drogą, polecam Ci początek "Konopielki" Redlińskiego. Po prostu fantastyczne a propos wstawania i tego, co się z człowiekiem dzieje. Uwielbiam ten kawałek (książkę zresztą też)

      O rany! Ale dobrze, powiem to tak: Ujęłaś sprawę w innych słowach i to, co powiedziałaś bardziej mi się podoba, niż moje własne słowa mimo że myśl jest ta sama. Teraz będzie dobrze :D

      Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż Ty nie będziesz zaangażowana. Wiesz, opinie wypowiadane przez kogoś, kto kieruje się "przekazem dnia", są krzywdzące, ale i świadczą o deficycie intelektualnym tegoż pana. Doskonale wiem, jak się czujesz, choć nie ma na mnie takiej presji. Zobaczysz, jutro słońce wyjdzie i będzie odrobinę lepiej. Bo nigdy nie jest tak, że jest "tylko źle". To sprzeczne z prawem natury, która próżni nie lubi. I tego się trzymajmy :)))

      Dziękuję!!
      Uśmiechu dla Ciebie i leniwych myśli :)))

      Usuń
  2. Zdecydowanie NIE mówię jakiejkolwiek koronie, a z cierni w szczególności. Taka zwyczajna, jeśli korona może być zwyczajna, do mnie nie pasuje, a tą kolczastą zostawię boskości , bo czy ja mogę świat zbawić. Nie, nie takie są zadania przed nami Witku. A tym bardziej przed Tobą. Swoją drogą słowo korona dostało dziś nowe znaczenie. Fakt te nastroje jesienne czasem bywają trudne do zniesienia. Jeśli do tego dojdą inne sprawy to już jest całkiem źle. Bywają jednak dni takie jak lubię i nawet deszcz nie psuje dziwnej błogości. Dzisiejszy ranek z mojej wysokiej perspektywy był piękny. Było tak jak powinno być o tej porze. Mgliście, złoto z czerwienią zmieszane … tylko mnie tam nie było. Przyjdzie jeszcze czas na pewno. Dla Ciebie Witku też , czego Ci bardzo, bardzo życzę :))
    Wiesz ostatnio idąc ulicą zobaczyłam stary, porzucony fotel, pokryty liśćmi. Przypomniało mi się Twoje zdjęcie. Nie wiem czy to właśnie wtedy po raz pierwszy trafiłam na link do bloga. Próbowałam odszukać ten wpis, ale nie znalazłam. Zobacz Witku, musiał ten obraz zrobić na mnie wrażenie, skoro cały czas mam go przed oczami.
    Miłych, ciepłych i choć odrobinę słonecznych wolnych dni Witku dla Ciebie, by nastrój jesienny był tylko z tych przyjemnych z ciepłą herbatą, światłem świecy, ulubioną lekturą i nutką :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, z tą koroną, to akurat nie jest atrybut boskości, bo została spleciona w celu ośmieszenia. Dopiero chrześcijaństwo nadało jej symbolikę boskości. Ale to mniejsza rzecz, mniej ważna. Chodzi o metaforę, pewnie się domyśliłaś. Ale rozumiem, co chciałaś powiedzieć :))) Tupnęłaś nogą :))
      Tak, zgadzam się z Tobą, ze brakuje tej złotej, polskiej jesieni. Naprawdę jej brakuje. Zwłaszcza na zdjęciach. Cóż, u mnie pada, a jutro szaro i buro. Pewnie, ze mam na takie chwile trochę pomysłów, ale wolałbym liście w kolorze krwi i złota. Fotel...ach, kiedy to było :D Uśmiecham się, bo tych foteli dawno nie ma już. Ktoś je po prostu zniszczył. A szkoda, bo malowniczo wyglądały. Poszukam na blogu, wiem, że gdzieś są, wyślę Ci link. I żadna tam moja zasługa w tym zdjęciu. Nacisnąłem tylko spust. Życie Elu, życie samo to zdjęcie zrobiło :))) Śmieję się troszkę.
      Dziękuję Ci za powiew dobrego, złotego światła i życzę Ci ciepła i promieni w obiektywie.

      Usuń
    2. Nie musisz szukać Witku. Znalazłam. Pozdrawiam Cię bardzo , bardzo:)))

      Usuń
    3. Mam archiwum wpisów, które jest swoistą kopią bezpieczeństwa. Co prawda nie wiem przed czym, ale jest. Szukałem w nim, ale jest tego trochę i szczerze powiem, że do tych dawniejszych wpisów nie dotarłem. Ale jeśli znalazłaś, to bardzo się ciesze, bo odkładałem to na lepszą chwilę, ale takie ostatnio jakoś mnie omijają. Dziękuję Ci za pozdrowienia i również bardzo, bardzo Cię pozdrawiam i życzę dobrego, ciepłego światła :)))

      Usuń
  3. Czasem przychodzi taka godzina, która trwa pięć minut, albo pięć dni, i z którą nie wiemy co zrobić. Chcielibyśmy ją zakrzyczeć albo zamilczeć, a nie możemy nic. Możemy tylko z pokorą poczekać aż minie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu. Pięknie to powiedziałaś. Bywają takie trudne dni. Bo u mnie, to są dni. I zazwyczaj muszę je przemilczeć. Nie umiem niestety krzyczeć.
      Z całego serca dziękuję Ci za Twoje słowa. Bardzo, bardzo.

      Usuń
  4. Ciekawa jestem, ile oglądasz telewizji, ile słuchasz radia, ile wciągasz w siebie wiadomości.
    Co by było, gdybyś przestał? Gdybyś skupił swój wzrok na krajobrazie. Jest przecież Twoja ulubiona
    pora roku i widać ją na Twoich zdjęciach.
    A może źle Twój przekaz odebrałam i nie ma w nim smutku, obawy, strachu lecz tylko poetycki nastrój? W każdym razie trzeba, czas nadszedł, by zrezygnować z niektórych pokarmów i skupić się na tych, które dają lepsze owoce, zasiewają spokój i radość i tego Ci życzę, spokoju i radości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już odpowiadam. Telewizji nie oglądam. Nie mam kiedy. Jeśli uda mi się zobaczyć Fakty, to jestem szczęśliwy, ze znalazła się chwila. Radio tylko w samochodzie, ale raczej jestem nastawiony na muzykę, niż na gadanie, bo gadania mam dość w pracy i poza pracą. Skutecznie ograniczam wszelkie "zakłócacze" i "zamulacze", bo są mi one zupełnie niepotrzebne. To ja wybieram źródła i transmisje, z których będę czerpał.
      Zatem tekst, to poetycki nastrój i konstatacja, że pewne daty przywołują skojarzenia. Zaś skojarzenia budują poczucie winy, straty i prowokują pytania, na które staram się sam sobie odpowiedzieć. Ale i prowokować czytelnika.
      To również pora depresyjna. No, nie mamy jeszcze listopada, który podobnie, jak luty, jest miesiącem najbardziej nielubianym. Wielu ludzi właśnie tak odbiera jesień i nastroje schyłkowe i kiedy pewne podsumowania i kalkulacje nie są im obce. Czy są w tym wpisie obawa i strach? Są, jest też smutek. Ale jest też odrobina nadziei i zachwyt tym, co widzę (choć nieudolnie pokazałem na zdjęciach, nie jestem z nich zadowolony. Już prędzej głóg, który pokazałem na stronie następnej)
      Trochę inaczej odczytałaś to, co napisałem. Ale czy się myliłaś? To nie kwestia pomyłki Aniu, to kwestia przyłożenia do siebie tekstu i zobaczenia, na ile on poruszy, na ile wzruszy, na ile okaże się prawdziwy w odbiorze. Tego właśnie chciałem.
      Dziękuję Ci z całego serca za tak ładne słowa o spokoju i radości. Trudno dziś o jedno i o drugie. Tym cenniejsze jest to, że o nich wspominasz i mi ich życzysz. Ja życzę Ci dużo dobrego światła i uśmiechu :)))
      PS.
      A "Szafą" jestem zachwycony, tylko muszę zastanowić się, co napisać w komentarzu :)))

      Usuń
  5. Ja to tak kiedyś ucieknę ;)

    Wawiłow Danuta - Wędrówka

    Pewnego dnia
    wyjdę z domu o świcie,
    tak cicho,
    że nawet się nie zbudzicie,
    I pójdę,
    i będę wędrować po świecie,
    i nigdy mnie nie znajdziecie.

    I nie wezmę ze sobą nikogo,
    tylko tego małego chłopaka,
    co wczoraj na schodach płakał
    i bał się wrócić do domu,
    a dlaczego -
    to tego
    nie chciał powiedzieć nikomu.

    I jeszcze weźmiemy ze sobą
    tego czarnego kota,
    co miauczy zmarznięty na progu
    i każdy odpycha go nogą,
    i nie chce go wpuścić do środka.
    I to nie obchodzi nikogo,
    że on tak płacze na progu.

    I jeszcze weźmiemy ze sobą
    te dwa uschnięte drzewa,
    co nigdy nie były zielone
    i chciały uciec do lasu
    od kurzu
    i od hałasu,
    i żeby ptak na nich usiadł,
    i żeby im zaśpiewał.

    I będziemy tak szli i szli
    drogami, lasami, polami,
    i każdy dzieciak,
    i każdy pies
    będzie mógł iść razem z nami.

    I będziemy tak szli i szli
    Przez wsie, przez miasta, przez góry,
    Przez morza, przez gwiazdy, przez chmury,
    aż kiedyś,
    po latach wielu,
    staniemy wreszcie u celu.

    I będzie tam ciepła ziemia
    i dużo, dużo nieba,
    i każdy
    będzie miał to,
    czego najbardziej mu potrzeba.

    I na zielonej trawie
    różne zwierzęta
    będą się z nami bawić
    w berka i w chowanego.
    I nikt nikogo
    nie będzie się bać.
    I nikt z nikogo
    nie będzie się śmiać.
    I każdy
    będzie rozumiał każdego.

    I będzie wspaniale!
    Tak!
    I niczego
    nie będzie nam brak!
    I tęsknić nie będę wcale!
    I tylko czasami, czasami
    pomyślę,
    że było by dobrze,
    że może byłoby dobrze,
    gdybyście wy
    byli z nami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, kiedyś, dawno, dawno temu czytałem Wawiłow i bodaj uczyłem się jej wierszyka. Bo to pisarka typowo dziecięca. Ale teraz przeczytałem jej wiersz zupełnie serio i na poważnie. Takim dorosłym i poważnym tonem. I zupełnie inaczej brzmi. Dobrze brzmi. Pięknie mi się wkomponował w blog. Dziękuję Ci za niego. Bardzo, bardzo dziękuję!
      Dobrze jest uciec. Tak po prostu :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty