Monolog dla Małej...

 

            Ciszej Mała, ciszej. Nie trzeba nam krzyku i gadania. Leją się słowa, płyną rzeką w zdania przedzielone niecierpliwym oddechem. A nam trzeba ciszy, która gładzi grzechy świata. Która gładzi ręką mroku. Śnieg taje, śnieg pada, by zapadła cisza. Introwertycy tego świata, introwertycy z wyboru wiedzą dobrze, że cisza jest w nas. Że ciszę zawsze nosimy w sobie. Że w ciszy możemy siebie usłyszeć. Swoje pragnienia, myśli, trzepot nieuchwytnej pamięci. A szept? Jeśli jest, jeśli bywa, to tylko w ciepłym oddechu. Czytany z ust. Albo przy zamkniętych oczach, kiedy świat zasypia. A ty się dziwisz skąd to wszystko. Że bez słów i spacer na milczeniu. Że uliczki krzywe i bruk, jak kiedyś w twoich snach minionego czasu. Że stawiam wokół siebie bańkę milczenia. Ona nie jest dla ludzi. Ona jest dla mnie. Dla mnie i dla ciebie. To ważne, wiesz? Ważne, by chłonąć świat, a nie utopić go w dopowiedzeniu. By odnaleźć się w zamknięciu oczu. W szepcie ponad tłumem. W świetle rozlanym po bruku. Światło nie potrzebuje naszego oddechu stąpającego po słowach. Jest, by być. By patrzeć na nie w ciszy. Albo nie zauważać. Wtedy dzieją się rzeczy szczególne. Magia? Tak, mam odwagę tak to nazwać. Ale sama powiedz Mała, czy nie jest tak, że wszystko jest magią? I stary młynek i szafa i ławka. I chwila że światłem tańczącym na tafli wody i na bruku starej, żydowskiej uliczki? I kiedy słońce i mgła i deszcz i … Powiedz, proszę, że nie zgłupiałem od tego wszystkiego do reszty, że nie jestem pomieszany, jak kiedyś elegancko mówiono. Jesteś stara, bardzo stara, jak kiedyś mówiłaś. Powiedz proszę, że nie tracę zmysłów wymyślając świat, jaki nie jest. I żyjąc w nim przez kilka chwil. Zrozumiałbym, gdyby były jakieś znaki. Zawroty głowy, albo zdania od rzeczy wyśmiane w rozmowie. A ja chcę tylko ciszy dla nas i chłonięcia tego, co wokół. Za mnie, za ciebie, za nas. Myślałem, że chcę chłonąć tylko piękno, ale w swoim nienasyceniu chłonę wszystko. Tak samo wzruszają mnie buciki rzucone w piątek przez nieporządne dzieci, jak mosty rzucone przez rzekę. Puste miejsca w szkole, jak i pełne ulice ludzi. A ci z drugiego piętra? Tak, uprawiali seks, a ja się uśmiechnąłem, bo to było coś, co wychodzi poza ramy siedzenia w ławce i ocenę języka ucznia przez eksperta. Ja pieprzę, ty pieprzysz, on/ona pieprzy. My pieprzymy, wy pieprzycie, oni pieprzą. Się, siebie, nas. Zamknęli się w bańce własnego mieszkania, własnego habitatu. I pieprzą nas. A ja nie mogę powiedzieć, że pieprzę to. Pieprzę wszystko. Że liczy się tylko światło i cisza. Kogo to obchodzi? Nas Mała, tylko nas. Dlatego ciszej Mała, ciszej. Nie trzeba nam krzyku. Niech się dzieje nierzeczywistość. A jeśli tkwimy oboje w tym szaleństwie, to pieprzyć to Mała, pieprzyć…   



































 

Komentarze

  1. Wiesz, że uwielbiam Małą, ale ona chyba ostatnio też zmęczona, albo cichutko pochlipuje w kącie, co do niej niepodobne. Żadnych min, tupania i wchodzenia w słowo.
    Czasem trzeba zamknąć oczy, spojrzeć w głąb siebie i usłyszeć rytm wybijany przez własny mięsień. Ten, który nabiera rozpędu, gdy pędzimy na oślep. A magią może być wszystko, gdy potrafisz odnaleźć ją w tych drobinkach sekund w których się pojawia. Do tego potrzeba ciszy, milczenia, uwagi, bo „Ważne, by chłonąć świat, a nie utopić go w dopowiedzeniu.”
    Jest piękny, dobry i być może to tylko frazes bez pokrycia. To ludzie postanowili zmienić i uporządkować go po swojemu, czasem z opłakanym skutkiem, stając się przy okazji zakładnikami tych zasad.
    Bajkowo i klimatycznie pokazałeś Bielsko Witku. Uwielbiam małe uliczki z kocimi łbami, w których czas jakby się zatrzymał, nawet Bolek i Lolek wciąż tacy sami. Osobiście mam większy sentyment do Reksia, ale to też kawał dobrej historii. Para zakochanych na mostku i wieża kościoła skierowana prosto ku niebu wzruszają. Dziękuję :)
    Macham do Ciebie Witku i przesyłam ciepłe pozdrowienia z mroźnej i białej Łodzi :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, Mała ma się dobrze. Ale nasze rozmowy nie są na tyle warte uwagi, by je przytaczać. O innych głupotach Małej, szkoda mówić, bo sama wiesz, jak to jest. Trzeba wejść w nastrój, trzeba chwili i okazji, bo opowieść mogła się opowiedzieć tak, jak należy. Musi wystarczyć taki monolog, bo jestem zmęczony tym zmęczeniem, które nie jest przyjazne. Zadziwiające, ze wspomniałaś o tym naszym mięśniu. Zadziwiające...
      Być może tak bardzo chcę zdjęć, że spojrzałem inaczej na Bielsko. Bo chyba czasem trzeba na rzeczy i miejsca zwyczajnie popatrzyć w sposób niezwyczajny. Inny od tego, który zazwyczaj. I chyba przeniosłem to na zdjęcia i na tekst. Może nieco obsesyjnie pragnąc ciszy, ale to naprawdę będzie najpiękniejszy prezent pod choinką - cisza. Spójrz Elu, jak się człowiek zmienia. Od dziecka, które oczekuje zabawki, człowieka młodziutkiego, który pragnie RZECZY, do momentu, kiedy najlepszym prezentem jest święty spokój i cisza. Niezwykłe to, prawda? Jakby prawdę o sobie i świecie człowiek odkrywał tylko przez zmęczenie.
      Reksio, to mój ulubieniec, ale o Chłopakach nie mogłem zapomnieć. Kawał naszego dzieciństwa :)) A Stare Bielsko naprawdę urokliwe. Szkoda tylko, ze tonące w świetle sodowych lamp. Chciałem nawet ich kolor zmienić, ale nie lubię aż takich ingerencji w zdjęcia. Niech więc są, jakie są :))
      Zakochani - typowe zdjęcie, ale ma coś w sobie. Masz sprawne oko, że to dostrzegłaś. I jakoś wcale mnie to nie dziwi :)))
      Elu, macham do Ciebie również i życzę Ci ciepła i spokoju w tym schyłkowym kawałku czasu :)))

      Usuń


    2. Witku, a ja się dziwię, że się dziwisz. Skoro ma się taki mięsień, a nie inny to bywa, że sam każe o sobie pamiętać i zwolnić choć trochę. Wiek niesie ze sobą zmiany zgadzam się, ale przecież to zawsze jest prawda o nas tylko w innym czasie. A mówi się, że prawda jest tylko jedna. Patrząc na ludzkie lata posunę się do tezy, że prawda jest jedna dla nas w danym momencie.
      Byle nie przenosić tego na wszystko inne :)))
      Z ciszą rozumiem Cię. Sama tak mam, a przecież moja praca w przeciwieństwie do Twojej nie należy do głośnych. Jednak nie życzę Ci ciszy pod choinkę. To byłaby na pewno bolesna cisza.
      Spokojnego wieczoru i odpoczynku Witku choć trochę pod koniec tego dziwnego i trudnego roku. Światła i uśmiechu :)))

      Usuń
    3. "Zadziwiające, że wspomniałaś o tym naszym mięśniu. Zadziwiające..." Zadziwiające dlatego, że myślałem sobie o sercu właśnie w tym czasie. Może nie w kontekście odpoczynku, ale pewnie taka mała konkluzja się pojawiła. Myślałem zresztą wieczorem, a rano trzeba było ruszyć nie serce, a tyłek, bo robota czeka, więc wyszło, jak zawsze. Ale w pewnym sensie jestem fair wobec siebie, bo nawet jeśli coś niedobrego by się podziało, to nie leżąc na kanapie, a będąc aktywnym. Toi wiele dla mnie znaczy. Nie wiem, czy to kwestia wychowania, czy dupościsku, czy odpowiedzialności. Czy w końcu charakteru - wiem, że nie wolno mi odpuścić. Masz rację pisząc o zwolnieniu. Masz rację.
      Co do ciszy, to byłem dziś na takiej małej rundce w śniegu po kolana i była cisza, którą kontrapunktowo łamały tylko moje skrzypiące kroki i oddech. I wiesz, nawet ludzie idący lasem szli w ciszy. W jakiejś, jak mi się wydawało, nabożnej ciszy. Oczywiście nie wszyscy, ale czego wymagać... W każdym razie podtrzymuję zdanie, że tylko cisza jest odpowiednia na ten czas. A pod choinkę, to na pewno przyda się nicnierobienie i kompot ze śliwek suszonych :D
      Dobrego dla Ciebie Elu :)))

      Usuń
  2. Pięknie to napisałeś, Witku. Jest coś magicznego w ciszy, w nocnym mieście. Wydaje mi się, że każdy z nas wymyśla świat "taki jakim nie jest". Dostosowujemy go do swoich potrzeb i oczekiwań, kreując sobie swoją bańkę w tym chaosie. Tam się czujemy dobrze, bezpiecznie, może nawet jesteśmy tam szczęśliwi. Tak trzeba, żeby nie zwariować. Zawsze można z tej bańki wyjść i wrócić do niej w razie potrzeby. Dobrze mieć swój kawałek świata, choćby nazywano to pomieszaniem. Jeżeli w tym pomieszaniu jesteśmy szczęśliwi to niech tak będzie :)
    Zdjęcia miasta nocą zrobiłeś piękne, szczególnie urzekło mniej piąte od dołu, z drzewami po bokach i drogą prowadzącą przez rzekę do mostu a nawet dalej, gdzieś do światła w ciemności. I pluszowy Reksio jest fantastyczny :)
    Spokojnego dnia Ci życzę i kolejnych okazji do takich magicznych zdjęć :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię takie obrazki Elu. A zwłaszcza drzewa, które odsłaniają całe swoje wnętrze, "kręgosłup" własnego świata. Wyglądają w zimowym świetle niesamowicie. Niby miasto, ale one są, rosną. A pluszowy Reksiu, to już przypadek, ale przypadki takie jak ten się lubi :)) Pewnie kosztuje fortunę, bo to sklep na Starym Bielsku, ale i tak fajnie się wpasował w atmosferę.
      A co do "bańki" - masz rację, jest konieczna. Nie wiem jak Ty, ale gonię resztkami sił. Chociaż info o zawetowaniu Lex Czarnek 2.0 podniosło mnie trochę na duchu. Z ciekawości posłuchałem polityków i z niesmakiem wyłączyłem tv. Przedziwni to ludzie, którzy nie umieją przyznać się do tego, ze sknocili sprawę. Ba, że wyprodukowali takie kuriozum prawne. Ale czy tylko w tym przypadku? Pytanie retoryczne w sumie :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie na styku kończącego się i rozpoczynającego się dnia. Macham :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty