Płynność...

 

          Idę. A może płynę? Nie wiem. Czasami wydaje mi się, że trudno mi stawiać kroki. Męczę się, dyszę, przystaję jak stuletni starzec. Przepuszczam myśl przez głowę i nie jest ona odkryciem. Powtarzam sobie, że przecież nie muszę odkrywać świata, tak jak świat nie musi mnie odkrywać, ale to nie pomaga. Czasami płynę byle dalej, szybciej. Jestem rybą, która ucieka srebrną łuską mrugając, wymykając się zręcznym palcom tłumu. Kaniony ulic zwężają się, to znów stają się szerokie. Jak rzeki i ich dopływy, które nie mają ujścia. Na planach miast wszystko jest proste, a potem płynę ulicą zakręcając i wijąc się w mijaniu drzew, płotków, dziur w chodniku. Patrzę. Powtarzam słowa, dopowiadam zdania z urywków, które usłyszę na ulicy od przechodniów. A one rosną w historie. Czasem staję pod domami i patrzę na okna domyślając się, kto mieszka za szybami i firankami. Czyje ręce dotykają stołu, krzeseł, noża i chleba. Czyje kroki stawiane są na schodach. A potem idę dalej zostawiając w sobie tę nieodkrytą tajemnicę. A przecież mógłbym zadzwonić. Wcisnąć guzik w bramie, który byłby szorstki w dotyku, bo plastik guzika zdążył zwietrzeć na deszczu, mrozie i słońcu. Odezwałby się głos i wiedziałbym. Ale wolę nie wiedzieć. Może zepsułoby to moją historię, która zaczęła już we mnie pączkować, a może za dużo bym wiedział? Lubię też stać pod oknami, kiedy jest ciemno i zapalają się lampy wewnątrz. Widać meble, które nie pasują do mieszkania, widać przypadkowo rzucone przedmioty. Czasem bije tylko łuna od monitora albo telewizora. A czasem okna są tylko czarne i w ulicznych latarniach widać brudne szyby. Pusto, nikt nie mieszka. Pasą się tylko duchy, a ściany szepczą do siebie dawno minionym echem kiedyś wypowiedzianych słów. Płynę dalej przez ukwiały reklam i wystaw. Czasami przystanę, uśmiechnę się i idę dalej, czasami zwrócę uwagę na słowo, albo na szyld sklepu. Nikt nie otwiera już drzwi z dźwiękiem dzwonka wiszącego u futryny. Ten świat dawno minął. Może jedynie u szewca na Mickiewicza odezwie się zapomniany dźwięk zaskakując ludzi, którzy trafili tu dzięki szeptom, które podają sobie adres, jak tajemnicę stworzenia. A tymczasem słońce zachodzi za chmury. Ulice gasną, kaniony nabierają cienia w garście i sypią go na głowy przechodniów. Ci się wzdrygają nie wiedząc, co się stało i tylko słychać „ale paskudna pogoda”, „cholerny listopad”, „znowu padać zacznie”. A ja lubię takie popołudnia bez właściciela i bez celu. Idę czy płynę albo mijam – wszystko jedno. Wdycham zapachy knajp, które sączą się na ulicę – glutaminianu, pieczonej cebuli, kapusty, starego tłuszczu. Miękkie dłonie zapachu owijają mnie i też mijają zastąpione nowymi. Podają mnie sobie z rąk do rąk. Tak bardzo chciałbym zostawić po sobie ślad, zmarszczkę na powierzchni czarnego stawu, ale wiem, że minę. I tylko moje jest to, co teraz chłonę. Kiedy siądę wieczorem nie będę już tego czuł, może jedynie mięśnie, które będą grały pod skórą. Może przypomnę sobie jakąś myśl i zamknę oczy, by delikatnie pogłaskać ją po łebku. To mało, prawda? To wszystko zbyt mało. A kiedyś wydawało mi się, że to dużo. A kiedyś wydawało mi się, że moje słowa mogą innym pomóc, podczas gdy nawet moje  myśli nie mogą mnie samemu pomóc. Ani zbawić… 





















Komentarze

  1. Absolutnie nie jest to mało. Słowa mają wielką moc sprawczą. Twoje słowa zmieniają ludzi, więc mów :) Mów i wymyślaj historie, bo tego nam trzeba tak samo mocno jak powietrza i wody.
    Bardzo Ci dziękuję za spacer po mieście. Podsłuchiwałam wraz z Tobą przechodniów, zaglądałam do okien i zmyślały mi się historie o ludziach i ich emocjach. Dziękuję, bo znowu mi się chce nasycać mój świat tymi historiami, żeby pokolorować ponure, późnojesienne dni.
    Wyjrzyj przez okno i spójrz na północ – stamtąd macham do Ciebie z uśmiechem, pomimo deszczowej i szarej rzeczywistości :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzdycham sobie Aniu, bo zawsze tak właśnie sądziłem. "Na początku było słowo" - prawda? Tak zawsze sądziłem, ale bywają dni, że człowiek jest wyczulony. I ktoś rzuci złe słowo, nie zastanowi się, a ono we mnie dźwięczy, zatruwa, puchnie. Ostatecznie nie jestem z żelaza, więc gnę się na różne strony, byle z siebie zrzucić urok. Nie zawsze się udaje. Dziękuję Ci Aniu za słowa otuchy, który dały mi dziś siłę od rana, bo nie było dobrze. Nie było.
      A ja zapalam knot mojej ulubionej lampy naftowej i stawiam w oknie wychodzącym na północ. By droga prowadziła prosto i by podziękować :)))

      Usuń
  2. Płyniesz jak przystało na latarnika, który na chwilę opuścił swoją latarnię.
    Chciał dotknąć świata w sposób bardziej bezpośredni, nie tylko przez szybę
    okna. Zebrane chwile zbierze jak muszelki i ułoży z nich naszyjnik ze słów
    i obrazów. Jednak słowa służą do tworzenia naszyjników, wisiorków,
    które inni sobie zakładają lub im się przyglądają tak jak Ty domom i wystawom.
    Czy na pewno słowa nikomu nie pomagają? Może zależy jakie i zależy komu.
    Ja tu przychodzę i czytam, więc mnie pomagają, coś otwierają lub zamykają,
    układają myśli lub rozsypują, zawsze coś robią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało Ci się porównanie i odnalazłem w nim "to coś". A że często wizualizuję, to zobaczyłem siebie zbierającego muszle. Dobry, fajny obraz :))
      Dziękuję Ci, że tak ładnie napisałaś o moich słowach. Czasami, a sama wiesz, jak to jest, człowiek wątpi. Człowiek się waha. I ja również. Dlatego bardzo się cieszę z tego, że tak ładnie napisałaś już nie o Nagliku - latarniku, a o człowieku, który w słowach widzi świat i widzi jakiś jego porządek. Dziękuję Ci raz jeszcze i bardzo, bardzo pozdrawiam :)))

      Usuń
  3. "Kiedyś wydawało mi się, że moje słowa mogą innym pomóc, podczas gdy nawet moje myśli nie mogą mnie samemu pomóc. Ani zbawić"
    Zbawić nie zbawią. Od tego są inne byty, ale pomagają innym , uwierz w to, Witku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Miało być "ale", ale nie będzie. Po prostu masz rację. Dziękuję Ci za krótką lekcję dla człowieka, który stracił wiarę w swoje słowa. Pozdrawiam Cię :)))

      Usuń
  4. Witku tekst nieziemski. Dla mnie ulice, drogi, autostrady to jak arterie, żyły organizmu ludzkiego. Nieustanie zmieniające się natężenie ruchu, ciśnienia, pulsującej płynącej krwi. Sugestywnie oddałeś własny spacer po takiej arterii miasta. Zdjęcia dopasowałeś genialnie do tekstu. A słowa — słowa są potrzebne, bo jeszcze nie wynaleziono sposobu, by porozumiewać się samą myślą i samą myśl móc przekazać tym, z którymi chce się komunikować. Czy nasze słowa mają wpływ na rzeczywistość i na tych, do których 
    są kierowane? Udowodniono wieki temu, że tak. Wypowiedziane słowa zaczynają żyć własnym bytem. Zmieniają wokoło wszystko. Mogą zniszczyć i mogą zmotywować, nauczyć lub ukarać, czy ukierunkować nas, jak znak drogowy na całkiem inną drogę. Mogą nam zapewnić bezpieczeństwo, lub zafundować strach, lęk o jutro. Uwierzyć w siebie, lub poczuć się jak zbity pies. Stracić wiarę we własny rozsądek, własne postrzeganie tego co doświadczamy. Zastanawiasz się, czy Twoje słowa mają wpływ, coś przekazują, pokazują, komunikują. Twoje słowa, tak jak i każdego z nas, mają wpływ na słuchacza, na jego postępowanie, postrzeganie i działanie. Słowa wypowiedziane wprawiają w ruch całą machinę zdarzeń, nie idą w próżnię. Piękny tekst i zdjęcia. Serdecznie pozdrawiam i dobrego czasu Witku :) 

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, że tak ładnie napisałaś o dopasowaniu i tekstu i tego, co się dzieje na zdjęciach. I przyznaję, że tekst miał być o czym innym. Ale jak to w życiu bywa, tekst lubi umknąć ustępując miejsca temu, co zostało obudzone. To, co piszesz o słowach, które od wieków kształtują ludzkość, to prawda i nie chce być inaczej. A to, ze czasem uciekamy od słów, że słowa stają się niewygodne, to też prawda. Ucieka się przecież w świat obrazu, świat ikon, świat pozornego "dziania się". Tymczasem tylko słowa stanowią to źródło, którym można wyrazić większość tego, co człowiek czuje. Niektórzy powiedzą, że czytanie, to strata czasu: "popatrz, ile czasu zmarnowałem na twój tekst, na twój wiersz, na twoje opowiadanie. Ile w tym czasie zrobiłbym/zrobiłabym. Nawet smaczny tort czy ciasto bym sobie zjadł/zjadła" I tu wychodzi całe nasze niezrozumienie świata, nasze zamykanie się przed innymi. Bo może i jest to strata czasu, ale jest to też wyrażenie pewnych uczuć, pewnych stanów, pewnych myśli, których normalnie nikt by nie wyraził. Nie na darmo psychologowie w różnego rodzaju terapiach proszą o zapisywanie swoich myśli, albo prowadzenie dziennika/pamiętnika. To pomaga zorganizować myśli, uporządkować je. A czasami zdać sobie z nich sprawę. Może i czasem nazwać.
      Więc zapytasz pewnie, dlaczego napisałem końcówkę tego tekstu tak właśnie? Bo słowa są kruche. Bo czasem ktoś się z nimi nie liczy przedkładając swój dobry nastrój nad to, co ktoś inny chciałby powiedzieć. Łatwo wtedy zwątpić w siebie, łatwo wtedy zwątpić w szczerość czyichś intencji, prawda? Dziwnie przypomina mi się bajka Ezopa "Kruk i lis"..
      Dziękuję Ci bardzo za tak ładne przedstawienie roli słów i powiązania z nami, ludźmi. Dobrego czasu dla Ciebie, dobrych słów, cierpliwych i uśmiechniętych ludzi obok Ciebie . Pozdrawiam Cię Grażynko :)

      Usuń
  5. Jest piątek, mogę powiedzieć tydzień minął i dopłynęłam do czasu wolnego. Z chęcią ruszam więc uliczkami miasta i pozwolisz Witku , że skupię się na tym, co w taki czas się robić powinno. Ominę więc ulice pełne samochodów, pomniki, kościoły, a po degustacji wina ryneczkiem zahaczę o warzywniak i kupię jabłka. Wpadnę do zegarmistrza. On może mi powie, dlaczego mój czas tak bardzo przyspiesza. Zafalują mi nad głową ostatnie liście zanurzone w słońcu i chociaż nie wiem co tu mogę zastać nie ominę „Zdrowej Krowy”, bo to cudna nazwa :-) Kupię wisiorek ze szczęśliwym amuletem i zakołyszę się na karuzeli.
    Dziękuję Ci bardzo, bardzo za ten spacer z Tobą. Za zdjęcia cudne i opowieść ,która tworzy równie wspaniałe obrazy. Te zza okien, widziane i te niedopowiedziane.
    „Może przypomnę sobie jakąś myśl i zamknę oczy, by delikatnie pogłaskać ją po łebku. „ Zabieram, jeśli mogę, na te senne dni. Świetne!
    Słowo jest potrzebne, bo oprócz nędznego ciała dano nam bogatą duszę, której nie można przecież zagłodzić. Wiesz przecież, że wszystko co piszesz, wnika, wsiąka, rozjaśnia, daje uśmiech i daje nadzieję, a to bardzo, bardzo wiele. W czasach chłamu, tandety i rybich ust Twój Blog Witku to prawdziwe miejsce ”Między brzegiem a niebem”. Czytam po wielekroć i oglądam fotografie, zachwycam się i smucę, zamyślam. Nie ja jedna. Czy to mało czy dużo? Nie wiem. Jedno wiem, że zawsze czekam i cieszę się z nowego wpisu.
    Macham do Ciebie i ślę ciepłe pozdrowienia, życząc spokoju, oddechu, uśmiechu.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, dziękuję Ci bardzo, że tak ładnie napisałaś o moim tekście, blogu, zdjęciach. Ktoś mógłby pomyśleć, że straszny egoista ze mnie, że wymagam atencji, brawek itd. Ale Ty dobrze wiesz, że nie o to chodzi. To jest wewnętrzny przymus opowiedzenia tego, co w człowieku. Więc może i paść teraz pytanie, skoro ty piszesz, to czemu nie ja? Nie wiem. To przychodzi samo i nie jest to natchnienie, siła wyższa, muza itd. To po prostu myśl, że można coś opowiedzieć tym, którzy chcą słuchać, którzy chcą przeczytać. I tak naprawdę, nie piszę się z jakiegoś powodu - samo pisanie jest powodem. Brzmi dziwnie, ale tak jest. Nie umiem tego robić w piękny sposób, ale na tyle, na ile starcza mi umiejętności. Staram się opowiedzieć świat tak, jak go widzę. I smutno mi się bardzo robi, kiedy słyszę słowa, że to niepotrzebne, że to nic nie jest warte. A czy wszystko można wycenić? Przyznaję Elu, że podnosisz mnie na duchu, bo koniec roku dla mnie jest trudny. Bardzo trudny. Ale bardzo staram się uśmiechać wierząc, że może mój uśmiech uspokoi niespokojne morze myśli. Czasami jednak byle złe słowo i... Dlatego dziękuję Ci bardzo, bardzo za to, że czytasz, że interesuje Cię to, że wysupłujesz ważne dla Ciebie cytaty z tej plecionki tekstu. To nie jest jakieś pisarstwo. To tylko opowieść. Ale opowieść, którą warto opowiadać :)))
      Z końcówki męczącej soboty macham do Ciebie :))))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty