Jeszcze my żyjemy...

 

- Mała, czy możesz już wyjść z tych liści? Szuranie na chwilę ustało, by znów ze zdwojoną siłą dotrzeć do moich uszu. Jeden, dwa, trzy, cztery…. Mała, bo chciałbym już iść.

- Zaraz, co ci się tak spieszy, ja mam ważne rzeczy, muszę zbudować tunel.

- Czy ty nie mogłabyś być trochę poważniejsza? Ciągle tylko zabawy i te gry. Ja nie wiem, ale czy wszystkie dusze są takie?

- Jakie?

- Mała, wychodź, słońce mi ucieknie! Szuranie ustało i poczułem powiew powietrza koło ucha. Zjeżyły mi się włoski na szyi i przez plecy przebiegł dreszcz, jakby okruch lodu wpadł za koszulę.

- Matko Boska, Mała, jak ty wyglądasz! We włosach pełno kawałków liści i patyczków, szatka brudna, umazana czymś jesteś. Chyba do domu wrócimy. Jak ja mam z tobą iść dalej?

- Już nie gadaj tyle, bo ja malusia jestem i biedniusia i i tak mnie nikt nie zobaczy, więc co za różnica?

- Jest różnica! Z brudasem mam iść? Masz tu chusteczkę, przynajmniej buzię wytrzyj.

- Ty byś tylko kazał mi się myć i wycierać. A przecież w życiu trzeba być szczęśliwym. Nikt nie mówił, że czystym, prawda? No więc ja jestem szczęśliwa i brudna. Brudas jestem i co?

- I nic. Idziemy już. Ja wiem, że ładnie tu, ale trzeba iść, bo chciałem coś zobaczyć.

- Co?

- Nic. Po prostu chciałem coś zobaczyć. Jak zobaczę, to ci powiem.

- Ty mi powiesz? Będziesz się głupio do siebie uśmiechał, a potem powiesz, że ciągle gadam i gadam i nic nie będę wiedzieć. Bo z tobą to tak zawsze. Nic nie mówi, a potem tylko wzdycha.

- Mała, wziąłem cię, bo chciałaś iść. Zlitowałem się nad biedną duszą, która powinna siedzieć w domu i klepać zdrowaśki za mąkę, co się „sama rozsypała” na całą kuchnię. Mała przygryza wargę. Nic nie mówi, więc idziemy. Zasiedziałem się na tym starym pniu. A trzeba iść. Słońce dygoce wśród liści, a droga nie jest czarna, a ruda. Pachnie lasem i butwieniem. Dobrze tak iść. Po prostu dobrze. Ubrałem swoje stare buty, które mają już tyle lat. Pamiętam, jak dziś, że stały na półce i kiedy je zobaczyłem i wiedziałem, że będą moje. Zaufałem polskiej firmie, a one odwdzięczyły się ścieżkami przez Tatry i meandrami lasu. Dwadzieścia lat, kawał czasu. Wtedy też miałem na sobie te buty. Wtedy… to nie był dobry czas.

- No i co tak nic nie mówisz? Idziemy, a ty nic nie mówisz jak zawsze. Wielki pan myśliciel. A ja jestem biedusia i samiutka taka…

- Mała, ja wiem, że ty musisz gadać, ale nie możesz zrozumieć, że ktoś może nie chcieć rozmawiać?

- Ze mną? Ja taka milusia jestem i mam dobre serduszko i …

- I egoistką straszną jestem, powinnaś dodać. Tak, wiem, chcesz być towarzyska, ale czasami po prostu idzie się tylko po to, żeby odetchnąć, zrzucić ciężar, nabrać dystansu i zobaczyć coś ładnego.

- Phi, tu nie ma nic ładnego. Las, jak las

- A liście ci się podobały?

- Liście, to liście, to nie głupi las, w którym się odezwać nie można, bo zaraz wielkie gadanie, że egoistką jestem. Ja taka malusia i…

- …i biedusia. Tak, wiem. Tylko wiesz Mała, uczę cię już tyle czasu, że kiedy otacza człowieka hałas, jazgot, to dobrze nic nie mówić, być w ciszy. Dziwisz się, co? A ja lubię przychodzić do lasu. Nie, nie chodzi tylko o zdjęcia. Chcę iść przed siebie. Chcę czuć, że żyję. Wsłuchać się w siebie i swoje myśli.

- I słyszysz?

- Tak Mała, słyszę. Słyszę to, co dla mnie ważne. A czasami to, co mało ważne. Wiesz, takie bzdurki, które przychodzą do głowy. Ale to moje myśli, nie cudze. I mój świat, nie innych. Nikt nie mówi mi „to ładne, to brzydkie”, „ to złe, to dobre”. Weszliśmy w odnogę głównej ścieżki. Drzewa tworzyły sklepienie jak w średniowiecznej katedrze. Było cicho, jakby anioł nakrył ten kawałek lasu swoimi szarymi skrzydłami. Pamiętam, kiedy byłem tu w innym życiu. Siadłem na zwalonym pniu i płakałem. Stary chłop, facet, a jednak zakryłem twarz dłońmi, bo było mi wstyd przed samym sobą. Ale to dawało ulgę. Chociaż nic nie zmieniło. Zmieniło później, dużo później. Ale wtedy łez i głupiego drżenia pleców już brakło.

- Ale tu cicho…

- Słyszysz Mała, jak zniżyłaś głos? Szepczesz. To właśnie taka cisza, kiedy zniża się głos. Kiedy słowa stają się niepotrzebne.  Mała zeskoczyła z ramienia na moje wyciągnięte nogi. Opierałem się o drzewo, które przepuszczało kolorowe witraże. Już nie zielone, a kolorowe. Nadejdą teraz dni szare i wydawać by się mogło, że puste. Nie, one takie nie będą. Nawet późna jesień jest piękna, tylko trzeba wsłuchać się w ciszę lasu, w spokój pól, w rytm miasta. Odkryje się podskórne ścieżki życia i myśli. Bo przecież nic nie umarło. Wszystko żyje. Śpi tylko, zasypia. Za późno to zrozumiałem. Za późno.

- Mała, czy możesz popatrzyć mi w oczy? Mała odwróciła się do mnie. Popatrzyła mi w oczy. Sięgnąłem odruchowo i wyciągnąłem z jej grzywy wiecznie potarganych loków patyczek. Patrzyła długo. Ja też patrzyłem w jej oczy. Niebieskie. Błękitne, jak niebo latem, kiedy słońce dopiero wstaje, ale już świeci białym, mocnym blaskiem.  Zabłąkany promień przedarł się i oświetlał te błękitne oczy tak, że płonęły.

- No i co? Kazałeś patrzyć i co dalej?

- I co widzisz?

- No, widzę twoje oczy. Niebieskie, ale jedno ma taką strzałkę innego koloru. To dziwne, bo czasem są szare, a teraz niebieskie. A może są zielone? Już sama nie wiem…

- Kiedy bylibyśmy wśród ludzi, popatrzyłabyś mi w oczy? Powiedziałabyś mi, jakiego są koloru?

- Nie wiem, chyba nie, tyle się dzieje, a ja malusia, biedusia…

- Chodź ty malusia, biedusia, wskakuj na ramię.

- No i co, nic nie powiesz?

- A muszę mówić?

- Zawsze mówisz, a teraz głupka stroisz! Mówiaj, bo ja się denerwuję.

- Widzisz Mała, Mogliśmy popatrzyć sobie w oczy. To dobrze. Bo można to zrobić tylko w ciszy. I mogliśmy. Żadne z nas nie uciekło wzrokiem. To ważne.

- Cieszysz się?

- Tak Mała, cieszę

- A z czego się jeszcze cieszysz?

- Jeszcze??

- No…

- Że jeszcze my żyjemy.

- Co to znaczy?

- Nic Mała, takie tam moje głupie myśli, mówiłem przecież…

 


























Komentarze

  1. Piękna cisza z historią niedopowiedzianą i spacer z muzyką w świetle i kolorze baroku. Dobrego dnia, choć za oknem kolory z palety szarości. Uśmiechu i zdrowia Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak ładnie powiedziane "w kolorze baroku". Podoba mi się to określenie :)) Ciesze się, ze podoba Ci się historia. Nie wszystkie muszą być dokończone, a ja lubię zostawiać taką małą furtkę dla myśli tych, którzy czytają. Zdrowia dla Ciebie i spokojnego, miłego dnia :))

      Usuń
  2. W tym na pozór lekkim, beztroskim dialogu widzę ogromną złożoność tematów i wątków. Dotyka on zarówno delikatnych ukrytych głęboko uczuć, wspomnień, elementy własnych wyborów i dróg, które są przecież udziałem każdego z nas niezależnie w jakich czasach przyszło nam żyć.
    Uwielbiam Małą i wiem, że pisałam to tysiąc razy…Wyobrażam sobie tego Czupurka skaczącego w kolorowych liściach i od razu uśmiech gości na twarzy. Chodzenie po takim jesiennym dywanie zawsze będzie przywoływać miłe skojarzenia z dzieciństwa, gdy szłam po parku z moim tatą i siostrą i z radością podrzucałam butami ogromne stosy liści. Te najpiękniejsze i najbardziej kolorowe zabierałam do domu, by były ozdobą póki całkiem nie zmarszczy ich czas.
    Tak bardzo plastycznie opisałeś duszyczkę na ramieniu Witku, że widzę ją całą umorusaną, zimną, ale za to szczęśliwą i z iskierkami w oczach.
    Też mam stare takie stare trapery, które niejeden piach miały w podeszwach i chociaż już nie wyglądają ani modnie ani pięknie są i czekają na kolejne wyprawy. Może…
    Teraz chyba jeszcze bardziej doceniam te beztroskie drogi donikąd, szukanie kadru w panice, że znów nie zdążę ze światłem, zapachy deszczu i opadłych liści.
    Wiesz Witku myślę, że masz szczególne szczęście móc spojrzeć tak prosto i czysto w oczy swojej duszy. Niezwykłe i piękne spotkanie.
    Od pierwszego spojrzenia zauroczyłam się zdjęciem 16. Najpierw przyciągnęło mój wzrok serduszko. Dopiero po chwili zobaczyłam w nim ćmę przygarniętą przez dwa bukowe liście. Ich odmienne barwy nadają im płeć, a wszystkie niedoskonałości przypominają ludzkie wady, brak jak kto woli czy może pustkę w nas którą niosą złe przeżycia i kłopoty. A jednak blask i światło łączy tych dwoje by pokonać swoje demony…niezwykłe piękno.
    Nie myśl, że inne zdjęcia mi się nie podobają. Są cudne. Mogłabym co najmniej kilka wymienić tych naj: droga usiana szeleszcząca mozaiką, metaliczne lustro wody z liśćmi w kąpieli, ciepłe drewno dające wspomnienie kominka, rozognione i szumiące buki czy roztańczone liście na wietrze, ale właśnie to jedno jest takim, które mogłoby samo opowiedzieć niejedną historię.
    Dziękuję Ci Witku za wspaniały spacer, pewnie nie raz jeszcze tu jeszcze powędruję.
    Pozdrawiam Cię ciepło z filiżanką herbaty ze skórką pomarańczy i życzę spokoju i odpoczynku bo przecież właśnie jest piątek wieczorem- najpiękniejszy moment tygodnia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, masz rację - dużo tu tematów. Może na kilka wpisów, a nie na jeden. Ale czasami tak się układa, ze o wielu rzeczach myśli się jednocześnie. Choć podobno mężczyźni tego nie potrafią. Byłem nawet królikiem doświadczalnym. Otóż dostałem herbatę, którą wówczas jeszcze słodziłem. I koleżanka w czasie, kiedy mieszałem cukier powiedziała: "A teraz uważaj, powiem coś ważnego". Odruchowo przestałem mieszać herbatę, jakbym umiał tylko tę jedną czynność robić :)) Uśmiałem się serdecznie, bo tak sobie teraz myślę, ze każda teoria jest tyle warta, ile jej twórca.
      Zauroczony byłem tym dniem, który prawie cały spędziłem w lesie. Był też czas na przemyślenie wielu spraw, zmierzenie się z niektórymi. Również tymi niechcianymi. A to spojrzenie duszy w oczy, to nic innego, tylko spojrzenie w oczy sobie. Mam wrażenie, że świat jest taki, jaki jest i przyszło nam żyć w czasach dalekich od "normalności". Nie wiem, czy to tylko ja, czy to szersze zjawisko, ale wyczuwam fałsz krążący w powietrzu i kłamstwo. Nie, nie że mamy pandemię. W to wierzę. Ale nie wierze kompletnie tym, którzy chcą mieć władze nad moim sumienie, dusza i życiem. Ja potrafię sobie spojrzeć w oczy. Bo nawet jeśli popełniam błędy, to potrafię się do nich przyznać i spróbować je naprawić. Jeśli mogę. Tak, bym mógł spojrzeć w sobie w oczy. Taki mój probierz własnego człowieczeństwa.
      A Mała...Mała jest częścią mnie. I inna i taka sama. Swoją drogą sam jestem ciekawy dlaczego przedstawiam ją jako kobietę. Bo "dusza" jest rodzaju żeńskiego? Jeszcze krok i będę się zastanawiał wzorem średniowiecznego filozofa nad płcią aniołów :)))
      Mnie wystarczy, że jest. W przedziwny i trochę dramatyczny sposób wyskoczyła ze mnie i jesteśmy na siebie skazani. Nie zapomnę, kiedy zerkała na mnie swoim wielkim, niebieskim ślepiem zza pojemnika na długopisy :))
      A dzisiaj Mała zniknęła na pół dnia. Było za cicho coś i zacząłem jej szukać, aż zgłodniałem. Otworzyłem lodówkę i tylko śmignęła mi przed nosem. Po prostu rano zamknąłem ją niechcący i siedziała zamknięta. Siedziała na kaloryferze naburmuszona i dopiero kakao ją rozpogodziło. Ale cóż chcieć, dzisiaj piątek 13-go i do tego 2020, więc wszystko jasne :)))
      Ja nie pamiętam spacerów jesiennych tak, jak Ty. Dla mnie, to była zawsze droga powrotna ze szkoły, gdzie wracałem z dwoma przyjaciółmi i wtedy były liście, kasztany i żołędzie. Do dziś mam sentyment do zbierania kasztanów. Nawet jednego nosze w kieszeni, na szczęście i co roku wymieniam na nowy :)) Ale musi być płaski z jednej strony. Bo tylko takie przynoszą szczęście!
      Elu, bardzo, bardzo dziękuje Ci za Twój komentarz. Bardzo się ucieszyłem, ze właśnie tak go napisałaś - nie jako spostrzeżenie, a jak rozmowę. Zdjęcie nr 16 miało być zdjęciem głównym. Potem zdjęcie brzozy z serduszkiem pośrodku. A potem zostało to, które jest. Pewnie to nie są ostatnie zdjęcia jesienne, ale te są ciepłe i chciałem to ciepło zatrzymać. A skoro już o cieple piszę, to życzę Ci dużo ciepła właśnie, zdrowia i spokoju. Niech się wszystko ułoży. Często wyobrażam sobie w takich momentach rękę, która głaszcze psa po głowie. Niech się zatem ułoży właśnie tak :)))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie. A, tak! Mała oczywiście też pozdrawia (dorwała lusterko i się czesze, bo "coś muszę z tymi włosami zrobić" - na moje oko nic nie pomoże, ale to akurat dobrze. Lubię ją taką, jaka jest)

      Usuń
  3. Te liście, ten las, to wędrowanie bez celu i ta cisza na ścieżkach są potrzebne wszystkim nam zawsze, a zwłaszcza teraz, kiedy rzeczywistość się wykrzywia.
    Ale najważniejsze w tej wędrówce jest to, że możesz spojrzeć sobie w oczy, bez strachu i z przyjemnością. Też mogę i wiem ile czasem ta możliwość kosztuje, ale i jaka wtedy satysfakcja:)
    Warto się cieszyć, bo daje nam to spokój i zadowolenie i „to zapiera dech, że jest coś a nie nic”.
    A kto to ma wiedzieć jeśli nie Ty, co takie zdjęcia robisz..??
    Moje najukochańsze z dzisiejszej serii to nr 2 - można się zachłysnąć jego urodą i czarem:)) Pozdrawiam Cię sprzed mojego lustra:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze powiedziane Aniu "Rzeczywistość się wykrzywia". Bo mam wrażenie, ze wszystko to, co ważne trzeba wyjątkowo chronić przed wynaturzeniem. To nie miejsce na moją złość, ale czasami ręce mi opadają słysząc jednego, czy drugiego cymbała, któremu wydaje się, że może cokolwiek. Paradoksalnie prawdziwe stają się słowa Konrada z III części Dziadów "Daj mi rząd dusz!".
      Zawsze śmieszyło mnie to powiedzenie, o patrzeniu sobie w oczy. Ale okazuje się, ze byłem głupim smarkaczem, który nie rozumiał wielu rzeczy. Teraz staje się to dla mnie ważne, by spojrzeć w lustro i wiedzieć, że nie muszę opuszczać ze wstydem oczu. Choć to dużo kosztuje czasami. Potwierdzam. Czasami cena jest niewspółmiernie wielka do tego, co się zamierza. Ale warto. Uśmiecham się czytając Twój komentarz, bo tak jest w istocie - :„to zapiera dech, że jest coś, a nie nic”.
      A zdjęcie nr2 uważam za kiks szczęścia. Dla mnie jest kroplą domowego ciepła, ciepłą dłonią, uśmiechem. Myślę o uczuciach i odczuciach, bo technicznie...khem...:)))
      Aniu, dużo dla Ciebie zdrowia, spokoju, uśmiechu i dobrej wędrówki. Tak, bo wiele spraw trzeba po prostu wychodzić. Przesyłam Ci dobre, świetliste myśli :))

      Usuń
  4. Kilka dni temu, gdy byłam w lesie, dotarło do mnie, że w tym roku nie było szeleszczących liści pod butami, tzn. były, ale bardzo niewiele, bo większość to mokre i zbutwiałe i tak sobie pomyślałam, że chętnie bym sobie w nich poszeleściła, a tu u Ciebie taka niespodzianka. Mała ma rację, że tunele w nich grzebie, jeszcze chwila i będzie po tej kolorowej jesieni. Na zdjęciach wyglądają imponująco, szczególnie ta droga i kałuża z łódeczką dla Małej, ale zdjęcie z ćmą w kształcie serduszka jest wyjątkowe. Jak ona się grzeje przy tym liściu. Świetne. Ważna sprawa z tym patrzeniem w oczy, to jest taki gest, ale bardzo ważny, przecież wcale nie trzeba tylko gadać i gadać, zamiast tego można patrzeć sobie w oczy. Czasem znacznie więcej z nich człowiek wyczyta i trzyma się tego jak jedynej pewnej rzeczy. Czy te oczy mogą kłamać? Uszy usłyszą, co chcą usłyszeć, usta powiedzą, co im ślina na język przyniesie, ale oczy Cię zdradzą, więc trzeba czasem wzrokiem uciekać. Miłego dnia i dużo serdeczności :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój las, to prawdziwy las. Kiedy patrzę na Twoje zdjęcia widzę potężne sosny (i świerki chyba), które stoją sobie i figę z makiem ich obchodzi jakieś spadanie liści. Prawdziwy las! U mnie, to tak sobie z tym lasem. Pewnie, są enklawy gdzie pachnie prawdziwym lasem i nawet ciemno jest. Ale to las mieszany. Przeważają dęby i to nie te szlachetne, a chyba kanadyjskie (nie chcę się zbłaźnić, więc piszę "chyba"). Trochę jest buków i trochę brzóz. Ale to wszystko z takich fajniejszych drzew. Musze się nieźle nachodzić, żeby odszukać ładne drzewo, albo ciekawe światło. Nawet dzisiaj wypatrzyłem kępę modrzewi, które płonęły w słońcu, a żeby się do nich dostać musiałem przejść sam siebie. Tak, wiem, są pod ochroną, ale te zasieki i doły i ogrodzenia...z dzikością to mało ma wspólnego. Ale drzewa są, a to jest dla mnie ważne. Tu się idzie, tu się ucieka. Czasami.
      "Uszy usłyszą, co chcą usłyszeć, usta powiedzą, co im ślina na język przyniesie, ale oczy Cię zdradzą," Tak, to prawda! Długo nie doceniałem tej wiedzy, szkoda. Na resztę życia może się przyda.
      Dziękuję Ci za pozdrowienia :))) Sam zostawiam dla Ciebie dużo dobrych i jasnych myśli. W sam raz, na tę prawdziwą słotną jesień :)))

      Usuń
  5. A wiesz, dziś dotarłam tutaj. Dzień jest mało optymistyczny, więc spędziłam go z ogromną przyjemnością w tym miejscu, wędrując od drzwi do drzwi z kubkiem herbaty w dłoniach, delektując się słowami, uśmiechając się i popadając w zadumę na zmianę. Czytam Cię z ogromną przyjemnością, w tym co tu się dzieje jest niesamowita dawka magii. Niektóre słowa dotykają moją duszę bardzo mocno. Szczególnie poruszają mnie Twoje dialogi z Małą. I powiem Ci, że kakao jest ponadczasowe, mnie też przywraca do życia :)
    Bardzo się cieszę, że się tutaj znalazłam.
    Dziękuję, że jesteś i robisz to, co robisz. Wnosisz dużo ciepłego światła do życia swoich czytelników :)
    Przytulam,
    E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie Elu, że moje słowa dotykają. Bo nie ma dla mnie nic gorszego, niż tekst, nad którym przechodzi się obojętnie. On zawsze powinien coś w człowieku poruszyć. Jeśli tak się nie dzieje, to z piszącego dupa wołowa, a nie opowiadacz historii :))
      Masz rację, czas dość nieszczególny, ale może właśnie na tym to wszystko polega, żeby zejść czasami z tego wysokiego "C", na którym zazwyczaj jesteśmy i pomarudzić trochę. A że koniec roku prowokuje obrachunki różnego rodzaju, to i marudzimy na potęgę wszyscy.
      Uśmiecham się czytając Twoje słowa, za które dziękuję Ci bardzo, bardzo :)) Kiepski ze mnie latarnik, bardzo kiepski. Również przytulam i macham do Ciebie ze swojej wieży :))

      Usuń
    2. Drogi Latarniku - myślę, że to określenie doskonale do Ciebie pasuje- każdy z nas ma jasne i ciemne strony, ale Ty potrafisz się nimi dzielić w nadzwyczajny sposób. I to czyni Cię wyjątkowym :)

      Usuń
    3. Nieee, nie jestem wyjątkowy. Zwykły facet, który trzaśnięciem zamyka drzwi, jak go coś wkurza :D Miłego dla Ciebie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty