Okruch...

           Śnieg skrzypiał, a latarnia, z cichym bzyczeniem zwarcia  zgasła. Jasna cholera, zawsze sobie coś wymyślę - myślałem. Zamiast siedzieć w ciepłym domu o tej porze… Ale potrzebowałem tego. Potrzebowałem zimnego powietrza i chwili dla siebie. Choćby tego małego skrawka nocy, który ocaliłem od zagospodarowania cudzymi myślami. Więc szedłem przez zaśnieżone ulice pełne latarni i wiedziałem, że otacza mnie ciemność. Dobrze tak było iść wiedząc, że za ścianami domów są ludzie, że palą światła, by odepchnąć mrok. A ja szedłem w mrok. Ładnie brzmi, prawda? Iść w mrok. Pachnie ostatecznym. Pachnie strachem i pewnością, że się nie wróci. Czasami miałbym ochotę nie wracać. Wejść w ciemność i się rozwiać. Może dlatego nie poszedłem dalej ulicą, ale skręciłem na pola i pochłonął mnie mrok. Na horyzoncie stał las i szarpnął mną pierwotny lęk, by nie wchodzić. Ścieżka jednak kusiła, a mrok pojaśniał. Zobaczyłem na niebie gwiazdy i chmury o barwie rdzy. Śnieg też wydawał się lekko żarzyć w ciemności. Boże mój, gwiazdy… Stałem tylko i patrzyłem na niebo, po którym wiatr gonił rozerwane niskie chmury, zza których jaśniały małe główki gwiazd. Zacząłem robić zdjęcia. Zdjęcie i czekanie. Jeden pstryk i czekanie. Jeden gest i cisza, która wzbiera coraz bardziej. I las jest coraz bliżej i bliżej, a ścieżka wije się w nim i jaśnieje w ciemności, bym postawił swoją nogę na niej. Boję się, nie chcę. Chcę i pójdę. Wiem. Pójdę w samo serce lasu. Jest mi wszystko obojętne.
- Co ci jest obojętne?
- Boże drogi!!! Jezu!!! Aleś mnie wystraszyła. O Matko jedyna...
- A co, przestraszyłeś się?
- Nie skąd, jak mógłbym się bać Śmierci, co?
_ No też tak sobie pomyślałam. Jesteś, to sobie chwilę porozmawiamy.
- No tak, nie ma to jak rozmowa ze Śmiercią w ciemnym lesie, kiedy zimno jak cholera.
- Prawda? Szekspir też mnie chwalił za moje poczucie humoru i wyczucie czasu. Nazwał je angielskim. To urocze, prawda?
- Zapewne. Ale chwila, Ty rozmawiałaś z Szekspirem?
- Ależ oczywiście, myślisz dlaczego zdobył taką sławę? Przecież to moje pomysły z Hamletem i jego szaleństwem i śmiercią. A Romeo i Julia? Przecież byli okropni i biedak tak się z nimi męczył, więc podpowiedziałam mu zakończenie. Makbet też był nieciekawy.
- Och, to masz talent do zakończeń, śmiertelnie skuteczny, wiesz?
- Wiem.
Zamilkła. Patrzyłem na nią i zrobiło mi się raźniej. Mogłem stać na tej ścieżce dalej. Mogłem nawet zapalić latarnię. Znów się odezwała, ale jej głos był inny. Mówiła cicho, prawie szeptem. Patrzyła mi w oczy. Nie bałem się wirujących słońc i galaktyk w jej źrenicach. Nie bałem się wcale...
-   Mówisz, że wszystko ci obojętne, prawda? Że możesz wybrać ciemność. Ciemny las, ciemną polanę i ciemne niebo bez gwiazd i księżyca. Ale to na nic, wiesz? To wszystko na nic – powtórzyła. Bo w tobie jest światło. Jest blask i jasność. W każdym jest. Czasem mniej, czasem więcej. Najgorsi są ci, którzy są puści w środku. Oni kradną światło. Żywią się takimi jak ty, każąc się podziwiać i płoną nie swoim światłem, by brać więcej i więcej. Rozumiesz? Dmuchaj w ten ogień, dmuchaj w te swoje iskry. I nie mów o ciemności. Już lepiej nic nie mów.
Stałem z latarnią w ręce. Świeczka niechętnie zapłonęła rozjaśniając czerń lasu. Cienie zatańczyły na śniegu. Było jak w baśni. Było jak w życiu. Patrzyliśmy na płomień świecy, który spokojnie palił się w latarni. Tej samej, którą zapalałem gwiazdy. Kiedyś. Szedł mróz. Milczeliśmy…









Komentarze

  1. Ze śmiercią tak naprawdę spotkałam się 2 razy. Jednak raz zaprosiła mnie na dużej. I tym razem nie byłam gotowa, by u niej pozostać na zawsze. I było o wiele trudniej z jej szpon wyrwać się, ale gdy je tylko nieznacznie popuściła dałam radę z pomocą innych. Wróciłam. Póki co jestem. Może ktoś jest ciekawy jak u niej jest, to zapewniam, że światła, przelatujące obrazy całego życie, otchłań nieskończona to mit. No chyba, że ktoś chce to widzieć, to inna sprawa. Gdy zamykają się wrota jej pałacu nie ma nic. Koniec. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja bohaterka jest Śmiercią, która często pokazuje mi czym jest życie. Taka odwrócona teza trochę, ale paradoksalnie, zamiast mówić o odchodzeniu, mówi o ważnych w życiu sprawach. Tym razem zdecydowała się na nieco inny ton, ale fragment o świetle jest już poważny. Ja raz miałem spotkanie bezpośrednie. Moje własne. I zrodziło więcej pytań niż odpowiedzi. Zwłaszcza tych dotyczących życia. Powiedzmy, że nastąpiło przewartościowanie i inne spojrzenie na świat. Również Cię pozdrawiam i przepraszam, że nie odpowiedziałem od razu. (Dobra, odpowiedziałem, ale odpowiedź nie poszła. Więc odpowiadam teraz. )

      Usuń
    2. Śmierć w obliczu życia, nie odwrotnie, bardzo wiele do życia wnosi, potrafi otworzyć oczy jak nic innego, czasem mi się wydaje, że tylko śmierć lub zbliżenie do niej, pozwala na prawdziwe docenienie tego, że żyję. Wiele rzeczy można wtedy uznać za nieważne, mimo, że dotychczas stanowiły jakby podstawę egzystencji. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Tak, zgadzam się z Tobą, jak powiedział Ivan Bezdomny w "Mistrzu i Małgorzacie" - na 100%. Dlatego też te moje "spotkania" wiele wnoszą w moje postrzeganie świata, bo choć pełne pytań i bardzo poważne, to jednak coś zmieniają. Oprócz tego jednego, które bardzo wszystko zmieniło, ale to już wiesz :))

      Usuń
  2. Wchodzenie w mrok to takie trochę przełamywanie samego siebie. Ileż razy poczułam w sobie ten "pierwotny lęk", ale nie poddałam mu się, bo najczęściej po prostu nie mogłam, bo przyszedł moment, że musiałam coś wybrać: albo iść w mrok albo zostać w tym samym miejscu. Jeżeli wierzymy, że życie to droga, to musimy przyjąć ją ze wszystkimi jaśniejszymi i ciemniejszymi aspektami. Czasami wchodzimy w tę ciemność, a potem okazuje się, że tam wcale tak ciemno i nieprzyjemnie nie jest, że to tylko taki pierwotny lęk przed nowym i nieznanym, a może to my mamy tę drogę rozjaśnić? ;) Sobie wmawiam prawie codziennie: "nie może być ci wszystko jedno" i Tobie mówię to samo. To najgorsze co możemy zrobić sobie w życiu: powiedzieć, że jest nam wszystko obojętne, a ONA chyba lubi takie sprawy, bo zaraz się znalazła i odezwała i tak naprawdę to pewnie żadna zdobycz dla niej z takiego osobnika, co najwyżej kompan do rozmowy :) Takie chwile z samym sobą są na wagę złota. I nie mamy pojęcia, kto nas wtedy słucha i czy tego kiedyś nie wykorzysta przeciwko nam. Uważaj więc co mówisz i myślisz i z kim rozmawiasz :)) Pozdrawiam Cię serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie mi napisałaś. Czytam z przyjemnością, kiedy mówisz o tym, żeby z odwagą wejść w ciemność. I wiesz, poniekąd ten tekst właśnie po to powstał. Ona przecież po to się zjawiła, by powiedzieć o tym, że zawsze w człowieku jest światło, które rozpraszam mrok. To tylko zależy od człowieka, czy będzie chciał ów mrok rozproszyć, czy roztopić się w nim. To prawda, że nie może być "wszystko jedno". Od tych słów zresztą wyszedłem. Masz rację i słusznie zwracasz mi uwagę na to, z kim rozmawiam i co mówię. Jednak czasem trzeba podjąć to ryzyko, bo inaczej zamilknę, a blog zniknie. Nie chciałbym tak. Muszę zaufać tym, którzy piszą, że kierują się dobrym słowem :)) Równie serdecznie Cię pozdrawiam i uwzględniając pogodę - dużo, dużo światła Ci życzę :))))
      PS. Trochę jaśniej, kiedy spadł śnieg :))

      Usuń
    2. Mówiąc uważaj co mówisz, myślisz i z kim rozmawiasz, miałam na myśli takie dziwne osobniki typu pani Ś., bo o czytelników swojego bloga dbasz jak należy i nie sądzę, żebyś musiał na nich uważać. Chociaż kto to wie... ;))

      Usuń
    3. :D Pani Ś..., no tak. A wiesz, przez chwilkę szukałem w głowie Ś, Ś, Ś...kto to do cholery jest?? :D Ona i tak wie, albo sprawia takie wrażenie - masz rację - cii :))))

      Usuń
  3. Zbudujesz nastrój, rozśmieszysz nawet, potem sprowadzisz na ziemię...
    I zostawisz człowieka z myślami. A ja? ... Pójdę nocą do tego lasu?
    Masz świadomość Witku, że po Twoich tekstach rozdrapujemy własne "ja"?
    Czy Ty piszesz dla nas czy dla siebie, a może pół na pół? Jak to jest z tym pisaniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, witaj Joasiu :)) Cieszę się, że napisałaś :) Zastanawiałem się, jak Ci odpowiedzieć. Bo gdybym pisał tylko dla siebie, to od tego mam zeszyty, albo mniej tradycyjnie - dokumenty. Więc nie piszę dla siebie. Pisze dla ludzi, którzy chcą czytać. Którzy mają odwagę czytać, którym zależy na jakiejś przygodzie intelektualnej. Może też na podjęciu gry z konwencją. Lubię zadawać pytania bo wiem, że każdy z nas ma przemyślenia. Różne, i różne punkty widzenia. Myślę Joasiu, że byłbym ostatnim draniem myśląc lub chcąc, bo ktoś z czytających poszedł nocą do lasu. Nie nazwałbym tego Joasiu 'rozdrapywaniem", raczej pokazaniem, ze wszyscy jesteśmy ludźmi i odczuwamy podobnie. Może chcę trochę przypomnieć to, co jest cennego w człowieku? A może sprowokować do śmiechu, płaczu, chwili z samym sobą - bo tych chwil jest mało - tak, wiem, telefony, komputery, telewizja. Wszystko skupia na sobie uwagę, a my zostajemy w rezultacie sami. Więc stad też i moje teksty. Lepsze, gorsze, czasem całkiem cieniutkie. Na co liczę publikując wpis? Chcę dać siebie. Swoje widzenie świata i swoje emocje. I swoje pytania. Może to mało, nie wiem. Bo nie udzielam odpowiedzi. A tekst, który jest powyżej komentarzy jest wyraźnym znakiem, ze każdy z nas ma w sobie światło, ma iskrę, ma blask. A Pani Nocy przypomniała o tym i zjawiła się po słowach, ze jest mi coś obojętne. Bardzo ładnie o tym napisała zresztą Ewelina. Wielokrotnie zadawałaś mi to pytanie Joasiu. To trudne pytanie i jeszcze rok, półtora roku temu powiedziałbym, że pół na pół. Dziś mogę powiedzieć, że piszę dla czytelników. Bo to Oni (Wy) są najważniejsi. Zwróciła na to zresztą uwagę jedna z czytelniczek, która napisała, bym zostawił bloga i zajął się pisaniem książki. Czyli dostrzegła, że to już. A ja lubię to miejsce, tak po prostu. Serdecznie Cię Joasiu pozdrawiam. Naprawdę bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
    2. Witku, książka to świetny pomysł, ale z bloga nie rezygnuj, jeśli da się to pogodzić. Masz tu nasze reakcje na żywo. Dziewczyny pięknie odnoszą się do Twoich tekstów. Taki kontakt z czytelnikiem na pewno jest cenny. Serdecznie pozdrawiam :)))

      Usuń
    3. Nie, nie mogę zrezygnować z bloga. Wszystko się da, jak się chce, a ja chcę. Zresztą książka, to sprawa na tyle poważna, że muszę ją przemyśleć. Jeśli już do tego dojdzie oczywiście, że poczuję się gotowy :) Nawet nie wiesz, jak bardzo doceniam wszystkich, którzy piszą. Bo piszą o sobie i piszą o tym, jak rozumieją moje słowa. Pojawia się uśmiech i pojawiają się łzy, czasem złość. A to znaczy, że to wszystko nie jest obojętne. Każdy gest, pozostawienie swojego śladu jest dla mnie najwyższą pochwałą, bo ktoś ofiarował mi swój czas i swoje emocje - coś nie do wycenienia. Ciesze się, ze napisałaś. Szkoda, ze tak nieczęsto, ale rozumiem i uśmiecham się pozdrawiając Cię serdecznie :)))

      Usuń
    4. The Raven
      Edgar Allan Poe
      To ten wiersz - za dużo w nim słów jak na bloga :(

      Usuń
  4. Refleksyjna proza, zdjęcia nocy przypomniały mi pewien wiersz, który pozostawił we mnie głęboki ślad. Dziewczyny napisały praktycznie wszystko, co człowiek myśli gdy wita się z nocą, mrokiem gwiazdami i światłem. Gdy zagląda się w oczy własne, widząc w nich śmierć. I drogę ku gwiazdom, światłu. Puki ciepło w nas, póty i życie., choć droga niełatwa. Witku coraz lepsze twoje teksty.
    Wkleję wiersz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że ta swoista mieszanka tekstu i zdjęć spodobała Ci się. Wiesz, za każdym razem boję się, że nie zdołam napisać czegoś, co będzie się podobało, że to sprawa jednego, dwóch wpisów i tyle. Dlatego z ulgą witam słowa, że jednak i tym razem udało się zainteresować Czytelników. Nie wszystko napisano Grażyno o mroku i świetle, ale każdy z piszących podzielił się tym, co sądzi na ten temat, jakie ma skojarzenia. I ciesze się z tego ogromnie. A ja powiem Ci, ze najważniejszy tekst, który dla mnie jest punktem zwrotnym jest taki: "Najgorsi są ci, którzy są puści w środku. Oni kradną światło. Żywią się takimi jak ty, każąc się podziwiać i płoną nie swoim światłem, by brać więcej i więcej. Rozumiesz?". Bo spotykamy często osoby, które biorą od nas - miłość, pieniądze, pomysły, nasze marzenia i się nimi karmią sami przy tym płonąc, ale nic nie dają w zamian i wciąż krzyczą o więcej. Ale ja tak tylko wspominam to, co dla mnie stało się ważne z rozmowy z Panią Mroku. Za wiersz dziękuję, oczywiście "Kruk" Edgara Allana Poe :)) Lubię! Lubię tez inne jego rzeczy, swoją drogą ciekawy życiorys miał ten jeden z pierwszych amerykańskich pisarzy zakończony równie zagadkową śmiercią. Pozdrawiam Cię serdecznie dziękując za dobre słowa :)))

      Usuń
  5. Witku, najpierw odniosę się do zdjęć...Czarujesz i to bardzo, są piękne, nastrojowe, cudowne gwiazdy na niebie (niestety mój aparat tego nie wyłapie:( ), a pomysł ze świecą pośrodku drogi... po prostu piękne. Ciemności tej absolutnej też się boję, już kiedyś o tym pisałam... ale nawet mroczna Pani się na Tobie poznała i wie, że nie jest Ci wszystko jedno, bo chyba wtedy jest najgorzej. Jeśli jest zachwyt - a jest otaczającym światem, konarami drzew, jest złość, na to co nie tak i jest radość z maleńkiej chwili to nie jest się jeszcze obojętnym i dobrze, bo każdy ma przecież światło w oczach... choć czasem głęboko schowane. Pięknego, być może śnieżnego weekendu, Witku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, przyznam się, że zdjęłaś mi spory ciężar z serca. Zwróciłaś uwagę na zdjęcia. I odetchnąłem z ulgą, bo pomyślałem sobie, że chyba coś jest nie tak tym razem. Ciesze się, ze doceniłaś moją wędrówkę do ciemnego lasu właśnie po zdjęcia. (myślałem, ze mnie szalad trafi z latarnią, ale to już zupełnie inna opowieść:)) ) Wiesz, to chyba nie na mnie się Mroczna Pani poznała, a na ludziach. Wie dobrze, że w każdym jest blask i chciała o tym przypomnieć. Bo przecież o tym zapominamy i wtedy obojętniejemy. Pięknie napisałaś o "świetle w oczach", a ja sobie pomyślałem, że my mamy własne światło w oczach, a aparat - nasz aparat musi długo zbierać światło, by powstało zdjęcie. Ale to przecież martwy, choć kochany przez nas przedmiot. My mamy swoje światło i niech tak pozostanie. Oj, tego śniegu u mnie przybywa trochę zbyt gwałtownie. Pada cały czas i robią się zadymki i zamiecie. Dziękuję Ci za piękne słowa i Twoje "dobre oko" do zdjęć -tak, widać gwiazdy :)) Również dla Ciebie życzę dobrego i spokojnego weekendu i oczywiście Cię pozdrawiam :)))

      Usuń
  6. Witaj Witku, temat ciemności ciągle u Ciebie jako numer 1. Wyznam szczerze przeze mnie był i po części jeszcze pozostaje jako materia dla mnie nie do zaakceptowania. Maleńkie błyskające, zachodzące słońce, ledwie widoczne, migocące gwiazdy to promyki nadzieji, za sprawą której nawet ta wydawałoby się okrutna rozmowa ze śmiercią zbytnio nie przeraża, a wprost przeciwnie, ona pomaga wciąż rozniecać potęgę jasności i ciepła. Okruchy życia -to wszystko jest, trwa i daje wciąż nadprzyrodzone siły by żyć. Oswajasz mnie z tym mrocznym światem Witku. Zdjęcia piękne i temat skłaniający do głebokich przemyśleń,,, dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry Joasiu :) Wiesz, czasami z konieczności są takie tematy. Bo jak pisać o jasności, kiedy wychodząc z domu jest ciemno i kiedy się wraca, też jest ciemno? Trzeba zatem odwrócić kolej rzeczy i opisać jasność za pomocą ciemności. Zauważyłaś to :)) A zdjęcia, na których jest ten właśnie okruszek jasności (oprócz ostatniego), to zdjęcia z nocnego lasu. To co lśni i wygląda jak słońce, to świeczka w mojej latarni, którą powiesiłem na gałęzi. Tak mi się wymyśliło w akcie desperacji, że wszyscy mają piękne zdjęcia, a ja nic nie mogę zrobić. Nawet dzisiaj wybrałem się na zdjęcia i dostałem telefon, że muszę bardzo szybko wracać do domu. Zatem i dziś bez zdjęć. Ale cieszę się, że odnalazłaś w moim wpisie tę iskierkę :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty