Axis mundi
Boli błękitne czekanie. Och, wy wrześnie i październiki przetykane złotem i błękitem, które noszę w oczach. I srebro nocy, kiedy Książę przegląda się w szybach. O, wy drogi błękitne, które czekacie na ostatnią wędrówkę. O, wy szare godziny mgielnych ranków z ciszą parującego jeziora. O wy nieba potargane, do których się uśmiecham. Wy nie wiecie, jak boli błękitne czekanie i wędrówka w nieznane. Ale boleć musi, bo to rzecz człowiecza. Ale nie wiedziałem, że boli tak bardzo. Każdym milczeniem, gestem, chłodem uśmiechu. Pytaniem nieskończonym. Zadawanym wciąż i wciąż i wciąż. W każdym geście, wspomnieniu, w każdym śnie. W każdym szepcie zbyt cichym, ruchu warg zapamiętanym.
Patrzę w lustro i widzę swoje oczy. Umiem w nie spojrzeć. Szare na przecięciu światów. Szarością wołające. Kiedyś były błękitne, ale nadałaś im inny kolor, który został. Patrzę na zmarszczkę, która tnie czoło łaskawym promieniem. I dotykam pajęczyn wokół oczu, delikatnej siateczki rodzącej się w skórze. Patrzę na swoje ciało, które kiedyś mnie zdradzi. Jeszcze nie teraz. Jeszcze umie wędrować. Jeszcze umie dać radość i wydać z siebie łzy. Jeszcze umie ciepłem ogrzać. Jeszcze ma w sobie gwiazdę. Kołysankę dla Ciebie.
Błękitnieję na drabinie nieba.
Wiatr targa mi włosy.
Milczę.
Szepcę.
Podasz mi dłoń..?
Błękitne łączenie przeszłości z przyszłością...Niesamowite! Cudowny tekst, bardzo mi bliski...Przypadki chodzą po jedynakch :) Cóż mogę więcej napisać...
OdpowiedzUsuńDziwnie mi się go pisało. Czasami zastanawiam się, wracam, poprawiam, a teraz nieoczekiwanie po prostu sam się niemal napisał. I to mnie dziwi w nim najbardziej :)
OdpowiedzUsuńwiesz...to jest piękne, że człowiek potrafi siebie sam zaskoczyć, ja też to przerabiam niejednokrotnie, pozdrawiam Cię życząc udanego dnia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie Małgosiu :)
OdpowiedzUsuń