Filiżanka Pani N...

 

            Że jednak inicjały nasze są te same, to zapewne zbieg okoliczności, jak zresztą zawsze i wszędzie w życiu. Ta litera N, jak Natalia, albo Nabuchodonozor, niby znana, a nieznana, wsparta na dwojgu nogach, a jednak nie. Niewiadomoco takie mieć. Mam nadzieję, że cię nie nudzę. Bywają gorsze rzeczy, niż herbata o tej porze. Można powiedzieć, że na sen, choć snu z nicości nie wysnujesz. Prawda, że ładna gra słów? I celna, to najważniejsze. Och, oczywiście, że cię podrywam. Nie mógłbym tak, wszak to nie uchodzi, by kobietę nie zabawić słowem, lub bodaj uśmiechem z tamtej strony. A że mówię szeptem, gestem, poruszeniem oczu? To rzecz warsztatowa i najmniej istotna. Liczy się przecież artisanat, jak mówiono dawniej. Oczywiście przepadło, więc słowo tylko zostało i nie stało się chlebem, ale o tym dysput chyba nie zamierzamy ciągnąć, choć nić losu już dawno zmierzona  w dłoniach Kloto. Nie, nie, nie jestem wyznawcą starożytności, choć ją cenię, ale przeraża mnie w pewnym sensie ich świat, w którym dążą do tych wszystkich wynalazków i określeń, które my pracowicie we wszystkich encyklopediach powtarzamy pomijając to, co w nawiasach. Nie jestem mówcą, wolę raczej milczenie, co chyba nas zbliża, prawda? Dawniej nawet marzyłem o tym, by mój głos przyprawiał kobiety o dreszcze, a kiedy okazał się zbyt niemrawy w budowie napięcia między piersiami i kręgosłupem zamilkłem i wolę szept. Manieryczność, jak sądzę, ale nie osądzaj mnie, bo każdy powinien mieć wady takie, na jakie zasłużył. Gorzko potrafi być, jak herbata, która pachnie, a potem garbuje język, jak naszą skórę. Dlatego wypijmy póki ciepła, bo potem straci smak i nie będzie pachniała Indiami i starą, dobrą Anglią, w której ciągle skrada się w kątach dziewiętnasty wiek. Kiedy tak siedzimy i widzę w twoich szczupłych palcach kruchą filiżankę, nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że trzymasz przedmiot zrobiony z gęstego światła. Tak, to porcelana z lat trzydziestych wieku, który znał dwie wojny i kilka rewolucji, które może i szczytne były, ale żadna z nich nie skończyła się dobrze. A porcelana została, choć krucha. I spójrz, jak niepewność trwania rzeczy, trwalsza jest nad życie ludzkie, które przetoczy się przez Ziemię i niknie. Coś o tym wiesz, choć tylko w twoich oczach widzę błysk zamiast odpowiedzi. Naiwni sądzą pewnie, że to gwiazdy, albo tańczące pożądanie mylone czasem z figlarnym usposobieniem. Zaiste, piękny sposób, choć dla naszej rozmowy niepotrzebny. I wiesz, zdziwiłem się, że o tej porze przyszłaś. To znaczy spodziewałem się ciebie kiedy indziej, choć powinienem pamiętać, że lubisz wątpliwości i stany niepokoju. Lubisz też zawieszenie i wybór, którego jesteś częścią. Nie chcesz więcej herbaty? Taka herbata dobra jest na długie, zimowe wieczory. I sny są po niej takie, które warto pamiętać. Wiesz, śniło mi się że szedłem zaśnieżoną drogą, ale nie tym rachitycznym śniegiem, tylko tym, który dawniej otulał wszystko. Droga była taka, że dwoje ludzi mogło się na niej wyminąć. Doszedłem do rozwidlenia i stanąłem pod jabłonią, która chyba nie była symbolem, choć ze snami, to nigdy nic nie wiadomo, popatrzyłem w lewo, a tam unosiły się góry, jak zwykle w górach – o krok. Nad górami szalała burza pełna blasku złotego i czerwonego, a także czerni i szarości. Wiedziałem, że dzieją się dziwne rzeczy, ale nie bałem się. Żałowałem, że nie mam aparatu, by uwiecznić i jabłoń i dziurę w niebie wypluwającą apokalipsę. Prawda, że prozaicznie? Niestety nie dokończyłem snu, więc nie wiem, co było dalej. Widzę lekki uśmiech, więc któryś z elementów cię rozbawił. Gdybyśmy zdecydowali się na dłuższą rozmowę, musiałbym spróbować jeszcze raz i jeszcze. Wiadomo przecież, że ci, którzy rozśmieszają, w środku płaczą, choć lubią widzieć śmiech będąc pewnymi, że nie zachorują na niego. A może ty opowiesz mi coś? Rozbawisz opowieścią znikąd i donikąd? Albo nalejesz pustkę w pustkę, która zadźwięczy? Wolisz już iść, rozumiem. Tak, herbata w porcelanie, to jednak i forma i treść i zupełnie inaczej smakuje, moja Nicości…            







 

Komentarze

  1. Artisanat w każdym punkcie Witku, a dla mnie podwójnie, ze względu na te piękne i pięknie pokazane przez Twój obiektyw i widzenie świata - filiżanki. Dla nikogo nie jest tajemnicą moja pięta achillesowa. Nie zostawię swojej opowieści, jednak pozostawię te kilka słów. Nie umiem obojętnie przechodzić obok piękna i nie zostawić swojego uznania. Szeptem czarujesz i zaklinasz :) Ten inny jeszcze przekaz pozostawię w ciszy, nawet jeżeli go można wyczytać z tekstu. Czysta poezja. Dobrego Witku ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, jedni lubią kulki ze szkła, inni stare zegary, jeszcze inni porcelanę. Skoro nie zostawisz opowieści, to i wypada mi podziękować za ciszę, bo ona jest równie cenna, jak opowieść. Dziękuję Ci serdecznie za uznanie i życzę Ci dużo uśmiechu, ciepła i dobrej muzyki, bo ona rozjaśnia dni :))

      Usuń
  2. Dawno, dawno temu... byłam przez jakiś czas w Nicości i wiesz całkiem fajnie tam jest. Nie trzeba nic, bo niczego i nikogo nie ma. Fajnie, myślisz, każdy by tak chciał. Ale przychodzi moment, że zdajesz sobie sprawę, gdzie jesteś albo nie, właściwie budzisz się i nie wiesz co za dzień dziś mamy, skąd się tu znalazłeś i dlaczego właśnie tak jesteś ubrany i tak wyglądasz. Nie zapomnę tego uczucia nigdy i nikomu nie życzę nawet najgorszemu wrogowi.
    Witku naprawdę nie warto się z Panią N zaprzyjaźniać . Jest jeszcze Pani P – zwana Próżnią i tu czy przypadek z moimi inicjałami? Zawsze można znaleźć i dopasować słowa, ale to nadal są słowa i to ludzie są tymi, którzy nadają im sens. Tak wiem, że inne niepokoje i emocje nazwałeś tym imieniem. Wiem…
    Dziwną noc dziś miałam. To jedna z tych długich, ciemnych i nieprzespanych. Na zewnątrz szalał wiatr i jakieś przedmioty stukały w blachę dachu. Czemu ten wiatr nie zabierze w swym szalonym wirze tych smętków i ciemnych myśli, tylko niepotrzebnie wiruje wkoło?
    Wiesz filiżanka niby zwykły przedmiot, a jednak można wyczarować piękną formę z jej cieni i ciepłego blasku świec. Masz rację, że nasz byt jest bardziej kruchy i delikatniejszy od tej białej porcelany, dlatego tak bardzo powinniśmy szanować każdy swój oddech i bicie serca i nikt nie zrobi tego za nas.
    Życzę Ci Witku takiego pięknego ciepła jak na Twoich fotografiach, spokoju i najważniejsze: tego wszystkiego co Ci w duszy gra :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za życzenia już od razu dziękuję, bo na końcu, to nie jest dziękowanie :)) Na końcu się życzy, a nie dziękuje, więc i ja dziękuję już teraz. Tak, rzeczywiście nie nazywam rzeczy ich prawdziwym imieniem względnie mam coś innego na myśli. Wiesz ile takich Pań znamy? Oj, zebrało by się porządne koło kumoszek i nie byłyby to "Wesołe kumoszki z Windsoru" :)) Raczej ponure towarzystwo, ale może przez tę jedną wielką aurę niesamowitości, powłóczystości, przezroczystości, wiotkości i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze, nawet śmieszne? Ja z moją po prostu flirtuję, co mi się ogromnie podoba zwłaszcza, że rozmowna nie jest, więc każde słowo, to sukces :) Dobrze, trochę pożartowałem, zwłaszcza że sama koncepcja która mi przyświecała, to szczególny czas - grudzień i oczywiście trochę humoru z samego siebie. Otóż człowiek czasami jest pełen - pomysłów, idei, światła, wiary i tych różnych bzdurek, które są w nim pokładami, które ja przyrównuję do górotworu. Rośnie w nim to wszystko, wypiętrza się, a warstwy się przesuwają, mieszają itd. Nicość w człowieku zaczyna się tam, gdzie jest nieobecność tego wszystkiego. Brak idei, brak pomysłu, brak wiary czy słów. Odpowiednikiem geograficznym zapewne byłaby depresja, gdyby tak paskudnie się nie nazywała.
      Ale elu, skoro rozmawiam ze Śmiercią, z bliżej nieoznaczoną kobietą, która wszystkich drażni (tak, wiem o tym), to czemu nie Nicość? Tak mi faktycznie w duszy grało, a że miałem taką chęć na napisanie polemicznego tekstu, który spłynął ze mnie sam, to i powstał. Potem tylko korekta i zdjęcia :)) O serwisie usiłowałem wspomnieć, ale w sumie dobrze, że nie dokończyłem, bo wpisu by nie było :))
      A sny? Cóż, śnią się, u każdego inne. Ale to dobrze. Dobrze jest, jak czasami sen nam się śni i nawet pamiętamy go przez kilka dni, co przyznasz - nieczęste. U mnie wiatru tylko trochę. Pewnie gdzieś bokiem do Ciebie zawitał i bardzo Ci zazdroszczę. Nocy już mnie, choć dziś niewiele było tego mojego spania, ale to kwestia ani pogody, ani wsobnego myślenia, a pracy. Zawsze się śmiałem, jak mi wykładowcy mówili, że pogoda i w ogólności przyroda oddziałuje na człowieka. Cóż, już się nie śmieję, przetrenowałem to :)))
      Tak, masz rację, smutny wpis. Ale nikt nie mówił, że ma być śmiesznie, prawda? Nikt nie napisał "Naglik, uprzejmie proszę o coś śmiesznego. Rozważ i napisz". No to po swojemu dukam i widać efekty :)))
      Uśmiechnij się, bo już prawie po poniedziałku. Przeżyć tylko czwartek i w sumie tydzień będzie załatwiony :))
      Elu, już całkiem serio - jeszcze raz Ci dziękuję i życzę dużo dobrych pomysłów, uśmiechu i dobrych, ciepłych myśli. I macham do Ciebie przez wiatr, mam nadzieję, że widać :)))

      Usuń
  3. Wiesz, czasem trudno się komentuje, kiedy tekst porusza jakieś struny w człowieku i potem mości się wewnątrz umysłu i serca.
    Zostaje. I to jest dobre. Trochę smuci, trochę pobudza wyobraźnię i maluje obrazy w głowie. Z jednej strony gracja i elegancja w słowach i zachowaniu, zapewne przez porcelanę sprzed stu lat, która swoje wymagania ma, a z drugiej melancholia i nostalgia, rozśmieszanie będące maskowaniem.
    Wyobraziłam sobie moją babcię, która siedzi z Tobą i trzyma w dłoni filiżankę. (Wiesz? Lubiła herbatę:) ) Wiem jak wyglądała, bo przecież mam stare zdjęcia. Jaka była w swojej młodości to tak naprawdę nie wiem, ale lubię sobie wyobrażać patrząc na te kilka drobiazgów, które mi po niej zostały. Chyba polubiłbyś ją, chociaż nie była zapewne zbyt eteryczna, łagodna i subtelna, raczej była osobą praktyczną, pragmatyczną i twardo stała na ziemi, ale lubiła ludzi. Była też odważna, otwarta i bezkompromisowa. Też bym ją lubiła.
    Masz rację, że przedmioty są bardziej trwałe niż ludzkie życie, ale dobrze, że tak jest, bo przypominają nam o dawno minionym…
    Wysyłam Ci pozdrowienia ode mnie i od mojej Babci, której jedną z nielicznych wad jest to, że już nie istnieje. Ale przecież nikt nie jest doskonały :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś mistrzynią małej formy wypowiedzi. W tym co napisałaś tyle i aż tyle znajduje się rzeczy, że nie sposób nazwać tego tylko prozą i tylko wypowiedzią. Czym zatem? Kiedy poezja ukrywa się w człowieku, tworzy właśnie takie zapętlenia, które objawiają się w mimowolnych metaforach, albo w formie wypowiedzi tak skonstruowanej, że trudno ją przeczytać tylko raz. Ja czytam Twój komentarz już któryś raz i właśnie to się dzieje - obraz, uśmiech, rozmowa. Wyobraźnia galopuje. To cudowne i straszne uczucie, kiedy wpadamy w obraz namalowany słowami, które ktoś obudził.
      Tak, bardzo chętnie poznałbym Twoją babcię. Nie tylko dlatego, że znam jej zdjęcie. Jest coś w tym obrazie uwodząco dobrego, ciepłego, ale też i pociągającego. Czy taki dialog byłby możliwy? Może nie taki, ale to tylko o słowa chodzi? Gest, wina, drgnięcie ręki, ust. To wszystko mówi za człowieka. Tak, to by było genialne i bardzo, bardzo ciekawe. W myślach już widzę stolik z marmurowym blatem i filiżanki, które nań stoją. Jest półmrok i można palić. Twoja babcia siedzi, ma założoną nogę na nogę. Ach, jak pięknie!
      Bardzo, bardzo dziękuję Ci Aniu za ten obraz. Mimo, że moja Pani N jest inna. Na tym polega chyba siła wyobraźni, albo wizualizacji. I wiesz, bardzo cieszę się, że tekst sprowokował Cię właśnie do takiego "wędrowania". Mimo że oboje wiemy, że jest on wieloznaczny i ma kilka odczytań. Ale może właśnie dzięki temu można to zobaczyć w sobie. Jeszcze raz Ci dziękuję.
      Pozdrowienia przydadzą się bardzo, bo końcówka roku zawsze jest trochę mistyczna i smakuje cynamonem i goździkami. Ja również Was pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie, machając przez ciemność i morze wyobraźni.
      PS. Tak, ostatnie zdanie jest w punkt i uśmiechnąłem się wewnętrznie :)))

      Usuń
  4. Potrafisz swoją opowieścią zrobić klimat. Czytając widziałam Was w fotelach, siedzących w półmroku z filiżanką herbaty w ręce. I ta spokojna rozmowa o wszystkim i niczym. Obrazek raczej niedzisiejszy, ale piękny.
    Zdziwiony jesteś, że przyszła nie w porę? Czasem taka wizyta jest najlepszą niespodzianką. Pod warunkiem, że ta osoba jest ważna i chcemy poświęcić jej czas i uwagę. Wtedy zawsze jest w porę. Pani Nikt chyba jest dla Ciebie ważna, skoro chciałeś napić się z nią herbaty:))) Widocznie lepiej być Nicością, niż nikim.
    PS. Trenuję, żeby nie wyjść z wprawy. Słyszysz tupanie?
    Wygadywanie brudnego biurka, to nie wszystko na co mnie stać:)))
    Miłego dnia🤍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego się cieszę, że jest klimat. Lubię właśnie tak. I cieszę się, że to poczułaś :)) Choć może ta rozmowa ani nie o wszystkim, ani o niczym. Ona ma swój cel i swoje konotacje. Jakie? Zaraz odpowiem.
      Dziwisz się mojemu zdziwieniu, że nie w porę przyszła. Tak, dziwię się. Dziwię się, bo chyba z gośćmi to ma niewiele wspólnego, choć pięknie napisałaś o odwiedzinach, niespodziance, czasie i uwadze. Zgoda. A jeśli gościem jest Nicość? Wiesz, taka Nicość, przy której Śmierć jest ośrodkiem dziania się? Nicość, która wtrąca w depresyjne stany, w zagubienie, w rozpacz, w samotność? A przecież taka jest Nicość, z którą rozmawiam. Flirtuję, usiłuję rozśmieszyć. I wypowiadam słowa o śmiechu, choć nie jest śmiesznie, a także o ludzkim życiu, które jest kruche bardziej, niż porcelana. A czy pani Nicość jest dla mnie ważna? Jest, owszem. Poznałem ją i wiem jaka jest, kiedy ogarnie. I jak trudno wyzwolić się spod jej wpływu.
      PS. Tak, słyszę tupanie. Oj, słyszę.
      A biurko brudne nie było. Był na nim nieporządek, a to różnica i to wielka :D
      Tak, widzę w wyobraźni łapkę kota. Piękna i mięciutka, ale ma pazurki, które niepostrzeżenie potrafią sporo zdziałać. Do krwi :))
      Miłego wieczoru/nocy :))))

      Usuń
  5. A ja lubię nicość. Nicość jako przestrzeń, w której mnie nie ma i żadnych moich uczuć ani myśli.
    Nic nie istnieje. Nic nie ma obowiązku istnienia. Wiem, nie ma też radości, ale coś za coś. Albo radość, smutek, gniew i cała reszta albo nic. Wolę nic, bo już się nie męczysz, już nie uczysz, nic już nie robisz, prawdziwy święty spokój. Ludzie się boją, bo nie znają, nie rozumieją. Też nie znam, lecz przyjmuję, że jak nic nie ma, to i moich dylematów też nie ma, ani cierpienia, ani bólu, więc nie jest źle.
    Czy jeszcze można coś dodać? Piękna ta Twoja rozmowa z Nicością jako osobą, choć jak jest osobą
    dla mnie nie jest już nicością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiecham się, bo zdałem sobie sprawę, że nadałem Niebytowi osobowość. Nie ja jeden zresztą. Patrząc wstecz, chyba trzeba cofnąć się do głębokiej epoki neolitu. I w sumie moglibyśmy rozmawiać długo o personifikacjach i ich konsekwencjach dla literatury i dla człowieka. Ale oboje wiemy, że to nasza ludzka cecha nadawać i imiona i pozory życia. A zwłaszcza Nicości, która żywa nie jest :)) Ale tak mi się wymyśliło, więc... Ale ogromnie się cieszę, że podobało Ci się. Dziękuję Ci serdecznie i oczywiście pozdrawiam bardzo :)))

      Usuń
  6. Wiesz, że prawdziwa porcelana przepuszcza światło, Twoja filiżanka akurat nie, ale to jej nie ujmuje subtelności i wyjątkowego charakteru. Mój dziadek kiedyś jeszcze w czasach niewiele powojennych pracował gdzieś przy jakichś wykopach i znalazł zestaw porcelany i ciekawy przycisk do papieru, ale teraz już wiem, że to też nie była porcelana. Niemniej musiało to być coś cennego dla osoby, która ją tam ukryła. Jakoś inaczej czytało mi się dzisiaj Twój tekst i rzeczywiście zgodzę się z przedmówczyniami, że dałam się też w tę pogawędkę wciągnąć, która taka trochę gorzka, ale prawdziwa. Miłej niedzieli życzę Ci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłbym napisać "Wierzę w moją porcelanę!!!" Choć śmieję się, bo w sumie nie wiem, czy to porcelana, czy nie. Prawdą jest natomiast, ze szukałem tego serwisu w Internecie i został on oznaczony, jako "Lata trzydzieste XX wieku. Projekt XXXXX. No i jeszcze, ze to Ćmielów". Dla mnie to porcelana i nawet dziś patrzyłem pod światło - przepuszcza. Co nie zmienia faktu, że zdjęcia roiłem w ciemnym pokoju przy świeczce. Ale bić się za tę porcelanę nie zamierzam, bo jak się rozbije, to i tak skorupy będą i tyle. Podobno tylko chińska porcelana jest "prawdziwa" i kiedyś faktycznie trzymałem w dłoni taki cacuszko z XVIII wieku. (dopowiem, bo to fajne - włączyły się alarmy w muzeum :)) ). Ziemia jeszcze wiele takich rzeczy kryje i tak sobie myślę, ze samo to, ze ktoś zakopał i dla niego było cenne, podnosi samą wartość emocjonalną tego, co czekało na wykopanie czy odkrycie. Ja wiem, dzisiaj wszystko krzyczy "kasa, kasa, kasa", ale też nie dajmy się zwariować.
      A wiesz, cieszę się, że Cię wciągnąłem w tę rozmowę. Lubię, kiedy czytelnik zanurza się w tekst (Nie wiem, jak to robisz, ale ja czytając Twoje teksty jestem w nich). To znaczy, że nie jest mu obojętny temat i to, jak mówię. Masz rację, jest gorzka. A że prawdziwa, to za to stwierdzenie bardzo, bardzo Ci dziękuję :)))
      I wiesz, od bardzo, bardzo dawna nie jestem w stanie zrobić choć jednego wpisu na blogu. Smutno mi trochę, ale cóż, nic nie poradzę. Gorzko. Ale skoro jem gorzką czekoladę i piję gorzkie kawę i herbatę, to przywykłem.
      Bardzo, bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz i ciesze się, ze znalazłaś na niego czas. Również bardzo, bardzo Cię pozdrawiam :))))

      Usuń
    2. A widzisz, nie wzięłam tego pod uwagę, że to mógł być zabieg czysto fotograficzny, po prostu nie chciałeś światła przez filiżankę przepuścić i tyle. Jeśli przepuszcza światło, to porcelaną na pewno jest. I nie będziemy się o to bić. Świetnie Cię rozumiem, mnie też strasznie ciężko jakiś wpis przepuścić i zamieścić na blogu. Nie chcę też samych smętów, więc czasem na rzęsach staję i jaram się jakąś kupą gałęzi w lesie, żeby nie było tak rozpaczliwie smutno i tylko jeszcze do mnie to przemawia, że jak w ogóle przestanę pisać, to będzie jeszcze gorzej. Kiepsko z moim czasem ostatnio, a w grudniu nie zwolni, kiepską pracę mam i kiepskie dodatkowe zajęcia, które czasu zabierają, a niewiele w zamian dają, ale staram się jak mogę. Niemniej ucieszyło mnie, że wciągają Cię moje wpisy, ja wracam tylko do takich. Wszystkiego dobrego dla Ciebie :))))

      Usuń
  7. Fotografowanie w domu jest jakimś ćwiczeniem. "Jakimś", to nie znaczy takim, które coś wnosi. No, może kreatywność, by spróbować zbudować nastrój. Ale tylko tyle. Więc zabawa światłem odpada. Dokładnie wiem, co masz na myśli. Chciałbym chociaż te smętne patyki pofotografować, ale nie mam kiedy. Ciągle tylko praca, komputer, praca, komputer. Pandemia, która odczłowiecza. Już nie narzekam, bo mamy podobne doświadczenia. Dziękuję Ci, że odpisałaś. Bardzo dziękuję :)))
    Dobrego światła dla Ciebie, ciepła i czasu. A jeśli czegoś zapomniałem, dopisz do listy, ja się podpisuję pod tym :)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty