Iluzje...

- Nie zapytałeś o to jeszcze, nie zapytałeś o dziadka. Nie jesteś ciekawy?
- Nie, nie zapytałem i nie zapytam.
- Zadziwiasz mnie. Ty, który ciągle pytasz i szukasz, nie chcesz wiedzieć?
- Kiedy z nim rozmawiałem, miał oczy przytomne. Powiedział mi, co jest ważne. Pocałowałem go w rękę, bo tak trzeba, wiesz? A potem widziałem jego nieobecne oczy, które powiedziały mi wszystko. Jego już nie było. Jego błądzące ręce, którymi szukał widm w powietrzu mówiły: „Zostawcie mnie, chcę odejść” To mi chciałaś powiedzieć?
- Nie, nie to. Siedzieliśmy w nadmorskiej knajpce, gdzie można wypić dobrą kawę i napić się czegoś. Z muzyką, która wprawia w łagodny uśmiech. W knajpce z widokiem na morze. Stały ląd. Tak, jeśli było coś stałego, to właśnie to miejsce, gdzie sączyłem swoją whisky, gdzie patrzyłem, jak Śmierć pije swoją kawę i głośno rozmyśla nad mojito. Popołudnie ma tutaj szczególny smak, jest łagodne i spokojne, a czas leniwie płynie. Ludzie przechodzą, kręcą się, a jednak nie słyszę ich rozmów. Jest wiatr i muzyka i szum. Czego więcej trzeba?
-  Mówisz, że Cię zadziwiam, ale przecież ja wiedziałem, czułem. Tak jak poczułem to w zapachu domu, który opuścili mieszkańcy. Tak samo czułem, kiedy miłość odeszła. Mówiłem – wróć, krzyczałem – wróć! Nawet nie wiesz, jakie miałem sny… Więc wiem, co znaczy odejście.
- Ale zapalasz latarnię nawet tu?
- Tak, zapalam. Bo zawsze trzeba ją zapalić dla wędrowca. Obojętnie kogo. Obojętnie w jakiej godzinie. Bo trzeba wierzyć, że to moje cholerne życie na coś się komuś przyda. Na coś się przydadzą moje słowa, moje zdjęcia, moja obecność, mój oddech. Bo nie można tak żyć.
- Żałujesz?
- Że przestałem istnieć? A czy kiedykolwiek byłem? Czy kiedykolwiek nie byłem? Jakie to ma teraz znaczenie?
- Jesteś połączeniem indywidualisty z idealistą.
- Pochlebiasz mi, choć jaskinia Platona zachwycała mnie dawno, dawno temu. Wiem przecież, że odbicia są niedokładne. Ja nawet tego nie potrzebuję. Fascynuje mnie niedokładność, fałszywe odbicie, iluzja, bo to wszystko ludzkie. Bo to moje, wiesz?
- Pora na mnie. Ty wracasz brzegiem morza, prawda?
- Tak, jakieś dwanaście kilometrów. Ale spokojnie, dojdę.
- Wiem, że dojdziesz i wiem, że sny zapętlą ci się i wyjdziesz na zdjęcia zbyt wcześnie. Dziękuję za kawę i mojito.
- Bywaj, miło było napić się z Tobą.
Nie chciało mi się wracać. Nie chciało mi się myśleć. Ale wiał wiatr z zachodu i morze stało się głośniejsze. Potrzebowałem ruchu i ognia latarni. Potrzebowałem barwy zachodzącego nieba. Potrzebowałem nocy, która oddycha szumem morza. Potrzebowałem miłości i przyjaznego milczenia, które będzie rozumiało. Bo kiedy przestaje się czekać, tylko tyle zostaje - a może aż tyle…














Komentarze

  1. Witku, przyznam, że musiałam dziś drugi raz przeczytać , aby odnieść się do tekstu...Zawikłany nieco, ale myślę, że to pierwsze zdjęcie ma dać znaczenie wszystkim słowom. Z pewnością i Ty dopłyniesz do brzegu, nawet sam nie zauważysz kiedy. Często zauważamy to dopiero po czasie...Całe szczęście dla nas, oglądających, jest Twój niepokój i bezsenność, i są Twoje zdjęcia, na które można patrzeć i patrzeć. Dziękuję...Serdeczne pozdrowienia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Elu, chyba zbyt mocno przyciąłem tekst i stał się mało czytelny. Tak dzieje się z długimi tekstami - niestety. Cieszę się, że choć zdjęcia są takie, jak być powinny :)) To ja Ci bardzo dziękuję i oczywiście pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  2. Wiesz Witku, G+ zamykają. Dziwne uczucie. Czas. Nic nie boli bardziej jak czas utracony. Nic.
    Fenomenalne zdjęcia. Samotny spacer do nocy. Ileż ja takich spacerów odbyłam nad morzem. Siedem lat tak spacerowałam. Praktycznie dzień w dzień. Tą samą trasą. Do tej samej kawiarenki - panie znały już na pamieć co zamówię..... dziwne uczucie cofnąć się w czasie.
    Niesamowite zdjęcia.
    @ElzbietaPacuszka :) serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty