Westchnienie...

 

           Nie wiedziałem, czy będą słowa, bo te przychodzą czasem nagle, a czasem powoli sączą się przez skórę. Zbierają się, by narodził się szept. We mnie. Czasami na papierze, o ile chciałbym coś powiedzieć. To zawsze jest szept, wiesz? Nigdy nie mówię pełnym głosem tam, gdzieś w sobie, tu gdzieś, na papierze, czy w dokumencie wordowskim, w którym tak łatwo przychodzi napisać coś i skasować. Słów jednak nie da się tak łatwo oszukać. One wracają w tej, czy innej postaci. Czy to ważne? Może tak, może nie. Dla mnie ważne, bo mówi o mnie. Mówi dużo o moim świecie i o tym, jak go buduję. A trudno buduje się na zgliszczach. Nawet, jeśli to były tylko zgliszcza iluzji. I widzisz, śmieszna sprawa, leżę w łóżku, a stos chusteczek piętrzy się obok, a przez fanfary kaszlu czuję, jak kurczą mi się płuca w paroksyzmie, by wyrzucić z siebie chorobę. Zamykam oczy i znów jestem tam. Gdzie? Gdziekolwiek, gdzie poniosą nogi, by zdążyć na wschód. Czuję znów zapach ziemi i mrozu, który pełznie po trawie. Przed wschodem jest najzimniej i dlatego kulę ręce, zaciskam w pięści. Odruchowo moje ciało w łóżku przybiera pozycję embrionalną. Ktoś mógłby powiedzieć, że to pamięć. Że to było niedawno, więc jeszcze pamiętam. A ja myślę, że to nie pamięć. Myślę, ze to coś więcej – to wyobraźnia, która pcha człowieka przez trawy, buduje świat poza granicą powiek. Na ile pozwolimy być sobie tam, na tyle jesteśmy wolni choć na chwilę. Zrywa mnie znów kaszel, a w gardle chrzęści. Znika łąka i wschód, gdzie stoję-nie stoję. Zostaje jeszcze zapach łąki krążący we mnie. Udało mi się uciec? Nie, bo wciąż tu jestem. Znów zamykam zmęczone oczy, które bolą od kaszlu. Stoję pośród paproci, które prześwietla słońce. Światło jest leniwe, a paprocie złote. Co ja bym dał, by stanąć obok ciebie w takich paprociach. Usiąść na zwalonym pniu i napić się gorącej herbaty, która obłokiem unosi się w powietrzu jasnym i chłodnym. Takie chwile zazwyczaj rodzą słowa. Takie chwile rodzą obrazy. Ale jeśli ktoś jest mądry, nie nazwie ani tej chwili, ani tego, co się dzieje, ani nawet nie odezwie się słowem. One powinny być tam, w środku. Nie na zewnątrz. Ale jeśli  już, to tylko szeptem. Znów kaszlę i ta symfonia kaszlu i gwałtownego nabierania oddechu nieweczy obraz. Znów jest łóżko i Mała, która drapie się w głowę, bo chciałaby się pokłócić, ale wie, że lepiej teraz nic nie mówić. Odwraca się tyłem do pokoju, a przodem do szyby. Jej sylwetka rysuje się na tle okna. Wygląda tak biednie, kiedy wyciąga dłoń i przykłada ją do szyby. A za oknem słońce i błękit nieba. Za oknem klony, które prześcigają się kolorami. Wzdycha i opuszcza dłoń. Ja też wzdycham, ale ostrożnie, by nie prowokować kaszlu. Choć wiem, że za chwilę znów będę chował głowę pod poduszką, by nikogo nie martwić. Zamykam oczy i znów stoję na dawnym wysypisku, które zdążyło zarosnąć chwastem. Kruszy się ten świat coraz bardziej. Jeszcze nie tak dawno cieszyłem się z pąków i pierwszych kwiatów dzikiej śliwy, a teraz patrzę na to królestwo pełne suchych patyków znów zadając sobie pytanie o siebie. Co po mnie zostanie? A czy chciałbym, by cokolwiek zostało? Wzdycham nieostrożnie i sypkie szkło rani mi płuca – kaszlę…





















 

Komentarze

  1. Te przemoczone buty i mokre stopy... Oj Witku
    Prawie słyszę ten kaszel tak go opisałeś.
    Wolę Twój szept gdy jesteś zdrów, czyta mi się wtedy jakoś bez zakłopotania.
    Cóż mam więcej napisać w takiej sytuacji. To że masz uważać na zdrowie już zdaje się pisałam. Ciepłą herbatę z miodem i cytryną albo mleko z masłem i miodem, chętnie bym dostarczyła ale nie da się tak wirtualnie tego zrobić.
    Wiesz napiszę tak, weź lekarstwa a potem połóż się. Zamknij oczy i odpocznij, oddalając myśli spróbuj usnąć. Jeszcze słówko o zdjęciach, wszystkie mają coś ze snu. Światło jest takie otulająco ciepłe, paprocie tak pięknie wyglądają w tej magii chwili.
    W sobotę wybrałam się na wschód ale była bardzo gęsta mgła przez którą słońce nie mogło się przedostać. Tak mi było przykro, zmarzłam z tej wilgoci tylko i obawiałam się że wyjdzie mi bokiem ta wyprawa. Wróciłam, zjadłam śniadanie popijając ciepłą herbatą. Potem wskoczyłam pod kołdrę, długo nie mogłam się rozgrzać. A potem usnęłam. Czuję się dobrze, czyli sen to zdrowie :)
    Kuruj się Witku i wracaj do zdrowia.
    Kolory jesieni czekają na Twoje spojrzenie i szept.
    Pozdrawiam ciepło, uśmiechając się też do Małej by otoczyła Cię opieką.
    Spokojności Witku i mleko z masłem i miodem :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, to nie przemoczone buty i stopy :)) Zupełnie prozaicznie przeziębiłem się w pracy. Ale jeśli ktoś woli, to poetycko nawet mogę umrzeć w mokrych butach, czemu nie :)) (żartuję oczywiście). Co do mleka z miodem i masłem, to jestem już dużym chłopcem i jak każdy duży chłopiec odmawiam picia tej trucizny. Wiem, może i to stary sposób, ale pić tego nie mogę. Z różnych względów. W każdym razie przykro mi, że wywołałem w Tobie zakłopotanie. Ale ludzie chorują. A że i ja nim jestem, więc trafia mi się również ten niefajny czas. Pocieszam się tylko, że to nie covid, a zwykłe przeziębienie z mocną chrypą, a ja lubię swój głos, kiedy chrypi. Brzmi jakoś tak bardziej zbójowato, co mi się podoba. A co do zdjęć, to pięknie je opisałaś. Światło teraz ma właśnie taki kąt, że przypomina sen. Żal mi tylko tych poranków, kiedy mógłbym iść na zdjęcia. Ale sama to znasz. Na pocieszenie powiem Ci, ze trudno jest upolować taki poranek teraz, gdzie albo mgły, albo chmury skutecznie zasłaniają światło. Sam też często wracam z niczym, ale to normalne. Przykre, ale trzeba i na to się przygotować, choć oczy chciałyby pieknego światła.
      Niestety, jesień na mnie nie czeka, bo nie czeka na nikogo. Jedno jest pewne, że powalczymy sobie z choróbskiem :)))
      Również Ciepło Cię pozdrawiam, jako przeciwwagę dla pogody. Dobrych kolorów dla Ciebie :))
      PS. NIGDY więcej mleka z miodem i masłem!!

      Usuń
    2. Ja musiałam pić, mleko ze smalem i miodem... To tak na pocieszenie, często miałam anginę ropną. A świństwem była woda z solą do płukania, tego z pewnością nigdy więcej :D

      Usuń
  2. Zdrowiej Witku, by znów łapać światło z otaczającego świata i szeptem zaklinać myśli dla poezji. Zostawiam pozdrowienia i zachwyt dla obrazów malowanych przez Ciebie algorytmem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, dziękuję Ci serdecznie :)) Zwłaszcza te życzenia zdrowia się przydadzą. Ale lekarza odwiedziłem w razie, gdyby moje wewnętrzne siły poetyckie jednak się poddały. Wspomagam się antybiotykiem (pierwszy raz od wielu, wielu lat), więc liczę na skuteczność. Jak teraz będzie, sama wiesz. Teraz są jeszcze klony. A potem? Potem jeszcze kilka drzew zostanie, aż nastanie czas nagich drzew. Choć i z nich można cudeńka wyczarować. Ale to już każdy musi swoim kadrem pomajstrować. I to jest piękne w fotografii, wiesz?
      Również serdecznie Cię pozdrawiam i życzę światła, kolorów i zdrowia :)))

      Usuń
  3. Zastanawiam się jak to jest z moimi słowami, bo przecież one są, bo każdy je nosi w sobie. Wyobraziłam sobie je jako stos różnych kartek. Czy jest w nich ład czy może panuje totalny chaos. Czy to szept czy krzyk może? Jest ich coraz więcej i więcej...Stos rośnie ku niebu, ale wydostać się nie potrafią…tak pięknie.
    Myślę Witku, że to właśnie po to są te chwile zachwytu, by potem, gdy niekoniecznie świat ma barwę różu wiedzieć i pamiętać, że są takie miejsca i taki czas, które unoszą i których magię długo się czuje wszystkimi zmysłami, pijąc każdą kroplę porannej mikstury.
    Biedna Mała też tęskni patrząc przez okno. Wie dobrze, że lepiej przeczekać, bo przecież katar, kaszel minie…jak wszystko.
    Zdjęcia Witku, wybacz , że nie będę oryginalna, są piękne i ciepłe. Wspaniale się żółcą jesienne lipy, kielichy dzikiej marchwi imponują kształtami w świetle budzącego dnia, ale tak najbardziej zapatrzyłam się w ogniste paprocie mające czar baśni. Nie dziwię się więc wcale, że widząc takie gorejące pole ich czerwień została na długo pod powieką.
    Mam nadzieję, że antybiotyk działa i już choć trochę lepiej ze zdrówkiem. Przesyłam z daleka uśmiech i dobre myśli, by ta paskuda szybko sobie poszła i byś mógł wrócić „Gdziekolwiek, gdzie poniosą nogi, by zdążyć na wschód.” A kruchość przychodzi wszystkim nam.

    Ps. Uściskaj Małą, to biedactwo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy ma swoje wyobrażenie słów Elu. Twoje jest bardzo ładne. Wiesz, to mogłaby być dobra historia do opowiedzenia na kiedyś, choć tak się nie stanie. Historia o człowieku, który nie bał się słów do czasu, gdy ktoś, komu ufał; ktoś, kogo kochał nie napisał słów, które miały zranić lub nawet zabić, a paradoksalnie stały się narzędziem. "Nie umiesz pisać". Wiesz, to daje pokorę wobec czytającego i wobec tego, co się robi. Czesław Miłosz lubił mówić o słowach, jak o rzece, którą pamiętał z czasów swojego dzieciństwa. Sam zastanawiał się nad ich fenomenem i nad tym, jak to się dzieje, że one są w człowieku. Zresztą nie on jeden. Ale bodaj on zrobił to w tak piękny sposób. Już sam nie wiem Elu, po co są te chwile zachwytu, jeśli tak je można nazwać (bo dla niektórych, to tylko zwykłe rzeczy) . Może masz rację, że są po to, by smakować je raz jeszcze i znów, znów i znów :)))
    Ciesze się, ze Ci się podobają :)) Wiedziałem, ze te paprocie wywołają Twój uśmiech. Dla mnie jednak dzika marchew zwinięta w pięść albo w gniazdko. Ale to przecież tylko dowód na to, że chcemy coś pokazać - kruchość, jesień itd.
    Dziękuję Ci bardzo za życzenia. Bardzo się przydadzą. Niestety czekam na efekt antybiotyku i nie mogę się doczekać. Może dopiero po trzech dniach?? Oby. Męczy ten kaszel okrutnie, a jak na złość dziś wyszło słońca trochę. Co z tego, skoro usmarkany i zakaszlony jestem :))
    Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję i wysyłam dobre, ciepłe myśli :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachwycałam się już tymi zdjęciami wcześniej, ale nie mogłam nic napisać. A teraz znalazłam chwilę. Poruszyło mnie szczególnie ostatnie zdanie, bo czasem przychodzi mi do głowy to samo - czy ja w ogóle chcę, żeby po mnie cokolwiek zostało. Jakoś nie ma we nie tej szczególnej potrzeby, żeby coś po sobie zostawić, nawet wydaje mi się, że jakże mogłabym ogóle mieć taką czelność. Zadziwiają mnie ludzie, którzy czują taką straszną potrzebę przekonania się, że po coś tu są i muszą coś po sobie zostawić. Ale ty chyba dzięki temu, wszystko idzie do przodu, a nie staje martwe w miejscu. Niemniej nie zmienia to faktu, że nie wszyscy muszą coś po sobie zostawić - być może to tylko wybrani. Ty, jako nauczyciel oczywiście, że coś po sobie zostawiasz, choć może tego na pierwszy rzut oka nie widać. Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia, mnie niestety również trzeci tydzień męczy kaszel i jakoś nie chce przejść. Taki chłód mnie dopadł 3 tygodnie temu dopadł, że sobie z nim poradzić nie mogę, ale już jest lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, ja byłem u lekarza, wziąłem antybiotyki i znów mnie dopada. Coś się przyplątało i nie może odplątać. Złoszczę się sam na siebie za choroby, ale tyle mojego, że mogę sobie pokopać nielubianą szafkę. A co do tego, czy coś zostawimy, czy nie....sama wiesz, ze różnie bywa. Czasem są to tylko słowa, myli, czasem pula genów i wspomnienia. I też tak sobie pomyślałem, że dobrze by było tak poważnie zniknąć. Ale czy w dzisiejszych czasach jest to jeszcze możliwe? Wątpię. Ale spójrz, idziemy w całkiem dobrym kierunku - zdjęcia, na przykład. Kiedyś miało się zdjęcia po babciach, ciociach i okolicy, a teraz zgęstek elektronów na dysku twardym. A jeśli jest założone na nim hasło, to już jest pewność, ze nikomu się nie będzie chciało szukać po szufladach haseł, tylko od razu usunie to, z jaką pieczołowitością obrabialiśmy, czy skupialiśmy na tym uwagę. Zdrowia dla Ciebie i jesiennego uśmiechu z dobrą herbatą i może nawet papierosem na szczęście :))
      PS. Przepraszam, że tak długo odpowiadałem, ale wycieczka szkolna...

      Usuń
  6. Wyobraźnia Witku to błogosławieństwo i przekleństwo.
    Zawsze nas uratuje, kiedy jesteśmy nie tam, gdzie chcielibyśmy, nie tam gdzie moglibyśmy, gdyby nie okoliczności, które ściągają nas na ziemię, gdyby nie pech. Wyobraźnia przeniesie nas w świat rozświetlonych paproci, na łąkę o wschodzie, na plażę lub w góry.
    Ale to sprawi, że nie będziemy w świecie rzeczywistym dość czujni. Możemy przeoczyć coś ważnego, jakieś „zwyczajne życie”, które ma szansę stać się niezwyczajnym.
    Wyobraźnia to narzędzie które wymaga ostrożności i staranności w używaniu…
    Głupoty piszę, bo wiem, że to umiesz, głupoty piszę, bo zdarza mi się walczyć ze skutkami zbyt wielkiej wyobraźni. Wybacz, bo chory jesteś, a ja zamiast Cię pocieszyć...Ech…
    Zdrowiej Witku, posyłam wirtualny syrop na kaszel:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz mnie pocieszać, bo nie o pocieszenie idzie przecież. Samo to, ze napisałaś, jest dla mnie nagrodą. A już bonusem jest to, ze wypowiadasz kwestię, którą znam, ale której inni czytający mogą nie znać. Tak, ten ogień może ogrzać, a może i spalić. Z nim trzeba ostrożnie. Ja też to wiem, ale raz po raz gaszę pożary :)))
      Przyda się ten syrop Aniu. Oj, przyda. Po wycieczce znów się rozkaszlało, więc taki łyk czegoś dobrego na kaszel będzie genialny!
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo i trzymam za pogodę dla Was, bo przecież jesień w górach należy teraz do Ciebie :)))

      Usuń
  7. Witku, czy ja tak mogę mówić do Ciebie, ale nic, zaryzykuję. Bierz witaminy K2, D3,
    cynk, C, bajkalina i koniecznie zrezygnuj ze słodyczy. Słodycze przedłużają chorobę,
    bo po nich jeszcze więcej śluzu w organizmie się gromadzi. Ja dzięki witaminom
    już od dwóch lat nie choruję i dlatego Ci polecam. Wybacz, jeśli wcale nie chciałeś
    ode mnie i może od nikogo słuchać rad. Każdy się mądrzy, gdy jego to nie dotyczy.
    Mimo to jakoś tak człowiek nie może się powstrzymać, żeby nie rzucić jakąś radą
    jakby siedziała w nim ciotka rada i za każdym razem tłukła miotłą, jeśli nie powiesz
    drugiej osobie, co tobie pomogło.
    Zdjęcia piękne. Twój tekst jak widzisz obudził moją ciotkę Radę, ale też poruszył
    inne struny wrażliwości. Razem z Małą siedzę tam z Tobą i wspieram Cię ciepłym
    słowem. Zdrowiej szybko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, spokojnie :)) Możesz tak do mnie mówić. Jest mi bardzo, bardzo miło!! Słodyczy od jakiegoś czasu nie jem, bo nie mogę. Powiedzmy, że nabawiłbym się kłopotów i to takich, że lepiej nie mówić. Zatem słodycze i tak odstawione dawno temu. Witaminy spróbuję brać, choć pewnie to klasyczne "coś", co rozerwać może antybiotyk (których się nie wypieram, choć od 10 lat nie brałem). Dobre rady nie są złe, byle to nie było mleko z miodem i masłem, którego nie cierpię. A skoro to tabletki, to z pewnością dorzucę. Zaszkodzić, nie zaszkodzą z pewnością, a mogą tylko pomóc. Uśmiałem się z tej ciotki wewnątrz nas, ale wiesz, przyznaję Ci rację. Tak jest w istocie. I dobrze, że takie ciotki w nas wewnątrz są, bo przynajmniej jest sympatyczniej i milej. A to czasami dużo pomocniejsze od wszelkiego rodzaju leków.
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie w ten wietrzny, ale i słoneczny czwartek :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty