Odczyniam złe...

      Odczyniam złe. Bo złe się we mnie zalęgło. O, nigdy nie byłem aniołem, choć zawsze chciałem być. Ale o ile pociągały mnie ich skrzydła, o tyle odstręczał brak płci. Ale zło się i tak zalęgło. Jak? Zwyczajnie. Jak zawsze. Może coś powiedziałem, albo może na odwrót - nic nie powiedziałem. Może zrobiłem gest, a może gestu nie zrobiłem. Może zaśmiałem się, gdzie powinien być raczej płacz? Ale złego trzeba wygonić, bo we mnie jest miejsce tylko dla mnie. Nie przewiduję pasażerów na gapę ani chciwych pasożytów, którzy z błogą miną będą chłeptać moją krew. Moja krew, moja sprawa, mój proch. Bo przecież z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Synu nieba, do którego tęsknisz, synu ziemi której oddasz, co jej. To proste przecież. Wystarczy iść tam, gdzie stykają się trzy drogi i stanąć na rozstaju. Rośnie tam drzewo, które jest ważne. Które się śni, które jest, bo jest zasadzone nieznaną ręką. Trzeba wejść pod jego czuły parasol i zamknąć oczy. Wsłuchać się w szelest liści. I złe odejdzie. Bo złe nie lubi zapachu liści i szeptu na wietrze. Głębiej wciska się w człowieka. A tu nic, tylko opór, bo drzewo stoi na przecięciu trzech dróg. Trzech mocy, trzech stanów skupienia, trzech imion boskich, trzech magicznych liczb. Nabieram powietrze w płuca i wstrzymuję oddech. Złe szuka ucieczki, ale nie ma miejsca w głowie, brzuchu i nogach. Wskakuje więc do płuc, a ja wydycham je powoli wraz z oddechem. I mogę teraz spokojnie patrzeć na liście z rdzawym nalotem. Na samochody jadące drogą. Na ludzi z siatkami i pijanego rowerzystę, który mógłby byś świętym, ale wolał zostać pijakiem, co wydawało mu się i praktyczne i bardziej pożyteczne. Złe uleciało z chłodnym wiatrem szukając innego żywiciela, więc patrzę na tulipanowca. Bo przecież znamy się już tyle lat. To tu uciekałem od hałasu i humorów ludzkich. Tu narodził się pomysł bloga. Tu w końcu szeptałem wraz z liśćmi swoje ubożuchne modlitwy o miłość romantyczną, na psa urok. Tu w końcu przyszedłem rok temu z postanowieniem rozliczenia się z tym, co było. Spojrzałem za siebie i przeleciały przeze mnie wszystkie te godziny i minuty, wszystkie te słowa napisane, wszystkie te tęsknienia i noce bez snu. A tulipanowiec karmił się tym wszystkim. Dzisiaj przyszedłem znów zobaczyć jak płonie w popołudniowym słońcu. Złe uleciało, a ja nie musiałem patrzeć wstecz. Nie musiałem patrzeć w przód. Było „tu i teraz” i to było piękne. Wdychałem zapach liści i chłodnych żyłek powietrza unoszących się wokół. Liście płonęły, liście krwawiły. Zupełnie jak ja.  Dotknąłem dłonią kory, bo tak powinno witać się i żegnać przyjaciół. „Kolejna jesień, stary. Damy radę, prawda?” „Damy radę”, wyszeptały liście. A staruszka ze złym wzrokiem zawodowej jędzy nieżyczliwie rzuciła przekleństwo pod moim adresem. Zrewanżowałem się tym samym. Wiedziałem, że wyczytała to z ruchu moich warg. „Nie, nie zostanę aniołem, nie zostanę świętym” - myślałem dotykając kory tulipanowca. Byłem zmęczony. Po prostu byłem zmęczony…  



















Komentarze

  1. Zdjęcia piękne, słoneczne mają dużo baśniowej energii...Z komentarzem tekstu musisz troszkę poczekać, bo dziś zupełnie nie mam do tego głowy. Taki dzień. Serdecznie Cię pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, dziękuję Ci serdecznie :)) I dziękuję, że na moją pisaninę i pstrykanię znalazłaś czas :)) Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)))

      Usuń
  2. Dziękuję Ci Joasiu z całego serca :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jeszcze myślę...wróciłam tu i to zło o którym piszesz kojarzy mi się z wątpieniem w siebie, w swoją małą wartość, tak to czuję.
    Jeżeli w jakiejś relacji z drugą osobą ciągle mamy do siebie jakieś pretensje, że zrobiłam tak zamiast tak, obojętnie, ciągle siebie weryfikujemy i zachodzimy w głowę, czy ta druga strona jest zadowolona i czy trafiliśmy w jej gusta...to raczej tak, jakbyśmy świadomie tracili siebie...a na dłuższą metę to jest złe i niezdrowe 😊
    To stanie pod parasolem tego drzewa to jakby prysznic z wiary w siebie.
    Może być?

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro Ci pasuje ta interpretacja, to ją zostaw. Tym razem nie mogę odpowiedzieć, bo odpowiem tylko za siebie, a tekst jest na tyle uniwersalny, że każdy dopasuje siebie do tego co jest, bądź było. Tak, wiem, jestem okropny itd. - przyzwyczaiłem się. Jednak nie odpowiem jednoznacznie. " Damy radę, wyszeptały liście" - więc musimy dać radę :)) jak inaczej życie mogłoby się toczyć dalej? Przenikliwa z Ciebie osóbka, ale .... ten tekst nie tak łatwo rozkminić :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak czy inaczej, odbieram ten tekst pozytywnie😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ja wiem... :P Tak, masz rerację. jest pozytywny i trzymajmy się tego :)) Następny będzie negatywny i nic mnie przed tym nie powstrzyma :D Pozdrawiam Cię późną pora Joasiu :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczytując się uważnie w każdy kolejny Twój tekst zastanawiam się kiedy, lub czy w ogóle, uda się Tobie Witku od tego wszystkiego uwolnić ...
    Pozdrawiam, moją ulubioną późną nocą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór Joanno. Niestety nie mam etykietki, która jak na żywności miałaby datę zdatności do użycia. Piszę "niestety", bo sam chciałbym znać datę przejścia ze stanu "activ" do stanu "deactivation". Sama wiesz, że niektóre rzeczy zostają w człowieku długo przypominając co rusz o tym, co było, albo o tym, co jest. Czy to słowa, czy to gesty, czy w końcu pamięć o kimś lub o czymś. A blog nie jest stricte miejscem, w którym mógłbym napisać: "Koniec i bomba, kto nie czytał ten trąba". Bo przecież nie piszę tylko dla siebie. Każdy może odnaleźć w tekstach nawiązania do samego siebie, do swoich przemyśleń, do swoich mniejszych lub większych radości i bolączek lub dylematów. I tak się poniekąd dzieje. W powyższym tekście opisuję tulipanowca, który w pewien ciekawy sposób istnieje w moim życiu 16 lat. Długo, jak na normy życia człowieka, tak mi się wydaje. Więc i postanowiłem pokazać ten element życia w nieco inny sposób - jako miejsce magiczne, bo i drzewo jest piękne i łączą się z nim pewne historie. Czasami, jak dziś, przychodzę pod nie, by odetchnąć w przerwie między jedną apokalipsą, a drugą. I to jest coś dobrego. Może ktoś z czytelników ma podobną perspektywę? Może podobnie jak ja czuje, że drzewo, element przyrody, było świadkiem kilku ważnych rzeczy w życiu? Twoje pytanie Joanno łączy się też poniekąd z istotą bloga - chciałem pokazać świat nie tylko moimi oczami, ale i też w inny, magiczny sposób. Jeśli tego zabraknie, to będzie znak, że powinienem zamknąć to miejsce. Bo przecież nie jest istotne, czy ja mam problem, a opisanie pewnego doświadczenia, czasem zupełnie nie mojego, z mojej perspektywy. A Twoje pytanie w pewien sposób sugeruje, że czas, o którym piszę, chyba właśnie nadszedł. Bardzo serdecznie dziękuję Ci za odwiedziny i czytanie bloga.Dziękuję Ci również za komentarz, który na pewno da mi sporo do myślenia w pytaniu o sens dalszej pisaniny. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam w tę jesienną, deszczową noc :))
      PS. Przepraszam za zbyt długi komentarz, ale poruszyły mnie Twoje słowa.

      Usuń
    2. Nie będzie tak długo i tak ciekawie... :)
      04:38 to już zdecydowanie "dzień dobry"...
      Wielokrotnie pisałam, że Twoje teksty są uniwersalne. Ja tu często odnajduję swoje "być albo nie być". Pomagasz podejmować decyzje, dlatego tak uważnie czytam. A moje krótkie nocne pytanie / nie pytanie dotyczyło Jednego, ale jakże Ważnego dla Ciebie Wątku, że tak ośmielę się Go nazwać. Pytanie, na które nie ma odpowiedzi i nigdy nie będzie, bo takie Zadry zostają na zawsze... I to by było na tyle, jak mawiał klasyk...

      Ps. Trzeba Ci Witku wiedzieć, że moja pierwsza myśl po ogłoszeniu zamknięcia G+ była: gdzie ja teraz znajdę WN! A więc pisz, pisz, pisz... Dobrego dnia :))

      Usuń
    3. Może to dziwne, ale rozbawił mnie ten wpis, bo czasem sama czuję się podobnie i już długi czas nauczyłam się patrzeć na ten swój stan z przymrużeniem oka. Do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, a jak już człowiek nauczy się śmiać z samego siebie, to jest sukces. Ech ta romantyczna miłość, na psa urok, jakby człowiek wiedział, w co się pakuje, to może by się zastanowił i zamknął dzioba w odpowiednim momencie :)) Ale czym by było życie bez tych wyśmienitych niespodzianek ;) W sobotę ścięto drzewo, które towarzyszyło mi od dziecka i tak sobie myślę, co teraz? Teraz zacznie się Nowe!! Trzeba się mocno złapać rękami, żeby czasem nie spaść. Świętym żaden z nas nie zostanie, ale pijaczkiem to już nie wiadomo, oby nie alkoholikiem;) Pozdrawiam :))

      Usuń
    4. Joasiu, jeśli chodzi o Wątek, to gdzieś pewnie pojawi się jeszcze, bo takie sprawy nie giną, sama zresztą dobrze wiesz. I zgadzam się z tym, co powyżej napisałaś - rozumiemy się doskonale. Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi, ale praca, praca, praca... Na razie nie zamykam bloga, ale gdzieś taka myśl przywitała się ze mną. Na razie widze sens w tym, co robię. A co będzie później - nie wiem. I ta niepewność też jest fajna :)) Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam życząc dobrego, ciepłego i spokojnego wieczoru :)) PS. 4.20 - moja pora wstawania, więc faktycznie, powinno być "dzień dobry" :))

      Usuń
    5. Ewelino, słusznie, że rozbawił Cię ten wpis, bo ja się przy nim świetnie bawiłem. Częściowo napisałem go zresztą pod tulipanowcem chciwie klupiąc w szybę telefonu zanim zorientowałem się, że mogę dyktować :P Częściowo na konferencji, bo byłem zasłonięty przez filar i miałem satysfakcję :D Ale ad rem, widzę, co Cię rozbawiło, i na psa urok, masz rację :))) Co do drzew - ech...Wiem, co czujesz. Właśnie w zeszłym tygodniu wycięto dwie stare jabłonie, które były moimi statkami kosmicznymi w drodze do gwiazd, kiedy byłem mały. No i jak ja się tam w końcu dostanę? Trza coś wymyślić. Idzie nowe - niech idzie :)) Serdecznie Cię pozdrawiam życząc spokojnego i dobrego wieczoru :))

      Usuń
  8. Witku, dzięki tekstowi znalazłam się w innej, magicznej krainie, i przyznam Ci się, że chciałabym mieć takiego kasztanowca. Też bym go przytuliła, zamknęła oczy, westchnęła i...może świat byłby lepszy, a co złe uleciało. Tak serio nie mam ostatnio dobrej passy, w pracy i tak ogólnie, stąd może moje życzenie. Z przyjemnością czytam więc takie odrealnione nieco opowieści, a przy dzisiejszej wietrznej i deszczowej pogodzie miło popatrzeć na słoneczne liście uwiecznione na Twoich fotografiach. Pozdrowienia i miłej nocki:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Elu, tak napisałem, bo chciałbym, żeby tak było. Bo przecież rzeczy, świat, ludzie zawsze są lepsi i piękniejsi w naszej wyobraźni niż w rzeczywistości. Co ciekawsze, źli również, ale to temat na inny dzień. Cieszy mnie to, że czytasz i trochę pomaga na zmagania się z pracą. Ten tekst także powstał w przerwie między jedną lekcją, a drugą. I też nie jest najlepiej na świecie; pomyślałem sobie. Ale trzeba to wziąć, jak byka za rogi i pokonać. Mówię to również do siebie, więc nie myśl, że piszę puste komunały. Jeśli spojrzysz na ten tekst z filtrem realności, to zobaczysz, że tak naprawdę piszę o czymś ważnym - o tym, że trzeba pozbyć się tego, co nas zatruwa, odetchnąć, popatrzyć choćby na deszcz, na wiatr obracający liśćmi. Bo przecież jesteśmy elementem natury i jak jedno z ogniw odczuwamy jesień, czas zamierania. Chciałbym Ci napisać, ze to moje bajdurzenie bierze się z tego, że oswajam rzeczywistość, ale Ty o tym przecież wiesz. Więc popatrz na ten tekst, jako na opowieść faceta, który rzuca wszystko w cholerę i mając do dyspozycji 40 minut idzie sobie pod drzewo, bo tu nikt go nie znajdzie, bo będzie spokój, bo odetchnie, bo będzie trochę czasu dla siebie. Popatrzy na liście, na świat i dotknie kory drzewa, które zwyczajnie lubi. To nie jest takie nierealne, bo tak właśnie zrobiłem. I poczułem zapach liści. Poczułem też spokój. A wierz mi, jeśli pracuje się 14 godzin na dobę, trudno zachować i równowagę i siłę. A jednak się uśmiecham. To drzewo, to tulipanowiec. Może rzecz bez znaczenia, ale mało ich jest w Polsce, a ja szczególnie sobie właśnie jego upodobałem. Zrób herbatę, puść dobrą muzykę, którą lubisz. Problemy zbyt często biorą się z tego, że zbyt mocno chcemy. Więc życzę Ci uśmiechu i spokoju. I żebyś wsłuchała się w szum kropli i stwierdziła, że to tylko jesienny deszcz - rzecz naturalna, bo przecież po tylu miesiącach słońca, musi być cudowny i usypiający deszcz. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i życzę dobrej, spokojnej nocy. I dziękuję :)) Bardzo, bardzo Ci dziękuję :))

      Usuń
  9. Absolutnie nieziemskie te liście, ale całkiem realnie poprawiają nastrój w ten wietrzny, deszczowy, zimny dzień i wieczór. Złe tkwi w każdym z nas, ale jeśli jest naddatek dobrego to złe przygniata, ale nigdy nie zadusi. Musimy nieustannie dbać, by tego dobrego było więcej niż mniej. I zazwyczaj tak jest, że jak ktoś zakosztuje dobrego, to nie kusi go to złe, a i potrafi innych dobrym zarażać. Swoje rozdaje na lewo i prawo, nie obawia się, że mu zabraknie. Dobro jest nielimitowane. Serdecznie pozdrawiam przy dźwiękach zaokiennej wichury;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ivo :))Właśnie myślałem o tym, jak odpowiesz i będzie to coś dobrego. I nie pomyliłem się :)) Sam dopiero co dotarłem z pracy do domu i czuję, że moje wydatkowanie energetyczne równa się zeru. Masz rację z dobrem i złem. Nie chciałem tak bardzo wchodzić w strukturę tego, bo liczyłem na uśmiech czytelnika i na to, ze przywoła ładne, dobre myśli. I chyba mi się udało. PS. Bardzo myślałem nad Twoim wpisem dotyczącym G+. Odpowiem, nie myśl sobie :)) Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i jest mi tak miło, ze znalazłaś czas i napisałaś, że nawet sobie nie wyobrażasz. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dobrej, spokojnej nocy i oby coś dobrego ten wiatr przywiał do Twoich snów :))

      Usuń
    2. OOOO, zawsze znajdę czas, bo to prawda, nie jakieś tam słowa pod publikę, że ludzie dla mnie są najważniejsi, ludzie realni w tym wirtualnym świecie. Bez nich, mam wrażenie, nigdy nie mogłabym się spełniać, bo jednak rodzina to dla mnie za mało, zwłaszcza, gdy rodzina najbliższa tworzy swoje najbliższe rodziny. Teraz czas dla mnie :) Dopóki mi pozwolisz na rozmowę z Tobą i wskażesz miejsce, czy tu, czy gdziekolwiek, to będę w tych naszych spotkaniach, rozmowach uczestniczyła. Jesteś dla mnie wyjątkową osobą. A wiatr? A wiatr ucichł :)

      Usuń
    3. Tu się dokładnie rozumiemy :)) Nie mógłbym pracować tam, gdzie pracuję, gdyby nie byli dla mnie najważniejsi ludzie. Oczywiście, że czekam, kiedy napiszesz. Nie zdecydowałem jeszcze, gdzie osiądę. Na pewno będę tu, bo tu jest mój matecznik. Coś pierwszego i najważniejszego. Jest jeszcze Hangouts, Whatsapp itd. Coś się wymyśli :)) U mnie nadal wieje i pada, ale jestem już w domu, więc jest dobrze :)) Pozdrawiam Cię serdecznie. PS. Też jesteś dla mnie wyjątkową osobą, więc kontakt na pewno będzie :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty