Bieszczady



   Zastanawiam się, jak opisać ten świat, który widzę, a który jest inny od tego, który znam. Początek? Tak, każda historia ma swój początek. Ale po co o nim pisać, skoro jestem tu, gdzie jestem, w czasie, który jest wiadomy? Prawda jest całkiem prosta, uciekłem. Spakowałem kilka rzeczy i uciekłem w Bieszczady, żeby…Nie wiem sam. Wszystko stało się mało istotne. Liczą się tylko przestrzenie między połoninami. Liczą się ludzie, których spotykam, z którymi rozmawiam. Jasiek, ten Bez Palca powiedział – ja tam babami się nie przejmuję. Na co wstawiony już, ale w dobrym nastroju Bobrowny odpowiedział: Baby, to delikatna rzecz, na ten przykład. Strach taką grubszym słowem, a i las nie dla takiej. Tylko Kicoł siedział zamyślony i jedyne co mógł powiedzieć, to – pierdolić. Jak się potem okazało, poetyczna w nim dusza była. Kelnerka zerkała na mnie tym wzrokiem, który lepiej omijać, by nie zostać tu, na końcu świata. Nawet kotlet pachniał jej dobrocią i domowym ogniskiem. A ja przecież uciekłem Od złych słów, złych czynów, od niedopowiedzeń. A ten świat tutaj składa się z prostych rzeczy, których nasz wiek zapomniał. Bo zapomniał o wędrówce, która jest najważniejsza. Wysokie połoniny wołają, a zielone  buki sprawiają, że chce się iść dalej i jeszcze dalej, aż do utraty sił. A ja w swej wędrówce, mokry i pełen obaw, kładę się na trawie, a świerszcze grają swój hymn pochwalny końca świata. Nie wiedzą, że z każdą kroplą potu gubię swą truciznę, którą mnie napełniono. A z każdym snem staję się bardziej milczący. Tak tu jest, gdzie diabeł mówi dobranoc, a dzień dobry - ludzie na szlaku. I idzie się w kierunku słońca nie po to, żeby zdobyć iluzoryczne zwycięstwo nad samym sobą, a żeby odkryć to, co w człowieku. Co więc we mnie jest? Koniec, początek, rozmowa ze śmiercią, czy odnalezienie czasu straconego? I wiesz, jest jeszcze krucha latarnia, którą zapalam o zmierzchu nawet tutaj, z nadzieją, że ktoś zapali ją również dla mnie – gdzieś, kiedyś...

Komentarze

  1. Witaj serdecznie, nie mogę się oderwać od Twoich opowieść. Dodałam skrót do Twojego bloga do ekranu startowego, żeby nie zgubić, żeby mieć pod ręką. Świata, drzewa, powietrze...Przemierzaj swoją drogę bezpiecznie i wróć oczyszczony i umocniony. Jadwiga

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż wstydzę się swoich słów. Trzeba mi zachować ciszę wchodząc w Twoją Krainę Intymności. Delikatnie, niespiesznie chłonę wykreowane obrazy, przenoszę się w piękny świat. J.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy nadal chcesz przestać pisać???

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że odpowiadam z opóźnieniem, ale nie mam możliwości pracy z internetem, brak zasięgu. Kiedy wrócę, czyli w sobotę, nadrobię zaległości i za wszystkie wpisy podziękuję i odpowiem - Pozdrawiam Jadziu serdecznie :)PS. Nie wiem, jak z pisaniem będzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To oczywiste, że doświadczamy spadku formy, zwątpienia, niemocy twórczej. Twoja piękna i bogata polszczyzna pozwala malować pejzaże nie tylko zewnętrzne, ale i wewnętrzne w tak niezwykły, poruszający sposób. Niczym strażnik czasu przenosisz i utrwalasz obrazy z przeszłości, że przywołam tylko stare jabłonie z powykręcanymi ramionami, trawy, które są wieczne i wietrzne.... Inspirujesz... Pozdrawiam. Jadwiga

    OdpowiedzUsuń
  6. Odkrywam wcześniejsze posty. Mistrz Nastroju, Mistrz Opowieści, Mistrz i... To nie jest tak, że Ty możesz przestać pisać, bo tak chcesz. Mam wrażenie, że Ty.., że Tobie nie wolno nie pisać. Jadwiga

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj ponownie Jadziu. Dziękuję Ci za wiele wpisów. Cieszy mnie to, a jednocześnie peszy, bo kiedy spoglądam na to, co piszę, wydaje mi się miałkie. Dlatego czuję się zawstydzony, że piszesz "Mistrz", bo tak wcale się nie czuję, ani nie aspiruję do tego miana - ba, uciekam przed tym. Widzisz, czasami w życiu oczekujemy reakcji na to, co robimy. To dziecięcy odruch, ale zakorzeniony w nas bardzo głęboko. Zupełnie jakbyśmy wołali - ej! tutaj jestem, zainteresuj się mną. Jeśli tej reakcji nie ma, to i odchodzimy. I coś takiego właśnie mnie się przytrafiło. Proste, byle jakie, ale najnormalniejsze w życiu. Lubię pisać, nie przeczę. I nie ma to nic wspólnego z weną, czy formą. Musiałem odpocząć. Może, jeśli tak mi się napisze, coś o tym przeczytasz. Jeśli nie, znaczy, że nie było warto o tym mówić. Pozdrawiam Cię serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie, nie...
    Nie wszystko od pani Jadzi...
    3 sierpnia 18:06 pytanie zadane ze stolicy (choć możliwe, że pani Jadzia też ze stolicy)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny tekst :)
    Może znów dostanę pierwszy egzemplarz książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pozwolę sobie pozdrowić Osobę z Warszawy, co za intuicja! Wprawdzie nie jestem z Warszawy, ale rodzinnie blisko ze stolicą związana. Chodziło się na Koło przed dopołudniową kawą, a po mszy świętej u ks. Jana Sikorskiego... Jeszcze raz serdeczności. J.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy wychodzę z domu i wiem, że wrócę po zmroku, szwedzkim zwyczajem zostawiam w oknach zapalone lampy. Czuję si bezpiecznie, gdy z daleka dom wita mnie roziskrzonymi światłami. J.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ajj...połączyłem dwie osoby w jednym poście - przepraszam. A tekst...coś mi chodzi po głowie. Coś zielonego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć wędrowcu :-)
    Chyba minęliśmy się w Bieszczadach, hahaha. Choć mnie one jakoś nie oczarowały, to na Twoich Witku zdjęciach są fenomenalne :-) To znak, że muszę tam wrócić...może w przyszłym roku?
    Pozdrawiam, Karolina

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :)) Każdy inaczej spostrzega to, co dookoła niego. Ja swoje Bieszczady tak właśnie widzę. Wracam do nich we wrześniu. Muszę, obiecałem. Wiele jest przeciwko temu, bym wrócił. Ale ja wciąż uciekam. Wciąż i wciąż i wciąż. Po po prostu chcę uciec. Tak na zawsze. A gdzie lepiej, niż w Bieszczadach? Przecież to koniec świata. Więc niech się dokona, co ma się dokonać. Pozdrawiam Cię i dziękuje :))))

    OdpowiedzUsuń
  14. To fakt - tam jest koniec świata, cisza i święty spokój. Odjedziesz kilkadziesiąt kilometrów i zewsząd krzyczą jarmarczne bieszczadzkie Krupówki. Po prostu źle trafiłam :-/
    Czekam na srogi mróz bo wtedy wychodzą najpiękniejsze ujęcia kolei wąskotorowej pod parą...to moje klimaty :-D Wpadnij w zimowym terminie na stację Cisna-Majdan :-)

    Witek, nadchodzą zmiany?
    Pozdrawiam,Karolina

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem, priv. A kolej, postaram się, wiesz jak jest z pracą.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hmm. Znam Bieszczady jak własną kieszeń. Tam się wychowałam. Z dala od świata i ludzi. W nikomu nie znanej osadzie. Gdzie działania wojenne zrównały z ziemią dość dużą wioskę, pozostawiając raptem cztery domy i zapomniane sady. Dziś już całkowicie zdziczałe, rozrosłe z samosiejek. I w około same lasy.Wtedy turysta tam nie bywał. Bywali ludzie wyklęci przez los. Pozdrawiam.

    ps -Jeszcze nie czujesz tej krainy. Choć pięknie napisanie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję Ci. I mówię to bardzo, bardzo serio. Wyobraź sobie faceta 188 cm, który nie schyla głowy, a przykłada prawą dłoń do serca i wykonuje ukłon. Zdaję sobie sprawę, że przez dziesięć dni niewiele mogłem poznać i poczuć. Ale magię tego miejsca poczułem w każdej części ciała. Byłem pierwszy raz i żałuję, że byłem tak późno. Bieszczady uratowały mnie. Tak, kiczowato brzmi, ale fakty są faktami. Bardzo Cię pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty