Ruch...


       Każda porządna historia powinna mieć takie miejsce, w którym człowiek zaczyna się zastanawiać, co dalej. Ten element niepewności, rozwój wydarzeń, nasze doświadczenie, kontekst społeczny i kulturowy stwarzają mieszankę, dzięki której możemy przewidzieć to, co może się wydarzyć. To jest gra, którą podejmuje się z czytelnikiem czy słuchaczem. To jest gra, która podejmuje się z samym sobą. Bo przecież każdy z nas opowiada sam sobie to, co się dzieje. Tłumaczy w sobie świat w taki sposób, by był dla niego zrozumiały. Przewiduje to, co może się wydarzyć. A jeśli nie może, albo się nie wydarza, to albo macha się ręką, albo mówi się, że los, fatum, przekleństwo. Ciemne siły mieszają w naszym życiu i jeśli nie zły los, to przynajmniej sam Belzebub maczał w tym paluchy. Jest coś w tym pocieszającego, że to nie my, to nie nasza wina, nie nasz ogródek. My jesteśmy tylko ofiarami. Bo przecież lepiej być ofiarą. Dlatego wyłączyłem telefon. Ekran zamigotał kolorowymi maziajami i wszystko zniknęło. Znów trzymam w ręku nie klucz do świata, jakby się mogło wydawać, a zwykły kawał metalu i szkła zmieszanych z plastikiem. I tym właśnie jest, niczym więcej. Dzisiaj, teraz, w tym momencie. Zapragnąłem być sam idąc tam, gdzie idę. A gdzie idę? Nie wiem, po prostu idę przed siebie niosąc w sobie swój świat i chłonąc świat, który dzieje się na zewnątrz mnie. Jest słońce i wyboista droga i są dzikie śliwy, samosiejki, których zapach przynosi mi wiatr. Podnoszę aparat i robię zdjęcia. Te pierwsze, kontrolne, nie będą się do niczego nadawały. To czysta zachłanność i moment zabawy. Te inne będą już wyważone, kiedy zobaczę, jakie kadry mogę zrobić, do których mogę wrócić. I w końcu to, co chcę pokazać. A jednocześnie we mnie dzieje się zupełnie inny świat, który zasypuje mnie symboliką, alegoriami, fragmentami z książek, tekstów, piosenek i własnych historii. Powinienem wyłączyć go tak, jak telefon. Ale nigdy się to nie udaje. Jestem tu, przy drzewie, gdzie przeliczam lumeny, kąty, odległości, dioptrie i paralaksy i jestem tam, w sobie. Jestem i nie jestem, bo gdyby ktoś podszedł, to w pierwszej chwili nie zrozumiem, co się dzieje. Kiedyś można by mnie oskarżyć o czary, późniejsze epoki powiedziałyby, że żyję natchnieniem. Jeszcze później, że jest we mnie iskra. A dzisiaj mogę najwyżej stać się śmieszny. Ale wiesz, dobrze mi z tą śmiesznością na skraju dwóch światów. Tu zawsze jest ciekawie, bo tu rodzą się obrazy i słowa. Śmiesznie zabrzmiało, ale tak jest. Są tacy, którym potrzebny jest kontakt z ludźmi, bo ludzie to historie. To życie, to ruch, to dzianie się. Bez ludzi ogarnia ich strach i niepewność. Bez obecności, towarzystwa, ruchu tracą siebie. Są jak niektóre kwiaty, które rosną w gromadzie, same się rozsiewając. Kiedy rosną same, ich uroda jest niezauważalna, pomijana, zwykła. Dopiero w gromadzie wyglądają pięknie. Zbyt późno dostrzegłem tę analogię, wiesz? Zbyt późno zrozumiałem pewne mechanizmy, które sprawiają, że ludzie się otwierają i funkcjonują. Może dlatego, że sam inaczej to pojmuję i czuję. Mnie wystarczy pusta droga, łąka, kilka drzew, między którymi mogę się schować i siąść na trawie. Bo przecież rozmowa powinna zacząć się od wnętrza. Swojego wnętrza. A pierwszym rozmówcą powinniśmy być my sami. Bo to przecież my sami zadajemy sobie najpierw pytania, a kiedy nie znajdujemy odpowiedzi, szukamy jej u innych, jeśli im ufamy. Jeśli im ufamy… Spójrz, zerwał się popołudniowy wiatr. Znów kolebie się z nim świat. I z nim kolebią się białe kwiaty, które za kilka dni opadną i droga zapachnie znów kurzem. Zniknie zapach, który wabi motyle i pszczoły. Który zwabił mnie i moje myśli, by historia mogła mieć swój moment zwrotny, nieoczekiwany. A jeśli nie będzie miała, to po cholerę komu taka historia. Ani tego opowiedzieć, ani słuchać przecież… 

















 

Komentarze

  1. O tym telefonie piszesz cudnie. W ten piękny świąteczny dzień mam niezłą piękną niespodziankę. Za oknem dosłownie leje w Chorzowie deszcz, a tu u Ciebie piękna wiosna. Cóż uważam, że dobrze powiedzieć co się myśli, choć fakt - reakcja może być różna. W tym wszystkim świadomość, że czasami może się człowiek poczuć wolnym jest warta ceny na metce. Dobry tekst :) Duuuużo odpoczynku i super pogody Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, tak sobie właśnie myślałem, że dobrze będzie wstawić coś z kontrastem, bo deszcz, szaro i mokro, a na zdjęciach słońce. Ale deszczowe zdjęcia już były ostatnio, więc niech i będą te słoneczne. Oczywiście, że reakcje bywają różne na to, co się powie. I tego właśnie nie da się przewidzieć. Mówisz, że warto - hmm... Może masz rację. Choć moje zdanie jest trochę inne, bo z innego punktu widzenia się wypowiadam. A jest to punkt wewnętrznego obserwatora, który nie chce rozmawiać z ludźmi, a robi to z sobą. Wszak od wewnętrznej rozmowy z samym sobą, swoim wewnętrznym głosem się zaczyna. I jeśli mówimy o wolności, to nie ma większej, niż ta wewnętrzna, nasza. Potem dopiero jest wolność między ludźmi. Ale może ja źle myślę. Pozdrawiam Cię serdecznie i przesyłam uśmiech :))

      Usuń
    2. Wiesz, krąży po świecie całkiem fajne powiedzonko od wieków :) "Jak chcesz z kimś mądrym pogadać i miło spędzić przy tym czas, to pogadaj sam ze sobą" Serio. A moje własne już zdanie w temacie - rozmowa samym ze sobą jest dobra, daje poczucie wolności i zadowolenia. Natomiast czy w kontekście czasu faktycznie okaże się tym, czym jest na teraz, to pokarzą tylko skutki jakie za sobą poniesie. Każdy najpierw siebie bierze na rozmowę na czerwony dywanik, lub na łąkę, by w pięknej scenerii szczerze ze sobą porozmawiać. Dobrze jest porozmawiać samym ze sobą, bo i w nas bywają tematy nie nadające się do rozmowy z nikim. Jeszcze raz Witku - dobry tekst napisałeś :)

      Usuń
    3. "Najbardziej lubię rozmawiać sam ze sobą. Oszczędzam w ten sposób czas i unikam kłótni." - Oskar Wilde :)) Oczywiście znam. Dziękuję Ci Grażynko. Cieszę się, ze tekst Ci się podoba i dwa razy się do niego odniosłaś - znaczy się jest tego wart :))

      Usuń
  2. Cudowne i radosne zdjęcia, ujmująca biel płatków i błękitne tło.
    Z tych zdjęć można odczytać spokój ręki i znające się na rzeczy oko.
    Czy spokój wewnętrzny nie wiem, jeśli jesteś tak zafascynowany chwilą to znaczy że jesteś jak te obrazy szczęśliwy.
    Nie mam problemu z telefonem w czasie mojego dreptania po okolicy, ponieważ mam go na kartę bez abonamentu. Internet jest tak słaby że nawet radio nie działa. Służy mi w takich chwilach tylko do odbierania gdy ktoś dzwoni. Na szczęście rzadko się to wydarza. Sama też nie mam potrzeby łączyć się z kimkolwiek. Wolę, mój mały świat który mnie otacza, który czuję zmysłami.
    Wiesz co, myślę że aby zobaczyć piękno otoczenia trzeba dialogu. Niektórzy tak jak napisałeś, wolą towarzystwo ludzi, bez tego stają się samotni. Ja wolę moje rozmowy z tym co widzę, to są wewnętrzne rozmowy i prawie nigdy nie wydaję głosu na zewnątrz.
    Nie chciałam już nic pisać, jestem jakaś zmęczona. Te kwiaty jednak nie dały mi spokoju.
    Są takie nietknięte, niewinne jeszcze... w swej bieli.
    Ech, ta wiosna kusząca ;)
    Pozdrawiam Witku i uśmiech pozostawiam.
    :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę wiele pisał, bo każdy pewnie ma swoje rytuały i swoje "czary". Myślę jednak, że rozmowa z samym sobą nawet, jeśli dotyczy tylko otaczającego świata cenną jest :)) Ja wiem, pewnie wypowiedzenie tego innej osobie daje więcej satysfakcji, rodzi interakcję itd. Ale człowiek, to dziwne zwierze, które potrzebuje też poznania samego siebie. A czy ma to zrobić w tłumie, czy w samotności - jego wybór. I tak jest chyba dobrze. Pozdrawiam Cię Aniu i życzę dużo wypoczynku :))

      Usuń
  3. Tak naprawdę nie ma dnia bym nie zadawała sobie pytań. Tak , nie przesadzam. I to jest właśnie ten dialog, dialog ważny, bo w dwoje oczu, gdzie unikanie odpowiedzi i chowanie głowy w piasek jest bez sensu. Trzeba mieć tylko tego świadomość, a to już nie jest prosta sprawa, szczególnie, gdy emocje, czy te dobre czy nie zawsze chciane , chcą być pierwsze przed rozumem. Bo tacy już jesteśmy ze strun drgających zbudowani i czasem rozmowa ta najgłębsza, bo z własnym ja jest bardzo, bardzo potrzebna. To chyba jednak najtrudniejsza debata ze wszystkich - bez świadków, obrad i głosowania.
    Tym razem miałeś wspaniałe wiosenne obrazy przed sobą, lekką woń i kojącą biel delikatnych kwiatków. To pomaga w tych trudnych relacjach…Mnie też.
    „idę przed siebie niosąc w sobie swój świat i chłonąc świat, który dzieje się na zewnątrz mnie.”- tak trafne i mądre to słowa.

    Jak bardzo podoba mi się Witku opisany przez Ciebie proces (nie wiem czy to odpowiednie słowo) wykonania fotografii. To potwierdza, że jest w tym równie dużo zachwytu i zamyślenia co precyzji profesjonalnego działania. Daje mi też do myślenia jak bardzo daleka przede mną droga…choć być może, co bardziej prawdopodobne, nigdy nie osiągnę takiego poziomu zaawansowania.
    Moje fotografie są nadal spontaniczne i szybkie. Nie potrafię inaczej…
    Zdjęcia są cudne Witku, a dziś patrzę na nie z jeszcze większym zachwytem, bo wiadomo pogoda na majówkę znów nam zrobiła psikusa i zamiast iść polną lub leśną ścieżką i chłonąć woń ledwo otwartych maleńkich kwiatów dzikiej śliwy, różowej wiśni czy tarniny, patrzymy na świat przez zapłakane deszczem okno. Cudna jest zapracowana pszczoła i kolorowy motyl, ale mnie najbardziej urzekły trzy końcowe fotografie z tak wspaniale rozmytym tłem.
    Witku życzę Ci dużo cierpliwości, bo trudny czas przed Tobą i przyda się na pewno. I macham do Ciebie z bardzo deszczowej Łodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest Elu, że najtrudniejsza rozmowa jest z samym sobą, bo każdy fałsz i kłamstwo, którym chcielibyśmy się zasłonić od razu wyczujemy. Co nie znaczy, ze człowiek sam siebie nie okłamuje. Ale zazwyczaj wiemy, kiedy to się dzieje. Pewnie zachodzą tu inne mechanizmy, ale nazwy ich ulotne się stały, jak płatki dzikich śliwek :))) W każdym razie ten nasz wewnętrzny głos i dialog, który prowadzimy jest cenny. Cholernie cenny. Tak mi się wydaje. Choć będą i tacy, którzy tego wewnętrznego dialogu nie lubią uważając, ze jest niepotrzebny.
      Oj, daleko mi do profesjonalizmu. Sama wiesz, że jesteśmy amatorami. i jak amatorzy podchodzimy do zdjęć. Kilka razy miałem okazję pracować z profesjonalistą, który za swoją pracę dostawał bardzo, bardzo dobre pieniądze. Zupełnie inaczej to wygląda Elu. My szukamy kadru, a profesjonalista ma gotowe kadry i robi wszystko, by je pokazać. Jakby zupełnie inne podejście. My znajdujemy kadry, a fotograf je stwarza. Wiem, brzmi trochę obrazoburczo, ale tak jest. I nie ma tu nic z rzemiosła i artyzmu, po prostu chodzi o zupełnie inną perspektywę pracy. Kiedyś miałem okazję robić zdjęcia komuś znajomemu i po zdjęciach wywiązała się rozmowa: "Słuchaj, latasz jak popieprzony przy tych zdjęciach", a inni stoją w miejscu i to oni dyrygują". Brzmi znajomo? :)))
      Te trzy ostatnie zdjęcia, to robota ruskiego obiektywu. Kocham i nienawidzę to szkło. Kocham, bo piękne efekty daje. A nienawidzę, bo jest koszmarnie ciężkie i trudne w obsłudze. Ponad kilogram szkła i stali - koszmar przy dłuższej obsłudze. Ale jak się chce coś mieć, to trzeba coś włożyć :)
      Miłej i spokojnej niedzieli dla Ciebie Elu! Również macham ze swojej chmurnej i wietrznej wieży :)))

      Usuń
    2. Wiem, może użyłam złe słowo. Podoba mi się po prostu samo Twoje podejście do robienia kadrów. Tyle razy sobie obiecuję, że będę z większą rozwagą robić zdjęcia, by potem latać jak opętana wkoło, jakby za chwilę miał cały świat się skończyć. Myślałam, że to z czasem minie…Nie mija. Może w tym tkwi moja radość i dziecięcy zachwyt chwilą, że inaczej nie potrafię. Dopiero znów, gdy oglądam efekty na komputerze przychodzi refleksja, że mogłam to zrobić inaczej. A o tworzeniu jakim Ty wspominasz nie marzę i nawet nie chciałbym. To kompletnie nie moja bajka i prawdziwego fotografa nigdy ze mnie nie będzie.
      Musiałam :)
      Miłego wieczoru Witku i jeszcze raz dobrych, spokojnych dni :)

      Usuń
    3. Onegdaj rozmawiałem z kimś i usłyszałem - ej, tyle zdjęć robisz, a prezentujesz tylko kilka, jak to jest. No właśnie. Jak to jest? Człowiek wpada w sidła kadru, a to powinno wyglądać inaczej - to nie my do kadru powinniśmy się dostosować, a kadr do nas. Takie są założenia. Choć sama wiesz Elu, ze w streecie nie ma pojęcia "kadru ułożonego" - tu poluje się na kadry. W przyrodzie podobnie, choć znam i takich, którzy potrafią nałamać gałęzi, zniszczyć trawę po to, by osiągnąć efekt. Już nie mówię o photoshopie... Ze zdjęciami ludzi można trochę inaczej - można poprosić o przesunięcie się, zmianę położenia ręki, głowy. Tyle, że ja tego nie potrafię. Kiedy oglądam kadry na portalach fotograficznych, to zazdroszczę i studia i sprzętu i umiejętności. Czasem pomysłu. Każde z nas robi inaczej zdjęcia. I chwała Bogu, bo każdy robi je po swojemu. Czy goni światło, czy własne pomysły, to obojętne. Ostatecznie liczy się to, co się pokazuje. A przecież Twoje zdjęcia są świetne. Ja wiem, krytycznie podchodzisz do nich. Mam tak samo. I to dobrze, ze stać nas na krytykę, bo duma kroczy przed upadkiem. Coś mi się wydaje, ze my o zdjęciach, to moglibyśmy przez pół dnia :)))
      Dziękuję Ci Elu!! I również życzę Ci dobrego światła i spokoju wokół. Przyda się. Tak, wiem, ze się przyda :)))

      Usuń
  4. Człowiek potrzebuje innych ludzi choćby tylko po to, żeby ich obserwować, albo choć chwilę poczuć się częścią tego tłumu, i nie ważne, czy się z nim utożsamia, czy nie. I żeby potem mieć o czym opowiadać. Jakby na to nie patrzeć, to nie piszemy i nie robimy zdjęć tylko dla siebie, choć zawsze z osobistej potrzeby to wyrasta i zwykle sprawia nam dużo przyjemności, ale ostatecznie i tak jest jakiś odbiorca, który podejmuje grę. I to właśnie o tę grę chodzi, która toczy się w nas, i którą zaczepiamy i prowokujemy, czasem bardzo subtelnie. Przecież w tym tłumie nie ma tylko bezmyślnych marionetek, ja w to przynajmniej wierzę, ale ludzie niechętnie się odkrywają, niechętnie się angażują, albo ograniczają tylko do udostępnienia postów. Ale i tak może być fajnie. Dużo słońca życzę, bo u mnie deszcz, deszcz, deszcz i jutro pewnie też deszcz i pojutrze i po pojutrze... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda co powiedziałaś. A właściwie tajemnica, którą po cichutku sobie pomyślałem, że ludzie są potrzebni. Choćby po to, by całkowicie nie zdziczeć. Bardzo ładnie to wypośrodkowałaś, swoiste constans, bo w swoim tekście zaprezentowałem dwie, przyznam z ciężkim sercem - dwie krańcowe postawy miłości tłumu i jego odrzucenia. Choć właściwie chodziło mi o jedno - o rozmowę z samym sobą, jako źródła "pierwszego kontaktu". Wydaje mi się (podkreślam słowo "wydaje"), ze wielu ludzi podchodzi do swoich słów, czynów, zachowań bezrefleksyjnie, jakby nie konfrontowali tego z sobą. I to już nie jest kwestia wychowania czy społecznych zachowań, ale wewnętrznej konfrontacji z własnymi poglądami - co mogę, czego nie mogę.
      Swoją drogą, dobrze zauważyłaś pewne mechanizmy, które czynią z nas istotami społecznymi - choćby publikacja wpisu. Wszak oczekujemy reakcji lub odwiedzin i czekamy, czy to co pokazaliśmy znajdzie uznanie, czy nie. Ja też wierzę, że tłum nie składa się z marionetek. Ale by się o tym dowiedzieć, trzeba z tego tłumu wyłuskać jednostki. A to jest czasem trudne. Zrobił się szeroki temat, kurczę...
      Pociesze Cię, ze u mnie też szaro i ponuro. Niby coś się przebija, ale jak znam życie, to na zdjęcia nie pójdę, bo i tak wieje. Jeszcze trochę i będzie 25 stopni i będziemy narzekać, ze gorąco i komu potrzebne takie upały :)) Ale fakt, przydałby się jakiś zabłąkany promień. Choćby po to, by iść na zdjęcia. Od czwartku ma być słonecznie i ciepło - zobaczymy!
      Dziękuję Ci za dobry komentarz, fajnie skonfrontowałaś to, o czym piszę. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie machając z uśmiechem na przekór deszczom i chmurom :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty