Choć na chwilę...

 

            Ta chwila wyrwana z czasu płynie, a ja wraz z nią. Pozwalam się unosić na jej grzywie i nie wiem skąd dokąd. Stawiam kroki z przyzwyczajenia niepewien kierunków ani celu. Pewien swojego „kiedyś” i zdziwiony tym, co będzie. Patrzę i nie patrzę, bo mija wszystko zbyt szybko, bym mógł zawrócić szukając innego punktu zaczepienia obrazu. Po prostu idę i myślę w kościele mojego ciała z jedną żałobną płaczką wewnątrz, że kurczy mi się ten świat do pięści zaciśniętej, do ziarnka piasku. A potem zniknie. Ale jeszcze nie teraz, proszę. Jeszcze nie teraz, kiedy słońce świeci przez suche trawy, a las wygląda jak zmierzwiona sierść kochanego psa. A jezioro odbija barwy nieba z chmurami, które rodzą się na zachodzie. Poszedłbym dalej, ale śnieg nie skrzypi jak wtedy. Nic nie dzieje się jak wtedy – ani ten szorstki dotyk kory, ani też przyspieszony oddech, ani nawet głos wewnątrz, który krzyczał – zatrzymaj się, zawróć. Nie zawróciłem, nie zatrzymałem się, bo tego mi było trzeba, by zrozumieć swoją kruchość. I nie wiem, czy potrzebna ta wiedza komukolwiek poza tymi, którzy chcą wiedzieć w ostatnim akordzie zrozumienia. Wiesz, dostrzegam w tym dziwną zależność, która wypływa z przeciwstawnych nurtów życia i śmierci. A może miłości i śmierci? Już nie wiem, ale czy do mnie należy zrozumienie? Czy do mnie należy słowo? Do mnie należy tylko wiotki oddech nad brzegiem stawu pokrytego cienkim lodem. I pragnienie, by stać w błękicie. Napiłbym się herbaty, która parując będzie niosła zapach dobrego popołudnia. Ale mam tylko wodę, którą noszę ze sobą w upartym plecaku, jak źródło bijące, kiedy wargi spierzchną od biegu. Zostałbym, wiesz? Zostałbym i mieszkał w tych suchych trawach. Albo zbudował sobie, jak w marzeniach dziecięcych dom na drzewie, by budziło mnie słońce i bym mógł patrzyć, kiedy stygnie za lasem. Ale brodatym prorokiem nie będę, do którego przychodzi się z nadzieją po dobrą radę. Patrzę więc na buty i idę ze wstydem zostawiając ten krajobraz z drzewem, które pamięta. A w wieży wychodzę znów na jej szczyt, by patrzyć jak słońce gaśnie. I ja gasnę posłuszny odwiecznemu porządkowi rzeczy. Choć na chwilę…


























 

Komentarze

  1. O tak, czasem chciałoby się zostać w takim miejscu, schować się przed światem i natłokiem niepotrzebnych myśli. Z dala od pędzącej rzeczywistości i zgiełku miasta. A miejsce wybrałeś idealne. Z Twoich zdjęć pachnie ciszą, spokojem, błogością, wilgocią traw, rześkim powietrzem. Pięknie tam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci :)) Tam...jest dziwnie. Niby dziko, a jednak nie dziko. Doły pokopalniane i jakieś wyrobiska, osadniki, ale przyroda z nie takimi rzeczami sobie radzi, więc tam się ucieka. No, nie tylko tam, ale tam jest spokój. A sama wiesz, jak to u nas ze spokojem bywa. Więc też z czystej świadomości każdemu go życzę, bo wiem, jak ważne jest wyjście z chaosu. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
    2. Dziękuję, też Cię pozdrawiam ciepło :)) Zapomniałam napisać, jakoś mnie dopadło totalne roztargnienie jak mnie rano słońce pogłaskało przez szybę. Powiało jakby wiosną i rozmarzyłam się, że to już niedługo;) Miłego weekendu :))

      Usuń
  2. Fenomenalne zdjęcia. Już drugi raz oglądam. Nastrój wymalowany światłem genialny. Niezmiennie podziwiam, łącznie z tekstem. Ma się uczucie jakby czuło się każdą literę i wędrowało po bezdrożach i zawiłościach ludzkich uczuć, odczuć. Witku umiesz malować i światłem i słowem co do kropki i przecinka. W sens przekazu słów i ich znaczenie zagłębiać się nie będę, bo bym zburzyła ten głęboko wpadający w myśl tekst. Często pisząc mamy swoje własne przekazy, czy odczucia, a czytelnik, odbiorca odbiera to przez pryzmat własny, własnego świata poznawczego. Piękny całokształt. Serdeczności i jako, że weekend - dobrej zabawy, nawet jakby było pochmurno, gradem sypało i pioruny waliły. Co do tych ostatnich ekstremalnych zabaw, to wychodzą cudne zdjęcia, pełne żywiołu i dynamiki i też takich zdjęć Ci życzę, bo żywioł jest niezłą siłą napędową:)) Dobroci przede wszystkim :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie powiem, miło mi się zrobiło, że tak nazwałaś moje zdjęcia :)) Tym bardziej, że dawniej było ich więcej, bo miałem na nie czas. A teraz jest, jak jest. A ręka do zdjęć lubi być wyćwiczona. Oko zresztą też. Więc dziękuję Ci, ze doceniasz, choć mój wewnętrzny krytyk jeży się, kiedy patrzy na to, co zrobiłem. Ale wiadomo - jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
      Co do tekstu, to dziękuję Ci, że doceniasz i widzisz zasadę kompozycji. I za milczenie również Ci dziękuję, ze nie analizujesz. I oczywiście masz rację, ze każdy z czytających będzie miał swoje odczucia i swoje przeżycia nakładał na tekst. To dobrze, wiesz? Pewien pisarz czytanie właśnie tak określił - Kto czyta żyje wielokrotnie, kto zaś z czytaniem żyć nie chce, na jeden żywot jest skazany. Tekst żyje nie dlatego, ze pisarz tak chce, ale dlatego że my go czytamy.
      Spokojnego, jasnego i uśmiechniętego dnia dla Ciebie :)))

      Usuń
  3. "Po prostu idę i myślę w kościele mojego ciała z jedną żałobną płaczką wewnątrz, że kurczy mi się ten świat do pięści zaciśniętej, do ziarnka piasku. A potem zniknie." Bardzo realistyczne te słowa. Piekne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Ivo :)) A myśl taka mało pozytywna, ale czy wszyscy i zawsze muszą tak pozytywnie. Raczej chyba nie. I to jest pozytywne :) Pozdrawiam Cię serdecznie :))

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie🙂 Różnorodność jest piękna, bo nas wzbogaca. Pozdrawiam

      Usuń
  4. „Ta chwila wyrwana z czasu płynie, a ja wraz z nią” . Jak dobrze znam smak takiej chwili. Naprawdę smakuje wybitnie. Ma coś z owocu zakazanego. Bo przecież jeszcze tyle do zrobienia, a idziesz. Zostawiasz świat za przymkniętymi drzwiami, bo zamknąć tak całkiem się nie da. Nie pytasz o zgodę, bo po co. Idziesz…
    Opowieść niezwykłą pokazałeś Witku prowadząc rytmicznym krokiem przez myśli zakręty i błąkania ludzkich rozterek. „słońce świeci przez suche trawy, a las wygląda jak zmierzwiona sierść kochanego psa.” Nie można chyba użyć bardziej czułych słów. Piękne i tak bliskie jednocześnie.
    Zdjęcia Witku są na to dowodem. Wiem, że trudny ostatnio jest zdjęciowy czas. Z wielu przyczyn. Wykorzystałeś cudownie to wszystko co aura dała. Wymienię choćby dęby szerokie, buki z rudymi liśćmi, osty z włosami traw falujące na wietrze czy pierzaste niebo w błękicie. Wszystko to do delektowania się wysublimowanym światłem i pachnące styczniowym powietrzem. Bezcenne w te szare ostatnio dni. Dziękuję Ci.
    Macham i pozdrawiam Cię Witku bardzo i życzę samych dobrych dni i więcej takich świecących, pozytywnych chwil :)))
    https://www.youtube.com/watch?v=wWObyjFpVMo
    Tematycznie i niedawno odkryte, więc dzielę się :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znasz nietrwałość chwili Elu, więc wiesz o czym mówię. Tak naprawdę chwile się wyrywa z czasu, który płynie. Jest jednak na dnie zawsze ten niepokój, że drzwi są uchylone i za chwilę znów wejdziemy w tę rzeczywistość od której tak chętnie uciekliśmy. Dobrze tak, ale i niedobrze.
      jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Zatem i ja musiałem polubić to światło. Niby nic na początku nie da się sfotografować, a potem z poszczególnych elementów wyłaniają się kadry. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale zawsze coś się da. No więc i tym razem tak było, choć wcale nie szedłem, by robić zdjęcia. Ale może tak lepiej? Czasem człowiek uniknie rozczarowań.
      Dziękuję Ci serdecznie za dobre słowa (jak zawsze - podziwiam Twój optymizm) i za muzykę. Macham do Ciebie przez noc :)))

      Usuń
  5. Ale jeszcze nie teraz. Ale jeszcze nie teraz.
    To jest najważniejsze. Sama tak mówię, ale głównie innym. Wiem wszystko, ale do siebie się mówi inaczej. Prawda? Może się mniej słucha, mniej sobie wierzy? Może racjonalne myślenie nie nadąża za emocjami?
    Ale możliwe, że właśnie te chwile wyrwane z czasu nas uratują. Zatrzymać się i przestać rozliczać przeszłość, tęsknić do przyszłości. Być.
    Kiedyś świat zniknie.
    Ale jeszcze nie teraz.
    Napijmy się herbaty. Tak zawsze mówiła moja babcia. Wtedy jej nie rozumiałam, a dzisiaj już wiem. Tak można się zatrzymać, więc napijmy się herbaty, ty na południu, ja na północy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do siebie się mówi inaczej. I ufa się sobie raczej mniej. I pewnie właśnie przez emocje, które są prędkie i oblewają wrzątkiem, a czasem zimnem. Nagłe uderzenie adrenaliny w żyły, to nasze dziedzictwo, z którym jest dużo kłopotu, bo najpierw się działa, potem myśli.
      Ładnie to określiłaś, ze te wyrwane chwile nas uratują. Coś w tym jest. Nawet mam taki obrazek w głowie, taką moją głupią wizualizację koła ratunkowego, które leci nie wiedzieć skąd. Przestać rozliczać, to trudne. Bo o ile łatwo przychodzi rozgrzeszenie kogoś, o tyle rozgrzeszenie siebie wymaga wiele, wiele czasu. A trudno żyć tu, teraz, przyszłością i przeszłością równocześnie. Bardzo trudno.
      Twoja babcia miała rację. Pośpiech jest złym doradcą, a zawsze warto zatrzymać się i napić herbaty. I na północy i na południu :))
      Dziękuję Ci Aniu. Bardzo, bardzo dziękuję - z całego serca.

      Usuń
  6. Niesamowite jest dla mnie jak bardzo wspomnienia są powiązane z pewnymi miejscami. Jakby pamięć zewnętrzna. Patrzę na zdjęcia jeziora i uśmiecham się do swoich myśli. W sumie nie wiem czy to sentyment, czy raczej jakiś sposób na podróżowanie w czasie? Bo wracają nie tylko wspomnienia, ale i emocje. Tu akurat te dobre, choć wiadomo, że nie zawsze tak jest. Polubiłam to miejsce, choć nie ma w nim niczego nadzwyczajnego. I są żmije😁
    Spokojnego wieczoru🤍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację - miejsce nieszczególne. A bywają dni, że jego brzydka zwyczajność bardzo się uwidacznia. Natomiast zawsze staram się patrzeć na miejsca i czasami (niezwykle rzadko) na ludzi, w sposób realizmu magicznego. Jakby za tym zwykłym światem stał inny, który czasami się przebija. To daje komfort dla wyobraźni i tworzy swoiste opowieści. A czy miejsce, to swoista pamięć zewnętrzna? Może masz rację, choć lubię myśleć, ze to pewien katalizator dla wyzwolenia reakcji w nas samych.
      Tak, są żmije :)) Zaskrońce też. Można się nieźle wystraszyć :D
      I dobrze, że są takie miejsca, które wywołują dobre emocje i skojarzenia, bo chętnie się tam wraca. Brzmi naiwnie trochę, ale czy każdy nie chciałby w swoim życiu odrobiny naiwności? Pozbycia się dupościsku? Pragnienia wiecznej nowości i zmiany?
      Pozdrawiam Cie na progu dnia serdecznie życząc spokoju, uśmiechu i odpoczynku. W takiej właśnie kolejności :))

      Usuń
  7. Lubisłowa Nowy komentarz do posta „Choć na chwilę...” dodany przez:

    Nie możesz zostać. Wieża na Ciebie czeka. Musisz wejść i pilnować,
    żeby światło pokazywało drogę płynącym, żeby dotarli do brzegu.
    Taka jest rola latarnika. Chyba, że ma składaną przenośną wieżę,
    którą wszędzie rozłoży. Wtedy może zostać. A zima niech lepiej
    już sobie idzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, przepraszam Cię, zbyt szybko chciałem podziałać na bloggerze i się zemściło - usunąłem Twój komentarz. Zatem muszę go odtworzyć w innej formie, przez moje konto - wybacz.
      Taka jest rola latarnika, czyż nie? Tak, masz rację, taka jest jego rola - oświetlać. Składana wieża nie byłaby tym samym, byłaby udawaniem czegoś, czego być nie może. Zatem trzeba wrócić. Zastanawiałaś się nad symboliką wieży? Nie powiem, by był to symbol tchnący spokojem i dającym otuchę. Dlatego sądzę, że jak zawsze, trzeba pójść po tropach metafor i swoją wieżę nosić w sobie :))
      Mamy koniec stycznia, raczej wątpliwe, by sobie poszła. Ale w marcu, owszem, będziemy się bacznie rozglądać i psioczyć na cholerne zimno. Tak, wtedy takie psioczenie ma swój urok. Nawet katar wtedy ma swój urok - bo to pierwszy, wiosenny katar :)) Pozdrawiam Cię Aniu serdecznie :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty