Niech nikt...
Angelo Badalamenti - Dark Lolita
Niech
nikt nie dotknie mnie teraz swoją dłonią, choćby najdelikatniejszą o czułych palcach
z ciepłego powietrza. Niech nikt nie odezwie się teraz słowem, choćby
najcichszym z kruchości dźwięku, bo teraz jest cisza. To nie jest spektakl dla
wielu, bo gdybym oczekiwał spektaklu, to poszedłbym do teatru, na stadion albo
do sklepu oglądać próżność i feerię barw, głosów i głupotę wystawioną na
sprzedaż. Albo wśród wiernych klęczeć i czuć jedność myśli albo słów. Ale
jestem tu. Tu. Sam. Szczęśliwy, że jestem sam i szczęśliwy, że słońce wschodzi,
jak świeżo obrana pomarańcza. I wiesz, będę bronił tego ze wszystkich sił, by
móc iść granatowym świtem tam gdzie chcę i sycić oczy tym, czym chcę. I nie
musieć mówić, ani też wyczekiwać potakującego ruchu głowy. Pamiętać, by
spojrzeć w oczy. Teraz jest samotność, którą się wybiera. Teraz jest inny świat
i inny smak. Czego? Wszystkiego. Teraz możesz być barbarzyńcą i świętym. Teraz możesz
być aniołem i uciekającym demonem. Teraz możesz być sobą. Teraz nie musisz nic,
poza trwaniem i oddechem. I patrzeniem, aż zmąci się wzrok od światła, a ciemne
kręgi zmęczenia zaczną tańczyć w oczach, a dłonie zaczną niepokojąco drżeć. Możesz
też zanurzyć się w trawę mokrą od rosy mocząc spodnie, buty i całą resztę. A trawy
pozostawią na tobie wilgoć i swoje nasiona, które będzie się wytrzepywało
jeszcze przez jakiś czas z ubrania i z włosów. To nie jest łatwe wstać, kiedy
dzwony nie biją, kiedy śpi budzik, a ptaki dopiero przeczuwają świt. Wiem jak
będzie i przeczuwam zmęczenie, ale mimo wszystko przekręcam klucz w zamku i
otwieram drzwi w zimne powietrze. Odwracam się plecami do świata, by wsunąć
klucz w zamek, przekręcam go czując, jak rygle zaskakują w swoje miejsca i
teraz wiem, że jestem wolny. Idę przedmieściami środkiem drogi, bo jestem
wolny. Skręcam ścieżką przez pola, bo to ostatnia wydeptana droga. Dalej nie ma
dróg. Dalej drogę wydeptają moje buty przez mokrą trawę zostawiając za sobą
ślad ciemniejszej trawy. Strącę swoim krokiem krople wiszące na trawie i kiedy
odwrócę głowę, zobaczę swoją wijącą się ścieżkę przez pole. Krętą, zygzakowaną,
ale moją. I uśmiechnę się do siebie. A potem? Potem jest cisza i szelest źdźbeł
trawy trących o siebie i o ubranie. I jest mgła ciągnąca od bagien i jest
światło takie, jakie być powinno. I są myśli, które są ważne. Które nie mają
odwagi być kiedy indziej, tylko teraz. Magia? Może też jest, jeśli ktoś wierzy,
jeśli ktoś pragnie. Pragnienia i marzenia, które można powierzyć wysokiej
trawie, w której człowiek gubi się szukając kierunku. Dobrze jest zgubić się w
wysokiej trawie. I milczeć chłonąc mokry zapach ziemi i trawy. Uśmiechać się
nie musząc tłumaczyć dlaczego, po co i w jakim celu. Jakby wszystko można było
wytłumaczyć prostym oddechem rozbijanym o wargi. Jakby każde marzenie można
było rozłożyć na czynniki pierwsze mówiąc, że można je osiągnąć. Nie chcę
recept i lekarstw. Słodkich pigułek pocieszeń i planowych spełnień. Chcę
leniwego światła, które jest między tym co jest, od tego, co we mnie niewypowiedziane.
Tyle zawsze wystarczało, więc czemu może teraz nie starczyć? Ale o tym trzeba
milczeć. Milczeć. I w drodze powrotnej włożyć słuchawki, by nie słyszeć
chlupotania wody w butach. Przekręcić klucz w zamku i usiąść w zmęczeniu światłem.
I niech nikt nie dotknie mnie teraz swoją dłonią. I niech nikt nie odezwie się
słowem, bo światło musi osiąść na dnie. Uleżeć. Wniknąć...
Cisza jest odpowiednia w tej atmosferze... :)
OdpowiedzUsuńTylko powiem, że usłyszałam kropelki rosy spadające po Twoim przejściu. Piękne Witku.
Dziękuję Aniu. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Usuńhttps://m.youtube.com/watch?v=881w6rSlRDc
OdpowiedzUsuń:)
Tak się mi skojarzyło! Po samym tytule i kilku pierwszych zdaniach, bo całości jeszcze nawet nie zdążyłam przeczytać. Fatalnie u mnie z organizacją czasu;)
Wspaniałego wieczoru!
A, to zaskoczenie - piosenka "Nikt". Coś w niej jest. Dobrałaś świetnie. Co prawda ja tylko o tej chwili zdjęć i ucieczce w inną przestrzeń, ale...
UsuńOrganizacja zawsze bierze w łeb, jak jest dużo do zrobienia. Dziękuję, że napisałaś, bo brakowało Twojego komentarza :))) Dobrego i spokojnego wieczoru dla Ciebie! Macham z Czułowa :)) [żeby nie napisać z Tychów]
„Teraz nie musisz nic, poza trwaniem i oddechem. I patrzeniem, aż zmąci się wzrok od światła” – te zdania są kwintesencją tych kilku minut w których rodzi się dzień. Wszystko co napisałeś, jak napisałeś zabiera w ten blask, rosę i świergot ptaków. Widzę ten ciemny ślad na trawie i mrużę oczy, by wybuch światła powoli rozpływał się pod powieką i otwieram szeroko usta w zdziwieniu, że to widzę, że czuję, że słyszę. Każdym zmysłem chłonę…
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałeś Witku, a zdjęcia to te z tych najpiękniejszych, złotych i miękkich. Wschody są różne, ale ten był zapewne taki, o jakim niejeden wiersz napisano, pełen blasku i mgły. Taki, który jak zobaczysz, to zaczynasz tęsknić, bo chcesz zobaczyć znów. Dlatego nie pytaj tylko idź, bo w życiu jest wiele rzeczy ważnych, ale czymże byłoby życie bez tej odrobiny magii…
To prawda Elu, że wschody są różne. Niby takie same, a jednak różnią się światłem. Barwą, intensywnością, czasem. Dawniej myślałem sobie, że trzeba być głupkiem ostatnim, by wychodzić z łóżka przed 8, kiedy ma się wolny dzień. Dziś ochoczo zrywam się o 3 bo wiem, że w tym moim wstawaniu jest sens. Nawet jeśli ktoś inny tego nie doceni (bo nie doceni), to będzie w człowieku ta chwila, kiedy jest absolutnie sam z tym właśnie światłem, które jest tak inne od tego, kiedy słońce zachodzi. I choćbyśmy sto razy wschód opisywali i pokazywali, to chyba nie pokażemy i nie opiszemy tego, co dzieje się z człowiekiem w ciągu tych kilku chwil. Bo niestety, to są chwile. Dzieje się magia, tak. Dzieje się. I w przyrodzie i w nas. I dzień potem zupełnie inny jest. Może bardziej niewyspany, ale za to człowiek jest syty światła. Właśnie takiego światła, które jest szczególne. Ktoś, kto ani razu nie przeżył takiego wschodu, nic nie przeżył.
UsuńElu, mogę napisać tylko - DZIĘKUJĘ!
I pozdrawiam Cię bardzo, bardzo w te ostatnie uwiedzione chwile wiosny :)))
Aż się uśmiechnęłam i tak mi się ciepło zrobiło, dziękuję 🙂 Zdjęcia przepiękne, uwielbiam takie ciepłe, miękkie światło i nadzieję, którą niesie nowy dzień. I miejsce jakby znajome.
OdpowiedzUsuńA to co napisałeś (i muzyka w tle) jest nasycone dobrą energią i takim cudownym spokojem wewnętrznym. Jakbyś odnalazł znów swoje Zen. Niech to światło dalej wsiąka w Ciebie, przesyca, przepełnia. Niech będzie go jak najwiecej 💚
Cieszę się Elu, że to co zrobiłem przysporzyło Ci uśmiechu. Dobrze, bardzo dobrze :))) Miejsce znane? Trochę może, bo znasz je ze zdjęć u mnie. Zazwyczaj wybieram miejsca, gdzie nie ma ludzi, a są to jakieś pola, bagna, miejsca trudno dostępne, które bywają naprawdę nieprzyjemne, kiedy jest zmrok. A potem wybucha słońce i dzieją się cuda. nagle wszystko nabiera blasku, skrzy się i wygląda baśniowo. Może to ten moment, tak szczególny przyciąga mnie do wschodu. W każdym razie to jest właśnie ten mój moment dnia, kiedy dzieje się magia. I jest w tym jakaś satysfakcja, ze jedni trą nogą o nogę w łóżku, a ja z aparatem zbieram światło.
UsuńTak zupełnie nie a propos, to czasami robię za dnia rekonesans miejsca, gdzie będę robił wschód, bo trzeba ustalić pozycję słońca, kąt padania promieni itd. I często te miejsca są normalne. Zaczyna się dziwnie robić, kiedy jeszcze nocą wchodzę w trawę i brnę w takiej szarości do tego miejsca. Straszno czasami. A potem jest słońce i dzieje się na kilka chwil.
Najważniejsze, ze się uśmiechnęłaś do tego, co zrobiłem. Zawsze to jakiś taki kamyczek, że jednak potrafię wywołać uśmiech :))
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie Elu, w te ostatnie, wiosenne dni :)))