Zbyt mało...

 


                Nie podoba mi się to wszystko, po prostu nie podoba. Nie tak zostałem wychowany. Czy zresztą mogę mówić o wychowaniu od pewnego momentu? Przecież przychodzi taki czas, kiedy człowiek sam siebie stwarza oglądając filmy, czytając książki, wybierając nie tę, to inną drogę. Nie powinienem o tym mówić, wiesz? Ale prawda jest taka, że nawet w mojej wieży, z której rozchodzi się piękny widok, coś z echa świata dociera. Jak fale przyboju, które raz po raz biją w brzeg i ich głos narasta, aż staje się krążeniem w krwioobiegu. A przecież miałem nie mówić o takich rzeczach. Ale nie sposób o nich nie mówić, kiedy dzieją się, kiedy widzę oczy dzieci. Wiesz, to oczy dzikich, małych zwierzątek, które są tak przestraszone, a jednocześnie zaciekawione tym, do czego przywiodła je ciekawość i wędrówka. Chłoną ten świat, nasz świat, tak inny od własnego, który znały. I od tej pory już zawsze będą szukać swojego domu, swojej małej ojczyzny, bez przerwy porównując miejsca w których są do tego, które utrwaliło się w ich pamięci. Wypaliło. Może dlatego, że było pierwsze? Nie wiem. Mówią o nich, że są emigrantami albo imigrantami, a ja nazywam ich wędrowcami. Bo to przecież naturalne, że człowiek wędruje. Czy ja jestem inny? Wciąż szukam swojego miejsca, wciąż wędruję w poszukiwaniu tego, co utrwaliło się w moim rozumku dawno temu. Budzę się rano i wędruję przez dzień, by dobrnąć do nocy, a potem brnę przez sen, by znów obudzić się rano. Wędruję przez dni i przez tygodnie. Mijam miesiące, jak znaki przy drodze i lata, jak stacje benzynowe. I wciąż szukam. I wiesz, zadaję sobie pytanie o to, co będzie na końcu. Inaczej – wiem, co będzie na końcu. Pytam o co innego; o legendę. Słyszałem kiedyś legendę, a może śniło mi się na krawędzi światów, że Bóg bierze do siebie wszystkie dusze, które w swej wędrówce po ziemi przeszły swoją drogę. Przygląda im się i odczytuje to, co dzieje się w ludziach. Poznaje drogę, jaką ludzie przeszli. Czyta w nas, jak w książkach. Bez fikcji i bez upiększeń, sama literatura faktu nie ograniczona słowami. Niektóre dusze wybierają powtórną wędrówkę, bo pokochały to, co nazywamy życiem. Stare dusze, jak Mała. A może skazane są na to, by odkryć w czasie wędrówki człowieka w człowieku? Wyzwanie, które trwa milenia? Jakie to inne od tego, co słyszymy z mównic i ambon. Bo przecież każdemu trzeba pomóc w wędrówce. Co z tego, że pójdzie swoją drogą, skoro prawo wędrowania od najdawniejszych czasów mówi, że nie odmawia się pomocy tym, którzy wybrali drogę. I wiesz, kiedy wczoraj jechałem nocą przez fale deszczu, to widziałem liście w powiewie jesieni, które leciały niesione pędem samochodu. To było moje wędrowanie. To jest moje wędrowanie i moja ręka wyciągnięta, by pomóc w wędrówce innym. Mogę tylko tyle – zbyt mało. Bo zawsze jest zbyt mało. Może tyle wystarczy, by spojrzeć sobie w oczy w lustrze, ale gdzieś jest we mnie ten przybój, który faluje i szumi morzem wkraczając do krwi, że ciągle mało… 
























 

Komentarze

  1. Taka piękna jesień na Twoich zdjęciach Witku. Ciepła, słoneczna i miła. Mówi się tradycyjnie złota polska jesień, choć i w innych krajach wybarwiają się liście. Mamy też znaną podobno od czasów sarmatów, a może i wcześniej, sławną polską gościnność. Podobno też jesteśmy w ponad dziewięćdziesięciu procentach narodem chrześcijańskim. Podobno...
    „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Tego zdania nie trzeba tłumaczyć nikomu.

    Dziś byłam w moich Jedliczach w lesie. Poszłam swoją ścieżką do stawu. Robiłam zdjęcia. Dookoła było cicho, słychać tylko ciamkanie rybek w wodzie, świergot ptaków wysoko w koronach drzew i gdzieś w oddali stukot dzięcioła. W pewnym momencie usłyszałam szelest suchych już traw i liści. Gdy spojrzałam w tamtą stronę zobaczyłam małe czarne oczy wpatrzone we mnie i małą myszkę szukającą schronienia pod listowiem. W pierwszej chwili próbowałam zrobić jej zdjęcie. Dałam krok naprzód , a ona skuliła się i pobiegła w drugą stronę chowając się pod ściółką. Patrzyła na mnie. I wtedy pomyślałam jak bardzo się boi i poszłam dalej szukać jesiennego kadru.
    Może to wydawać się dziwne Witku, ale przypomniały mi się Twoje słowa. Wiesz, pamiętam czasy kiedy i my marzyliśmy o normalności, o lepszym życiu na „Zachodzie”. Teraz, gdy jesteśmy jego częścią ( jeszcze jesteśmy) zapomnieliśmy jak wiele dostaliśmy od innych i ilu z naszych krewnych znalazło nowy dom gdzieś na drugim krańcu świata. Może przyszedł czas aby dług wobec innych spłacić?
    Tak trudno mi zrozumieć wiele rzeczy, nie mogę i nie chcę być obojętna, bo to chyba zawsze jest najgorsze wobec drugiego człowieka…obojętność.
    https://www.youtube.com/watch?v=oNosNAtUr0g

    Macham do Ciebie Witku z i pozdrawiam jesiennie, życząc prostych dróg i życzliwości w Twojej wędrówce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, piękną kompozycję zrobiłaś. Taka kadencyjność bardzo mi się podoba. Zawsze mi się kojarzy z wchodzenie po schodach na ostatnie piętro wysokiej wieży :)) A tak serio, to nie wiem, co się dzieje. Co się dzieje z ludźmi. Nie tak nas uczono, nie tak nam pokazywano wzorce. Bo wiesz, ja rozumiem, że ktoś odrzuca chrześcijaństwo, czy jakąkolwiek wiarę. Zrozumiałe i logiczne, że nie chce się przyjąć pewnego porządku. Ale sęk w tym, że to akurat są wartości humanistyczne, które wynikają z bycia człowiekiem. Trudno mi przyjąć to, że dzieje się właśnie tak. Nie chcę i nie mogę więcej napisać, bo jest, jak jest, ale człowiekiem trzeba być. Choćby po to, by spłacić z nawiązką dług. Podobno my Polacy jesteśmy honorowi. Czy przemawia przez nas strach? Pewnie tak. Tylko kiedy on się narodził? Dużo pytań, prawda? I przynajmniej na część można odpowiedzieć. Właśnie pomyślałem sobie, że gdyby mnie potrącił samochód na drodze, to czy zatrzyma się ktoś, by mi pomóc? Czy to strach przed zaangażowaniem, czy wygoda? A może brak odruchów? Nie, nie, zbyt wiele pytań, a konkluzja jest jedna - jest jesień. Dopiero się zaczną dni szarugi, szarego nieba, deszczu, a potem kruchego świata łamiącego się w palcach. Będzie czas na inne myśli i inne światy w naszych słowach. Choć boję się, że ta moja ukochana, marudna jesień nie będzie wypełniona właśnie takimi myślami, a strachem - "co dalej?"
      Piękna ta opowieść o Twoich Jedliczach i myszce. Uśmiechnąłem się :)) I doskonale Cię rozumiem, czemu odeszłaś. Też bym odszedł. I jak się znam, przyłapałbym się, ze idę na palcach, by nie tupać.
      Elu, dziękuję Ci ogromnie za Twoje słowa. Zwłaszcza, ze to trudny temat. Kiedyś, założyłem sobie, że będę unikał takich na blogu. Ale nie da się, po prostu, się nie da. Dobrego światła Elu, zdrowia i dobrej energii od bliskich. Musimy jakoś sycić ten inny krwioobieg, bo pierwszy najwyraźniej jest niewydolny i pomyliło mu się wszystko. Macham do Ciebie koszulką, bo właśnie się pakuję :)))

      Usuń
  2. Zastanowił mnie tytuł "Zbyt mało". W świecie, gdy dostrzega się piękno, gdy w duszy gra poezja i muzyka, gdy do wieży własnej dociera świat i cokolwiek się daje, myślę, że wtedy nawet okruch nie jest mało. Dla potrzebującego uśmiech nie jest zbyt mało, wiedza dawana od serca — to ogrom majątku komuś darowany. Nie wystarczy nakarmić i dać kromkę chleba, danie komuś ciężko zdobytej własnej wiedzy, danie życzliwości to majątek dla obdarowanego. Napisałeś Witku wstrząsający tekst. Zdjęcia barokowe — czyste złoto. Nawet ten samotny liść jest jak symbol, dopełnienie do tekstu. W świecie, gdzie jesienią złote dywany się ścielą i przypomina, że każdy jest w tłumie jedyny, niepowtarzalny. Piękna całość, tak bardzo ludzka. Zostawiam pozdrowienia z życzeniem słońca, uśmiechu zdrowia i fascynujących podróży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Grażynko, "zbyt mało" nie odnosi się tylko do samej pomocy. W takim krótkim błysku zadałem sobie pytanie, ile człowieka jest w człowieku. Odpowiedź - "zbyt mało". Tak bardzo Wszyscy lubią krytykować, wskazywać błędy, doszukiwać się dziwnych rzeczy, ale kiedy trzeba małego gestu, zbyt mało jest chęci. Oczywiście uogólniam, a każde uogólnienie jest krzywdzące. Kiedy jednak patrzę na wystraszone twarze dzieci z drugiego końca świata, to zadaję sobie te wszystkie pytania. Dziękuję Ci za dobry komentarz i pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i zupełnie już jesiennie :)))

      Usuń
  3. W dzieciństwie czytałam książkę „O wróżkach i czarodziejach” Natalii Gałczyńskiej i była tam opowieść o pewnej dziewczynce. Agnieszka Skrawek Nieba mieszkała z babcią na skraju strasznego i niebezpiecznego lasu i słuchała przerażających opowieści o złych ludziach mieszkających za lasem, w którym zaginęło już wielu śmiałków. Później oczywiście weszła do tego lasu i dalej wszystko potoczyło się zgodnie z regułami, które w baśniach obowiązują.
    Najważniejsze zdanie tej opowieści zapamiętałam już w dzieciństwie, później wielokrotnie wracały do mnie te słowa i wracają do dziś.
    Ludzie po tamtej stronie lasu są tacy sami jak my.
    Ludzie po tamtej stronie lasu są tacy sami jak my.
    Ludzie po tamtej stronie lasu są tacy sami jak my...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, to prawda. Kiedy czytałem tę opowieść uśmiechałem się, ale finał był kwintesencją uśmiechu. To wszystko prawda. Może za mało niektórzy politycy czytali w dzieciństwie mądrych bajek, opowieści? Bo po tym, co wyprawiają jestem prawie pewien, że dla niektórych, to solidny horror był raczej, a nie opowieść z mądrym morałem na końcu. Ech... Może zamiast polityką, powinni zająć się pracą w innym miejscu za zwykłą pensję. Dla niektórych byłoby to odświeżające doświadczenie.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i macham, a liście machają wraz ze mną :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty