Zadra...

      Nie powinienem był tam jechać, ale człowiek czasami robi wbrew sobie. Bo chce, bo musi, bo wydaje mu się, więc mnie się też wydawało, też musiałem, też chciałem. Było inaczej niż wtedy. Nie zapadał wczesny, zimowy zmierzch z anemicznym słońcem, nie było ciszy tak przejmującej, jakby to miejsce wstrzymało oddech. Nie było pytań, które wciąż i wciąż zadawałem sobie. I nie było strachu, który trzeba w sobie zgnieść. Pamiętam, że wszystko było szare, wyprane z kolorów i miałem ochotę zamknąć oczy i poczuć falowanie oceanu, bym wreszcie mógł zasnąć. Pamiętam, że siadłem wtedy na ziemi i było mi bardzo zimno, ale to było nieważne. Ważna była sucha paproć. Wyciągnąłem dłoń i zerwałem kilka liści, które kruszyły się i sypały próchnem minionego życia. Czułem w nieposłusznych palcach suchość i szelest i w ustach smak krwi z zagryzionych bezwiednie warg. Miałem przed sobą dowód, w co potrafią zmienić się słowa, które wypowiada się, by zabolały, by zraniły, by wymazały pamięć. By zabiły w człowieku iskrę, która nie może zgasnąć, bo przecież nie on ją rozpalił, a jedynie pozwolił, by rozrosła się paprocią i wypełniła zielonym morzem, które szumi na wietrze. Obiecałem sobie, że będę omijał to miejsce z daleka. Ale przecież daty pozostają datami i chciałem tam pojechać, zmierzyć się z sobą i swoim światem. Ze swoim oddechem i pamięcią. Z sobą samym. Zobaczyłem pośród innych drzew klon, który obsypany był żółtymi liśćmi. Mniejszy niż one, wydawał się szukać światła między koronami dębów i wysokich sosen, a słońce prześwietlało jego koronę. Paprocie jeszcze nie straciły koloru, nie zamieniły się w szelest. Patrzyłem, jak słońce przeskakuje z liścia na liść, jakby płonął ogień, jakby chciwe języki płomieni rozszalały się w tym miejscu. Dzisiaj nie zadawałem pytań. Nie musiałem. Znów oddychałem i znów mogłem opowiadać swoje światy i siebie samego. Wtedy nie potrafiłem, ale dziś płakałem. Bo czasem trzeba pozwolić łzom na to, by mogły płynąć. I ja pozwoliłem. Zaciśnięte gardło bolało, ale czułem, że żyję. Jeszcze i znów. I choć we mnie pozostała zadra, blizna, która zostanie ze mną na zawsze, to cieszyłem się, że jest. Jak inaczej mógłbym znów szeptać, czuć w powietrzu zapach sosen, jeziora, butwiejących liści? Jak inaczej mógłbym cieszyć się z własnego płaczu, szybkiego oddechu i muzyki w uszach? Życie trwa i to jest najlepsze, co mogło mi się przytrafić. Bo przecież wiosną paprocie znów wystrzelą w górę ponad trawę, a leśne ptaki powtórzą swoje nawoływania między liśćmi. Znów wiatr będzie spieniał drzewa i słońce będzie leniwe o poranku. Znów będę czytał Leśmiana i Tuwima, znów wspomnę Miłosza I Herberta. I będę pamiętał o słowach, które miały zabić...











Komentarze

  1. Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni...tak mi się skojarzyło.
    Musimy mierzyć się z codziennością z dobrymi i złymi chwilami. Te złe zmuszają nas do działania, te dobre trochę rozleniwiają. Zdjęcia piękne w złotych kolorach.
    Wszystkiego dobrego na nowy tydzień Witku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejszy w tym wszystkim jest czas, tak mi się wydaje i swoiste ułożenie się z sobą. Dla mnie stały się bardzo ważne słowa Szymborskiej:
    "Czemu ty się, zła godzino,
    z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
    Jesteś - a więc musisz minąć.
    Miniesz - a więc to jest piękne. ".
    Bardzo Ci dziękuję za słowa, które napisałaś i za wizytę. Wszystkiego dobrego Aniu i uśmiechu ludzi :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze trochę i wszystko obróci się w proch. Suche gałązki paproci rozpadną się i nie będzie po nich śladu. Pozostanie tylko wspomnienie. Najlepiej pamiętać tylko dobre chwile. Ja sobie ostatnio zaserwowałam taką terapię i przypominam sobie tylko to, co wywołuje u mnie śmiech i tak sobie chodzę po lesie i śmieję się w głos, a jak tak pogrzebałam w pamięci, to okazało się, że tych chwil jest bardzo dużoo, a kiedyś wydawało mi się, że jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację, to dobry sposób :) "Chwilo trwaj, jesteś piękna", jak powiedział Faust, a Naglik dodaje: " ...a będziesz zapamiętana". Póki co, ułożyłem się z sobą, więc nie jest źle. Jak wino? Mojego nie została ani kropelka, a butelkę wsunąłem za książki w bibliotece, bo jej kolor wyjątkowo mi spasował - jest błękitna :)) Pozdrawiam Cię i dziękuję, że weszłaś i piszesz. Pozdrawiam :)))

      Usuń
    2. Oj z mojego wina też nic nie zostało. :))

      Usuń
    3. Znaczy się spełniło swoją funkcję. I to jest piękne! :))

      Usuń
  4. Jak dobrze mieć w sobie siły, by zmierzyć się samemu ze dobą, by odnaleźć się, by wciąż umieć dostrzegać wokół siebie zmiany, ich piękno na każdym etapie, nadzieję związaną z tymi zmianami. Uplyw czasu nie zawsze pomaga, trzeba wspomóc go, by zablizniona rama, przypominała, ale nie bolała. Cudowny świat pokazujesz! Pozdrawiam serdecznie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry za literówki, pisząc czekałam na kardiologia i tuż obok nieustannie wyrzucala z siebie potok słów pewna starsza niewiasta. Skupić się było trudno, zapomniałam przeczytać komentarz przed wysłaniem:(

      Usuń
    2. Spokojnie Ivo :)) Mnie tam literówki niestraszne, ważne, że piszesz :) Piszę już trzeci raz moja odpowiedź, bo jestem w pracy i działa to wszystko tak, że szlag mnie trafia. Ale ad rem. Boli jeszcze, ale chciałem się przekonać, na ile proces dochodzenia do siebie zadziałał. Trudna rzecz, ale zmusiłem się do tego zwłaszcza, że data była odpowiednia. Wiesz, kiedy mówisz o przemianach, mam przed oczami koło przemian, które symbolizuje i świat i człowieka. Taka skala i makro i mikro. Bo i pory roku i obrót Ziemi i zmiany w człowieku, które on sam wywołuje i życie w nim wywołuje. Ciągły ruch i ciągła przemiana, jak w filozofii starogreckich przyrodników. Słusznie zauważyłaś, że to nie tylko czas jest pomocny. Oczywiście tym czynnikiem są ludzie, których spotykamy na swojej drodze, a którzy chcący czy niechcący dają nam dobre słowa, uśmiech czy zainteresowanie. I ja takie osoby spotkałem. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za Twoje spostrzeżenia i za to, ze chciało Ci się w trudnych warunkach nakreślić do mnie słowa, które wywołały uśmiech. I cieszę się, że świat na moich zdjęciach Ci się podoba :)) bardzo, bardzo Ci dziękuję i oczywiście pozdrawiam :))

      Usuń
  5. Witku, to ja się cieszę, że Ty się cieszysz:) To bardzo buduje! Miłego popoludnia

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne są Witku te Twoje paprocie, otulone słońcem i nadzieją, lśnią cudnie. Czasem trzeba się zmierzyć z samym sobą, aby móc pójść dalej i prawdą jest, że płacz może przynieść ulgę. Cieszę się ze sporej dawki optymizmu na koniec tekstu, choć być może to wrażenie złudne...Mnie ta pora roku nie nastraja zbyt optymistycznie, krótkie dni, wiatr za oknem. Dobrze, że pogoda jest póki co łaskawa i więcej mamy słońca niż szarugi jesiennej. Pozdrawiam i życzę jak najwięcej takich dni:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Elu :)) Wiesz, to bardzo bolesny i trudny proces "pójścia dalej". Zwłaszcza, że miało nie być żadnego pójścia, a zwłaszcza dalej. Ale milczenie jest złotem :)) W każdym razie zbieg dat wymusił na mnie przetestowanie się, sprawdzenie. Nie martw się, jesień dotyka większość ludzi. Ujawniają się humorki i milczące dni. To normalne, jesteśmy istotami solarnymi, a tu brak światła... Wiem, zbyt dobrze wiem, jak to działa, a że pracuję z ludźmi, to mam okazję obserwować te wszystkie rzeczy na sporej grupie ludzi. Damy radę :)) Dziękuję Ci za dobre słowa i cieszę się, ze nie odebrałaś mojego wpisu bardzo negatywnie, a jednak odszukałaś tę iskierkę optymizmu. Bo ona faktycznie jest :)) Bardzo Cię pozdrawiam i życzę dużo słońca i cudownego światła w tej złotej polskiej jesieni :))

      Usuń
  7. Piękne Twoje liście paproci. Złotem Midasa pomalowane.
    Pozdrowienia ciepłe zostawiam 👌😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)) Również ciepło i serdecznie pozdrawiam Cię Grażyno:))

      Usuń
  8. Te paprocie rdzawe, leśne pióropusze
    zastygłe w niemocy przechodzą katusze
    bo czas ich pięknej zieloności minął
    niczym wczorajszy sen...
    Dobranoc Witku :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty