Droga wybrana, nieoczekiwana...


- Wiesz, nikt nie ma prawa do tego. Bo drogę się wybiera i droga sama wybiera. Kiedy zaczynasz o tym myśleć, już jest za późno, sam wiesz, że decyzja już zapadła. Nikt nie ma prawa zawrócić cię z drogi. Bo ty wybrałeś. I odtąd będziesz ty i twoja droga - sami ze sobą, połączeni wiankiem dni, godzin i lat. 
- Po co mi to mówisz Pani, czy aż tak naiwnie wyglądam?
-  Ja ci tylko przypominam, że na zawsze zamieszka w tobie niepewność, wieczne pytanie, wieczna wędrówka.
- To też już wiem, czytam przecież.
- Wiem, że czytasz, wiem, że czujesz. Może nawet silniej, niż trzeba. Ale ja ci tylko przypominam. Że to ty wybierasz. Że to ty będziesz leżał w nocy i liczył gwiazdy, że to ty będziesz czekał na wschód słońca, jak na zbawienie, a lampka nocna wyda ci się latarnią, w morzu ciemności, którą będziesz błogosławił i przeklinał.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Każdy ma swoją drogę, która prędzej, czy później upomni się o nasze stopy kamieniami. Prędzej czy później poczujemy w oczach pył i ciężar swojego ciała.
- Kiedy patrzę na ciebie, to naprawdę chciałabym wziąć  cię za rękę i poprowadzić we mgłę. Zbyt dobrze nam się rozmawia, zbyt przywiązałam się do ciebie. Za bardzo chcesz mnie zrozumieć.
-No to weź - wyciągnąłem do niej dłoń. Patrzyła mi w oczy. Długo.
- Jesteś pewien? Nie, nie byłem. Ale chciałem. Trafiła na ten moment, kiedy chciałem odejść w ścianę mgły ścieżką wśród traw mijając drzewa, jak duchy.
Dotknęła mojej dłoni, chwyciła swoją. Wstaliśmy. Mgła wstawała nad łąkami, pachniało upałem, ziemią i ziołami. Świerszcze gubiły rytm. Pierwsze kroki były trudne, ale stopy wkrótce odnalazły ścieżkę. Trzymała mnie za rękę i wiodła gdzieś tam...
           Ale nagle puściła moją dłoń. Stanąłem zaskoczony, a ona, jakby tego nie czując szła dalej. Stanęła. Odwróciła się nie patrząc na mnie. Opadło ubranie, zalśniła w ostatku promieni skóra. Widziałem każdy włosek i każde zagłębienie jej skóry. Nie wiedziałem, co dalej.
- Tego chciałeś? Romansu ze Śmiercią? A może adrenaliny trochę? Może sądziłeś, że tak łatwo ci pójdzie?
- Sama mówiłaś, że to tylko ciało. Wiesz, że chciałem...
- Nie kłam.
- Nie kłamię!
- Kłamiesz. Wszyscy kłamiecie. Chcecie, a kiedy chwytam was za rękę, to zaczynacie kręcić, błądzić.
- Przecież to Ty mnie puściłaś
- Bo to jeszcze nie twój czas. Jeszcze idziesz swoją drogą. Zaczęła się ubierać.
- Hej, czemu się ubierasz?
- Bo nie zamierzam marznąć dla idioty.
-  Szkoda, masz niezły tyłek i piersi takie, że...
- A co myślałeś, że jak Śmierć, to już najgorsza? Nic już nie mów.

Patrzyłem na zachodzące słońce. Niebem nadciągał wieczór. Drzewo, ach to drzewo, które miało mi dać siłę rosło jakby nigdy nic. Oparłem się o pień. Lubię dotyk kory.
Podeszła do mnie.
- Czemu mi tak robisz? Czemu bezustannie prowokujesz?
- Dotykała dłonią pnia. Nasze ręce mogły się spotkać, ale się nie spotkały. Patrzyła gdzieś daleko. Poza jezioro, poza las. Gdzieś za horyzont.
- Piszesz. Piszesz listy niewysłane. Piszesz na wietrze, rzucasz znów zaklęcia w noc. Wróżysz ze swoich dłoni. Tak bardzo nie umiesz...
- No i co, to powód, żeby tak...tak... - brakło mi słów
- Nie wiem. Nie wiem, co jest w tobie. Nie wiem, co jest w tym, co piszesz. Nie znam tego. Nie rozumiem.
- A może jest to Twoją odwrotnością?
- Może...
Przedwieczorny wiatr szumiał liśćmi. Woda w jeziorze marszczyła się, a trawy kołysały. Staliśmy przy tym drzewie obejmując pień, starając się nie patrzyć na siebie, choć nie za bardzo nam to wychodziło. Było jeszcze tyle pytań. Było jeszcze tyle dróg. Było jeszcze tyle spotkań, wschodów i zachodów i listów niewysłanych...

Komentarze

  1. a świerszcze gubiły rytm...cóz mogę napisać- cudowne, człowiecze oswajanie śmierci...kupiłeś mnie tymi świerszczami :))) miłego dnia...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty