Nalać śmiech, nalać łzy...

          Wiesz, jest jeszcze śpiew ptaka o poranku, kiedy noc wycieka z krwioobiegu szarą falą. Milczę wtedy podchodząc do okna i patrząc na uśpione jeszcze miasto choć wiem, że tysiące ludzi pewnie tak robi. Milczę, bo co mam powiedzieć? Z kim się witać, z kim się żegnać? Komu rzucić słowa w pomarańczowe od łuny niebo? Nie wiesz…ja też. Więc niech będzie, jak jest. A potem w ciemnym od cieni domu nalewam szklankę wody. Piję i czuję, jak rozchodzi się po mnie falami zimna. Dobra jest taka woda, wiesz? Wygania wszystkie nocne słowa, sny rozwiązłe i widziadła. Gasi pożar we mnie. Może kiedyś ugasi i będę patrzył na świat zupełnie inaczej? Coś się zmieni i będę sumował oddechy zamiast dziwić się wciąż i wciąż. Wiesz, nawet teraz, kiedy idę przez cień, który zalega ogród, dziwię się jak wygląda. To głupie wiedzieć, a jednocześnie się dziwić. Wiem doskonale, że trawa pod moimi stopami jest mokra od rosy, a kiedy schylę się, by kucnąć, zobaczę błękitny i srebrny dywan z kropli. A kiedy słońce liźnie trawę, to zalśni w oczy milionem kropli. Przecież to normalne, zwykłe. A ja to nazywam magią. Bo przecież dzieje się magia, kiedy otrząsam się ze snu wpadając w zimny poranek i w mokrą trawę, która zamiast trzeźwić, rozgrzewa. Zamiast rannej pustki w głowie, sypią się myśli, słowa, zdania. Wiem, dziwny ze mnie człowiek, który dostrzega magię w kropli wody, który czesze trawę tak, jakby głaskał swojego wiernego psa po wspólnej wędrówce, albo na powitanie. Dziwny. Nie wiem już, co mi się śniło, nie pamiętam tych szalonych strzępków, które wywołały grymas na twarzy. Nie pamiętam, nie pamiętam, nie chcę pamiętać. Są tylko krople rosy i kołysanie na źdźble trawy. Świat wraca na swoje miejsce i czas wraca na swoje zwykłe tory. Jest zwykle i niezwykle tak bardzo, że szukam uczucia, które jednocześnie mogłoby być i śmiechem i płaczem. Trudne, prawda? A jednak są jeszcze krople tak podobne do łez. Jest jeszcze śpiew ptaka o poranku tak podobny do śmiechu. Jest jeszcze czas, który prostuje ścieżki życia. I ja jestem, ja jednak jestem. Jestem…

Komentarze

  1. Cudne jest to, że ktoś dostrzega tą magię...rozumiem, bo ja też ciągle się zachwycam. Piękny tekst o samotności i wrażliwości...Zdjęcia jak zawsze zachwycają. Miłego tygodnia, Witku:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kiedy przestajemy się dziwić - umieramy" - więc żyjesz Elu, tak naprawdę! I bardzo się cieszę, że też dostrzegasz tę magię. Dziękuję, że czytasz i że piszesz. I to tu, na blogu! Miłego tygodnia Elu - ciepłego i słonecznego :)) Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

      Usuń
    2. Dziękuję i również życzę dużo słońca...z odrobiną magii w nowym tygodniu:))

      Usuń
    3. Przyda się, dziękuję :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty