Miłe kości...
-
Hej.
Nie
odzywałem się. Stalker Miszka przeładował właśnie Zbawiciela. Cisza
opuszczonego laboratorium w głębinach Zony aż bolała.
-
Hej!!
Stalker
Miszka…
-
Hej!! Głuchy jesteś?
-
Czytam przecież. Możesz dać mi chwilę spokoju?
-
Nie dam ci spokoju, nie dam - zanuciła fałszywie Mała. Mnie się nudziii.
-
Mała, dzisiaj wypaćkałaś farbkami, siebie i pół pokoju. Wyrzuciłaś mnie z
łazienki. Dość. Ja jestem zmęczony twoim gadaniem, śpiewaniem i sprzątaniem po
tobie. Jedna mała dusza, a zachowuje się jak legion barbarzyńców. Chwila
spokoju, co?
-
Bo ja biedusia jestem, taka malusia, a ty ciągle jesteś zajęty. To ja muszę się
upomnieć, co ty sobie myślisz?!
-
Ja nic sobie nie myślę, ja chcę spokoju i chcę poczytać książkę. To takie
trudne dla ciebie?
-
Ale ja jestem malusia i biedusia….
-
Mała, wszyscy wiedzą, jaka jesteś. Koniec. Spokój ma być, bo ja chcę czytać. A
jak nie, to inaczej pogadamy, zrozumiano?
-
Zrozumiano, zrozumiano… byś się zakochał, to by była inna gadka.
Aż
odłożyłem książkę. Z wrażenia zamknęła się na stronie, gdzie skończyłem
czytać. Niech to...
-
Mała, co ty powiedziałaś?
-
No, żebyś się zakochał.
-
Ty naprawdę nie masz co robić? W rajfurkę się bawisz? Wara ci od mojego
zakochania. Jeszcze ty mi będziesz utrudniać. Moja rzecz i moja sprawa. Będzie,
to będzie. Nie będzie, płakać nie zamierzam.
-
Dlaczego? I dlaczego w fujarkę?
-
Mała, nie twój interes. Rajfurka, to takie słowo. Brzydkie.
-
A właśnie, że mój. Jestem twoją duszą, pamiętasz? I ja ci mówię, żebyś się
zakochał. Będą kwiatki, czekoladki, świeczki. Będziesz się tak głupio uśmiechał
i takie fajne rzeczy mówił. O i będziesz wzdychał i patrzył jakoś tak ładnie i
będziesz miły zamiast marudzić. I kupisz mi latawiec i konika na biegunach i
będziesz się śmiał.
-
Jezu, Mała, po co ci latawiec i konik na biegunach?
-
Nie odwracaj kota ogonem. Zakochaj się i będzie wszystko, jak ma być.
-
Mała, Mała…wiesz, to nie jest tak, jak ci się wydaje. A teraz daj spokój. Acha,
żadnych latawców, a o koniku pomyślimy innym razem, co?
-
Zawsze tak z tobą jest. A jakbyś się zakochał, to byś od razu kupił i po krzyku
byłoby.
-
Mała, to wszystko nie tak ładnie wygląda, jak na reklamie albo w baśni, wiesz?
-
A jak?
-
Inaczej.
-
Nie zbywaj mnie. Ja malusia jestem i biedusia, trzeba mi powiedzieć.
Dobrze.
Miłość, to nie jest zabawka, którą chcesz i masz, wystarczy, że pomarudzisz
trochę albo farbkami się usmarujesz. Mówisz „zakochasz się”. I co dalej? Będę
tęsknił. Będę myślał wciąż o tej dziewczynie. A jeśli ona mnie nie będzie
chciała? Zobacz, w samym słowie miłość masz dwa przeciwstawne rdzenie mił, to
coś miłego, fajnego i ość, coś ostrego, niebezpiecznego. Tak bardzo
chcesz mi skomplikować świat, który jest i bez tego skomplikowany? A co z tym,
co było? Myślisz, że nie pamiętam? Że nie bolało i nie boli? Wiem, że chcesz
dobrze, ale ja będę długo pamiętał, jak ciemność wlewała się we mnie, jak świat
zaczął szarzeć, niknąć. Wiesz, te kwiaty, świeczki i ładna muzyka, to tylko
cześć prawdy. A co potem? Potem przychodzi życie i czasami jest trudno
powiedzieć głośno słowa, które przychodziły kiedyś tak łatwo.
-
No, to ja nie wiedziałam. Głupiusia jestem, nie?
-
Troszeczkę. Ale teraz już wiesz. I jest jeszcze jedna rzecz Mała, o której
musisz pamiętać. Jeśli zmuszasz kogoś do czegoś, to nigdy, pamiętaj, nigdy nie
będzie to to, czego oczekujesz.
-
To tak jak z koniem na biegunach, prawda?
-
Prawda. Sprytna chciałaś być. A przecież wiesz, że bym ci nieba przychylił.
Tylko czasami trzeba trochę poczekać. To tak, jak z gwiazdami, czasem ich nie widać,
ale wiesz, że one tam są.
Mała
siedziała oparta o moje ramię. Zawsze wyżej i zawsze tak, że miałem jej usta na
wysokości ucha. Poczułem, jak opiera się o mnie plecami i usłyszałem, jak
wypuszcza z płuc powietrze w charakterystyczne „ech…”
-
Ty też jesteś niecierpliwy, wiesz?
-
Wiem Mała, wiem. Irytuję się, że moje gwiazdy ciągle są za chmurami
-
Ale przecież są.
-
Chyba są Mała, chyba są…
Piękne zdjęcia w pięknych kolorach - zdjęcia symbole do tekstu. W słowie i w świetle zostawiłeś przekaz :) Błękitu w fiolet opakowanego ... Dobranoc Witku.
OdpowiedzUsuńJakoś tak mnie naszło... Ciesze się, że Ci się spodobało :)) Dobranoc Grażynko :))
UsuńNo wreszcie! Głos z serca i głos z głowy...Piękny,ale i przerażający.Bo czym się kierować? Dać się ponieść emocjom i na fali bijacego serca oddać się uczuciu? Czy może rozsądek ma więcej powiedzenia? To są zdaje się nierozsttzygalne jednoznacznie kwestie...tak myślę.W punkt zdaje się opowiada ten tekst: Miłość to nie pluszowy miś,ani kwiaty to też nie diabeł rogaty,ani miłość kiedy jedno płacze,a drugie po niej skacze...ale Miłość kiedy jedno spada w dół,drugie ciągnie je ku górze... i o to chyba chodzi.Tyle,że najpierw musisz się zakochać :-))
OdpowiedzUsuńP.S.Kolorowe szpile fajne tyle,że są dwuznaczne... ;-)
Miłego dnia.
A widzisz, jednak się postarałem :)) Ale między Bogiem, a prawdą, to wolałem zawsze unikać tego tematu wprost. Wprost, bo gdzieś go przemycałem, ale wolałem o nim nie wspominać. A tu wybrzmiało. Masz rację, że te kwestie się wzajemnie wykluczają. Iść za pragnieniem, czy za myślą. Lubię tę piosenkę, ale jej czas u mnie przeminął. Bardziej zdaję się na kwestię, która poruszyłeś w ostatnim zdaniu - czy pozwolić sobie na luz, czy nie. A szpile fajne, tez mi się spodobały, więc wziąłem aparat :)) A że dwuznaczne? Tak trzeba, bo przecież wpis nie byłby wpisem bez dwuznaczności :)) Dzięki za życzenia - miłego popołudnia i wieczoru :))
UsuńOj, Witku, chyba Twoje „gwiazdy ciągle są za chmurami „ tak mi się wydaje...
OdpowiedzUsuńRozmowa z Małą to jak odwieczna walka serca z rozumem, a przecież stan zakochania tak naprawdę nie od nas zależy. Pojawia się zwykle jak gość nieproszony. Zastuka, zapuka i ...co dalej...różnie bywa. Czasem rozum faktycznie zagrodzi drogę, co też nie będzie najlepszym rozwiązaniem, bo może po latach będziemy nadal się zastanawiać co by było gdyby...
A że codzienność i rutyna zabija uczucia można się zgodzić lub nie, bo czy kłopoty, choroba lub inna zaraza dzieli czy łączy zależy na pewno w pierwszej kolejności czy to jest miłość, a może tylko zafascynowanie. Ile ludzi tyle różnych historii i nie ma niestety gotowego przepisu na szczęście. A szkoda...
Myślę, że serce potrafi być też rozumne, a rozum kierować się sercem. Życzę Ci bardzo, bardzo tej właśnie współpracy, gdy już usłyszysz to cichutkie pukanie.
Nie mogę nie wspomnieć jeszcze mojego zachwytu pomysłem i wykonaniem zdjęć. Są po prostu cudne, w cukierkowych kolorach i słusznie ktoś przede mną wspomniał w komentarzu, że są przewrotne i dwuznaczne, ale to zapewne był efekt zamierzony.
Dużo takich pomysłów, pomimo braku aury na zdjęcia, życzę Witku, a sobie przyjemności czytania i oglądania. Przesyłam lekko mroźne, ale ciepłe pozdrowienia :)))
Tak, za chmurami. Ale nie mam do nich pretensji. Ba, czasami mam wrażenia, ze wcale ich tam nie ma. Ale to w pewnym sensie dobrze wiesz Elu? Bo nie czekam fałszywie i nie karmię się każdym ludzkim odruchem w moją stronę. To plus. Duży. Ładnie napisałaś o stanie zakochania, ze nie od nas zależy. Chyba jednak trochę tak. Bo jeśli sobie powiesz "nie"? To serduszko może sobie pikać ile wlezie, a będzie zimno, blado i szklanie :))) Ale tak, wiem o czym chciałaś napisać. Ten nasz ludzki dualizm duszy i ciała, albo serca i rozumu, który wprowadza tyle zamieszania w nasze życie. Ale co robić? Czasem trzeba iść z sobą albo na kompromis, albo pogadać sam z sobą. Czy skutecznie, to już inna sprawa :))) Zdjęcia faktycznie dwuznaczne. Bo lubię dwuznaczności. Ale i pasowały mi do pomysłu samego wpisu. Nawet nie wiesz, co ja ze światłem wyprawiałem. Koszmar. Ale udało mi się właśnie osiągnąć tę cukierkowo-pastelową barwę w naturalny sposób. To zamglenie, to dym, jakby ktoś pytał :D Poświęciłem się dla zdjęcia. Medalu z ziemniaka nie dostanę, ale i tak miałem niezłą radochę :)) Elu, dziękuję Ci za dobry komentarz. Dobry, bo pokazujący nie tylko sprawę od strony wpisu, ale też inne rzeczy, które towarzyszą zakochaniu czy miłości. A to ważne. I ciesze się, ze "Szpilki" Ci się spodobały, bo naprawdę mam klops ze zdjęciami i muszę tylko liczyć na własną inwencję. A jak z tym jest, to wiadomo. Raz się ma, ale wiele razy się nie ma. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! I życzę Ci spokojnego i uśmiechniętego weekendu i dobrego wina w sobotę. A czemu tak? A dlaczego nie? Czerwone wino jest zdrowe, więc z czystym sumieniem i uśmiechem życzę Ci go :)))
UsuńPiękne 💙
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :))
UsuńChcialabym przewrócić kartkę i przeczytać co będzie dalej :)
UsuńNigdy nie wiem, co będzie dalej. Jak w życiu :)) Pozdrawiam :))
UsuńZdjęcia świetne. Te szpileczki z kolorowymi główkami trafiają idealnie w przekaz tekstu. Dawno Małej tu nie było, marudzi jak zwykle, ale dobrze gada. Tylko zakochać się to nie tak łatwo, a może wprost przeciwnie? Nie, zdecydowanie, żeby wprawić się w taki stan, o jakim ona mówi, to chyba jednak nie tak łatwo, ale czasem spotyka się takich zakochanych i już jedno spojrzenie wystarczy, żeby wszystko było jasne. Charakter się zmienia i wizualnie też człowiek zwykle zyskuje, całkiem fajny to jest stan, ale zakończyć może się różnie, różnie człowiek może z niego wyjść, bez głowy, bez ręki, bez nogi, albo z sercem w strzępach, jakby jednak nie było - lepiej przekonać się o tym na własnej skórze niż tylko z książek. A co tam, raz się żyje. Pozdrawiam co prawda smarkająco, ale serdecznie :))
OdpowiedzUsuńTak, to nie jest łatwe. Ale u Małej wszystko jest łatwe, bo ona chce konika i latawiec (!!!) A tak serio, to faktycznie, uczymy się przez doświadczenie i jeśli ktoś wyjdzie z tego bez ręki, nogi albo bez serca, to może winić tylko siebie. Będzie ostrożniejszy i ... głodny :)) Wiemy o czym piszemy. Sprawiłaś mi radość tym komentarzem, a zwłaszcza ciesze się, ze te szpilki i powiązanie z tekstem Ci się podobają. No sama powiedz, jakby tu wyglądał zimowy las z zachodem słońca? Nie przymierzając i nie obrażając nikogo, jak "dupa zza krzaka". A tak, jest dwuznacznie, ostro i jednocześnie kolorowo. Dziękuję Ci bardzo, bardzo za komentarz i życzę Ci powrotu do normalności, czyli furę zdrowia :)) Nie jesteś sama, też jestem ten "pociągający", ale jeszcze żyję choć jutro muszę na zakupy, bo chusteczek brakować zaczyna. Mała pozdrawia i macha z daleka :)))
Usuń“A jeśli ona mnie nie będzie chciała?”
OdpowiedzUsuńTo nie miłość wtedy. Trudno.
W wieku uczuciach zawarta jest chyba ta nieszczęsna końcówka “ość”, więc samej miłości nie przypisywała bym jakich niecnych, złych zamiarów;)
“Wiesz, te kwiaty, świeczki i ładna muzyka, to tylko cześć prawdy. A co potem? Potem przychodzi życie i czasami jest trudno powiedzieć głośno słowa, które przychodziły kiedyś tak łatwo.”
Warto się zastanowić czemu tak się dzieje, czemu potem tak trudno wypowiedzieć te słowa? Emocje opadają i widzimy drugą osobę taką jaka jest, a nie taką jaka była w naszym wyidealizowanym wyobrażeniu, póki wszystko wrzało. Czy jesteśmy w stanie ją taką prawdziwą i nagą zaakceptować? Ona nas? Jak zbudować coś innego, gdy kwiaty i świeczki to już za mało? Często wtedy nagle okazuje się, że wystarczy pozostawiona brudna łyżeczka w zlewie by stwierdzić, że miłości już nie ma i że to wyłącznie ślepy zaułek. A kto chce mieszkać w ślepym zaułku będąc nieszczęśliwym z drugą nieszczęśliwą osobą? Raczej nikt. Uważam, że większość zależy od dojrzałości partnerów i rozumienia samego siebie, swoich potrzeb i pragnień, oczekiwań od związku, a także szacunku dla potrzeb, pragnień i oczekiwań partnera oraz obopólnej gotowości do budowania czegoś innego, na fundamentach tego co ustąpiło.
Wiem, że powiesz że łatwo mi się mówi. Może i łatwo, ale sprawa jest zdecydowanie trudna, temu nie przeczę. Ale mam wiedzę i swoje w życiu widziałam.
Myślę, że dusza Ci jednak dobrze podpowiada. Dobrze kochać i być kochanym.
Dobrego dnia!
:)
Aj, aż się skrzywiłem po pierwszym zdaniu. Dlaczego? Bo to też miłość tyle, że niezrealizowana. Ale czy to oznacza, że gorsza? Bardziej smutna. Bardzo chciałbym umieć machnąć ręką i powiedzieć "trudno". To rzeczywiście uprościłoby świat, ale niestety nie umiem. Przejmuję się. Bardzo. Może dzieje się tak, bo wyciągam coś z siebie, co jest bardzo intymne, bardzo "moje" ofiarowując. Pewnie, jeśli zakładamy, że to ma być flirt, że to tylko "kręcenie", to można powiedzieć "trudno". Albo jeśli to początek znajomości i coś zaczyna się krystalizować. Im jednak dalej w las, tym więcej drzew, prawda? Może dlatego tak skomponowałem mój wpis z nieszczęsnym słowem miłość, by miał dwa człony. Przyznasz sama, że trudno jest znaleźć słowo, gdzie dwa człony będą sobie przeciwstawne i będą równocześnie utożsamiać odwieczną parę Erosa i Tanatosa. A to było moim celem.
UsuńCo do reszty, to zdaje się, ze obydwoje opatrzyliśmy się dość, by umieć wyciągnąć wnioski i to o czekoladkach, kwiatkach i świeczkach, to czyste zagranie z mojej strony pokazujące, że ten okres w sumie szybko mija i wraz ze zmniejszeniem działania endorfin zmienia się nasze spojrzenie. Grunt, to dokonać balansu między tą łyżeczką będącą powodem kłótni, a istotnymi rzeczami, które cementują lub dzielą. I to prawda, że najczęstszym powodem jest niedojrzałość partnerów. Albo chciejstwo, które przerasta sam związek. Ale to już zupełnie inny temat :))
Dusza chciałaby konika na biegunach i latawiec. I to są jej priorytety. A że głupstwa podpowiada - cóż, Mała ma swoje za uszami i to, że nosi aureolkę (aktualnie w naprawie), to nie znaczy, że jest kryształowa i cacy :)) I dlatego muszę polegać na własnym osądzie. Może się myli, może się nie myli? Nie wiem. Czas pokaże. A przedostatnie zdanie, to już jest czysta radość :)) Oczywiście, że tak!
Myślę, ze po swojemu popatrzyłaś na ten tekst. I dobrze, że się tak dzieje, bo temat jest bardzo szeroki i wymaga popatrzenia na niego z różnych perspektyw. Ty skupiłaś się na związku dojrzałym. Ja spojrzałem na pierwociny, zaczyn związku. Bo przecież od wypowiedzenia deklaracji miłości do dojrzałego związku jest daleka droga. I z tym się zgadzam i to bardzo zgadzam. Dziękuję Ci za życzenia dobrego dnia :)) Miło mi się zrobiło :)) A że odpisuję późno (niestety, soboty takie u mnie pogmatwane gonitwą i załatwianiem zaległych spraw), dlatego odpisuję teraz. Co wcale nie oznacza, że mam Ci nie życzyć niczego dobrego - wręcz przeciwnie :)) Życzę Ci miłego wieczoru. I oczywiście pozdrawiam :)))
Ajjj, już się tak nie denerwuj na te moje pierwsze, środkowe czy ostatnie zdania;)
UsuńJak widać błędnie założyłam, że ten lęk, że nie będzie cię chciała dotyczy jakiś zupełnie teoretycznych sytuacji, jakiegoś wstępnego, totalnie niezobowiązującego flirtu właśnie, gdzie może się okazać, że nawet kawy z tego nie będzie. I to w połączeniu z miłością wydało mi się takie przedwczesne i co najwyżej godne machnięcia ręką i powiedzenia “trudno”.
“Przyznasz sama, że trudno jest znaleźć słowo, gdzie dwa człony będą sobie przeciwstawne i będą równocześnie utożsamiać odwieczną parę Erosa i Tanatosa.”
Przyznaję. Choć pierwsze o czym pomyślałam to “delikatność”. Nada się?;)
Ah i tak gwoli wyjaśnienia, to hormonalnie chodzi przede wszystkim o dopaminę, nie endorfiny. To ona daje ten haj, uczucie motylków w brzuchu, czy jak kto lubi opisywać ten początkowy stan. W tym przypadku działa ona głównie na ośrodek nagrody co daje objawy jak właśnie przy upojeniu alkoholem, albo naćpaniu się i stąd też taki “zjazd”, gdy kwiatki, czekoladki to już za mało, no zupełnie jak w zespołach odstawiennych;)
Rzeczywiście temat jest przeogromny i nadmiernie szeroki i można tak godzinami, jak nie latami gadać i gadać i tematu nie wyczerpać, a i tak na koniec okaże się że to tylko jałowe rozważania, bo teoria swoją drogą, a życie…;)
Spokojnego wieczoru!
Się nie denerwuję. Chciałem być dokładny :D A jednak nie udało mi się. Faktycznie, co za cielę ze mnie - endorfiny mi się przyplątały. Zaraz mi się przypomina powieść Lema "kongres futurologiczny". Nieźle tam namieszał chemią i to wcale nie od rzeczy :)) A jeśli chodzi o kawę, to faktycznie, machnąć ręką i powiedzieć - trudno. Bo co więcej? Delikatność może być. Czemu nie. Ale nie ma tej dramaturgii. Kiedyś robiłem lekcję o Tristanie i Izoldzie, gdzie wyciągnąłem co bardziej smakowite fragmenty z tego romansu i zestawiłem z Poświatowską. I właśnie konkluzją był ów podział na Erosa i Tanatosa. Może dlatego jestem przekonany do tego słowa. Nic nie ujmując delikatności, która może być i drapieżna. Delikatność drapieżcy - coś dla wielbicieli kotów :)) Tak, życie ma swoje ścieżki :)) Dziękuję Ci pięknie :)) I dla Ciebie spokojnego i miłego :))
UsuńCzasami trzeba trochę poczekać... Ale warto. I wtedy się wie, że te ości są, ale co tam ości:))) Z takim głupstwem można sobie poradzić mając świadomość, że ostatni kawałek układanki wskoczył na swoje miejsce.
OdpowiedzUsuńBo samotność to przereklamowana jest.
Zdjęciami czarujesz jak zwykle i jestem jak wszyscy zauroczona.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci sam wiesz czego :)))
Ości zostały rzucone! (swobodna parafraza). A może "Na ościach nieprzyjaciół zbudowałem dom mój i moją obronę?" (zaśpiew szamański z okolic Syberii) Tak, Masz rację Aniu. W pewnym momencie te ości przestają się liczyć. Ba, czasem są budulcem czegoś trwałego. Tyle, że właśnie to samotne budowanie, to przereklamowana rzecz :) Zgadzam się na 100%, jak chciał Iwan Bezdomny w rozmowie z Wolandem :)) Głęboko kłonię głowę i uśmiecham się, bo bardzo się cieszę, że spodobały Ci się moje szpilki - DZIĘKUJĘ. I dziękuję Ci serdecznie za życzenia. (Zaraz, chwila, gdzie ja tę listę miałem i co było pierwsze??). Aniu, bardzo, bardzo Ci dziękuję i życzę Ci tego, co jest uśmiechem na dnie. A Ty wiesz, co to jest :) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo i błękitnie w dodatku :))
Usuń