Mokre opuszki palców...

 

Drone in D · Toni Castells

            Dlaczego wszedłem do tej rzeki? Miałem nigdy do niej nie wchodzić. Miałem już nigdy do niej nie wchodzić. Bo chociaż nie jest to ta sama rzeka, to i ja nie jestem tym, kim byłem. Wszystko minęło a jednak jest. Wszystko jest, a jednak minęło. Rodzi się, co już było i co było odchodzi, by wrócić. Inne. O innym imieniu, nazwie, postaci. Poznaję i nie poznaję. I mnie poznają i nie poznają. Więc stoję nad brzegiem rzeki i patrzę na jej wody, które uniosą część mnie, kiedy w nią wejdę. Zostawię swój ślad, który z prądem przeminie chmurą mułu wzburzonego dna, by na którymś kilometrze osiąść z powrotem na dnie. Odłożyć się mikroskopijną warstwą. Nie powinienem przykładać ręki do fali, nie powinienem ściągać butów. A jednak to zrobiłem. Myślisz może, że była niedziela, upiorna niedziela, jak każda, której nie lubię i rozdrażniony wszedłem w tę rzekę robiąc na złość sobie. Wywołując z pamięci obrazy, zdania, urywki życiorysu, których nie chce się pamiętać. Nie wiem nawet, w którym miejscu rzeki jestem. Czy na końcu, czy na środku, ale jestem pewien, że kiedy przyjdzie pora, będę u jej źródeł. Napiję się wody i zapomnę to, co miałem zapomnieć. Może zrozumiem to, co miałem zrozumieć, ale jeśli nie, pewnie nic złego się nie stanie. A może będzie odwrotnie? Może idę w przeciwnym kierunku? Zobaczę deltę i pocięty wodami rzeki horyzont z wyspami, które mogłyby być osobnym światem. A w dali będzie szumiało morze, które przyjmuje całą wodę, wszystkie chwile, które były, trwały i osiadły na dnie. Siądę na brzegu i wreszcie połączy się ze mną ten, który był z tym, który jest i ten, którego już nie będzie? Nie wiem. Wiem, że jestem zły, bo miałem do tej rzeki nie wchodzić. Nie widzieć szkolnej ławki, nie czuć wstydu. Nie słuchać monologu człowieka, który głosem wyroczni mówił – „jesteś nikim, patrz na mnie, bo tylko ja osiągnę sukces. Ty i tacy jak ty nie mogą nic osiągnąć. Jesteś głupi”. Dlaczego uważałem go za przyjaciela? Dlaczego nie wstałem i nie splunąłem mu w twarz, albo bodaj nie okręciłem się na pięcie, by odejść? Nie wiem. Może dlatego wszedłem do rzeki, by się dowiedzieć. Dlaczego nie przywołałem jednej z książek, które stały na półce? Które leżały na dywanie, na poduszce? Dlaczego nie rzuciłem mądrego słowa ze słowników, które uczciwie wertowałem przed snem? Nie wiem. A mimo to był jeszcze długo moim przyjacielem, bo uważałem, że tak trzeba. Że trzeba być wiernym, jeśli się jest przyzwoitym. A potem wyszedłem z tej rzeki, w której wodach byłem za długo. Skóra mi się pomarszczyła od wilgoci. Nie miałem czego w niej szukać. I obiecałem sobie, by do niej nigdy nie wchodzić. Ale wszedłem. Spotkałem go przypadkowo, przyjechał chyba z daleka. Popatrzył na mnie dwa razy. Raz przypadkowo, jak patrzy się na przedmiot. Drugi raz ze zrozumieniem. Żaden z nas nie powiedział słowa. Nie było przywitania. Jakaś kobieta mówiła o paelli jedzonej, kiedy światło zgasło, a on patrzył. Nie wiem, co myślał. Może przypominał sobie przyjemność wbijania we mnie słów? Może zastanawiał się co robię idąc środkiem drogi z aparatem na piersi i brudnych portkach? Albo nieoczekiwanie się wzdrygnął niemile zaskoczony, wyrwany z nurtu swojego życia, swojej rzeki i opowieści o zgaszonym świetle? Nie wiem. Poszedłem dalej. Otrzepałem się jak pies wychodzący z wody i szedłem w wiosnę. Kulawą wiosnę na moich pieprzonych przedmieściach… 

































 


Komentarze

  1. „Wszystko minęło, a jednak jest. Wszystko jest, a jednak minęło.” Choć radzą mądrzy żyj tu i teraz nie da się nie myśleć o tym, co będzie, tak samo jak nie da się całkowicie odciąć od przeszłości. Każdy z nas ma taką rzekę, o której marzy by całkowicie wyschła zostawiając samo niewzruszone dno pokryte srebrnym piaskiem. Nasze słabości, kompleksy z wiekiem już nie są aż tak głębokie, bo co innego nabiera wartości, ale bywają momenty, gdy mimo woli nasze myśli gubią się i zatrzymują w miejscu, którego nie chcemy pamiętać. Przywołają postać, której nie mieliśmy już widzieć…Czy ja tak też mam? Jak każdy. Nie raz człowiek- przyjaciel, przyjaciółka odwrócili się nawet ,gdy patrzyłam prosto w oczy. Bo tak trudniej, przynajmniej ja tak myślałam. Pewnie byłam w błędzie. A jednak dziwne to jak widząc twarz, kiedyś przecież nam miłą, mijamy się bez cienia wzruszenia…
    Poruszyłeś Witku bardzo trudny temat z kanciastym nastrojem i muzyką piękną lecz lekko drażniącą, której każda nuta przywodzi na myśl naszą do rzekę wspomnień i od niej „Mokre opuszki palców” (bardzo mi się podoba) . Myślę też o tych młodych osobach, które dziś będąc w zupełnie obcym kraju zbyt dużo widziały i zbyt dużo słyszały, a co zostanie w nich i choć minęło to będzie.
    Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę magnolii i kwiatu dzikiej śliwy tych pierwszych drzewnych kwiatów. Cudowne na fotografiach. Moje jeszcze śpiące w nadziei na deszcz i słońce. Tylko forsycje już się zażółciły. A czarny kot zdziwiony patrzy w obiektyw – bardzo, bardzo.
    Dziś już mniej wieje i mogę ze spokojem wysłać do Ciebie ciepłe serdeczności, nie bojąc się, że gdzieś się zgubią. Spokoju, spokoju, spokoju w zachwycie i uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, to było nieoczekiwane i niemiłe spotkanie. Dlaczego? Bo w życiu każdego człowieka pewnie są takie chwile i takie postaci, które w jakiś sposób wpłynęły na jego życie, jego wybory, jego postrzeganie świata. Jeśli były i odeszły, a pamięć o nich jest, ale tez potrafimy się uśmiechnąć, to mówimy o stracie. Bo dobro (tak, truizm) czasami wraca choćby w uśmiechu. Gorzej jest z tymi, którzy odeszli, a zostawili po sobie ...nieprzyjemne rzeczy. Najczęściej wspomnienia, które mniej, czy bardziej bolą. Pewnie, czas wszystko potrafi wygładzić, ale to tylko wygładzanie. Pewne rzeczy zostają w nas, jak w perłopławach otorbione, by nie urażały, ale czas nie sprawi, że znikną. Przyznam Ci się, ze kiedy nasza znajomość, w okolicach mojego pierwszego roku pracy się skończyła, to odetchnąłem. Naprawdę odetchnąłem. Poczułem się wolny i zwolniony z obowiązku. Może to źle o mnie świadczy, ale właśnie to wtedy czułem. Mógłbym teraz napisać, ze to był akt wyzwolenia i pewnie miałbym rację, ale gdzieś jest we mnie ta nieprzyjemna historia, w której pozwalałem się tak traktować. To przypadkowe spotkanie nic nie zmieniło i bardzo dobrze, że nie zmieniło. Bo nie chciałbym rozmawiać, nie chciałbym podawać ręki itd. Jestem raczej osobą zgodną i często albo ulegam, albo macham ręką wiedząc, ze tak trzeba. Tu, i w kilku innych przypadkach jestem nie do przejścia.
      I nawet nie pomyślałem o wojnie i tych młodych ludziach, którzy widzą swój świat w kawałkach. Egoizm z mojej strony pewnie, choć codziennie widzę tych młodych w ukraińskiej klasie, jak krok za krokiem zaczynają nowe/stare życie. Od uśmiechu i rozmowy. Choć żadne z nich nie chce uczyć się rosyjskiego i nawet poprosili mnie, bym nie próbował mówić w tym języku. Cóż, jest akcja, jest reakcja. Podoba mi się "kanciasty nastrój". Bardzo kanciasty. Może czasem tak trzeba?
      Z magnolią i resztą, to łut szczęścia. Akurat mam tyle wolnego czasu, by na dwie godziny w niedzielę się urwać i liczyć właśnie na to. Udało się. Jak będzie za tydzień? Nie wiem...
      Dziękuję Ci za dobry komentarz i to, ze zastanowiłaś się nad słowami. Niełatwymi.
      Dobrego światła życzę Ci Elu i czasu, by można było za nim biec :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))))

      Usuń
  2. Tak, masz rację. Ta wiosna jest kulawa. Kulawa, brzydka, łysa, z kaprawym okiem, garbem, brodawką na nosie, wrzodem na tyłku i jednym zębem do otwierania piwa na przedzie. Ale może jeszcze się wyrobi, dajmy jej szansę.
    A Ty z pewnością nie jesteś kim byłeś. Dlaczego miałbyś być? Na każdym kroku podróży przez życie spotykamy różnych ludzi, którzy zostawiają w nas cząstkę siebie, tak jak i my zostawiamy coś w nich, o ile będą chcieli ją zabrać. Niektórzy nas inspirują i motywują, a niektórzy wręcz przeciwnie - uświadamiają nam kim nie chcemy być. Rozmaite sytuacje, napotkane problemy skłaniają do poszukiwania nowych rozwiązań, zmieniają nasz punkt widzenia. To skłania do refleksji. Popełniamy błędy, naprawiamy je, próbujemy różnych rozwiązań. Analizujemy co działa a co nie, nabieramy doświadczeń. I sądzę, że dzięki temu stajemy się choć trochę lepszymi ludźmi. I bardziej świadomymi - na szczęście lub niestety, bo widzimy ile nam jeszcze brakuje i jak wiele jeszcze nie wiemy.
    A ponowne wchodzenie do tej samej rzeki? Eh, ludzka przekora. Nigdy nie wiesz do końca co będzie dobrym rozwiązaniem a co złym. A tu dobre wyszły Ci zdjęcia. Nawet bardzo. Żonkile pod śnieżną kołderką, zielone pąki - wiesz, że jakoś ich jeszcze nie dostrzegłam w codziennym biegu? Dobrze, że widzę je u Ciebie, bo nie ogarniam rzeczywistości. I magnolia! Majtkowa różowa, trochę sprana, ale jednak różowa. Jednak magnolia. Cudna :)
    Mam nadzieję, że przed nami więcej cudów. Blisko, coraz bliżej. Cudów i wytchnienia, spokojnego czasu. Pozdrawiam Cię serdecznie i ciepło. Tak, ciepło - dla kontrastu tego, co za oknem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że damy jej szansę. Pewnie się rozkręci. Oby szybko. A może to wcale nie o wiosnę chodzi, a o coś, co można nazwać rozdrożem? Rozdrożem człowieka? Tak sobie teraz siedzę, puściłem kilka starych, wysłużonych piosenek, jak dobre, stare i dziurawe jeansy dopasowane idealnie do ciała, zaraz puszczę stary film z 1999 roku z postanowieniem, że nie chcę myśleć o przyszłym tygodniu.
      Z tym byciem i nie byciem jest różnie. Oczywiście, ze się z Tobą zgadzam kiedy piszesz o cząstkach. Tych cząstkach elementarnych człowieka, które zostają w nas i my je zostawiamy w kimś. Zawsze podobała mi się taka właśnie koncepcja człowieczeństwa, a dzisiaj trochę przeraża. Może właśnie dlatego, ze stałem się bardziej świadomy tej gorszej strony natury ludzkiej, która nie pomaga, a lubi skazić, zanieczyścić, zniszczyć. Wybacz mocne słowa - nie sposób tego inaczej określić. Ale to też prawda, ze kombinujemy, jak koń pod górę starając się poszukiwać takich rozwiązań, które ocalą to, co w nas najważniejsze.
      Dziękuję :)) Zdjęcia nie takie, jak chciałem. Ale czy mogę kiedykolwiek zrobić zdjęcia takie, jakie chcę? No dobra, kilka razy udało mi się zrobić takie zdjęcie, ale to były jednostkowe przypadki. I wiesz, najczęściej nikt na te zdjęcia nie zwrócił uwagi. Wnioski wyciągnąłem dawno, ale jakoś nie umiem nie fotografować. Kurczę, lubię to :))
      Ja też nie ogarniam rzeczywistości. Dziś rano, tuż po 7.00 wyszedłem na szkolne boisko i miałem szczęście, ze zaświeciło słońce. Zmarzłem, ale jednocześnie jakby mi ktoś ściągnął grubą warstwę folii z oczu. Patrzyłem na świat i nie wierzyłem, ze on jest. A potem wszedłem do sali i zostałem w niej do 15.00. I co dalej? No właśnie...smutne to trochę.
      Elu, dla Ciebie dużo wewnętrznego uśmiechu, spokoju, dobrej muzyki i ulubionego miejsca do leżenia. Tak chyba będzie dobrze :)))
      Pozdrawiam Cię z deszczowego piątku na przedmieściach :))

      Usuń
  3. Tak bardzo kulawa ta wiosna to nie jest. Jednak kwitną kwiaty i ptaki śpiewają.
    To nic, że było trochę śniegu. A rzeka? Musi płynąć i Ty widać musisz wejść do niej,
    by ją poczuć. Życie jest rzeką, rzeka życiem. Może zresztą czymś innym ta Twoja rzeka. Nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ze w finale i tak wiosna będzie. Tyle, że jak tak patrzę wokoło, to większość ludzi narzeka. Może nie na wiosnę i pogodę, choć to temat dyżurny, ale ogólnie na życie. I to nie takie roczniki, jak my, ale dużo, dużo młodsi. Dlatego piszę o kulawej wiośnie, bo to nie tylko sprawa śniegu. Bywało tak, a to pewnie pamiętasz, że i w maju lubiło przymrozić, a i śnieg też lubił popadać.
      Czym jest ta rzeka? Najpewniej pamięcią, czasem który płynie. Jedno jest pewne, ze w niektóre miejsca rzeki nie powinno się dwa razy wchodzić. Ani to miłe, ani bezpieczne.
      Dziękuję Ci za komentarz i bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)))

      Usuń
  4. Ty nie narzekaj na te Twoje "pieprzone przedmieścia", bo tam już prawdziwa wiosna i to jaka piękna. Uwierz, że u mnie nie ma jeszcze prawie żadnych pączków, tylko same szare badyle. Co prawda ptaki są, bo już rano budzą wrzaskiem, ale jest tak szaro, ponuro i zimno, że już wszyscy mają dosyć i stają się coraz bardziej nerwowi. No tak długo wiosna dawno nie dawała na siebie czekać. Zakwitła tylko kępka żonkili i one aż tak głupio wyglądają na tym szarym, suchym świecie. A i odkryłam na zdjęciach mojego Henia - mam takiego czarnego kota, który teraz oddaje się szczególnie intensywnie wiosennym igraszkom i do domu wpada tylko na michę. Pozdrawiam oczywiście wiosennie - ciepło i słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narzekam, narzekam. Jak już coś na tych moich przedmieściach się pojawia, to pogoda do bani. Wczoraj słońce, dziś zimno i pada. Ja wiem, deszcz jest ważny. Ale do cholery, kiedy zdjęcia mam robić? Zaraz matury i nie ruszę się z ciasnej szkoły. Tak sobie marudzę, bo mogę. Ale masz rację z tą wiosną. Dawno tak bardzo mi się jej nie chciało i dawno tak bardzo się nie ociągała. I na wielu ludzi to działa, bo tylu narzekań i nieprzyjemności, to dawno nie było. Ale pocieszam się, ze wraz z deszczem przyjdą liście. A to już będzie cudo! A kot z miną filozofa (jak to kot) obserwował mnie, jak robię zdjęcie. nawet go nie wołałem, sam przylazł i się obcierał o nogawki. Pewnie jakbym go zawołał, to w życiu by nie przyszedł :)))
      Pozdrawiam Cię zielono i deszczowo, ale wiosennie i z uśmiechem, bo trzeba przełamać tę suchą stagnację :))

      Usuń
  5. 4 kwietnia zeszłego roku to była niedziela. To była niedziela, kiedy też weszłam do rzeki, do której miałam już nadzieję nie wchodzić, ale wyszło jak wyszło, z perspektywy roku idealnie, ale wtedy tego nie wiedziałam.
    W tym roku to był upiorny kwiecień, prawda? Do tej pory kojarzył mi się z tymi pierwszymi zielonymi listkami, kiedy wydaje się, że nic jeszcze nie ma, wszystko jest jeszcze gołe, ale jak się blisko przyjrzeć to już jest. To był zawsze mój ulubiony czas w roku.
    Smutny ten tekst, wie Pan? Dla mnie smutny, bo widzę go trochę z drugiej strony. Mam w życiu taką osobę, która mogłaby mieć zbliżone odczucia do pańskich, gdyby mnie przypadkiem spotkała. Wierzę, że nie jestem złym człowiekiem, ale robiłam złe rzeczy.
    Mam jednak nadzieję, że nie każde spotkanie czy kontakt z przeszłości, które nawywijało to groza, warta jedynie splunięcia;)

    Spokojnego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłaś, ze niektóre daty się pamięta, a inne przebiegają przez człowieka nie wywołując żadnej fali na naszym życiu? Ja mam problem z datami - urodziny, imieniny, to gdzieś umyka. A wydarzenia, których właściwie nie powinienem pamiętać gdzieś kołują dokładną datą i czasem nawet godziną. Łudziłem się dawniej, że pewnie ta data będzie miała jakieś znaczenie. Symboliczne, czy bodaj mistyczne. Nic z tych rzeczy. Ale za to umiem pamiętać obrazami, słowami które padły. Czasem nawet muzyką w tle czy zapachem. To właśnie taka chwila, kiedy przypomniałem sobie to, czego miałem nie pamiętać, a co we mnie było/jest. Upomniało się o mnie. I sam mógłbym zadać sobie pytanie (co poniekąd robię patrząc w lustro), czy jestem dobrym człowiekiem. Skoro pytam, to mam świadomość tego, że każda moneta ma swój awers i rewers. A w kontaktach z ludźmi nigdy nie można przewidzieć, czy czyn lub słowa zostaną odebrane jako zło, czy jako dobro. Wiesz o tym zapewne. I zapewne wierzył w to ten człowiek z wpisu mówiąc to, co powiedział. Liczył na moją mobilizację, spięcie pośladków, wydajność itd. Miał trochę racji, choć tak naprawdę mnie nie znał. Bo gdyby znał, to inaczej by powiedział. Ale był moim przyjacielem, więc i do tego miał prawo. Do krzywdy? Tak, do krzywdy również. Nasze drogi się rozeszły, bo jego pochłonęła Warszawa i kariera w Ministerstwie, a mnie praca, na którą patrzył z lekką pogardą. Nie lubię o tym wspominać, ale widocznie czasem trzeba wejść, choćby przez przypadek do tej rzeki. Czasem celowo, by coś zmienić, zobaczyć różnicę, ocenić drogę, która się przebyło. Bywa zabawnie, ale bywa i smutno. I wiesz, raczej są to wyjątki w życiu, że coś lub ktoś jest warte tylko splunięcia. I nie przemawia przeze mnie idealizm romantyczny, a doświadczenie. Może w pierwszym odruchu tak się myśli, a potem czas wygładza wszystkie zmarszczki i osadza nam się na włosach i twarzy. I człowiek myśli o złożoności świata i o tym, że ta moneta ma awers i rewers.
      Masz rację, w tym roku upiorny był ten kwiecień. Nerwowy, niespokojny, niepoukładany. Pełny dziwnych historii, niespodziewanych zwrotów i ludzi, którzy chyba sami nie wiedzieli, czego chcą. A powinno być właśnie tak, jak piszesz. Zieleń powinna się osadzać mgiełką na drzewach, która będzie widoczna tylko z daleka. Powinna ziemia pachnieć i powinniśmy inaczej reagować.
      Maj będzie inny - wierzę w to. I z tą myślą i z uśmiechem macham do Ciebie wierząc, że Twój wieczór będzie dobry - taki, jak lubisz :)))

      Usuń
    2. Nie mam tak, to i nie zauważyłam. To rodzinne przekleństwo- zapamiętywanie dat, tak jakbym w głowie miała specjalną przestrzeń wyłącznie na daty. Tam są setki, może i tysiące dat, bezużytecznych dat, ale ja o nich pamiętam.
      Nie do końca zgadzam się z pańskimi słowami. O tym jak mogą być odbierane nasze słowa i czyny w kontaktach z ludźmi. Są rzeczy, które mają ranić i to robią. Są rzeczy, które mają ranić, ale ukryć naszą intencję, przybierając jeszcze gorszą, bo bierno- agresywną formę. Są też te dobre słowa i czyny, wobec których także nie może być wątpliwości, co za sobą niosą.
      Nie zgadzam się też z pańskim twierdzeniem, że przyjaciel ma prawo do krzywdy. A może bardziej tego nie rozumiem, bo co to za przyjaźń, gdy napisał Pan, że tamten człowiek Pana tak naprawdę nie znał. To filar przyjaźni, wiedzieć czy przyjaciela kijem czy marchewką.
      Nie mam monopolu na jedyną, słuszną objawioną rację, nic nie chcę narzucać, ale gdzieś się dziś zupełnie rozminęliśmy w postrzeganiu pewnych spraw;)
      I dobrze. Nie ma to jak od czasu do czasu się z kimś światopoglądowo nie zgodzić. Zdrowiej od razu, bo różnorodniej.
      Maj z tym beznadziejnym bzem jest mi obojętny. Byle do czerwca!

      Dziękuję:)

      Usuń
    3. Zazdroszczę Ci tego "przekleństwa", bo to nie jest miłe, kiedy usiłuje sobie przypomnieć datę czyichś urodzin i wychodzi z tego kompletna klapa, a o bzdurach potrafię pamiętać. No cóż - jest, jak jest.
      A teraz ważniejsze - napisałem tylko o tym jednym przypadku. Innych nie rozpatrywałem, choć to, co piszesz, to wszystko prawda i zgadzam się z tym. Wierzę, dziś wierzę i wierzyłem wtedy, że te ostre słowa były po to, by dać mi do wiwatu, ale i zmusić do aktywności. Co się nie udało, bo z Naglikiem trzeba inaczej. Agresją się nic nie załatwi. Kijem czy marchewką - to dobre! I masz rację - świadomy przyjaciel umie wybrać. I tu się nie mylisz. Mimo wszystko nazywałem go przyjacielem, bo chciałem mieć przyjaciela. Co z tego, że teraz widzę ułomność tej relacji; wtedy inaczej myślałem. Inaczej, byłem mniej świadomy niedostatków tej relacji. Ale w końcu pewna bańka pękła, więc i mogę na to wszystko spojrzeć oczami człowieka dojrzałego i świadomego, wiedzącego czym jest przyjaźń.
      Uśmiechnąłem się, że nam dzisiaj nie po drodze. Owszem, i tak bywa. Ale też myślę, że winno jest tutaj samo pisanie, bo i wchodzimy w pewną sferę, która kiepsko nadaje się na forum publicum. Stąd też różne myśli. Jak widzisz, zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach, bo są one prawdziwe. Co zaś tyczy tego przypadku mogą być silnie spolaryzowane i nieprecyzyjne. Czego tłumaczyć na blogu nie sposób. Kiepska to była przyjaźń, z tym się zgadzam. Kiepski to był też czas dla mnie.
      A że nie zgadzamy się czasami? Uśmiecham się - tak, tak jest zdrowiej :)))

      No to masz jeszcze całe 29 dni i będzie czerwiec, skoro maja nie lubisz. Ja też nie lubię, bo matury, sprawdzanie w weekendy, czyli właściwie ciągle w pracy. A bez? Jeśli uda się zrobić zdjęcia, to bez będę lubił, jeśli nie, znienawidzę go całym sercem (w tym roku) :))
      Jeszcze raz - Dobrej nocy i też bardzo, bardzo Ci dziękuję!!

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty