Wiersz na koniec dnia...



Muszą mi wystarczyć dzisiaj tylko spodnie w kolorze nieba. Są twarde i prążkowane i rozgrzewają się od dotyku skóry. Lubię je. Lubię ich kieszenie, w które mogę włożyć ręce i tych kilka drobniaków, kiedy się spieszę. I moje gwiazdy na niebie - moje nity przy kieszeniach. Kiedy idę korytarzem patrząc w szare płytki, miga mi lewe niebo i zaraz odpowiada mu prawe. Lewe, prawe, lewe, prawe, byle do przodu. Nie stać mnie dziś na inny błękit. Nie stać mnie na zadarcie głowy w górę, więc karmię się tym, co mam. Karmię się hałasem, śmiechem ludzi, którzy za chwilę wyjdą popatrzeć na słońce i skosztować mrozu. A dla mnie zostanie tylko ciemność wieczoru, kiedy spodnie nabiorą atramentowej barwy, a w kieszeniach zamieszka ciemność i Bóg. Włożę go jak kartkę w tylną kieszeń i będę wędrował przez noc. Niech się nasyci ciepłem mojego ciała i pracą mięśni. Niech pozna, czym jest skrzypienie śniegu i jadowite światło latarni. Bo mówią, że Bóg uczy się nas czytając każdą duszę z osobna. Niech więc z nieba moich spodni spojrzy na ludzi spieszących do domu, robiących zakupy i niech posłucha brzęczenia kas sklepowych groźnych, jak anioły z mieczami ognistymi. A może pokażę mu cień, który rzucają drzewa, kiedy słońce zaświeci? Siądzie sobie w oknie i będzie kiwał głową z uśmiechem dobrze wykonanej roboty, a ja będę mówił o kierunku rozwoju bohatera dziewiętnastego wieku w kontekście „Pana Tadeusza”. A kiedy tchu mi braknie, to zaśmieje się w swoją białą brodę wiedząc, że moje słowa, jak płatki śniegu krążące, moje słowa, jak chmury na niebie, moje spodnie, jak niebo błękitne. I zamiast mi dać okruch czyjegoś serca, dmuchnie w dłonie i napiszę nowy wiersz w ciszy, kiedy przyjadę do domu. Oktostychy z tęsknoty i wiatru, oktawy kruche, jak gotyk. Nierówna taka wymiana, ale z Nim się nie dyskutuje tylko zapala świeczkę. Bo wiersze lubią płomień. Tak, On dobrze wie, że wiersze lubią samotność nad czystą kartką z cieniem ręki. Albo smugą krwi. Do wyboru…







Komentarze

  1. Smutno i samotnie zrobiło się!
    Nawet śnieg obleczony w błękitu cienie
    nieskazitelny, nienaruszony
    wybrał milczenie...
    Pozdrawiam Witku serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma zdjęć, tzn. jest ich za mało. Niestety tak to czasem bywa. Mój apart ostatnio świeci pustkami, bo albo nie ma światła, albo ja nie mam czasu. A słońce jak wyskoczy, to na tak skromną chwilę, że ja nawet nie zdążę założyć butów. Trochę bohater poczuł się jak uczeń, bo tam za oknem słońce gra, a ja tu muszę w ławce siedzieć i zanim skończy się ten cały ambaras, to już będzie po wszystkim. Cieszmy się więc małymi rzeczami. Na ile niebieskie spodnie mogą zaspokoić głód światła? To wszystko zależy od wyobraźni. A jak tak złapie mróz, to się tak wszystko zacznie cudnie skrzyć, drgać, a u mnie dzisiaj cały dzień śnieg pada, jest szaro buro, więc wyjdę popołudniem do lasu, ale pewnie bez aparatu i śnieg nie będzie chrupał pod butami, bo na termometrze +1... Ale i tak pewnie będzie fajnie. A w mieszkaniu zawsze można zapalić świeczkę, a z tymi latarniami to prawda... Jeszcze trochę i dzień wydłuży i cień i czas wolny :) Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie będzie, jak mówisz ze spacerem i z lasem :)) Nie wiem, jak u Ciebie teraz, ale mnie przysypało i straciłem z trudem uciułane chwile na odgarnianie śniegu. Jasne, że taka jest kolej rzeczy. Ale i rodzi to bunt, że nie stać mnie na czas, na głupi spacer choćby w pluchę. Czy bohater poczuł się jak uczeń? Hmm...raczej ten ktoś z drugiej strony biurka. Uczeń przynajmniej może uciec z lekcji, a bohater nie ucieknie. A śnieg tak pięknie wygląda, kiedy odbija pomarańczowe światło zachodu podbarwione błękitnym cieniem. Ech... Muszą jednak wystarczyć spodnie w kolorze blue. W tym pięknym kolorze buntu i wolności :))) Pozdrawiam Cię serdecznie z miękkością śniegu :)))

      Usuń
  3. Będzie historia prawdziwa z puentą. Gdy byłam młodą dziewczyną, lat 18 - wow, kiedyś miałam tyle lat. No więc w tym czasie zdarzyła mi się przygoda, nauczka z tych złych przygód, które zapamiętuje się na całe życie. Byłam i jestem miłośniczką spodni, nawet mam takie podarte, fajne stylizowane na stare, boskie. Ktoś sobie pomyśli - ta to już przesadza. Kobieta w tym wieku takowych jednak nie powinna nosić. Nawet za nie burą publiczną dostałam od przyjaciela długoletniego - że nie wypada itd. Publicznie ! się odważył. Popłakałam się ze śmiechu. Za parę tygodni jeszcze bardziej się uśmiałam, gdy żonie swojej kupił w podobnym stylu. Teraz te biedne moje spodnie leżą w szafie i czekają na kogoś komu będą pasować, bom trochę schudła i wiszą na mnie :( szkoda. Kupię sobie inne. Wracając do tematu. Włożyłam tysiaka do kieszeni tylnej, nagusieńkiego, bez portfela. I wieczorem przeżyłam szok. Tysiaka nie było, ktoś mi go z tylnej kieszeni ukradł. Od tamtego czasu wszystkim moim przyjaciołom opowiadam tą historię i uczulam, aby nigdy nic nie wkładali do tylnych kieszeni w spodniach, bo złodziej gdzieś tam w ciemnościach się czai - by nas okraść. Okraść z uczuć. Wtedy nie tylko z pieniędzy mnie okradziono. Okraść z marzeń, okraść z wiary, ufności dziecka.
    ps. Jeden z najlepszych Twoich tekstów. Zdjęcia zmęczonego idącego do przodu jak Syzyf - lewa, prawa, lewa, prawa. Ciężarem całego człowieka noga za nogą do przodu w kierunku nocy, w kierunku dnia, bez względu na pogodę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, się dzieje :)) Nie miałem takich doświadczeń z pieniędzmi, co najwyżej 100 zł zostało pięknie wyprane razem ze spodniami :D Ale popatrzyłaś na mój wpis nieschematycznie i za to wielki ukłon dla Ciebie. Bo fakt, dlaczego wkładam w tylną kieszeń Boga? By kusić, by go ktoś ukradł, albo po to, by go zgubić? Nie pomyślałem o tym, ale to tylko pogłębia interpretację. Myślałem sobie, że spodnie są jak niebo, a więc i mają gwiazdy - nity, mają i więc swojego Boga, a kieszenie są jak kosmos. A tu, proszę, coś nowego :)) Dziękuję Ci za komentarz i ciesze się, ze ten wpis, trochę nerwowy i odrobinę negatywny wzbudził w Tobie skojarzenia. Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

      Usuń
  4. Może ten podmuch w dłonie to właśnie przeznaczenie, jeśli wierzyć w przeznaczenie...ale trzeba wierzyć. Gdyby nie ten boski oddech nie miałabym ja i wiele innych osób przyjemności wypicia kawy przy mądrym tekście jak ten. Wie co robi dając Witkowi pióro czy klawiaturę we władanie...Tęsknota , chyba za słońcem, powietrzem i nie tylko, aż płacze w tym utworze. Ja też tęsknię za światłem, inną pogodą, spacerami. Udało Ci się ,Witku dosłownie złapać styczniowe promienie i ze swoim wdziękiem pokazać nam na zdjęciach. Zimne i jednocześnie piękne...Najserdeczniejsze pozdrowienia i dużo światełka dla Ciebie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam Twój komentarz podparłszy brodę na złączonych dłoniach. Aż się zamyśliłem, tak ładnie odczytałaś mój tekst. Cieszę się, że smakuje dobrze do kawy :)) Nie mogłaś mi zrobić większej przyjemności Elu pisząc właśnie w ten sposób :))) Co do zdjęć, żałuję, że słońce nie zaświeciło wtedy dla mnie i musiałem zadowolić się widokiem daszku, na którym zalegała skrząca się czapa z cieniem drzew. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. A tęsknota? Chyba jest zawsze i wszędzie, bo jak inaczej moglibyśmy być tym, kim jesteśmy :)) Jeszcze raz serdecznie Ci Elu dziękuję i bardzo, bardzo pozdrawiam - śnieżnie i zimowo z Tychów :))

      Usuń
    2. "Karmię się hałasem, śmiechem ludzi, którzy za chwilę wyjdą popatrzeć na słońce i skosztować mrozu." pięknie to napisałeś. Taka namiastka radości czasem ma wielki wymiar. Znam to z autopsji. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Skoro nie można inaczej, niech choć popatrzę na radość innych przez okno. Zawsze lżej :) Również Cie pozdrawiam.

      Usuń
  5. Boga tak po prostu chowasz w tylna kieszeń, ,, oktawy kruche jak gotyk,,, ,,wiersze,które lubią płomień,, perełki
    A zdjecia to asceza- to ze smuga swiatla- jest cudowne...milczaca poezja...czuje mistycyzm- dziękuję za to odczycie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję Małgosiu, że przystanęłaś nad tymi fragmentami i że Ci się spodobały. Wiele, bardzo wiele to dla mnie znaczy. Czujesz, więc wiesz :)) Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.

      Usuń
  6. Jeszcze jednoe nie wszyscy czują taki abstrakt w obrazie...wybrales sobie piękne fragmenty swiatla z realnego pejzazu, okroiles do formy, ktora nabiera innego, symblicznego znaczenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem Małgosiu. Właśnie taki efekt chciałem osiągnąć. Co prawda szukałem geometrycznych form, ale urzekł mnie taki ascetyczny obraz światła. Prosty, a jednak mówiący wiele. Kurczę, nie mam czasu na zdjęcia i na to, co chciałbym... Więc muszę skroić tak, by choć kawałek mnie w tym był....

      Usuń
    2. Cudne te kawalki- proszę o wiecej...

      Usuń
    3. Będę się starał :))) Motywujesz :)

      Usuń
  7. Wybacz literowki, teraz widzę...dobranoc Witku

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty