Wyrwa...

 

- Fajnie jest, nie?

- Fajnie Mała.

- Tylko tyle?

- Co „tylko tyle”?

- Tylko tyle powiesz? To sama, samiutka siedzę sobie i biedusia zacznę chliptać za chwilę, a ty sobie mówisz „Fajnie Mała”. Ty zupełnie nie nadajesz się do rozmowy. Po prostu sobek i świnia!

- Mała, przesadzasz.

- No i masz! Następne zdanie rozwinął. Co mam jeszcze powiedzieć, żebyś powiedział więcej, niż dwa słowa? Ja biedusia mam los... Inni to mają, śmieją się spotykają na kawie, ciastku, łażą po sklepach i robią różne fajne rzeczy. A ten siedzi i dwa słowa tylko powie!

- Przestań Mała. Histeryzujesz.

- O Panie!! Dzięki Ci!! Powiedział trzy słowa! Otwieramy szampana!

Jak rany, Mała, a co w ciebie wstąpiło? Czego znów chcesz? Zabawiać cię mam? Ciebie, starą duszę? Widziałaś tyle, przeżyłaś tyle, a oczekujesz ode mnie, że będę cię rozmową bawił?

- A dlaczego nie? Masz mnie, to mnie baw! Ja samiutka jestem. Nikt mnie nie kocha i płakusiać będę zaraz. Słyszysz?

- Słyszę stara szantażystko. No to o czym chcesz rozmawiać?

- O miłości!!

- Jezu, znowu? Ciebie już zupełnie, Mała, popieprzyło.

- Masz grzech, nie wymawiaj…

- Tak, wiem, przestań moralizować. Otworzyłem oczy. Światło późnego popołudnia wlało mi się w oczy, aż musiałem je zmrużyć. Właśnie tak chciałem, by światło było leniwe i nigdzie mu się nie spieszyło. Tak jak i reszcie świata. Tylko ważki rozgrzane słońcem goniły się wisząc w powietrzu, to nagle zmieniając kierunek. Pachniało lasem i ziemią. Pachniało wyrwanym czasem z życiorysu – chwilą, która jest tylko moja. Znów dostrzegałem te szczegóły, które zazwyczaj umykają, kiedy człowiek idzie – kwiaty na łące między drzewami, zieleń, która nie zdążyła się zmęczyć i drogę całą w słonecznych plamach, które żyją swoim życiem. Korę drzew. Może to mało, ale dla mnie dużo.

- No to jak będzie?

- Ech Mała, umiesz człowiekowi wiercić dziurę w brzuchu, jak nikt. Co mam ci opowiedzieć? Miłość po prostu jest. Albo jej nie ma. Wiesz, jak w informatyce – albo zero, albo jedynka.

- Mów po ludzku! Ja nic nie rozumiem z tego bełkotu! Ja malusia jestem i biedusia, a ty tak specjalnie, żebym sobie poszła i nie pytała. O ja biedna taka….

- Już dobrze Mała, nie chce mi się mówić, wiesz? Mówię przez osiem godzin. Cały czas mówię. Tłumaczę słowa, tłumaczę to, co ktoś, kiedyś napisał. Tłumaczę wiele spraw. Bo umiem i chcę. Bo muszę czasami. A potem taka Mała chce, żebym jeszcze coś opowiedział. Wiesz jakie to trudne jechać do pracy i wiedzieć, że mógłbym być teraz gdzie indziej? Że widziałbym podświetlone słońcem rośliny, na których osiadła rosa? Widzieć parującą łąkę, albo las? I nie móc tam być i oddychać tą chwilą? A ty chcesz jeszcze o miłości. A cóż ja wiem o miłości?

- Wiesz, tylko nie chcesz, bo się ze mną droczysz.

- Nie Mała. Nic nie wiem. Pamiętam tylko tyle, że podrywanie kojarzyło mi się zawsze z głaskaniem aksamitu.

- Aksamitu? A co ma aksamit do podrywania?

- Nic. A może wszystko? Widzisz, kiedy przeciągniesz ręką po aksamicie, to te drobne włoski materiału czeszesz. Ręka zostawia za sobą ślad. Kiedy przeciągniesz z powrotem, to ułożą się tak, że nie ma śladu. Tylko ty wiesz, że ręką przeciągnęłaś po materiale. Gęstym, ciężkim, głębokim. I teraz sobie wyobraź, że poznajesz kogoś. Przeciągasz rękę, zostawiasz swój ślad. Ale to nie jest to. Wiesz jak to jest – nie te słowa, nie te myśli, nie te nastroje. Więc przesuwasz dłonią głaszcząc materiał, jakby cię wcale nie było. Znikasz. Nie ma śladu twojej ręki.

- I to jest miłość i brak miłości? Tak szybko?

Nie Mała, to jest pierwszy moment. To jest ten pierwszy moment, kiedy robi się ruch, gest, nabiera powietrza, jak przed skokiem do wody.

- A potem?

- A potem bywa różnie. Czasem wszystko gaśnie, bo okazało się, że miłości nie było. Okazała się tylko pragnieniem, chęcią miłości, choć nią nie była. A czasami miłość jest, ale niemożliwa. Ale ten pierwszy moment, to przeciąganie dłoni po aksamicie wydaje mi się ciekawy, bo otwiera drogi. Rodzi pytania. Niby działamy na instynktach, a przecież z wyrachowaniem i obliczaniem szans.

- A ja chciałam historię o miłości…

- No, to cię rozczarowałem Mała. Mówiłem, niewiele wiem. Wskakuj na ramię Mała, pora na nas. Siedzieliśmy na pniu brzozy, której kora wyglądała jak pismo z zamierzchłych czasów. Słońce grzało, choć czuło się delikatny chłód mieszkający w cieniach. Czekała nas droga. Czekało nas sklejenie tego czasu. Tej wyrwy wrześniowego popołudnia, kiedy światło jest leniwe, a świat zostaje daleko. Podniosłem się i rozprostowałem nogi wkroczywszy na ścieżkę, na której grały słoneczne plamy…   




















  

Komentarze

  1. Bardzo mi się podoba tytuł i znaczenie. Wyrwa – dokładnie, taka jest ,Witku. Mam wrażenie, że coraz trudniej będzie mi wyszarpać te chwile tylko dla siebie. Dziś po całym tygodniu nawet nie potrafię myśli zawiązać w supełek, a aparat z tęsknotą puszcza oko obiektywem. Tak czasem posypią się te ciemne koraliki. Mam nadzieję, że uda mi się choć trochę ich nanizać znów na sznureczek. Jak tylko zobaczyłam Małą uśmiech na twarzy jak banan. Przyznam jednak, że nigdy wcześniej nie poznałam jej poważnej strony. Nie masz z nią łatwo Witku. Nie dość, że roztrzepana to jeszcze coraz bardziej wymagająca. Mówisz aksamit? Jest miły w dotyku, ale w sumie to bardzo smutne porównanie. Myślę Witku, że chyba do końca tak nie jest, bo czy chcemy czy nie, każde mocniejsze bicie serca pozostaje z nami, ma wpływ na nasze dalsze życie i postrzeganie świata. Jest wspomnieniem niewinnym, pięknym, a czasem bardzo bolesnym, ale nie, nie da się tak całkiem wygładzić. Chyba, że serce nie jest naszym głównym organem, bo i tak też bywa. Tacy też są ludzie wśród nas.
    Zdjęcia nieodmiennie zachwycają. Pozornie zbieranina różnych tematów, jednak ja w nich widzę Twój spokój i zachwyt delikatnym kwiatkiem wrzosu, bielutkimi płatkami margaretek, łzawymi oczami ropuchy, bielinkiem upajającym się nawłocią, abstrakcyjną korą brzozy. To piękne umieć tak patrzeć na świat nie zmącony chaosem ludzkim.
    Życzę Ci wielu takich wyrw, które nie tylko gładzą i przywracają naturalny spokój myśli. Pozdrawiam Witku Cię bardzo serdecznie i macham do Ciebie i oczywiście do Małej z daleka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwotnie Elu, czy jak się ładnie mówi - "roboczo", wpis miał inny tytuł. Ale kiedy skończyłem go wpisać, to automatycznie wskoczył na swoje miejsce. Po taka i jest prawda o tych chwilach z aparatem, czy w ogóle chwilach dla siebie. To chwile wyrwane. Śmiać mi się chce z samego siebie, bo widzę swoją naburmuszoną minę i słyszę po dziecinnemu wypowiadane słowa - "nie tak się umawiałem z życiem". Niestety, tak to w istocie wygląda. Nikt z nas się tak nie umawiał, a mamy, co mamy. jedni lepiej, inni gorzej. Jak mawiał poeta podwórkowy - życie, to niejebajka :))) [czytać w zależności od nastroju - razem, bądź osobno]
      jej poważniejsza strona jest poważna :))) I to na tyle poważna, ze czasem robi się gęsto, bo i ja jestem raczej poważny, więc idzie na noże. Bywa i śmiesznie, ale zawsze gdzieś czai się poważny temat.
      Tak, aksamit, to smutne porównanie. Bo zbyt łatwo przychodzi pociągnąć dłonią, zbyt łatwo wymazać coś. Inną sprawą jest, czy da się zapomnieć, ale nie mówimy o miłości takiej pełnej, rozwiniętej, a zaledwie o MOŻLIWOŚCI. O czymś, co jest POTENCJAŁEM.
      Dziękuję i cieszę się, ze Ci się podobają :)) To po prostu jedna dłuższa sesja. Spacer z miejsca na miejsce gdzie uciekliśmy z Małą przed rzeczywistością. Wiesz, jak to jest. Miałem skończyć wcześniej, skończyłem później, ale że uparty jestem, to i poszedłem. Może dlatego taka zbieranina wszystkiego, bo sama powiedz - jak nie patrzyć na to wszystko z zachwytem? Nawet na mordę ważki, której nikt nie nazwie piękną? Ale trzeba czasem głębszego oddechu i dystansu. Mnie samego zaskakuje ten świat. Bo przecież to takie zwykłe przecież. I kwiatki i wrzos i ważki i kora brzozy. Może w ten sposób odreagowuję na to, co w innej części dnia się dzieje? Pewnie tak. Ale czemu zachwyt? Sam nie wiem :)))
      Elu, przepraszam, ze dopiero teraz. Sobota, to nadrabianie całego tygodnia i teraz dotarłem z odpowiedzią. Głupio mi. Życzę Ci dużo, dużo spokoju, dobrego światła. No i sama wiesz, ze wyrwy dla Ciebie i głębszego oddechu. naprawdę głębszego :)))
      PS. Mała mnie szturcha i mówi, żebym dopisał, że ona też pozdrawia bardzo i że masz się nie martwić i nie czytać moich bzdur.
      heh, coś czuję, ze muszę z nią porozmawiać. To będzie krótka rozmowa :))))

      Usuń
  2. Przyznam, że przeraziła mnie "rozmowa o miłości", chyba nie posiadam takiego doświadczenia, Ty natomiast poradziłeś sobie świetnie, więc niech Mała nie marudzi. Pewnie dla każdego ten stan znaczy zupełnie coś innego, stąd ciągłe dysonanse, kłótnie i rozstania, albo po prostu ona jest lub jej nie ma, a nie każdy potrafi to od razu stwierdzić i stąd nieporozumienia. Trudny temat wybrałeś, bo nie każdy z miłością ma miłe doświadczenia, choć to w ogóle brzmi jak absurd, ale przecież skądś się biorą te lęki przed zaangażowaniem, ucieczka od bliskości i całkowity brak zaufania. Następnym razem opowiedz Małej bajkę, na przykład o siedmiu koźlątkach - zawsze ją lubiłam, ale właściwie nie wiem dlaczego. Miłego wieczoru do Ciebie i Małej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, to trudny temat. Zresztą od czasu do czasu pojawia się gdzieś w moich rozmowach z Małą, więc temat w sumie przegadany. Więc nie wiem, czemu uparcie wraca. Tym razem zająłem się nie samą miłością, a zaledwie wstępem, "wrażeniem". Ale jak zobaczyłaś, bez wielkiego zasłuchania :))) To naprawdę trudny temat i uważam podobnie jak Ty, że wszelkie nieporozumienia biorą się właśnie z różnego pojmowania tego uczucia. No i jeszcze strach przed angażem, ucieczka czy brak zaufania. Trudną istotą jest człowiek, bo niby tak podobni do siebie jesteśmy, a tak różni. I tak różne pojmujemy wiele spraw. Nie tylko miłość.
      Bajka o koźlątkach, to dobre wyjście. Mam wrażenie, ze to nie chodzi o jakąś konkretną opowieść, a o sam proces mówienia, zainteresowania. Trzeba to przetestować :))
      Miłego i dobrego dnia dla Ciebie! Choć nadciągają chmury, to wolny dzień, więc oby był taki, jak lubisz :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty