Pod...

 

            Cienie drzew wreszcie nie mają wychudzonych palców. Pęcznieją w niebieskie plamy, a słońce przenika przez kruchy krwioobieg liści. Lubię tak patrzyć, wiesz? Dlatego staję pod drzewami i patrzę od spodu na liście kasztanowców. Jeszcze są wiotkie i każdy podmuch łopoce nimi, jak cieniutką bielizną z jedwabiu. Bo przeminął ten upiorny kwiecień, który miał buchnąć zapachem i zielenią. Nic z niego nie miałem, nic. Tylko szum, wieczny szum głosów, śmiechu i filmików oglądanych pod ławkami. Zwichnąć sobie trzeba wzrok, zwichnąć mózg, by tego nie widzieć, by nie reagować. I wiesz, nie możesz uciec, nie możesz powiedzieć: „nie dam rady”. Nawet próbowałem zrozumieć, skąd śmiech i zobaczyłem na filmie kobietę otwierającą i zamykającą drzwi. Tyle. I wiesz, zrozumiałem wtedy, że jestem poza horyzontem zdarzeń. Nijak mi tego naprawić. Nijak zrozumieć. Dlatego staję pod drzewem, starym kasztanowcem i mrużę oczy od światła, które przebija się przez liście. I cieszę się, że one są. I że jest cisza, która mnie otula. Niezwykła codzienność, do której zaczyna się tęsknić. Zwykła codzienność, do której wyciąga się ramiona, bo jest w niej zwykłość: Śniadanie bez pośpiechu i stu myśli, kawa, którą można wypić patrząc w okno. Parująca herbata kiedy dzień zmienia się w noc. Nawet położenie się pod magnolią i patrzenie, jak słońce rozżarza kwiaty. Głupi napis pod mostem, mądrość chwili, jak nieudana próba modlitwy na skraju filozofii. Przecież to zwykły świat, przecież to niezwykły świat. Nie, nie powiem ci nic o magii, nie tym razem. Musiałbym mówić szeptem, a nie mam siły na szept. Mam siłę milczeć i patrzyć na liście, które nie potrzebują moich słów. Wygodne? Tak, bardzo. Prawie jak fotele przy cmentarnym murze. Zanurzone jeszcze w zeszłoroczne suche badyle. Ale i one utoną niedługo w zieloności. Będą się zapadać, wyjdą z nich pakuły i sprężyny, aż w końcu rozejdą się zupełnie poddane deszczom i słońcu. A kasztanowce będą kołysały się nad głową. Brakowało mi tego wszystkiego, bardzo brakowało. Zarzucenia plecaka na ramiona i włożenia butów, by odkryć siną dal, która nigdy sina nie jest. Muszę to wychodzić wszystko, muszę to przemilczeć i przespać. Niektórzy tego nie rozumieją wpychając mnie w radosne głosy innych ludzi. I nie rozumieją, że nie chcę. Czy można czegoś nie chcieć? Czy można czegoś chcieć? Może jak się jest mną, to nie wypada? Widzę nierozumiejące oczy, że nie dam rady. „Będzie fajnie” – nie, nie będzie. Więc stoję pod drzewami i uśmiecham się. Dookoła cisza i trzepot migawki aparatu. Bulgocąca woda w butelce i ptaki na gałęziach. Zwykły, niezwykły świat, którego jestem częścią. Tą swoją, własną, dziwną i milczącą…






























Komentarze

  1. W końcu nadeszło tych kilka dni, kiedy nie trzeba się spieszyć. Ta zwykła niezwykła codzienność o której piszesz, kiedy wszystko ma swoje miejsce i czas jest bardzo potrzebna. Fotel (może niekoniecznie przy cmentarzu) i kawa, spacer i drzewa- jeżeli tak jest wygodnie to dobrze :)
    Codziennie troszczysz się o innych, starasz się żeby zrozumieli, załapali, może nawet polubili. Wkładasz w to całe serce, tworzysz atmosferę, chcesz przenieść w inny świat. Roztaczasz magię, sypiesz brokatem i uwalniasz jednorożce. I zderzasz się z rzeczywistością, w której cała uwaga odbiorców tego show skupiona jest na szklanym ekranie... Spalasz się, wypalasz. Chcesz dobrze, a tu jakby krew w piach, brokatem w g... Znam to skądś.
    Czas zatroszczyć się o najważniejsze - o siebie. Potrafisz odnaleźć Zen w błękicie i zieleni, w ciszy. Tylko tyle i aż tyle. "Wychodzić, przemilczeć, przespać". Też myślę, że to najlepsze co można zrobić żeby życie wróciło na właściwe tory. Mnie też tego brakowało. I ciepła. I słońca, ogrzewającego zmarznięte... wszystko. Właściwie chyba wszystko potrzebowało tych życiodajnych promieni. A muzyka, którą dałeś jest jakby inspirowana Einaudim, słyszę tam przyjemne nuty Divenire :)
    Tak sobie słucham, grzeję się w słońcu z kubkiem kawy po pierwszym spacerze i przed kolejnym. Ty też się delektuj ciepłem, chłoń zieleń pod błękitnym niebem i wypoczywaj :) Czekam z niecierpliwością na kolejne zdjęcia i wpisy i macham do Ciebie z szerokim uśmiechem :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiechnąłem się przy jednorożcach :D Zastrzeliłaś mnie tym, bo o nich na lekcjach jeszcze nie mówiłem. To zupełnie inne światy, więc chyba szkoda czasu tłumaczyć czym jest homunkulus, jak zrobić golema i kiedy spalono ostatnią wiedźmę w Polsce (w sumie całkiem niedawno). Jeśli kogoś interesuje otwieranie i zamykanie drzwi i jest to podniecające....nie mam pytań. Pozwalam sobie czasami tylko na nieśmiałe uwagi, że film "Zwierzęta nocy", to nie komedia, a trudny film o relacjach i do tego thriller. A czołówka po prostu ma prowokować.
      Ale to prawda, trzeba odpocząć. Zwłaszcza od nerwowości. Skupieniu się na tym, co dla nas ważne. Obojętnie, co to jest - spacer, gapienie się na liście, czy wchłanianie ciepła, czytanie książki, słuchanie muzyki. Wszystkie dobre pedagogiczne periodyki zachodnie o tym wspominają podkreślając, jaką ważną rolę pełni samorozwój i zbalansowanie. Cóż z tego, jak u nas samorozwój rozumie się, jako uczestnictwo w tysiącach kursów, które czasami są funta kłaków warte. A zbalansowanie odbywa się między kuchnią, odkurzaczem i prysznicem. Dlatego trzeba odpuścić czasem. Jak mówi ludowe porzekadło - zluzować majtki. Nawet przy cmentarzu :))))
      Tak naprawdę, to poszedłem pod swoje stare liceum, bo rosną tam kasztanowce. A że sąsiedztwo ciche i spokojne za dnia, to i chętnie poszedłem. Dlatego te fotele mnie zaskoczyły. Ale nie powiem, stworzyły dodatkowy wektor wpisu i mój uśmiech :))
      Wiesz Elu, z muzyką jest tak, że zazwyczaj jest to szybki wybór. Coś, co będzie pasowało dynamiką do tekstu, albo będzie kontrastem na tyle silnym, by stworzyć jakieś ciekawe połączenie. Lubię muzykę etniczną, elektroniczną, new age. I oczywiście ich wariacje. Lubię też rocka, czasem w wersji hard. Nie przemawia do mnie disco polo i rap. Niestety/stety,nie umiem odnaleźć się w tej estetyce. A utwory Einaudiego bardzo lubię. Bo lubię fortepian :)) Ale ciii :))))
      Dobrej pogody na spacery Elu, dużo słońca i ciepła (będzie ciepło, patrzę na prognozę) i zapomnienia. Tak, zapomnienie jest ważne.
      Macham do Ciebie wieczornie :))

      Usuń
  2. „Cienie drzew wreszcie nie mają wychudzonych palców” I jak tu się nie uśmiechnąć Witku. Już w wyobraźni widzę szponiaste dłonie wiszące na gałęziach. To niesamowita Twoja zdolność wynajdywania czasem niewiarygodnych, a tak bardzo trafnych określeń. Z tym kwietniem masz rację jakiś całkiem niewydarzony był w tym roku. Wyczekany, wytęskniony jakby odwrócił się do nas od …. strony i śmiał się z naszych tęsknot i marzeń za słońcem. Nawet nie chcę myśleć, że maj pójdzie jego śladem. Nie może. Już nie jest. Pierwszy przywitał nas słońcem i ciepłem. Od razu cała radość natury wybuchła i mamy w końcu upragnioną zjawiskową zieloność taką jaka jest tylko teraz i tylko przez chwilę.
    Podziwiam Witku Twój zawód i takich nauczycieli jak Ty, którym się jeszcze chce. Powoli stają się reliktem przeszłości i nie chodzi o wiek. Nie chcę tu dokonywać mojej nieudolnej analizy, bo to nie jest miejsce odpowiednie ku temu, ale wiele przyczyn na ten stan złożyło. Gdzieś zniknął szacunek…nie tylko zresztą do nauczycieli. Swoją drogą to jednak na lekcji telefon powinien być wyłączony. Tak mi się wydaje, a rzeczywistość jak widać jest zupełnie inna.
    „Niezwykła codzienność, do której zaczyna się tęsknić” Tęsknię i to bardzo. Do spokoju i ciszy. Powiem więcej chyba powoli zapominam jak smakuje. Dziwne uczucie, gdy wiesz, że nie możesz nic zrobić, by odwrócić rzeki nurt.
    Zachwycam się Witku Twoim pomysłem na zdjęcia, podglądaniem od spodu i łapaniem światła. Kasztanowce w swojej pięciopalczastej zieloności są wspaniałą kwintesencją wiosny. O magnoliach nie wspominam. Tu wiadomo wszystko. Po prostu uwielbiam.
    Fotel, choć na pewno nie ten sam, przypomina mi wpis, który jako jeden z pierwszych zainteresował mnie Twoim blogiem Witku. Patrz jak to rozgościłam się tutaj na dobre :)))
    Jutro jeszcze spokój. Korzystaj i ciesz się majem, słońcem i słodkim nieróbstwem, bo czasem tak trzeba. Po prostu żeby żyć, żeby jeszcze wiedzieć jak pachną fiołki czy bez :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, zacznę od końca, bo ten fotel... Tego fotela już nie ma. jakiś czas temu nawet chciałem zrobić mu zdjęcie, ale właściwie nie było co robić. Żałuję, ze przegapiłem moment, kiedy zaczął go obrastać mech, a z siedzenia wyrastać zaczął jakiś chwast. Przeszły zimy, przeszły lata, a z fotela została tylko zardzewiała rama i wzmocnione podłokietniki. Te zaś, które znalazłem obok cmentarza pewnie taki sam los czeka. Smutne to, ale zawsze toto lepsze niż lodówka, która swoją bielą straszy i nijak się ma do krajobrazu.
      Nauczyciele są tak mało szanowaną grupą, że tylko macham ręką. Pamiętam, że kiedy zaczynałem pracę mówiło się o prestiżu, o staraniach, o nowych metodach. A dziś mówi się o odchodzeniu z pracy. Masowym. Sam zastanawiam się nad tym z różnych powodów. Czy telefony mają w tym swój udział? Mają, ale nie obrażam się na ich obecność na lekcji. Już nie. Bardziej na to, że jest jak ze wszystkim - brakuje w tym mądrości. Bo smartfon, to doskonałe narzędzie, ale trzeba mądrze go wykorzystać.
      ciesze się Elu, że podobają Ci się moje określenia. Kiedyś, od pewnej mądrej osoby usłyszałem, że nie powinienem stosować porównań. Nie powinienem stosować poezji w prozie. Opisywać świat tylko w stopniu minimalnym. Ale nie udaje mi się to. Po prostu widzę właśnie świat tak, a nie inaczej. Skażony poezją i jej dziwnym językiem. Ale przyznaję, ciekawiej wygląda :))
      Liście kasztanowców są piękne o tej porze roku. Przypominają mi nieco palmy. Sama wiesz, ze wielbię drzewa, a kasztanowce mają w sobie urok starych alei, po których można się przechadzać. I to jest właśnie to!!!
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo, bardzo dziękuję Ci za dobry wpis :))
      No i macham do Ciebie z daleka :)))

      Usuń
    2. Miałam napisać od razu, ale jakoś zabrakło chwili. Na telefony się nie obrażam. Już nie, bo długo nie mogłam się dać przekonać, ale są miejsca, gdzie nie powinno się z nich korzystać. Na pewno takim miejscem jest teatr, kino, ale szkoła również, chyba, że jest to lekcja informatyki, a przerabiane aplikacje na smartfona. Tego wymaga zwyczajnie kultura.
      Wiesz Witku, nie jestem mądrą osobą ani językoznawcą, ale wydaje mi się, że żadna sztuka nie powinna być ograniczana, bo choć są reguły, kanony czy regułki to właśnie inność zwraca uwagę i przyciąga. Warto więc zapomnieć o tym wszystkim, zajrzeć do wnętrza i zrobić to po swojemu, prawdziwie bez cienia sztuczności. Tak właśnie jak odbieram Twoje słowa. Tak też odbieram fotografie.
      Sama też nie stosuję sztywnych zasad poddając się chwili. Wychodzi różnie, ale to jest moje i tylko moje widzenie.
      Macham do Ciebie z daleka życząc dużo spokoju i uśmiechu :)))

      Usuń
    3. Słusznie, ze się nie obrażamy. To pokolenie, które teraz wchodzi na arenę życia urodziło się z telefonem nie przy uchu, a przed oczyma. Tyle tylko, że coraz bardziej idzie to w stronę głupawych filmów, zamiast czegoś, co można wykorzystać. I to mnie boli, bo mądry wynalazek, czy mądra koncepcja tak długo są mądre i pożyteczne, dopóki głupiec nie weźmie się za ich ulepszanie. W tym przypadku wątpię, czy oglądanie głupawych filmów na lekcji cokolwiek wniosło do życia. Ale może to ja się mylę. Oby tak właśnie było, bo nie chciałbym żyć z pokoleniem u boku, które za całą kulturę uważa Tik-Tok. Wyzłościłem się :))
      Elu, nie pisz tak o sobie. Sama wiesz przecież, że tytuł, to tylko zlepek kilku liter przed nazwiskiem i nic więcej.
      Tak, z tym, się zgadzam. Liczy się to, jak pewne rzeczy się widzi. Czasem niezgodnie z definicjami i zasadami. I to jest piękne. I za to zdanie Ci bardzo, bardzo dziękuję :)))
      Dziękuję Ci za to słowo "spokój". Naprawdę, przyda się. Bardzo, bardzo się przyda. Nie ukrywam, że gonię w piętkę. Teraz dojdą w weekendy matury, więc już w ogóle będzie dziwnie.
      Macham do Ciebie i wysyłam dobry uśmiech. Wiesz, taki popołudniowo wieczorny. Koniecznie z herbata i konfiturami z czerwonej porzeczki :)))

      Usuń
  3. Niezmiennie zachwycona tym, co tutaj czytam, pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo Polu. Cieszę się niezmiernie, że użyłaś tego słowa "zachwyt", bo to takie słowo-klucz które sprawia, że warto się starać. Również serdecznie Cię pozdrawiam :))

      Usuń
    2. I nie tylko co czytam, ale jak piszesz...

      Usuń
    3. Uśmiecham się i dziękuję Ci. Wiesz, nie ma w tym, co piszę, niczego niezwykłego. Niezwykłe jest zawsze odczytanie. Czyli wszystko, albo prawie wszystko zależy od Ciebie. Od tego, jak Twój wewnętrzny głos maluje obrazy, buduje nastrój itd. Pozdrawiam Cię i życzę miłego, dobrego wieczoru :))

      Usuń
  4. Całkiem niedawno miałam okazję zasiąść na takim fotelu, który odnalazł się w środku lasu, ktoś go po prostu wyrzucił - takie cuda-śmieci w moich lasach :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, ludziom wydaje się, że jak wyrzucą do lasu albo na nieużytek, to pozbędą się problemu. A ten problem czasami latami zalega, bo jest z plastiku. W moim mieście są nawet takie darmowe miejsca, gdzie można oddać za darmo stare meble itd. Tony mebli na jeden raz nikt nie wyrzuca, więc jest to ukłon w stronę mieszkańców. A jednak są tacy, którym to jest obojętne, bo głupców nikt nie sieje - sami rosną. Choć o tyle to jest ciekawe w przypadku mebli, że takie nieoczekiwane spotkanie wywołuje też we mnie uśmiech zaskoczenia, nieoczekiwanego elementu w krajobrazie, ale i dziwnej historii czegoś, co zapewne kiedyś było punktem, wokół którego toczyło się życie. Ech...życie...
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i macham z daleka majowo, pachnąco i leśnie :)))

      Usuń
  5. Jak zwykle zachwycasz zdjęciami. Do każdego można by dopisać własną historię. Ławka, na której siada listonosz w drodze do pracy, fotel wyrzucony przez zazdrosną żonę, żeby mężowi zrobić na złość i kwiaty i liście drzew przyglądających się spokojnie temu, co wokół się dzieje. Gdzieś tam w głębi Twoja siedziba - siedziba latarnika. Oczywiście, jeśli zgodzisz się grać rolę latarnika w jednej z tysiąca opowieści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie prawdziwe wyróżnienie Aniu, że zdjęcia sprowokowały Cię do podjęcia historii, które mogłyby się dziać i byłyby prawdopodobne. Ten fotel i zazdrosna żona wywołały we mnie uśmiech, ale przy listonoszu się zamyśliłem. Zdecydowanie dobrze Ci wychodzą takie historie, którymi pobudzasz wyobraźnię. I to jest to!!
      Oczywiście, że się zgodzę :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty