Nie dotykaj...
Lubię
czas. To przecież paradoks, bo kiedy patrzę w lustro, to widzę, że nie jestem
tym chłopakiem, który wierzył, że zawsze taki będzie. Ale mimo wszystko lubię
czas i lubię słuchać jak płynie przez stare zegary. Nasłuchuję w nocy, ile
uderzeń wybije stary zegar, choć mam telefon gotowy na wszystko na wyciągnięcie
ręki. Ale to nie to samo. Bo przecież nie ma nic lepszego, niż leżeć w
ciemności nasłuchując bicia zegara i słysząc, kiedy budzą się ptaki. Najpierw
nieśmiało, by potem wybuchnąć śpiewem. Albo daleki pociąg, którego stukot
niesie się i klei powieki na tę cudowną, kołysaną chwilę. Lubię te chwile, tak
jak lubi się wiernego psa, który przychodzi złożyć łeb na kolanach domagając się
uwagi albo pieszczoty. Czasem czułego słowa. Czas płynie wtedy leniwie i sam
nie wiem, czy jestem tu i teraz, czy wtedy i tam, czy w jednej z możliwych przyszłości. A kiedy dzień wygoni mnie z domu,
to wkraczam w głęboki nurt i mijają godziny niezauważone, na zawsze przepadłe.
I zostaje ten czas, kiedy jestem, gdzie jestem. Tak jak dzisiaj, trzynastego w
piątek mając na uszach błękitny blues. Siedziałem w tych starych portkach na
ziemi nie bojąc się, że je zniszczę. Były jak ja. Cudowne no name, które jednak
przypominały to, do czego zostały stworzone. Patrzę na drzewo, które obsypane
białymi kwiatami przyciąga setki pszczół. Powietrze pachnie ziemią, życiem i
kwitnieniem. Uśmiecham się do siebie i czas staje. Są tylko białe kwiaty i
błękit. A może błękit i biel? Nie wiem, oczy zachodzą mi łzami. Pewnie przez
światło. Więc zamykam je czując, że krople spływają mi po policzkach drażniąc
skórę. To nie jest ważne, bo przecież czas się zatrzymał. Zawsze to robi
usłużnie pozwalając mi tylko być. Nie, nie rozmyć się, nie przepaść w nieistnieniu.
Po prostu być, oddychać, patrzyć, smakować zapachy. Czasem pozwala na kilka
zdjęć, jak pamiątkę tej właśnie chwili. Ktoś mógłby powiedzieć – to już było
przecież. Były te zdjęcia i to drzewo i ten czas. Nic nowego. Może… Może ma
rację ten ktoś. A może to tylko koło, które się obraca i chciałbym pokazać jego
obrót? A może to inne niebo i inne drzewo i inne kwiaty? A może to inny ja?
Przecież to tylko gra czasem. Z czasem. Z samym sobą, ze światem – starym oszustem.
Splatanie się tego co było z tym, co będzie i z tym, co jest teraz. Warkocz,
który sami pleciemy. Otrzepuję spodnie z pyłu i czasu. Pora wracać – wzdycham i
wzdycha czas. I drzewo też wzdycha setką pszczół. „Idź, zostaw, nie dotykaj…” Może ja też powinienem tak powiedzieć?
Wyszeptać?
Każdy czas jest dobry...
OdpowiedzUsuńMoja Babcia mówiła, że jest czas na zabawę, czas na rodzenie dzieci i czas na umieranie...
Teraz gdy Babci już nie ma...myślę, że to nie jest tak do końca...z wiekiem zmieniamy zabawki i dobrze jest gdy pozostaje w nas trochę dziecka. To takie moje przemyślenie o czasie. Lubię swój czas.
Dobrej nocy Witku:)
To prawda, że pozostaje zawsze w nas trochę dziecka. W innych więcej, w innych mniej. Wtedy nie można powiedzieć słów "czas utracony", bo on gdzieś przecież cały czas w nas jest, krąży. Dobrze, że lubisz swój czas. To ważne, choć ja za późno to zrozumiałem. Choć może wcale nie za późno? Przecież to tylko czas :)) Bardzo Ci dziękuję za komentarz i pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))
UsuńWitam Cię Witku...
UsuńNigdy nie jest za późno...
Wiele spraw nie toczy się tak jakbyśmy chcieli, wiele chcielibyśmy naprawić, zmienić naszą przeszłość, ale skąd wiemy jakby się wtedy potoczyła przyszłość? Może zmiany wcale nie wyszłyby nam na dobre. Dlatego cieszmy się tym co mamy i próbujmy, na ile to możliwe swój własny czas dobrze wykorzystać. Dobrych chwil życzę bo one tworzą całość:)
Witaj Aniu :))
UsuńWiesz co? Zgodzę się z Tobą. Bez żadnych "ale", gdyby", "może". Jak powiedział poeta "Bez przeszłości nie byłoby tu i teraz" Miłego wieczoru Aniu :)) Pozdrawiam!!! :)))